Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
249 270
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
S Sevivo
+1 / 7

Jest przynajmniej jedna monoteistyczna która uznaje Jezusa, Mahometa i inne ważne postacie za wcielenia czegoś tam. To po pierwsze.

Po drugie religie politeistyczne są bardzo tolerancyjne i uznają inne religie za prawdziwe. To tak przy okazji przyczyna dlaczego wcześniej nie było wojen na tle religijnym... no wiadomo, niektóre kulty uznawane za groźne zwalczano, i też czasami kult jakiegoś boga się wysuwał na prowadzenie to też powodowało konflikty, ale ogólnie w starożytności wojen religijnych to nie było.

W sumie to we wszystkich tych konfliktach kasa i wpływy są głównym powodem a nie religia, jedyne prawdziwie religijne to były wyprawy krzyżowe przez to, że arabowie podbili pół chrześcijańskiego świata - arabowie to tylko półwysep arabski, reszta bliskiego wschodu i północna afryka to nie byli arabowie no i były to tereny schrystianizowane wcześniej niż europa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 sierpnia 2018 o 12:08

W wyblinka
+4 / 4

@Sevivo Jak nie było wojen na tle religijnych? Religia zawsze była dobrą przykrywką.

Wyprawy Krzyżowe były 400 lat po podboju terenów chrzescijańskich przez islam, wtedy islam postanowił iść dalej. Turcja to dawne chrzescijańskie Bizancjum. To nie wyprawy Krzyżowe były pierwsze tylko religijna wojna Mahometa gdzie mordowano tylko ze wzgledu na wyznanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2018 o 11:11

J jeszczeNieZajety
+7 / 15

Gdyby caly znany Wszechświat zmniejszyć do rozmiarów kuli ziemskiej to sama Ziemia w tej skali bylaby mniejsza od jednego atomu wodoru. Jednego.
Nie moge uwierzyc, że jeśli istnieje istota zdolna do stworzenia tego gigantycznego Kosmosu to zależy jej na holdach i hymnach od istotek mniejszych od bakterii (w jej skali) i o czasie życia mniejszym niz mgnienie oka (w jej skali).
Ja nie wiem skąd sie wziął Wszechswiat. Może to rzeczywiście fluktuacja kwantowa a może wola jakiejs super, hiper, ultra potężnej istoty.
Ale nigdy nie uwierzę, ze jej zależaloby na naszych paciorkach. Czy, że w ogóle jej zależaloby co my o niej (znaczy o tej istocie) myślimy.

Dlatego uważam religie za monstrualne bzdury. Wszystkie religie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~kelaii
+1 / 3

@jeszczeNieZajety ja też nie mogę uwierzyć w takiego Boga... wierzę w innego, takiego, który pozwala nam robić wszystko po swojemu, próbować, odkrywać kim jesteśmy. Który jest wszędzie, a nie tylko w kościele. Który nigdy nie karze, bo nigdy nie potępia. Który stworzył to wszystko bo kochał, a nie po to, żeby poczuć się kochany. Którego nie trzeba zadowalać inaczej jak byciem sobą. Który się nie gniewa, bo jest ponad to. Który jest miłością, czyli wszystkim. Religia jest jak żarcie w supermarkecie. Cokolwiek kupisz, najesz się do syta, ale nie wszystko ci służy. Ale w supermarkecie można, jeśli się jest świadomym, znaleźć takie jedzenie, które będzie służyć. Religia jest dla mas, duchowość jest dla świadomych. Czym się karmimy tacy jesteśmy...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jeszczeNieZajety
+1 / 3

@kelaii. Ja nie wierzę, że tej ewentualnej istocie w jakikolwiek sposób na nas zależy. O tzw "miłości" nie ma nawet mowy. Przynajmniej takiej jak ja to pojęcie rozumiem. Jak "kochający" bóg może dopuścić do tego, że np dzieci umierają w mękach na raka? Itd oczywiście. Albo go w ogóle nie ma albo mu jesteśmy dokładnie obojętni. Czemu zresztą, zważywszy na naszą rolę we Wszechświecie nie ma się co dziwić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~kelaii
-1 / 1

@jeszczeNieZajety typowe jęczenie - dopuszcza, bo dał wolną wolę - to my z nią zrobiliśmy i robimy - i dzieci i nowotwory. Spróbuj zaprzeczyć. Ostatecznie wszyscy skończymy tak samo - czyli dobrze, tylko każdemu zajmie to inną ilość czasu. On nie jest od tego, żeby ratować nam tyłek za każdym razem kiedy upadamy. Mamy się sami podnosić i wyciągać wnioski. Tylko większość woli Jego błagać o pomoc i jęczeć, że jej nie daje. Jest wszędzie, w każdym z nas, więc każdy z nas ma moc zrobić coś z cierpieniem, najpierw swoim (przestać jęczeć), potem innych (wyciągać wnioski, nie łudzić się, że robiąc ciągle to samo coś zmieni się na lepsze). Dostaliśmy wszystko co trzeba, wystarczy tego dobrze używać. Spróbuj zacząć od siebie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jeszczeNieZajety
0 / 0

@kelaii Co ma tzw "wolna wola" do raka czy np trzęsienia ziemi czy zarazy? NIC. A jeśli już o "szanowaniu wolnej woli" - co byś powiedział o kimś, kto np może powstrzymać mordercę (np ma w ręku kałacha i widzi jak gość się zamierza siekierą na powiedzmy kobietę) ale go nie powstrzymuje bo szanuje wolną wolę bandziora?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Rydzykant
0 / 0

@jeszczeNieZajety
Co ma tzw "wolna wola" do raka? Sporo. To twoja wolna wola pozwala ci na systematyczne badania, wczesne wykrycie nowotworu i wyleczenie się. Bowiem "rak nie wyrok". A już na pewno nie jest "karą boską" lecz raczej skutkiem niewłaściwego trybu życia, albo też losowej wady genetycznej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 2

@kelaii miło przeczytać tak mądry post. Jestem niewierząca, ale szanuję takie poglądy bardzo.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~mk1a
-1 / 5

Na świecie jest około 4200 demotów takich jak ten. Niektórzy twierdzą, że 4199 jest wrzucanych dla wywołania gównoburzy, inni, że 4200.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D daante
+7 / 9

Wg wyznawców religii monoteistycznych tylko ich wiara jest tą prawdziwą i da zbawienie. Tylko w takim razie dlaczego resztę ludzkości (jakby nie liczyć to od 5 do 7 miliardów ludzi)Jahwe Bóg czy Allah skazał na potępienie, bo pozwolił urodzić im się w tym czy innym społeczeństwie ( wg ortodoksów to właśnie stwórca daje życie) a nie , gdzie akurat wierzy się inaczej i przez całe swe życie zwyczajnie nawet nie usłyszą że jest ten czy tamten wielki stwórca.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H HieronimaLucinda
+1 / 1

Bo chcemy wierzyc, bardzo chcielibysmy wierzyc w jedyną prawde. Ale niektorzy stwierdzają, że tej prawdy jest tylko troche w kazdej religii, a to za malo żeby być wyznawcą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
-1 / 3

A może wszystkie 4200 (i jeszcze wiele pokrewnych) jest w jakimś tam stopniu prawdziwe? W pełni prawdziwego wyznania być nie może, bo umysł ludzki jest ograniczony. Nie może pojąc Bytu Absolutnego

Wyjaśnijmy sobie, jaka jest korzyść z niewierzenia? Nie chodzi mi o jakąś konkretną religię, ani o wiarę w konkretnego Peruna, Jahwe itd. Chodzi o wiarę w Boga Absolutnego.
Rozważmy poszczególne elementy:
- Brak leku przed "karą boską". Ale to jest wymówka dla bandytów. Cywilizowane istoty bez względu na światopogląd, postępują zgodnie z pewnymi uniwersalnymi normami. Żyjąc zgodnie z nimi, uniknie się kary zarówno "na ziemi" jak i "w niebie".
-Swoboda intelektualna. Tak może myśleć wyłącznie człowiek znający religie powierzchownie. Pod fasadą wiary i zaleceń "przywódców duchowych" jest ogromna przestrzeń dla poszukiwań i dociekań. Dotyczy to zarówno badań naukowych ("ojciec genetyki" Mendel i współtwórca Teorii Wielkiego Wybuchu Lemaitre byli kapłanami) jak i doświadczeń duchowych. Oczywiście istnieją pewne ograniczenia. Jednak cywilizowany człowiek nie znajduje satysfakcji w realizacji pomysłów znanego libertyna i ateisty markiza de Sade. Ostatecznym ograniczeniem wolności (także wolności myśli) jest naruszenie wolności innych osób.
-Oszczędność czasu i brak rytuałów. Doprawdy? Czyż robiąc i pijąc poranną kawę, nie dopełniasz rytuału składania ofiary "bogu kaca i przemęczenia'? W życiu postępujemy schematycznie, a ogromna liczba czynności wykonywana automatycznie. Sporo tych czynności jest z resztą zbędnych. Pytanie czego może od ludzi oczekiwać Bóg Absolutny? Złota? Przecież sam je "stworzył". Pokłonów i pacierzy? Zastanów się czego Ty oczekujesz od swojego psa? Aby nie gryzł butów i aby nauczył się sztuczek. czyli ogólnie aby nie powodował szkód oraz rozwinął swą inteligencję i zdolności. Taki sam cel można dostrzec u większości wyznań religijnych. Zakazy mają chronić nas przed działaniami szkodliwymi, natomiast medytacje i stany mistyczne mają ujawnić odmienną stronę rzeczywistości.
O czym zapomniałem? Wyjaśnijcie mi dlaczego waszym zdaniem warto być ateistą?
Wszystkie minusy pozbawione merytorycznego komentarza potraktuję jako brak argumentów, czyli słabość waszego światopoglądu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 2

"Wyjaśnijcie mi dlaczego waszym zdaniem warto być ateistą?"
- Brak lęku przed Bogiem/Bytem Absolutnym. Większość ludzi rodzi się i narzucana jest im religia. Religie mają dwa elementy - nagrodę i karę. Człowiek wierzący w to boi się o siebie, że nie będzie zbawiony bo nie zasłuży na to, bo Bóg będzie chciał go ukarać, bo jakieś grzechy ciążą na nim.
- Otwartość na wiedzę. Ateista bada świat i odkrywa pewne prawdy. Nie boi się kwestionować czegoś bo to zostało zapisane w jakiejś świętej księdze i tak musi być.
- Otwartość na ludzi o innych poglądach religijnych. Wierzący uważa, że jego religia jest prawdziwa a inni się mylą. Ateista wie, że ludzie wierzą w daną religię bo rodzicie, społeczeństwo wychowało ich do tego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
+1 / 3

