@koksantracyt nawet w obecnych czasach w 100 tysiecznym miescie, na osiedlach widywalem nie raz kury, czy swinie a raz nawet kozy. Fakt ze byly to osiedla blizej konca miasta, ale bloki z 3 stron a po srodku dom jednorodzinny otoczony plotem i koza wcinajaca trawe
@koksantracyt Chyba w Koziej Dupie na ścianie wschodniej... U mnie, na osiedlu domków, tylko jedni próbowali trzymać kury. I to nie dlatego, że musieli, tylko dlatego, że to były "bose antki", których nawet granatem nie udało się oderwać od pługa. Prymitywny atawizm prymitywnych ludzi, którzy do dziś wyglądają niczym z obrazów Dudy-Gracza. Potem im Sanepid te kury uwalił. No trochę sąsiedzi pomogli. ;)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
30 października 2018 o 0:06
O nie, takie biedne. Ale one mogą wyjechać na kilka dni do gospodarstwa agroturystycznego, wydoić krowy, poobserwować zwierzęta, a jak się znudzi wrócić do cichego, pachnącego domu. Nikt nie musi od rana do nocy słuchać pisków i wąchać gnojówki. Akurat możliwości poznawania świata są teraz większe. Za mojego dzieciństwa wycieczki nie były do Paryża czy Warszawy tylko nad jezioro trzy kilometry od szkoły. I na pewno za tym nie tęsknie.
Czy ja wiem, czy tylko "teraz"? Pochodzę z rolniczej rodziny i choć w domu nie hodowaliśmy kurczaków (duże gospodarstwo i specjalne grzane pomieszczenia), to jakoś wszystkie zwierzęta gospodarskie były dla mnie oczywistością. Pewnego dnia w szkole średniej zaprosiłam do siebie koleżankę, miałysmy wtedy po 18 lat, a dziewczę pierwszy raz w życiu widziało żywe gęsi i było zachwycone każdym zwierzęciem, jakie mijała. Kiedy szłyśmy obok krów sąsiada, to aż się zatrzymała, żeby popatrzeć. Było to ładnych parę lat temu, a teraz obie jesteśmy dorosłe, więc chyba zawsze były dzieci, które nie wiedziały, jak wyglądają kury. :P
Za PRL-u rolnik ciągnik dostał jak się zapisał do partii i jeszcze miał powiązania z wyższymi partyjniakami. Reszta jak chciała modernizacji, to musiała kupić używany, i to za cenę wyższą niż ta z fabryki. Ogólnie z socjalizmie wszystko było droższe jeśli pochodziło z rynku wtórnego.
Ja miałem świnie i musiałem z nią spać w jednym łóżku, do dzisiaj pamiętam uczucie siana w tyłku:(
Babuszka spała z krową, smród w mieszkaniu był niesamowity.
No i obecność zwierząt hodowlanych również kształtowała instynkt samozachowawczy, jak się widziało nabuzowanego gąsiora, naindyczonego indora lub wq... barana, nie mówiąc już o byku, to wiadomo było, że trzeba wiać ile sił w nogach:). Teraz te dzieci jakieś (nie tylko w tym względzie) upośledzone.... A kurczątka i gęsięta to była sama radość - akurat ich wylęg (lub zakup) korelował z nadejściem wiosny i świąt wielkanocnych. Agroturystyka to jednak nie to samo....
Nie. Tylko rodzeństwo.
Na wsi był zwyczaj wygrzewania wylęgłych kurczaków! W łóżku.
