Jasne. Z 2 lata temu szukałem pewnej ulicy, a nie miałem komórki. Podchodzę do jednego człowieka. Idealny osobnik, 2 pokolenia starszy ode mnie, przed GPSów itd. Pytam jak dojść na ulicę X. "No wie pan ja nie wiem." Podchodzę do drugiego. "Ooooo!! To daleko!" Trzeci wskazał mi drogę, ale taką, ze jak po pół godziny spytałem kogoś innego dowiedziałem się, że jestem na drugim końcu miasta. Następnym razem szedłem z GPSem, okazało się, że cel jest 2 ulice od miejsca, gdzie pytałem 3 osobników.
Tydzień temu, inny cel. Idę w garniaku, żeby nie było, że jakiś dres, pytam jednego, nie wie. Pytam jakieś starszej kobiety, nawet się nie zatrzymała. Całe szczęście, że i tak szedłem w dobrym kierunku, wiec przypadkiem za nią doszedłem do celu.
@Nace92 Przydałoby się zrobić taki eksperyment. Bierzesz cfaniaka i wywalasz go bez telefonu i kasy z auta w przypadkowej części miasta, którego nie zna. Podczas deszczu, albo morzu, zęby ludzi było mało na ulicy. Ma za zadanie znaleźć bank lub bankomat, wybrać kasę, rozmienić, znaleźć kilka rzeczy z listy i wrócić do siebie.
@Nace92 Jechałam z koleżanką do Katowic, ona tam szła na studia, trzeba było zobaczyć stancję. Obie byłyśmy w Katowicach pierwszy raz w życiu, do obejrzenia trzy lokacje w róznych zakątkach miasta i powrót na dworzec. Oczywiście nawigacja w dłoń... I nie działała. :D Zgubiła nas tak totalnie, że ostatecznie ją wyłączyłyśmy, ustaliłyśmy jakie punkty musimy ominąć w drodze do danej lokacji (jakieś kino, teatr, wydział uniwersytetu, cokolwiek rozpoznawalnego). Pytałyśmy ludzi, jak dotrzeć do tych punktów, kiedy docierałyśmy, to pytałyśmy o następny, w końcu, gdy byłyśmy na tyle blisko, pytałyśmy o konkretne osiedle i ulicę - strategia taka, bo kiedy pytałyśmy ludzi w miejscu oddalonym o 5 km o daną osiedlową ulicę, to raczej nie wiedzieli. Dałyśmy radę, mimo że żadna z nas z miastami obycia nie miała (obie mieszkałyśmy w małych miejscowościach, w porównaniu do Katowic zwłaszcza). Zresztą do tej pory często dopytuję się ludzi na przystankach, gdzie dany autobus jedzie, czy jedzie, czy to na pewno ten, jeśli nie jestem pewna. Nie trzeba być zawsze takim samodzielnym :D
Nie wolno było w obcym mieście pytać taksówkarzy. Odpowiadali, że we wskazane miejsce nie jeżdżą bezpośrednie autobusy, a jeśli już to siedem przesiadek, pół dnia jazdy. Taksówką szybciej. Doświadczyłem tego kiedyś w Łodzi. Natomiast rodzice często uczyli dzieci, by pytać milicjantów. Nawet piosenka o takim tytule była.
Przykład z życia: miasto z kilkunastoma liniami autobusowymi. Na stronie miejskiego zarządu dróg mapa ze szczegółową siecią komunikacji, zaznaczone punkty przesiadkowe w strategicznych miejscach + rozkłady jazdy z dokładnymi listami przystanków, a ludzie na spotted pytają "czym dojadę na taką i taką ulicę? Proszę o szybką odpowiedź" :)
Jak mój wujek zaczął swoim synom opowiadać jak to zaczął się spotykać z ich matką (jakieś 30 parę lat temu), to nie mogli uwierzyć :) No bo jak to tak, że jedną randkę mieli w niedzielę i umawiali się dopiero na następną niedzielę, a w międzyczasie nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, bo telefonów brak, praca do późnego wieczora i miasta oddalone o kilkadziesiąt kilometrów.
kiedys miasta i miasteczka nie byly tak zasrane tysiacem "interesow", szewc byl na szewskiej, mleczarz na mlecznej, a teraz czesto nawet jak sie jest juz na wlasciwiej ulicy to trafic pod konkretny adres to jest sztuka bo sie czlowiek gubi wsrod dziesiatek szyldow, reklam itd.
Jakdojade może i fajne ale nie uwzględnia korków opóźnień itd. Ja 89 woe sobie sprawdzić owszem w internecie rozkład na przystankach, nałożyć na te dane dodatkowe tolerancje i w ten sposób ustalić sobie trasę.
Gdy ujawniłem wczoraj swój wiek na czacie gry, mój rozmówca skwitował "pamiętasz czasy gdy nie było szerokopasmowego dostępu do internetu dla wszystkich" a ja dodałem, "tak, używałem modemów 56 kbps" :D
Jasne. Z 2 lata temu szukałem pewnej ulicy, a nie miałem komórki. Podchodzę do jednego człowieka. Idealny osobnik, 2 pokolenia starszy ode mnie, przed GPSów itd. Pytam jak dojść na ulicę X. "No wie pan ja nie wiem." Podchodzę do drugiego. "Ooooo!! To daleko!" Trzeci wskazał mi drogę, ale taką, ze jak po pół godziny spytałem kogoś innego dowiedziałem się, że jestem na drugim końcu miasta. Następnym razem szedłem z GPSem, okazało się, że cel jest 2 ulice od miejsca, gdzie pytałem 3 osobników.