@RomekC
1. "Brak lęku przed Bogiem, nagroda i kara?" Zastanówmy się nad "religią" buddyjską. Tam nie ma boga wiec nie ma się kogo "bać". Jest natomiast "groźba" reinkarnacji. Przemyślmy to. Alkoholik degeneruje swoje ciało i umysł. Czy twoim zadaniem skutki alkoholizmu są karą? Jeśli byt nie kończy się śmiercią, to reinkarnacja w "gorszym wcieleniu" nie jest karą tylko skutkiem działań. Masz szansę zmienić postępowanie i się rozwinąć.
2. Otwartość na wiedzę. Wskaż mi zakres wiedzy której katolik albo buddysta nie jest w stanie zaakceptować. Tylko nie pisz czasem o historii świata trwającej około 6000 lat, bo nie analizujemy fundamentalistów starotestamentowych, tylko rozważamy szkodliwość wiary w byty pozamaterialne. Podobnie ma się z kreacjonizmem, który w prosty sposób można powiązać z ewolucją (Bóg absolutny użył ewolucji by udoskonalić byty materialne, które z samej swej natury pozostają niedoskonałe) Na prawdę z zaciekawieniem czekam na informacje czego człowiek wierzący nie może zaakceptować.
Z drugiej strony, nawiedzonemu ateiście (nie mówię o Tobie tylko o jakimś fanatyku) trudno uwierzyć w możliwość istnienia bytów pozamaterialnych.
3. Brak otwartości na ludzi jest oznaką wąskich horyzontów intelektualnych. Znów polecę ci buddystów. Idź choćby na spotkanie z Ole Nydhalem - lamą buddyjskim. Choć jest człowiekiem wiekowym, trudno znaleźć osobę bardziej otwartą na innych i ich poglądy.

Podsumowując - ewidentnie mylisz wiarę z tradycją i systemem wychowywania dzieci. Rodzice "wpajają nam wartości" lecz to my podejmujemy decyzje. Znam małżeństwo ateistów którzy wychowali doskonałego księdza, oraz bardzo wielu "katoIi" którzy wychowali zaciekłych wrogów religii. Dlaczego tak się stało?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@błądzący
1. "Zastanówmy się nad "religią" buddyjską. Tam nie ma boga wiec nie ma się kogo "bać". Jest natomiast "groźba" reinkarnacji [...] Czy twoim zadaniem skutki alkoholizmu są karą?..."
Zatem wybierasz religię w której nie ma boga. Wygodne to, prawda? Pomijasz 4 inne główne religie w których jest bóg lub bogowie.
Natomiast jakie znaczenie ma to, czy alkoholik jest karany przez boga czy wchodzi w skutki swojego postępowania? Istotą jest strach. W jednych religiach człowiek boi się kary boskiej. W Buddyzmie prawa karmy. I tu i tu mamy strach.

2. "Wskaż mi zakres wiedzy której katolik albo buddysta nie jest w stanie zaakceptować..."
Znowu ten Buddyzm. Dlaczego nie Judaizm, Chrześcijaństwo czy Islam?
Cofnijmy się kilka wieków wstecz. Czyż nasz religia nie zaprzeczała poglądom Kopernika? Galileusza? Bruno? Nie mogła zaakceptować tego, że to Słońce jest centrum naszego układu i Ziemia kręci się wokół niego?
"Na prawdę z zaciekawieniem czekam na informacje czego człowiek wierzący nie może zaakceptować."
Choćby tego co jest sprzeczne z Pismem Świętym.
- Nie było Arki Noego i Wielkiego Potopu.
- Tego, że historia ucieczka ludu wybranego pod przewodnictwem Mojżesza to bujda na resorach. Badania naukowe nie potwierdzają tak dużej populacji Żydów w Egipcie. 10 plag egipskich to wymysł. Wyjście z Egiptu to samo. W końcu nie jest możliwe aby setki tysięcy ludzi wędrowało przez pustynię. Oraz rozstąpiło się Morze Czerwone.
- Ogólnie tego, że bóg w Starym Testamencie jest zupełnie innym bogiem niż ten w Nowym. Tamten jest surowy, okrutny, karzący za grzechy. Chrystus jest bogiem miłosiernym. A co za tym idzie, bóg jest wymysłem człowieka.
- Samego zmartwychwstania Chrystusa, co jest fundamentem Chrześcijaństwa.
"Z drugiej strony, nawiedzonemu ateiście (nie mówię o Tobie tylko o jakimś fanatyku) trudno uwierzyć w możliwość istnienia bytów pozamaterialnych."
Dziękuję :-) Można być tak samo fanatykiem ateizmu jak jakiejkolwiek religii... Niestety.
Choć jeśli dopuszczam istnienie jakiejś formy bytu pozamaterialnego, to chyba jestem raczej agnostykiem a nie ateistą?

3. "Brak otwartości na ludzi jest oznaką wąskich horyzontów intelektualnych. Znów polecę ci buddystów..."
Wiem, że Buddyzm jest bardzo otwarty. Gdybym miał wybrać jakąś religię, to wybrałbym właśnie ją ;-)
Natomiast te "wąskie horyzonty" są specyficzne dla wielu religii. Żydzi są uczeni, że tylko oni są narodem wybranym. Chrześcijanie, że poza Chrystusem nie ma zbawienia. Wyznawcy Allacha, że tylko ta religia jest prawdziwa. Hinduiści mają multum bogów. Jednak nie potrafią dopuścić do siebie myśli, że podział kastowy jest wymysłem ludzkim.

"Podsumowując - ewidentnie mylisz wiarę z tradycją i systemem wychowywania dzieci..."
Nie mylę. Rozróżniam wiarę jako przesłanie danej religii i religię jako zjawisko kulturowo-społeczno-historyczne. W tym co napisałem nie odnoszę się do wiary czyli tego w co powinni wierzyć wyznawcy danej religii - np. Chrześcijanie w przesłanie Chrystusa. Cały czas odnoszę się do religii czyli tej "tradycji i systemu wychowania dzieci" - np. Chrześcijanie, ograniczę się do Katolików, wierzą, że bycie Chrześcijaninem to chodzenie co tydzień do kościoła i w święta, przestrzeganie 10 przykazań i spowiadanie się. Ich religia nie ma przełożenia na ich życie. Nie widzą nic złego nadużywaniu alkoholu, oszukiwaniu, obgadywaniu innych, tolerują afery partii której są zwolennikami, itd. Choćby moi teściowie i szwagier. Co niedziela w kościele, a jak jest awantura to wyzywają się od najgorszych.*
* Opisałem sytuację religii katolickiej bo ją znam z autopsji a nie uważam za gorszą od innych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
0 / 0

@RomekC
O, trafiłem na inteligentnego rozmówce. Jest szansa na ciekawą dyskusję :) Rozdzielę ja na etapy bo nie wiem jak długi tekst jest akceptowany,

1. W Buddyzmie nie ma boga? Polemizowałbym, Przypomnij sobie pierwszy mój wpis, dyskutujemy o "bogu/bycie absolutnym". Przywykliśmy do koncepcji judeochrześcijańskiej (a w zasadzie hellenistycznej) bazującej na bogu osobowym. Antropomorfizacja boga doprowadziła do koncepcji srogiego, brodatego staruszka na chmurce z piorunem w ręce. Ale zastanów się czy "bóg absolutny" jest mężczyzną? Jeśli tak, to płeć go ogranicza - nie jest więc absolutny. W takiej sytuacji stan "nirwany" i pozamaterialne siły oddziałujące na rzeczywistość należy uznać za "boga/byt absolutny". Boisz się karmy albo skutków swoich grzechów? Zagorzały ateista też boi się w czasie popełniania przestępstwa. Czyli różnica między wierzącym i niewierzącym okazuje się znacznie mniejsza.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
0 / 0

ciąg dalszy

2."Czy religia nie zaprzeczała poglądom Kopernika?" A czy rząd USA nie zaprzecza informacjom Snowd ena? Pomyliłeś wiarę z instytucją państwa kościelnego, prowadzącego konkretną politykę. A przy okazji porównanie postaw władzy. W zamian za zaprzestanie głoszenia swoich teorii, Galileusz otrzymał prawo bezpiecznego zamieszkania w okolicy Florencji. Galileusz spotykał się tam "prywatnie" z myślicielami swojej epoki i jego koncepcja powoli rozpowszechniała się na świecie. Czy wyobrażasz sobie Snow dena bezpiecznie mieszkającego na farmie w okolicy Dallas w zamian za nie publikowanie kolejnych rewelacji? I która władza jest bardzie cywilizowana? ;)
Nie było Potopu? Był. Nawet nie jeden. Wyobraź sobie mieszkańca rozległej krainy którą nawiedza gigantyczna powódź. Swoim dzieciom będzie opowiadał o potopie. Badania geologiczne wykazały, że Morze Czarne było kiedyś zamknięte (tak jak Morze Martwe albo Kaspijskie) i wybrzeże znajdowało się kilkadziesiąt metrów niżej niż obecnie. Prawdopodobnie trzęsienie ziemi spowodowało przerwanie wału gór i powstanie przesmyku "Dardanele". Dla ludów pierwotnych zamieszkujących te tereny bezdyskusyjnie był to POTOP. Tak utrwalił się w pamięci pokoleń. Czy sprawcą był "bóg"? Na to pytania sam musisz sobie odpowiedzieć.
Plagi egipskie oraz nagłe osuszenie "morza trzcin" (błędne tłumaczone jako "Morze Czerwone") a następnie zalanie obszarów między współczesnym Port Saidem i Suezem można łatwo wyjaśnić wybuchem wulkanu na Santorini. Chmura toksycznych pyłów, rozmnożenie się robactwa, tsunami...
To wszystko zostało opisane wiele pokoleń później wiec wielkość i kolejność zdarzeń mogła zostać pomylona. Jak widzisz inteligentny człowiek potrafi znaleźć w pełni racjonalne wyjaśnienie większości "cudów" bez potrzeby zaprzeczania im. A Mojsze (zniekształcenia imienia celowe) mógł nielegalnie wynieść się z Egiptu wraz z 12 innymi rodzinami. Ucieczka kilku setek wykwalifikowanych pracowników mogła trochę irytować Faraona. Nie na tyle jednak, by ryć o tym w kamieniu.
Ale odbiegliśmy od istoty sprawy. Oczywiste jest, że nie ma "absolutnego boga" który w przypływie złego humoru nakazuje wymordowanie całych narodów, a potem pod wpływem wyrzutów sumienia wysyła swojego syna. Natomiast nie wykluczam "bytu absolutnego" który co jakiś czas oddziałuje na umysł jakiegoś człowieka, czyniąc z niego wielkiego nauczyciela mistyki. W historii ludzkości można zaobserwować "skoki jakościowe" które z dużym trudem można wyjaśnić naturalną ewolucją koncepcji filozoficznych.
Fanatycy są w każdej grupie światopoglądowej/religijnej/ideologicznej. Są elementem wyjątkowo szkodliwym, zwłaszcza gdy potrafią pociągnąć za sobą "współwyznawców" o niższym poziomie świadomości. Na szczęście w każdej grupie trafiają się również ludzie bardziej świadomi, dlatego takie rozmowy są możliwe