Boxdel coś o tym wie.
na starcie jo , a jak podrosły to do kurnika
Nie, jestem z miasta
@koksantracyt nawet w obecnych czasach w 100 tysiecznym miescie, na osiedlach widywalem nie raz kury, czy swinie a raz nawet kozy. Fakt ze byly to osiedla blizej konca miasta, ale bloki z 3 stron a po srodku dom jednorodzinny otoczony plotem i koza wcinajaca trawe
@koksantracyt Chyba w Koziej Dupie na ścianie wschodniej... U mnie, na osiedlu domków, tylko jedni próbowali trzymać kury. I to nie dlatego, że musieli, tylko dlatego, że to były "bose antki", których nawet granatem nie udało się oderwać od pługa. Prymitywny atawizm prymitywnych ludzi, którzy do dziś wyglądają niczym z obrazów Dudy-Gracza. Potem im Sanepid te kury uwalił. No trochę sąsiedzi pomogli. ;)
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2018 o 0:06
Teraz biedne te dzieci... Nawet nie wiedzą jak kurczęta wyglądają....
O nie, takie biedne. Ale one mogą wyjechać na kilka dni do gospodarstwa agroturystycznego, wydoić krowy, poobserwować zwierzęta, a jak się znudzi wrócić do cichego, pachnącego domu. Nikt nie musi od rana do nocy słuchać pisków i wąchać gnojówki. Akurat możliwości poznawania świata są teraz większe. Za mojego dzieciństwa wycieczki nie były do Paryża czy Warszawy tylko nad jezioro trzy kilometry od szkoły. I na pewno za tym nie tęsknie.
Czy ja wiem, czy tylko "teraz"? Pochodzę z rolniczej rodziny i choć w domu nie hodowaliśmy kurczaków (duże gospodarstwo i specjalne grzane pomieszczenia), to jakoś wszystkie zwierzęta gospodarskie były dla mnie oczywistością. Pewnego dnia w szkole średniej zaprosiłam do siebie koleżankę, miałysmy wtedy po 18 lat, a dziewczę pierwszy raz w życiu widziało żywe gęsi i było zachwycone każdym zwierzęciem, jakie mijała. Kiedy szłyśmy obok krów sąsiada, to aż się zatrzymała, żeby popatrzeć. Było to ładnych parę lat temu, a teraz obie jesteśmy dorosłe, więc chyba zawsze były dzieci, które nie wiedziały, jak wyglądają kury. :P
Nie. I z kozami tez nie sypialem.
u nas w domu hodowalo sie tylko ludzi
zajebiste
W PRL za 30 świniaków rolnik dostawał nowy ciągnik, teraz dostają pieniądze za nie produkowanie żywności
Za PRL-u rolnik ciągnik dostał jak się zapisał do partii i jeszcze miał powiązania z wyższymi partyjniakami. Reszta jak chciała modernizacji, to musiała kupić używany, i to za cenę wyższą niż ta z fabryki. Ogólnie z socjalizmie wszystko było droższe jeśli pochodziło z rynku wtórnego.
Tak. Krowy, świnie, żyrafy i kangury też.
hodujemy nadal )))) dobre bo swojskie
i ten oryginalny kredens, każdy chyba mial
Nie
Nie bo nie jestem pier**lonym biedakiem xDDDD
Ja miałem świnie i musiałem z nią spać w jednym łóżku, do dzisiaj pamiętam uczucie siana w tyłku:(
Babuszka spała z krową, smród w mieszkaniu był niesamowity.
ależ ty musisz być stary że takie żeczy pamiętasz ... ;) i to jeszcze z głębokiej wsi .
Jeronie, dyć tam byfyj stoi:)
Hahahaaa dobree
No i obecność zwierząt hodowlanych również kształtowała instynkt samozachowawczy, jak się widziało nabuzowanego gąsiora, naindyczonego indora lub wq... barana, nie mówiąc już o byku, to wiadomo było, że trzeba wiać ile sił w nogach:). Teraz te dzieci jakieś (nie tylko w tym względzie) upośledzone.... A kurczątka i gęsięta to była sama radość - akurat ich wylęg (lub zakup) korelował z nadejściem wiosny i świąt wielkanocnych. Agroturystyka to jednak nie to samo....
kurła tak .
Kurczaki, gęsi, kaczki i indyki. Brat nie mógł spać bo hałasowały w nocy jak im się zimno zrobiło.
najlepsze jak się je karmiło jajkiem na twardo zmieszanym z zieleniną. kanibalizm jak talala
pamiętam ten kredens