Tydzień temu, inny cel. Idę w garniaku, żeby nie było, że jakiś dres, pytam jednego, nie wie. Pytam jakieś starszej kobiety, nawet się nie zatrzymała. Całe szczęście, że i tak szedłem w dobrym kierunku, wiec przypadkiem za nią doszedłem do celu.
@Nace92 Przydałoby się zrobić taki eksperyment. Bierzesz cfaniaka i wywalasz go bez telefonu i kasy z auta w przypadkowej części miasta, którego nie zna. Podczas deszczu, albo morzu, zęby ludzi było mało na ulicy. Ma za zadanie znaleźć bank lub bankomat, wybrać kasę, rozmienić, znaleźć kilka rzeczy z listy i wrócić do siebie.
@Nace92 W Dublinie, czy Paryżu radziłam sobie bez problemów właśnie z papierowym przewodnikiem i papierową mapą...
@Nace92 Jechałam z koleżanką do Katowic, ona tam szła na studia, trzeba było zobaczyć stancję. Obie byłyśmy w Katowicach pierwszy raz w życiu, do obejrzenia trzy lokacje w róznych zakątkach miasta i powrót na dworzec. Oczywiście nawigacja w dłoń... I nie działała. :D Zgubiła nas tak totalnie, że ostatecznie ją wyłączyłyśmy, ustaliłyśmy jakie punkty musimy ominąć w drodze do danej lokacji (jakieś kino, teatr, wydział uniwersytetu, cokolwiek rozpoznawalnego). Pytałyśmy ludzi, jak dotrzeć do tych punktów, kiedy docierałyśmy, to pytałyśmy o następny, w końcu, gdy byłyśmy na tyle blisko, pytałyśmy o konkretne osiedle i ulicę - strategia taka, bo kiedy pytałyśmy ludzi w miejscu oddalonym o 5 km o daną osiedlową ulicę, to raczej nie wiedzieli. Dałyśmy radę, mimo że żadna z nas z miastami obycia nie miała (obie mieszkałyśmy w małych miejscowościach, w porównaniu do Katowic zwłaszcza). Zresztą do tej pory często dopytuję się ludzi na przystankach, gdzie dany autobus jedzie, czy jedzie, czy to na pewno ten, jeśli nie jestem pewna. Nie trzeba być zawsze takim samodzielnym :D
Z papierową mapą i kompasem zawsze trafię na czas do celu, z GPS niekoniecznie.
Nie wolno było w obcym mieście pytać taksówkarzy. Odpowiadali, że we wskazane miejsce nie jeżdżą bezpośrednie autobusy, a jeśli już to siedem przesiadek, pół dnia jazdy. Taksówką szybciej. Doświadczyłem tego kiedyś w Łodzi. Natomiast rodzice często uczyli dzieci, by pytać milicjantów. Nawet piosenka o takim tytule była.
Co mają na celu piszący te brednie?
chyba zrobiłem się zbyt stary...
Przykład z życia: miasto z kilkunastoma liniami autobusowymi. Na stronie miejskiego zarządu dróg mapa ze szczegółową siecią komunikacji, zaznaczone punkty przesiadkowe w strategicznych miejscach + rozkłady jazdy z dokładnymi listami przystanków, a ludzie na spotted pytają "czym dojadę na taką i taką ulicę? Proszę o szybką odpowiedź" :)
Jak mój wujek zaczął swoim synom opowiadać jak to zaczął się spotykać z ich matką (jakieś 30 parę lat temu), to nie mogli uwierzyć :) No bo jak to tak, że jedną randkę mieli w niedzielę i umawiali się dopiero na następną niedzielę, a w międzyczasie nie mieli ze sobą żadnego kontaktu, bo telefonów brak, praca do późnego wieczora i miasta oddalone o kilkadziesiąt kilometrów.
kiedys miasta i miasteczka nie byly tak zasrane tysiacem "interesow", szewc byl na szewskiej, mleczarz na mlecznej, a teraz czesto nawet jak sie jest juz na wlasciwiej ulicy to trafic pod konkretny adres to jest sztuka bo sie czlowiek gubi wsrod dziesiatek szyldow, reklam itd.
Jakdojade może i fajne ale nie uwzględnia korków opóźnień itd. Ja 89 woe sobie sprawdzić owszem w internecie rozkład na przystankach, nałożyć na te dane dodatkowe tolerancje i w ten sposób ustalić sobie trasę.
Gdy ujawniłem wczoraj swój wiek na czacie gry, mój rozmówca skwitował "pamiętasz czasy gdy nie było szerokopasmowego dostępu do internetu dla wszystkich" a ja dodałem, "tak, używałem modemów 56 kbps" :D
Ja miałem 14400 - superszybki Zoltrix szczawiu :D
ads getting smarter