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
0 / 0


@RomekC
Ostatni fragment odpowiedzi

3. Zgadzam się z Tobą. Wąskie horyzonty są wręcz typową cechą ludzi "nawiedzonych". Jednak pytanie co jest przyczyną a co skutkiem? W jakim stopniu wyznawanie religii ogranicza walory intelektualne i zdolności poznawcze, a w jakim lenistwo i głupot skłania ludzi do zrzucania całej winy na boga? Bo pomiędzy wiara teologów, a wiarą typowego parafianina jest ogromna przepaść. Tylko ci ostatni zdolni są uznać proboszcza za Boga.
Przy okazji - wykazałeś się ogromnym optymizmem. Chciałbym by Katolicy ograniczyli się do przestrzegania 10 przykazań (i kilku rytuałów na dodatek). Świat, a zwłaszcza Polska, byłaby wtedy znacznie lepszym miejscem. Niestety bardzo często ograniczają się oni do rytuałów. Gminna wersja religii katolickiej uległa w ciągu wieków sporej zmianie i obecnie jest znośna, ale nadal niewiele różni się od innych religii. Akurat poznałem kilka religii i taka jest moja konstatacja.
Jednak moim zdaniem skrajny ateizm odbiera człowiekowi pewne obszary, w których też można się rozwijać. Prowadzi do ograniczenia humanizmu.
A więc "Myśl i rób co chcesz"! (To jest aluzja do stwierdzenia św. Augustyna "Kochaj i rób co chcesz")
Pozdrawiam

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@błądzący "O, trafiłem na inteligentnego rozmówce..."
Kadzisz :-) Ale to o wiele lepsze niż wyzywanie się i ataki ad personam jak to ma często miejsce w necie.

1. "W Buddyzmie nie ma boga? Polemizowałbym, Przypomnij sobie pierwszy mój wpis, dyskutujemy o "bogu/bycie absolutnym"..."
Nie jestem za mocny w Buddyzmie. Jednak z tego co pamiętam, to nie jest on taki spójny. Można rozgraniczyć Buddę oraz jego nauki - Budda to oświecony człowiek i Buddyzm jako religię, która się rozwinęła z kultem różnych Buddów.
"Przywykliśmy do koncepcji judeochrześcijańskiej (a w zasadzie hellenistycznej) bazującej na bogu osobowym..."
Dokładnie. Oceniamy inne religie poprzez pryzmat naszej koncepcji Boga.
"Antropomorfizacja boga doprowadziła do koncepcji srogiego, brodatego staruszka na chmurce z piorunem w ręce. Ale zastanów się czy "bóg absolutny" jest mężczyzną?..."
Ja już pisałem, nie wierzę w Boga osobowego. Jeśli już mamy rozmawiać na temat absolutu, to jest to coś, co całkowicie wymyka się naszemu rozumieniu. Nie ma sensu rozmawiać o płci, wieku, itd. absolutu.
"Boisz się karmy albo skutków swoich grzechów? Zagorzały ateista też boi się w czasie popełniania przestępstwa. Czyli różnica między wierzącym i niewierzącym okazuje się znacznie mniejsza."
Tak. W jednym wypadku dotyczy to strachu jedynie przed ludźmi a w drugim także przed czymś co może "ukarać" po śmierci.

2."...Pomyliłeś wiarę z instytucją państwa kościelnego, prowadzącego konkretną politykę..."
Już pisałem "Nie mylę. Rozróżniam wiarę jako przesłanie danej religii i religię jako zjawisko kulturowo-społeczno-historyczne. W tym co napisałem nie odnoszę się do wiary..." odnoszę się do Kościoła jako instytucji.
"Nie było Potopu? Był. Nawet nie jeden..."
Mam na myśli Potop taki jak w opisie biblijnym - arka Noego, wszystkie zwierzęta, zalanie całej Ziemi po najwyższe szczyty gór.
"Plagi egipskie oraz nagłe osuszenie "morza trzcin" (błędne tłumaczone jako "Morze Czerwone") a następnie zalanie obszarów między współczesnym Port Saidem i Suezem można łatwo wyjaśnić wybuchem wulkanu na Santorini. Chmura toksycznych pyłów, rozmnożenie się robactwa, tsunami..."
Nie twierdzę, że plag egipskich nie da się wytłumaczyć. Sądzę, że nie miały one miejsca tak jak opisuje je Biblia, czyli jedna po drugiej po tym gdy faraon odmawiał spełnienia prośby Mojżesza. To samo dotyczy Morza Trzcin. W Biblii Izraelici przeszli suchą nogą. A gdy ścigały ich wojska egipskie morze zalało ich.
"A Mojsze (zniekształcenia imienia celowe) mógł nielegalnie wynieść się z Egiptu wraz z 12 innymi rodzinami. Ucieczka kilku setek wykwalifikowanych pracowników mogła trochę irytować Faraona. Nie na tyle jednak, by ryć o tym w kamieniu."
Tak mogło być. Piszesz "12 rodzin". W Biblii jest to 600 tys. mężczyzn plus kobiety i dzieci. Te liczby różnią się wielkością kilka rzędów. Zatem jeśli liczba Izraelitów opuszczających Egipt jest tak nieprawdziwa dlaczego pozostałe informacje zawarte w Księdze Wyjścia i innych miałyby być wiarygodne?
"Ale odbiegliśmy od istoty sprawy. Oczywiste jest, że nie ma "absolutnego boga" który w przypływie złego humoru nakazuje wymordowanie całych narodów, a potem pod wpływem wyrzutów sumienia wysyła swojego syna. Natomiast nie wykluczam "bytu absolutnego" który co jakiś czas oddziałuje na umysł jakiegoś człowieka, czyniąc z niego wielkiego nauczyciela mistyki..."
Proszę, dochodzimy do wspólnego stanowiska :-)
"Fanatycy są w każdej grupie światopoglądowej/religijnej/ideologicznej. Są elementem wyjątkowo szkodliwym, zwłaszcza gdy potrafią pociągnąć za sobą "współwyznawców" o niższym poziomie świadomości..."
Dokładnie.

3. "...Wąskie horyzonty są wręcz typową cechą ludzi "nawiedzonych". Jednak pytanie co jest przyczyną a co skutkiem? W jakim stopniu wyznawanie religii ogranicza walory intelektualne i zdolności poznawcze, a w jakim lenistwo i głupot skłania ludzi do zrzucania całej winy na boga?..."
Nie wiem. Sądzę jednak, że pewne religie, pewne środowiska bardziej ograniczają horyzonty. Np. gdybym uro

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 2

1. Buddyzm nie jest religią. Skutki działań, jeżeli mowa o reinkarnacji w gorszym wcieleniu, nie różnią się niczym od kary. No bo co spowodowało, że odrodziłeś się szczurem? czego to jest skutek? opcje są tylko dwie: albo losowy przypadek (mogłeś trafić na tygrysa, ale dostał Ci się szczur - no zdarza się) albo rodzaj kary, tyle, że nie mający źródła w jakimś bycie-dycydencie, ale we własnych działaniach. Taka "karma". Jedyne, co je od siebie odróżnia (karmę i decyzje bytu) to to, że na te drugie wierzący mają nadzieję wpływać modlitwą, karma jest nieunikniona. W sumie to właśnie wyklucza buddyzm z rona religii.

2. Problem z pogodzeniem wiary i koncepcji ewolucjonizmu polega na tym, że nie da się okraślić, w którym momencie ewolucji powstała istota, którą możnaby uznać za biblijnego pierwszego człowieka (adama). Drugim problemem jest oczywista oczywistość, że jeżeli dany organizm, np neandertalczyk, miałby być człowiekiem, to czym był poprzedni jego przodek, zakładając, że stworzył go Bóg na swoje podobieństwo, w dodatku z gliny bodajże (innymi słowy z niczego żywego)

"Z drugiej strony, nawiedzonemu ateiście (...) trudno uwierzyć w możliwość istnienia bytów pozamaterialnych." - każdy ateista ma świadomość, że nie posiada i nie ma prawa w obecnym stanie nauki powiadać na ten temat wiedzy. Zakłada jedynie, a nie przyjmuje za pewne, iż Boga nie ma, ponieważ ta opcja jest jego zdaniem bardziej prawdopodobna, oraz co istotne, takie założenie ułatwia rozwijanie wiedzy, dalsze poszukiwanie, jeżeli nie przyjmujesz gotowych odpowiedzi.

3. Zgadzam się, że brak otwartości na ludzi jest oznaką wąskich horyzontów intelektualnych, aczkolwiek pominąłeś pewien drobny czynnik, o którym może większość wierzących nie pamięta lub nie wie, ale jednak ma go gdzieś w podświadomości, mianowicie iż praktycznie każda religia nakazuje wiernym szerzenie wiary, ewangelizację (u chrześcijan), nawracanie i pouczanie niewiernych. Z tego również a nawet głównie bierze się brak otwartości. Wiadomo, każdy, nawet ateiści, mają w naturze skłonność do przekonywania innych do swych racji, jednak wszelka wiara ten fekt potęguje i celowo wykorzystuje. To nawet zrozumiałe. Tak działają mechanizmy religii.

Podajesz za przykłady buddystów, ale znajdź jakiś proszę wśród wyznawców religii, nie wśród buddystów. Buddyzm to bardziej filozofia życia. Właśnie dzięki nieobecności Boga w tej filozofii, dzięki temu, że nic tam specjalnie od jego boskiej woli nie zależy, ludzie są bardziej otwarci. Nie ma żadnej opcji pod tytułem "naród wybrany", czy "lud oświecony".

"Rodzice "wpajają nam wartości" lecz to my podejmujemy decyzje" - człowiek jest zdolny do podejmowania świadomych decyzji w tym temacie dopiero około 15-ego roku życia, większość nawet później (burza hormonów potrafi zakłócić logiczne myślenie). Nie wiem zatem, w jaki sposób chrzest i komunia miałyby być decyzjami samodzielnymi, nie wspominając o edukacji religijnej, która kształtuje psychikę opierając się właśnie na motywie kary i nagrody. Dorosły człowiek po przygotowaniu religijnym za młodu już zawsze będzie miał zakodowany podświadomie strach przed karą i żądzę nagrody. Nie mnie oceniać, czy to dobrze, czy źle. Ja uważam, że źle, ale to moje zdanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@7th_Heaven Jeśli chcesz aby błądzący dostał powiadomkę, że odpowiedziałeś na jego wpis powinieneś dać - @błądzący.

1. "Buddyzm nie jest religią..."
Jaka jest Twoja definicja religii?
Ja przyjmuję tą z wiki - "Religia – system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum (świętością) i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką..." (https://pl.wikipedia.org/wiki/Religia)

2. "Problem z pogodzeniem wiary i koncepcji ewolucjonizmu polega na tym, że nie da się okraślić, w którym momencie ewolucji powstała istota, którą możnaby uznać za biblijnego pierwszego człowieka (adama)..."
Czyli co wybierasz? Wiarę czy ewolucjonizm?
Ja odrzucam wiarę.

3. "...praktycznie każda religia nakazuje wiernym szerzenie wiary, ewangelizację (u chrześcijan), nawracanie i pouczanie niewiernych. Z tego również a nawet głównie bierze się brak otwartości..."
Brak otwartości bierze się także z nauki, że dana religia jest najlepsza, najprawdziwsza lub jedyna. Wyznawcy religii, które w niewielkim stopniu są nastawione na szerzenie wiary niekoniecznie są bardziej otwarci.

""Rodzice "wpajają nam wartości" lecz to my podejmujemy decyzje" - człowiek jest zdolny do podejmowania świadomych decyzji w tym temacie dopiero około 15-ego roku życia, większość nawet później (burza hormonów potrafi zakłócić logiczne myślenie). Nie wiem zatem, w jaki sposób chrzest i komunia miałyby być decyzjami samodzielnymi, nie wspominając o edukacji religijnej, która kształtuje psychikę opierając się właśnie na motywie kary i nagrody. Dorosły człowiek po przygotowaniu religijnym za młodu już zawsze będzie miał zakodowany podświadomie strach przed karą i żądzę nagrody. Nie mnie oceniać, czy to dobrze, czy źle. Ja uważam, że źle, ale to moje zdanie."
Na koniec coś pod czym podpisuję się obiema rękami :-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 0

@RomekC
Hmm... zdaje mi się, że "błądzący" jest niezalogowany, więc powiadomień nie otrzyma i tak :)

1. Jedyne, co łączy buddyzm z religią jest fakt uznawania istnienia jakiś nadprzyrodzonych istot oraz pewna koncepcja życia po śmierci (reinkarnacja) jednak nie przejawia się to jakąś konkretną czcią oddawaną owym istotom, co jest w przypadku religii istotne, ani też od danej istoty nie pochodzi zbiór zasad, które danym wierzeniem rządzą. "Bóg" buddystów nie kreuje ich zachowania, ich poglądu na świat, raczej odwrotnie: te poglądy sprawiają, że w ich świecie jest miejsce dla takiego bytu. Kolejna różnica: w każdej religii bóg lub bogowie są dobrem, a uwolneinie się od zła zachodzi poprzez zbliżenie się do niego (do nich). W buddyźmie jest nirvana, czyli zobojętnienie na zło, odcięcie się od zła, nie poprzez dobro, tylko poprzez wyrobienie w sobie "odporności" na zło. Nie potrzeba zatem żadnego bytu, aby osiągnąć ten stan, zależy on wyłącznie od człowieka. Nie ma też pojęcia dobra "osobowego", jak w religiach. W sumie tolerancja jest stricte wpisana w dogmę buddyzmu, niemniej i tak jest on skostniały i nacechowany autorytarnie, jak każda religia. Chyba to właśnie sprawia, że jest z religią mylony.


2. Ja również odrzucam wiarę. Moment pojawienia się człowieka na osi czasu, biegnącej (dla zobrazowania) między rozpostartymi ramionami, jest jedynie brudem zza paznokcia. Jego rozmiar w skali Wszechświata jest mniejszy od ziarna pyłu na pustyni. Trochę egoistycznie jest twierdzić, że ten świat i cały wszechświat, jest stworzony dla rodzaju ludzkiego (jak zakłada większość religii).

3. "Wyznawcy religii, które w niewielkim stopniu są nastawione na szerzenie wiary niekoniecznie są bardziej otwarci." - masz na myśli np islam? owszem, nie są nastawieni na nawracanie, lecz są nastawieni na tępienie niewiernych :) to również jest postawa bardzo mało otwarta i wiąże się dokładnie z tym samym: nieznający danej religii z punktu widzenia jej wyznawców są grzesznikami. Jedni chcą ich nawracać, drudzy chcą się ich pozbyć, jednak jedni i drudzy widzą w nich pewne zagrożenie. Tak właśnie ukierunkowują myślenie religie. W sumie to, co napisałeś w pierwszym zdaniu tego podpunktu ściśle się z tym wiąże.


3. "Na koniec coś pod czym podpisuję się obiema rękami :-)" -cieszę się, że się zgadzamy. Ja to napisałam patrząc po sobie: odebrałam wychowanie i edukację religijną i pomimo, iż dzisiaj jestem osobą niewierzącą, dostrzegam u siebie tendencyjne myślenie w pewnych kwestiach, którego trudno się wyzbyć, nawet pomimo tego, iż mam jego pełną świadomość. Swoją drogą naroda i kara to taki prosty system do rządzenia ludźmi, w dodatku wyposażony w różne ulepszenia i obejścia, jak spowiedź i cierpienie (niby oczyszczające, uświęcające, taki rodzaj pokuty).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@7th_Heaven "Hmm... zdaje mi się, że "błądzący" jest niezalogowany, więc powiadomień nie otrzyma i tak :)"
"błądzący" loguje się jako anonim. Moje powiadomienie dostaje, wiem bo odpowiada.

1. Buddyzm bardzo różni się od Chrześcijaństwa i innych religii. Niektórzy nazywają go nawet "religią ateistyczną". Ja nie odmawiam mu prawa bycia religią tylko dlatego, że tak różni się od innych religii.
""Bóg" buddystów nie kreuje ich zachowania, ich poglądu na świat, raczej odwrotnie: te poglądy sprawiają, że w ich świecie jest miejsce dla takiego bytu."
Ale dokładnie to samo jest w Judaizmie, Chrześcijaństwie i Islamie. To nie Bóg kreuje ich zachowania. To ich poglądy tworzą Boga i to kreuje ich zachowania ;-)
"Kolejna różnica: w każdej religii bóg lub bogowie są dobrem, a uwolneinie się od zła zachodzi poprzez zbliżenie się do niego (do nich). W buddyźmie jest nirvana..."
Ale wiesz, że w ten sposób tworzysz definicję religii - bóg/bogowie jako dobro, itd. Dlaczego taka definicja religii ma być najlepsza?

2. "Ja również odrzucam wiarę..."
Wiele mamy wspólnego :-)

3. Tu się także zgadzamy.

4. Jw. :-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-1 / 3

@RomekC
Loguje się jako anonim? to w ogóle możliwe?:) chyba nie do końca wiem, jak to działa xD istnieje jednak też możliwość, że odpowiada, bo zagląda pod ten temat ;)

1. "Ale dokładnie to samo jest w Judaizmie, Chrześcijaństwie i Islamie. To nie Bóg kreuje ich zachowania. To ich poglądy tworzą Boga i to kreuje ich zachowania ;-)"
- to wiemy my, ale nie oni :) wg nich to Bóg ustanowił prawa i zasady. Wszystko, co robią, robią pod dyktando tych zasad (oczywiście w teorii, bo w praktyce to spora część ma wylane na te zasady, które im nie pasują;) To właśnie odróżnia buddyzm od religii: religie zawsze opierają się na strachu przed osądem ze strony bóstwa, w buddyźmie bustwo, nawet jeżeli istnieje, nie ma takich mocy.
W sumie nie widzę większego sensu debatowania nad tym, czy buddyzm religią jest, czy nie. Pod pewnymi względami owszem, zdecydowanie można go za religię uznać, jednak akurat te kwestie, dla których przykład buddyzmu przywołał kolega błądzący, nie mają żadnego związku z jego domniemaną religijnością - wynikają z tych jego aspektów, które wręcz przeczą, aby był on religią (wymieniłam je wcześniej).

"Ale wiesz, że w ten sposób tworzysz definicję religii - bóg/bogowie jako dobro, itd. Dlaczego taka definicja religii ma być najlepsza?" - tak, zdaje się, że tworzę :) Nie uważam, że najlepsza - uważam, że żadna nie jest dość dobra, nawet ta z wikipedii. To tylko uproszczenia, mocno niedoskonałe. Moje prywatne zdanie jest takie, że religia i sekta to właściwie to samo. Buddyzmu nie nazywam religią tylko dlatego, że kiedyś gdzieś o tym wyczytałam i wydało mi się to dość logiczne stwierdzenie. Prywatnie wrzucam to do jednego wora z religiami (nawet, jeżeli nie nazywam tego religią).

2. Chyba istotnie mamy sporo wspólnego, bo często plusuję Twoje komentarze ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2018 o 1:05

avatar RomekC
+1 / 1

@7th_Heaven "...chyba nie do końca wiem, jak to działa xD..."
Ja też nie wiem ;-)
...
Nie będę komentował Twoich wypowiedzi. Niemalże w całości się z nimi zgadzam :-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~bładzący_anonim
0 / 0

RomekC
Kadzenie w naszej rozmowie jest mało przydatne. Nie zamierzam Cię nawracać i wątpię byś Ty zdołał nawrócić mnie. Jeśli jednak przyznajesz sobie etykietkę agnostyka, to ja bez bólu mogę sobie przypisać etykietkę wierzącego (zapewne proboszcz nazwałby mnie heretykiem, ale to już jego problem). A w takich okolicznościach muszę przyznać, że w wielu kwestiach mamy bardzo podobne zdanie.
„Mam na myśli Potop taki jak w opisie biblijnym - arka Noego, wszystkie zwierzęta, zalanie całej Ziemi po najwyższe szczyty gór… Nie twierdzę, że plag egipskich nie da się wytłumaczyć. Sądzę, że nie miały one miejsca tak jak opisuje je Biblia”
Znasz jakiegoś wędkarza? Zapytaj go o historię złowienia największej ryby ;) Moim zdaniem tak było z Biblią. Ludzie traktujący którakolwiek z „świętych ksiąg” dowolnej religii jako jednoznaczne źródło opisu zdarzeń historycznych są naiwni. Każdy świadek danego zdarzenia zapamiętuje i opisuje je inaczej. Jeśli opis następuje po latach (Nowy Testament) albo spisywana jest czyjaś opowieść ustna sprzed wielu pokoleń (Tora itd.) opis zdarzeń w naturalny sposób staje się nieobiektywny. A najzabawniejsze są podawane w Biblii liczby. Do kogo kierowana była ta księga? Do Beduinów, prostych pasterzy. Ich umiejętność liczenia ograniczała się do wielkości stada (przy czym często nie znali liczb tylko zapamiętywali cechy poszczególnych sztuk i tak je liczyli) dlatego powyżej pewnej liczby wszystko było „dużo” albo „bardzo dużo”.
Wartość „świętych ksiąg” dla osoby nie związanej EMOCJONALNIE z danym narodem lub daną religią, polega na opisanych w niej doświadczeniach mistycznych oraz technikach pozwalających je powtórzyć. Takie rzecz trzeba umieć znaleźć i zinterpretować.
Buddyzm jest czymś odmiennym od religii w naszym, europejskim sposobie pojmowania. To cały system zaczynając od filozofii, przez religię, a kończąc na codziennym życiu. Tam splata się to bardziej niż w średniowiecznej Europie. I zazwyczaj działa dużo lepiej. W dodatku jest wiele odłamów, zaczynając od tego który reprezentuje DalajLama, przez Diamentową Drogę i inne podobne, a kończąc na Zen. W większości odłamów buddyzmu uznaje się istnienie bogów (potężnych bytów które trochę „pobłądziły” w wybranej ścieżce reinkarnacji) oraz istnienie demonów (niekoniecznie w pełni złych i „demonicznych” - pięknie pokazano to w filmie „Dolina kwiatów”) jednak rozsądny buddysta się do nich nie modli. Nie tędy droga.
Pozostałe Twoje wpisy akceptuję

p.s.
Jeśli natomiast lubisz ciekawostki z pogranicza fantastyki, to poczytaj dobre tłumaczenie „Mahabharaty”. Znajdziesz tam opisy ogromnych pałaców z kryształu, pocisków które podążają za poruszającym się celem, innych pocisków i zaklęć, które potrafią strącić poprzednie pociski na ziemię… Trafiłem tam nawet na całkiem precyzyjny opis pewnej procedury kryptograficznej oraz tragiczne skutki braku wiedzy, że „w drugą stronę” nie da się tego przeprowadzić. Albo autorzy przed tysiącami lat mieli niewiarygodną wyobraźnię, albo… nauka nie zna wytłumaczenia skąd o tym wiedzieli. Ale to tylko dygresja na marginesie dyskusji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~bładzący_anonim
0 / 0

@7th_Heaven
O korzyściach (lub ich braku) z uznania nieistnienia boga pisałem już z RomkiemC. Inteligentnemu człowiekowi wiara nie przeszkadza w rozwijaniu nauk ścisłych, a „prostaczkowie" i tak sie tym nie zajmują.
Szerzenie wiary wbrew pozorom nie oznacza szerzenia ignorancji. Instytucje kościelne różnych religii chciałyby przy okazji powiększyć swoją władzę, ale to znów problem ludzi nieświadowmych. A świadomi...? Poczytaj o medytacjach ignacjańskich. To technika "modlitewna" zaproponowana przez twórcę Jezuitów i stosowana do dziś, także przez osoby świeckie. Niczym istotnym nie różni się ona od medytacji buddyjskiej i daje identyczne wyniki czysto ludzkim aspekcie ich stosowania.
Jak widzisz "usilnie staram się przekonać Cie do swoich racji. Choć szczerze odradzam katolicyzm w wersji„parafialnej" ;)

W jaki sposób chrzest i komunia wpływają na rozwój dziecka? Obecnie, szkolna edukacja religijna i rytuały bez głębszego zrozumienia, działają wręcz zniechecajaco. Ateiści powinni wiec być zadowoleni z absurdalnej postawy instytucji kościelnych. Natomiast strach przed karą i żądza nagrody bardziej wynikają moim zdaniem z komercjalizacji życia. Żądamy nagrody i to nagrody teraz, natychmiast. Pragniemy zaspokajać swoje żądze i unikać wszelkich przykrości. Z tego powodu we francji zakazano publikowania zdjeć i filmów z osobami z zespołem Downa. Argumentacja zakazu - bo to wzbudza "wyrzuty sumienia" u kobiet które dokonały aborcji. Ale tu kolejny problem. Komercjalizacja życia wynika z biblijnego "i czyńcie sobie ziemię poddaną". W ten sposób możemy dywagować w nieskończoność, bez dochodzenia do praktycznych wniosków.
Zarówno system polskokatolicki jak i holenderkoateistyczny przynosi pewne ewidentne szkody. Znasz rozwiazanie?

Twierdzenie "że ten świat i cały wszechświat, jest stworzony dla rodzaju ludzkiego jak zakłada większość religii." jest absurdalne, to typowe antropomorfizowanie. Jednak czy z równą stanowczością możesz zaprzeczyć, że "celem" wszechświata jest rozwój? (tak, tak - wszechświat nie ma celu. Wszyscy ateiści mi to powtarzają po 1000kroć). Po wielkim Wybuchu cząstki elementarne przeszły w stan atomów wodoru. W solarnych reakcjach jądrowych powstał hel i inne pierwiastki lekkie. Później w wybuchach typu Supernova powstały pierwiastki ciężkie. PRZYNAJMIEJ na jednej planecie postały skomplikowane struktury zdolne do samokopiowania się i ewolucji, czyli życie. Na pewnym etapie, u co najmniej jednego gatunku, pojawiła się samoświadomość. Czy wykluczasz ascendencję jako kolejny etap rozwoju? A przecież życie mogło się pojawić dużo wcześniej na wielu innych planetach. Tam proces mógł przebiec szybciej. Może kiedyś cały znany nam wszechświat ulegnie rozproszeniu, pozostawiając po sobie jeden gigantyczny, świadomy byt. Wiem, to jest fantastyka. Jednak czy odważysz się ją wykluczyć? (właśnie przeprowadziłem test na Twój ateizm, wiec nie musisz odpowiadać).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~bładzący_anonim
0 / 0

@7th_Heaven
„że nie da się określić, w którym momencie ewolucji powstała istota, którą można by uznać za biblijnego pierwszego człowieka”
Zasadniczo masz rację. Chociaż można się pokusić o pewne wnioski. UWAGA – wchodzę na temat heretycki, wiec katolików proszę o nieczytanie! Również osoby mające podwyższoną uczuciowość etyczną lepiej niech to ominą, bo będę pisał o kazirodztwie.
Kiedy powstał pierwszy „człowiek - mężczyzna”. Celowe zaznaczam płeć. Prawdopodobnie zasadnicza linia genetyczna gatunku Homo Sapiens Sapiens wywodzi się od pewnej niewielkiej grupy osobników. Byli oni zdolni do rozmnażania się z osobnikami innych grup, wiec mamy także domieszki innego DNA, lecz oni właśnie stanowią główne źródło naszych genów. Właśnie od czasów owej małej grupy zaobserwować można pierwsze malowidła skalne i ślady bardzo archaicznych rytuałów. Można pokusić się o wniosek ,że właśnie w tej grupie pojawiły się pierwsze osobniki dysponujące jakaś formą samoświadomości. Teraz przedstawiam hipotezę. A może Był to jeden męski osobnik? Jakaś mała mutacja genowa (dar „boga”) wywołała inny sposób funkcjonowania mózgu. Wyobraźmy sobie, że ten osobnik kopuluje ze swoją samicą, rodzi się im potomstwo. Wśród dzieci jest jedna dziewczynka, dziedzicząca cechę umysłu ojca. Znasz pojęcie „chów wsobny”? Ojciec kopulujący z takim dzieckiem ma szansę na spłodzenie sporej liczby potomstwa obdarzonego ta samą cechą. Tak mógł zacząć się „biblijny” ród ludzki.
Teraz spójrzmy na temat z punktu widzenia pierwszego rozdziału Biblii oraz z tradycji żydowskiej. W Biblii są dwa opisy stworzenia ludzi, przy czym dopiero drugi mówi o „krwi z krwi i kości z kości Adama”. Tradycja mówi że Adam miał najpierw żonę imieniem Lilith. Była ona demonem, dlatego została wygnana i wtedy Adam wziął sobie Ewę. A jeśli Ewa była córką Adami i Lilith? Określenie „krew z krwi Adama” bardzo by tu pasowało. W dodatku rajski „zakazany owoc” do dziś kojarzony jest z seksem. Czy Bóg mógł uznać prokreację za zło? Byłoby to sprzeczne z zasada zachowania gatunku, a nielogicznego boga wykreśliłem już z panteonu wcześniej. Bóg nie zabronił seksu, tylko zabronił kazirodztwa. Jest ono poważnym przestępstwem praktycznie we wszystkich kulturach, bo zazwyczaj jeśli jest kontynuowane przez wiele pokoleń, prowadzi do degeneracji. Biblijnym wspomnieniem po takiej degeneracji mógł być Kain.
Adam i Ewa mogli mieć sporo dzieci. One mogły się rozmnażać z innymi osobnikami grupy, ale cenny gen dominowała. Tak powstali ludzie. I tak powstał „grzech pierworodny” bo skutki kazirodztwa dały ludziom „wiedze dobrego i złego”. A Biblia przechowała szczątki pradawnych opowieści o tych wydarzeniach.
Powtarzam, to jest luźna hipoteza oparta na połączeniu wiedzy biologicznej z zapisami Tory. Jak najbardziej może być całkiem błędna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 2

błądzący anonimie

Co do pierwszej części komentarza: z grubsza się zgadzam
Co do edukacji religijnej: mam przed sobą katechizm przedszkolaka. No niestety nie mogę się zgodzić z Twoim twierdzeniem, że powinnam być wdzięczna za jego formę i treść. Po przeczytaniu można dojść do wniosku, że dziecko ma być niewolnikiem Jezusa, wielbić go, przepraszać, podziwiać i kochać, właściwie nie wiadomo za co (podano powód "bo Jezus Cię kocha" albo "Bóg dał nam Jezusa jako dar" ale dziecko tego przecież nie rozumie). Do tego mnóstwo stron, na których cześć dziecko ma oddawać także symbolom: przystrajać krzyże, wizerunki maryjne, klepać wychwalne wierszyki. Wg mnie to dość niepokojące.

Co do człowieka we wszechświecie: odniosłam się do twierdzeń religijnych, wg których w centrum stworzenia jest człowiek - dla niego Bóg urządził świat i ustanowił zasady.

Co do Adama i Ewy: biblia mówi, że Adam powstał z gliny/prochu, zatem z pewnością nie z organizmu żywego, człekopodobnego (nie widzę tu pola do takiej nadinterpretacji).

Co do owocu zakazanego: biblia mówi, że Ewę skusił wąż i spróbowała owocu najpierw sama, potem poczęstowała Adama. Wynikałoby z tego, iż wąż musiał być bliskim krewnym Ewy i z nim współżyła (próbowała owoc zakazany). Dość dziwnie to brzmi, ale znając zapędy teologów i obrońców biblii w jej interpretowaniu, nie ośmielę się powiedzieć, iż jest to totalny bezsens :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@błądzący "...Znasz jakiegoś wędkarza? Zapytaj go o historię złowienia największej ryby ;) Moim zdaniem tak było z Biblią. Ludzie traktujący którakolwiek z „świętych ksiąg” dowolnej religii jako jednoznaczne źródło opisu zdarzeń historycznych są naiwni..."
Otóż to.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
0 / 0

@7th_Heaven
Bardzo odeszliśmy od podstawowej tezy mojego pierwszego wpisu, ale niech Ci będzie.
Jako dorosły już człowiek, robiąc remont odnalazłem swój zeszyt z 3 klasy szkoły podstawowej. Miedzy innymi był tam wpis o wyjściu do kina na film o Leninie. Tekst kończył się słowami "film bardzo mi się podobał". Najzabawniejsze, że słowa te były szczere i nawet pamiętam dlaczego. Jedyną sceną z filmu którą zapamiętałem był Lenin śpiący w stogu siana. Dla mnie, mieszczucha bez rodziny na wsi, była to wizja wspaniałej przygody, więc uczciwie uogólniłem to na cały film. Lepiej nie pytaj jaki jest mój obecny stosunek do komunistycznych dyktatorów. Z resztą do prawicowych dyktatorów tym bardziej.
Podobny los czeka wszystkie dziecięce "ideały" jeśli nie znajdą one uzasadnienia w świadomym, dorosłym życiu. Chociaż masz trochę racji, znajomy teolog wspominał kiedyś w rozmowie, że jest pewna niewielka liczba dorosłych ludzi, którzy w czasie spowiedzi mówią, ze "nie odmówili paciorka" i "rozgniewali mamę". Ale czy na prawdę chcesz dyskutować o osobach tak nierozgarniętych?

"Człowiek we wszechświecie..." A gdybyś tak w słowo "człowiek" zastąpił określeniem "istota rozumna i samoświadoma"? W czasach gdy spisywane były święte księgi" nikt nie wiedział, że gwiazdy są odległymi słońcami, wokół których krążą planet i tam też może istnieć rozumne życie. Przypomnij sobie tezę z początku dyskusji. Pytałem jaka jest szkodliwość wiary w możliwość istnienia "bytu absolutnego zdolnego do wpływania na świat materialny". Nigdzie nie pisałem o wybraniu Quetzalcoatla czy też Jezusa jako przykładu takiego bytu.

Adam i Ewa powstali z "prochu ziemi". (takie tłumaczenie jest najbliższe aramejskiemu "oryginałowi") Jak przekazać Beduinowi ideę korpuskularności materii? Tekst na który się powołujesz odróżnia ludzi, istoty zbudowane z materii czyli atomów, od aniołów, czyli ewentualnych bytów niematerialnych.
A tak przy okazji. Powiedz czy uważasz się za ateistę? Jeśli tak, to ogromna wagę przypisujesz dosłowności tekstu pochodzącego sprzed kilku tysięcy lat. Ja uważam sienie za człowieka wierzącego (mniejsza o taki szczegół w co wierzę) lecz do tekstów biblijnych podchodzę z krytycznym szacunkiem. Nie szukam w niej informacji z zakresu nauki, w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Szukam informacji mogących pomóc w rozwoju duchowym. Do tego powinny służyć "święte księgi" wszystkich religii.

"Ewa i wąż" - przedstawiłeś ciekawą koncepcję. Musze ją kiedyś dokładniej przemyśleć, bo daje szerokie pole do interpretacji. Napisze tylko jedno. Nie zgodzę się z opinią, że "jest to totalny bezsens". Jeśli faktycznie "Ewa" żyła w bardzo małej, odizolowanej społeczności, takie zdarzenia mogły mieć miejsce.
Słyszałeś o wyspie Pitcairn? Przodkiem wszystkich jej mieszkańców był John Adams. Niekoniecznie bezpośrednio. W drugim pokoleniu po zasiedleniu wyspy były tam również dzieci innych marynarzy z Bounty. Jednak rodzina Adamsa dominowała i w kolejnych pokoleniach wszyscy się "mieszali". Obecnie każdy może prześledzić wstecznie, który z jego przodków zawarł związek małżeński z osoba z rodu Adamsów.
Czyli "Ewa" także mogła współżyć z członkiem swego plemienia nazywanym "wężem".

p.s.
Wciąż nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób wiara w istnienie "bytu absolutnego" mnie ogranicza. Oczywiście bezkrytyczna wiara w słowa proboszcza byłaby wielkim ograniczeniem, ale na szczęście to nie jest mój problem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 3

błądzący

w temacie edukacji religijnej:
Chodziło mi wyłącznie o nawyk pewnego postrzegania swiata i siebie w świecie. Pod wpływem edukacji religijnej czlowiek wzrasta w przekonaniu, że jego byt zależy od bytu wyższego, w dodatku jest to zależność nie do końca zrozumiała, za którą grożą kary lub też czeka nagroda. Mniejsza o to, czy później będzie w to wierzył, czy nie, ten model myślenia wrasta głeboko w psychikę. Pisałam o tym wyżej. Człowiek ma to w sumie trochę w naturze, żeby ufać losowi, doszukiwać się zależności i celowości w każdym przypadku, ale nie uważam za dobre wykorzystywanie tego faktu i pogłębianiu tych skłonności, zwłaszcza dla wiadomych celów (manipulacja).

"Człowiek we wszechświecie..." - chyba rozminęliśmy się z sensem tego tematu :) ja nie odpowiadałam na Twoje pytanie, pisałam do Romka :) być może nieświadomie wplotłam się w dyskusję o tym. Mogę się zgodzić z Tobą w tym temacie. Po prostu napisałam, jaką opcję przyjmuję za bardziej sensowną.

Adam
"z "prochu ziemi" (...) odróżnia ludzi, istoty zbudowane z materii czyli atomów, od aniołów, czyli ewentualnych bytów niematerialnych." - to jakaś oficjalna wersja, czy Twoje przemyślenia?
Przyznam, że trafne.

"ogromna wagę przypisujesz dosłowności tekstu pochodzącego sprzed kilku tysięcy lat" - nie, nie przywiązuję. Pewne rzeczy tak rozpatruję, ale tylko te, które można czy wręcz należy. Myślę, że Biblię traktujemy podobnie. Ja jedynie sprzeciwiam się twierdzeniu, że jest to "pismo święte" natchnione przez Boga itp (tak przedstawiane jest na nauce katechezy oraz na mszach). Z tego też względu uważam że nie ma sensu ani wręcz nie powinno się stawiać tej książki za jakiś wzór moralny, zwłaszcza, że w tym temacie jest bardzo mało konsekwentna.


"Ewa i wąż" -
"Nie zgodzę się z opinią, że "jest to totalny bezsens" - nie wyraziłam takiej opinii :) przeczytaj uważniej fragment, w którym o tym piszę ;)

Ja tekst o adamie i ewie traktuje mocno z dystansem. Żadna z osób, któa współtworzyła biblię, nie była przy tym obecna, więc logiczne, że jest to tylko zapis legend na ten temat. Wiadomo - może w tym być jakieś ziarno prawdy, ale ja bardziej obstawiam, że to bajkopisarstwo :) ewentualna prawda jest bardziej dziełem przypadku, niż śawiadomości autora.

"W jaki sposób wiara w istnienie "bytu absolutnego" mnie ogranicza." - nie twierdzę, że ogranicza Ciebie, ale faktem jest, że wielu ludzi ogranicza. Wszystko zależy od tego, co kogo satyfakcjonuje na drodze poznania: niektórzy lubią gotowe odpowiedzi, tak jest wygodniej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~bładzący
0 / 0

@7th_Heaven
w temacie edukacji religijnej:
Ów teolog, z którym czasami mam okazje się spierać, wytknął właśnie ten niedojrzały NAWYK postrzegania świata. Kiedyś nawet podobno namówił księdza prowadzącego litanię dla starszych kobiet, by dołączył do niej tekst:
"Od bezrefleksyjnego powtarzania wyuczonych formułek"
Kobieciny odpowiedziały, tak samo jak zawsze:
"Zachowaj nas Panie".
Nie wiem, czy był to tylko jego czarny humor, czy faktycznie zrobił to by sprawdzić poziom ich świadomości. Test jak widać wypadł fatalnie. W każdym bądź razie rozbieżność miedzy religia katolicką rozumianą przez teologów i ludzi dojrzałych religijnie, a tą wyznawaną przez przeciętnego "parafianina" jest ogromna. A przeciętnemu proboszczowi nie zależy na zmianie tej mentalności. Tu mamy do czynienia z hipokryzją i manipulacją.

Wszystkie moje przemyślenia są nieoficjalne, choć wiele z nich zostało "przełkniętych" przez teologów i uznanych za akceptowalne. Między innymi to o "prochu ziemi" znalazło zrozumienie. Natomiast tekst o kazirodztwie Adama "sprzedałem" tylko jednemu kapłanowi. Jak się okazuje nie jest on oryginalny - podobna "herezja" istniał już wśród przechrzczonych Żydów kilkaset lat temu. Ale ja wymyśliłem ją samodzielnie, startując z perspektywy wiedzy biologicznej, a nie od strony biblii, jak zrobili to Żydzi.

Czym jest "pismo święte" (celowo użyłem małych liter)? Jest to jedna ze "świętych ksiąg" których na świecie istnieje co najmniej kilkanaście. Nie jest to "bezdyskusyjna instrukcja obsługi Boga", jak chcieliby tego nawiedzeni fanatycy. Raczej porównałbym ją do bloga "jak prosty Beduin próbował zrozumieć byt absolutny". Widać nawet rozwój myśli "teologicznej". Bóg z najwcześniejszych rozdziałów przypomina miejscami siły natury - żywiołowy i nie zawsze rozumny. Później niektóre jego cechy zaczynają przypominać postaci z panteonu egipskiego i babilońskiego. Po Eliaszu sposób rozumienia Boga zaczyna się zmieniać, a po Jeremiaszu zaczyna on miejscami przypominać tego Boga o którym miłosiernego Boga o którym mówił Jezus. Są dwie możliwości. Może jest to wynik celowej zmiany polityki kapłańskiej, choć trudno zrozumieć takie ustępstwa. Ich wynikiem było pojawienie się wielu mistyków nie związanych ze środowiskiem "uczonych w piśmie". Albo też było coraz więcej świadectw mistycznych, które uniemożliwiały utrzymanie starych koncepcji. Jeśli mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem, "święta księga" ma jedynie wartość literacka. Jeśli bliższa prawdy jest druga teoria, warto potraktować ją jako narzędzie pomagające w rozwoju własnej, niezależnej osobowości. "Narzędzie służące zbawieniu", jak powiedziałby uczciwy kapłan. Staram się używać wszystkich dostępnych "narzędzi", bo to pozwala uniknąć błędów popełnionych przez wcześniejsze pokolenia.

p.s.
Powiedz mi co ogranicza bywalców klubów, co ogranicza "galerianki" albo kiboli? Każdy ma swoje ograniczenia. Nie każdy chce je dostrzec a jeszcze mniej ludzi chce wyrwać się z tych ograniczeń. Ty masz wystarczająco otwarty umysł by nie zostać fanatycznym ateistą. Niczego więcej nie oczekuję. Możesz być antyklerykałem, możesz być przeciwnikiem indoktrynacji religijnej. Bo człowiek wybierający taka postawę, wcześniej czy później sam zadaje sobie pytania. Ty nie chcesz gotowych, wygodnych odpowiedzi, wiec idziesz właściwą drogą. Oczywiście jeśli nie wpadniesz w jakikolwiek fanatyzm.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@błądzący "...znajomy teolog wspominał kiedyś w rozmowie, że jest pewna niewielka liczba dorosłych ludzi, którzy w czasie spowiedzi mówią, ze "nie odmówili paciorka" i "rozgniewali mamę". Ale czy na prawdę chcesz dyskutować o osobach tak nierozgarniętych?"
@7th_Heaven "Chodziło mi wyłącznie o nawyk pewnego postrzegania swiata i siebie w świecie. Pod wpływem edukacji religijnej czlowiek wzrasta w przekonaniu..."
Nie mam znajomych teologów, jednak wydaje mi się, że nie jest to "niewielka liczba dorosłych ludzi", którzy pozostali na etapie religijności z podstawówki. Śmiem twierdzić, że większość nie wzrasta ponad poziom religijności nauczany w podstawówce, gimnazjum i średniej. Mam na myśli spowiadanie się właśnie z takich grzechów jak nieodmawianie pacierza, nie pójście do kościoła, itd. Grzechem bardziej dorosłego duchowo jest niewłaściwa postawa. Z niej wypływają te "grzechy".
Jako ciekawostkę powiem, że na wsi, skąd pochodzi moja żona, mieszkała nauczycielka która była zatwardziałą komunistką. Aby pokazać swoje poglądy robiła pranie w niedzielę. A może tylko wtedy miała czas - w latach siedemdziesiątych soboty były pracujące i dzieci także chodziły do szkoły. Ludzie we wsi, w tym moi teściowie i żona byli przekonani, że Bóg ją ukaże, że jej ręka uschnie :-) Żona opowiadała, że gdy w niedzielę ta wieszała pranie to ona patrzyła czy ta ręka jej usycha czy nie.
Oczywiście nie chcę generalizować. To było środowisko wiejskie. Ale czy w miastach ludzie byli tak bardzo dojrzalsi duchowo?

"...Ja jedynie sprzeciwiam się twierdzeniu, że jest to "pismo święte" natchnione przez Boga itp (tak przedstawiane jest na nauce katechezy oraz na mszach)..."
Dokładnie. Pamiętam jak podczas gdy byłem na studiach, znajomy namawiał mnie na czytanie Pisma Świętego. On był wtedy w protestanckim ruch Światło i Życie. Miałem wtedy takie dylematy - czy mogę czytać Biblię siedząc czy muszę stojąc albo czy nie jest grzechem zakreślanie pewnych fragmentów w Piśmie Świętym...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2018 o 14:41

avatar ~błądzący
0 / 0

RomekC
Zasadniczo masz rację. Większość katolików w swej edukacji religijnej zatrzymała się na poziomie gimnazjum. Dotyczy to z resztą większości religii w naszych czasach, a zapewne w przeszłości było jeszcze gorzej. Ten teolog akurat skupił się na absurdalnej bezmyślności powtarzanych od dzieciństwa formułek. Bo wymienianie przez ludzi dorosłych jednych grzechów a pomijanie innych wynika zwykle z ich hipokryzji lub po prostu złego przygotowania do spowiedzi. A taka spowiedź moim zdaniem jest kompletnie bezcelowa. Nie stanowi punktu zwrotnego, przewartościowania postaw. Cóż, sporo ludzi lubi udawać, zarówno przed sąsiadami jaki i przed sobą samym. Takim osobom zamiast modlitwy i spowiedzi zasugerowałbym kilkuminutowa medytację. Na temat społeczności wiejskich się nie wypowiem. Zupełnie ich nie znam. Ale to co piszesz bardzo pasuje do stereotypów.

Ludzie mający problem w jakiej pozycji należy czytać Biblię, są dla mnie typowymi wyznawcami rytuału. Doradziłbym im czytanie "w nabożnym skupieniu" bez przejmowania się pozycją ciała. Chociaż jednocześnie, z perspektywy buddysty odrzuciłbym takie podejście. Pozycja ciała ma wpływ na percepcję. Zwłaszcza pozycja "kwiat lotosu" ałaaaa...
Zapewne Twój kolega z "światło - życie" byłby mną zgorszony. Bowiem w swej młodości (zanim jeszcze zainteresowałem się hinduizmem, a na długo przed moim ateizmem), czytałem Nowy Testament na leżąco. Lubiłem też porównywać ten tekst z koncepcjami "starego komucha" Kosidowskiego. A mimo to do dziś dostrzegam wiele mądrości w doktrynie chrześcijańskiej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@bładzący "...Kiedyś nawet podobno namówił księdza prowadzącego litanię dla starszych kobiet, by dołączył do niej tekst:
"Od bezrefleksyjnego powtarzania wyuczonych formułek"..."
Świetne :-D
"...rozbieżność miedzy religia katolicką rozumianą przez teologów i ludzi dojrzałych religijnie, a tą wyznawaną przez przeciętnego "parafianina" jest ogromna. A przeciętnemu proboszczowi nie zależy na zmianie tej mentalności. Tu mamy do czynienia z hipokryzją i manipulacją."
Niestety masz rację. Niestety bo nie tak powinien wyglądać Kościół. Zamiast iść w jakość idzie w ilość...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2018 o 15:54

avatar ~błądzący
0 / 0

I tą smutną konstatacją chyba możemy zakończyć dyskusję.
Pozdrawiam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 3

błądzący

w temacie edukacji religijnej:
Widzisz, tu nie chodzi o przekonania parafian, bezrefleksyjnie klepiących formułki, tylko o podstawy programowe nauki religii w szkołach. We wspominanym przeze mnie wyżej katechizmie dla 6-cio latków napisano wprost, że biblia to słowa samego boga. Stąd właśnie biorą się fanatycy czczący biblię jako świętość - kościół wychowuje ich sobie sam. Do tego dziwna i niezrozumiała dla mnie cześć oddawana wszelkim obrazom, wizerunkom, przedmiotom, krzyżom, figurkom, uświęcanie wszystkiego, co wydaje się odstawać od normalności (od razu nazywane jest to cudem), taka fabryka cudów możnaby rzec. Po co to wszystko? jeżeli teologowie nie chcą, aby w to bezrefleksyjnie wierzyć, czemu to nakręcają, powielają i nie starają się tego ukrócić? popatrz na pielgrzymki do Fatimy: ludzie tam palą świece w różnych intencjach, noszą kurde świece w kształcie nogi, żeby wyprosić uzdrowienie tej konkretnie kończyny. To zakrawa o zbiorowe zidiocenie, a jednak się odbywa i to przy asyscie przedstawicieli Kościoła. Czemu nikt tym biednym ludziom nie stara się wpoić, że Bóg serio widzi ich kalectwo, nie trzeba mu go wizualizować świecą? :)

Twoje przemyślenia wydają się mi bardzo interesujące i warte zastanowienia :).

Czym jest "pismo święte" - tutaj zgadzamy się całkowicie

p.s.
Nie wiem, czy da się porównać zachowanie i sposób bycia galerianek czy kiboli, do rozwoju intelektualnego i osobistego...
Może zmienię trochę kierunek: popatrz, ludzie czasem mówią: "taki już mój los, nic nie poradzę" (kiedy trzeba ruszyć tyłek i wziąć życie w swoje ręce), albo "skoro bóg dał mi spryt to nie grzech go wykorzystywać" (kiedy oszukują) albo "to modlitwa mnie uzdrowiła" (kiedy nie znają przyczyny poprawy zdrowia) i wiele innych tłumaczeń, które wrosły im w świadomość lub zostały im wpojone, a które ograniczają im rozwój intelektualny. Nie będę tutaj udowadniać, że modlitwa nie uzdrawia ani że zły los nie jest karą za grzechy lub pokutą od Boga, ale każdy człowiek, nawet, jeżeli w to wierzy, powinien mimo wszystko szukać innych odpowiedzi aż do skutku przynajmniej prawdopodobnego rozwiązania. Szukanie jest dobre. Przyjmowanie odpowiedzi niczym nie podpartych to ignorancja. Zwłaszcza, jeżeli te odpowiedzi tak na prawdę więcej rodzą pytań, niż faktycznie tłumaczą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 3

@RomekC co do przekonań, w których tkwi spora część wierzących dorosłych, możesz mieć sporo racji, wszak większość zabobonów i przesądów wywodzi się z wierzeń religijnych właśnie, a owe zabobony i przesądy mają mocno ugruntowaną pozycję w dzisiejszym świecie. Co ciekawe, jakby zapytać kogoś pworst, to większośc powie, że nie wierzy w nie, ale w praktyce jednak je stosują, zapewne "profilaktycznie" (kolejna konsekwencja wzrastania w strachu: "aaa tam, spróbować nie zaszkodzi, lepiej na zimne dmuchać") I tak właśnie mamy zwyczaje zapalania gromnic na burzy, przywiązywania czerwonych kokardek przy łóżeczku niemowlęcia (przeciwko urokom), opory moralne w sprawie palenia zwłok (a jak dusza przez to nie trafi do nieba?), wszelka awersja do liczb "szatańskich", plucie przez prawe ramię (nie pamiętam już po co, chyba wypluwanie przekleństwa), odpukiwanie w niemalowane drewno czy ulubiony przeze mnie zakaz wyrywania i "profanowania" niewłaściwą treścią stron z zeszytu do religii, na których jako znak wodny nadrukowano obrazek religijny ;]

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@7th_Heaven "...mamy zwyczaje zapalania gromnic na burzy..."
Proszę abyś nie pisał o mojej teściowej w tej dyskusji ;-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 2

@RomekC ożesz xD chyba mamy wspólną teściową

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@7th_Heaven Moja żona ma brata. A jej brat jest żonaty...
Czyli jesteś moją szwagierką :-)
Pozdrowienia dla Młynne ;-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
+1 / 1

@7th_Heaven
Gdy miałeś 6 lat to zapewne wierzyłeś w istnienie ogromnego, grubego krasnala w czerwonym wdzianku, z długą biała brodą. Nazywałeś go świętym Mikołajem i prosiłeś o prezenty. Jeśli już masz dzieci, to zapewne znowu wierzysz w św Mikołaja, lecz w inny sposób. Akceptujesz go jako pewną ideę, Oczywiście są dorośli ludzie, wierzący w istnienie tej ulubionej postaci z reklam Coca Coli. Ale czy ty traktujesz takich ludzi poważnie?
Byli, są i zawsze będą ludzie na tyle ograniczeni umysłowo, by modlić się o wygrana w Lotto, albo oskarżać boga o własne wady. Zapewne edukacja ma w tym przypadku spore znaczenia, ale nie przeceniałbym akurat edukacji religijnej. Na szczęcie nie żyjemy w Syrii, więc u nas trudno mówić o praniu mózgów i szkoleniu fanatyków. Wśród kiboli znajdziesz znacznie większą liczbę osób fanatycznych, a to chyba nie skutek WFu ;)

p.s.
Akurat modlitwa o uzdrowienie, wraz z prowadzeniem właściwej terapii, działa bardzo dobrze. Poczytaj o noo-psycho-somatyce. Udokumentowano ciekawe wyniki. Liczba przypadków pełnego wyzdrowienia wśród osób wierzących jest znacznie większa, niż wśród ludzi poddawanych jedynie terapii i psychoterapii. Wśród ludzi wyłącznie "leczonych z choroby" odsetek pełnych wyzdrowień jest akurat najmniejszy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
0 / 0

@7th_Heaven
Zapomniałem dopisać jeszcze jedno. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile spośród współczesnych zabobonów pochodzi z czasów przedchrześcijańskich. Skoro tysiąc lat "palenia czarownic i heretyków" nie usunęło z ludzkich umysłów tych tradycji, to ateizm i wiedza naukowa też nie pomogą. Jest sporo prac naukowych na temat "skąd wziął się dany rytuał".
Taka ciekawostka. Moja rodzina "od zawsze" mieszka w mieście. Jednak pamiętam z dzieciństwa, jak moja babcia, widząc sierp księżyca zaraz po nowiu, mówiła "Witam cię księżycu, nowy niebieski dziedzicu. Tobie cześć i korona, a mnie szczęście i fortuna." Z kultem lunarnym walczyli już wyznawcy Świętowita i Peruna, Już wówczas był to "stary zabobon". Jednak w jakiejś formie przetrwał do dziś (no może do "wczoraj", choć patrząc na neopogan nie wykluczam odrodzenia).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 2

błądzący

wf - wychowanie fizyczne, a nawet sport ogółem (czynny) nie ma kompletnie nic wspólnego z kibolami. Oni nie uprawiają sportu, nie uczono ich kibolstwa, nawet kibicowania. Edukacja religijna ma za zadanie ukierunkowywać myślenie, nie wiem, czy celowo czy nie, ale robi to w sposób mocno sprzyjający zradzaniu się fanatyzmu i bezkrytycznej manii u ludzi. Samo to, jak można komuś wmawiać miłość? to jest samo w sobie irracjonalne. Wierzący kochają boga dlatego, że tak im wpojono. Nie zapałali nigdy żadnym prawdziwym uczuciem w jego stronę, to jest ułuda, fikcja i bezsens, że ktoś iały niby szczerze kochać postać, istniejącą tylko w opowieściach, nie mając z nią żadnej faktycznej styczności. Ludzie sobie wmawiają, że tę styczność mają, bo tak urósł w nich ten właśnie podlewany od ziarenka fanatyzm. Jak słyszę, że ktoś "czuje boską obecność", że "rozmawia z bogiem" to ogarnia mnie czyste zblazowanie.

modlitwa - zgodziłabym się z Tobą w 100%, gdyby ludzie, wierzący z uzdrawiającą moc modlitwy mieli świadomość, że to jest tak naprawdę moc ich psychiki, auto-psycho-terapia, efekt placebo czy jak to tam nazwać. Ale oni serio wierzą, że uzdrowienie wyprosili sobie u Boga.

zabobony - wiem, że spora część zabobonów ma korzenie jeszcze przed chrześcijańskie, ale ja tu się nie czepiam akurat chrześcijaństwa, tylko religii, wierzeń jako ogółu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~błądzący
+1 / 1

@7th_Heaven
Lekcje WF nie uczą kibolstwa, a lekcje religii nie uczą nienawiści do bliźniego. W obu przypadkach są to skutki niewłaściwego wychowania oraz pobłażania negatywnym cechom ludzkiej natury. Oczywiście masz prawo uważać edukację religijną za winną wszystkich nieszczęść. Jednak skoro w krajach lub środowiskach ateistycznych pojawiają się podobne reakcje ludzkie, to chyba jednak nie tylko ten czynnik ma znaczenie.

Nikt nie wie dlaczego akurat wiara wpływa na szybszy proces zdrowienia. Raczej nie jest to tylko sprawa psychiki, bo stosowano bardzo intensywną psychoterapię, a i tak modlitwa działała skuteczniej. Pewne światło na ten temat mogą rzucić badania opisane w książce "Eksperyment intencjonalny" Lynne McTaggart. Zauważ, opisano tam wyniki badań prowadzonych przez profesjonalistów w renomowanych instytutach naukowych. I nie obawiaj się, "bozinki na chmurce" nie odnaleziono. Natomiast wykazano wpływ sił pozamaterialnych zarówno na materię nieożywioną jak i na organizmy żywe. Na razie nauka nie potrafi tego wyjaśnić, choć eksperymenty są powtarzalne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~aniolZNIEBA
0 / 0

Podążanie za Jezusem to nie jest system religijny. Czyli jesli wierzę w Niego to znaczy że nie podążam za żadną religią :) Jezus nie stworzył żadnej religi. A z pewnością żadnego katolicyzmu:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

A kto stworzył Chrześcijaństwo? Ja stawiam, że głównym założycielem był św. Paweł.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~PRLowiec
0 / 0

A kto stworzył ZSRR? Ja stawiam, że F Dzierżyński.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K kelaii
+1 / 1

Jezus, Budda, Kriszna... to ludzie bardziej oświeceni od reszty, weszli między śpiących i otworzyli im oczy. Można ich porównać do kogoś, kto grając w grę doszedł do ostatniego poziomu i mówi nam co robić, żeby do tego samego dojść. Ludzie zrobili z nich bogów, a tymczasem wszyscy jesteśmy tacy sami, tylko jesteśmy na innych poziomach, innych etapach, mamy mniejszą czy większą świadomość rzeczy. Pojęcie Boga, który jest nieskończoną miłością jest na tyle abstrakcyjne dla śpiącego człowieka, że wymyślił system zakazów i kar, który stoi w sprzeczności z wolną wolą, czyli brakiem zakazów. Kto, będąc nieskończenie dobry i cierpliwy pozwoliłby swoim dzieciom na robienie wszystkiego po swojemu i karał za to, że tego używają? To człowiek wymyślił religie, żeby jakoś okiełznać innego człowieka, żeby ze swoją wolną wolą nie robił krzywdy innym. Wprowadził pojęcie dobra i zła, na ten użytek szatana i różne sakramenty ozdrowieńcze. Ma to swój psychologiczny aspekt, dlatego jest pielęgnowane i uprawiane przez tyle wieków. Każda religia ma swoje święte księgi przecież i w nich opisaną własną wersję przeszłości. A wierni o tym zaciekle między sobą dyskutują. A jak komuś się coś nie zgadza, albo czegoś nie rozumie to oświadcza, że nie ma Boga. Bo lubimy polaryzacje - albo czarno, albo biało, albo jesteś z nami, albo przeciwko nam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem