młodość - niewykorzystana... brak zobowiązań - poza tym, że byłam obwiniana za całe zło tego świata... piękny letni dzień - spędzałam wolne dni przed telewizorem. pierwsza miłość- to jedyny pozytyw, chyb a jedyne z młodości, co wspominam dobrze, choć koleś był ode mnie o wiele starszy i totalnie nie zwracał uwagi na to, że w ogóle istnieję gdzieś obok niego. nie, nie chciałabym wracac do tamtych czasów
Jaki brak obowiązków? Przychodziłem ze szkoły to miałem multum obowiązków w domu. Do tego trzeba było pomóc w polu, przyciąć maliny, oplewić grzędy, późną wiosną i latem zbierać owoce. Wieczorem na skup.
Dla dziewczyn byłem nieatrakcyjny, jak powietrze. Nie miałem czasu, byłem mało rozrywkowy, bajerowanie też mi szło na poziomie imprezy informatyków. Nawet nie było gdzie ich poznać. Tylko stare, zamknięte towarzystwo na wiosce. Dopiero na studiach to się zmieniło.
Nie mam pretensji do rodziców. Tak było u nas wszędzie, a oni próbowali utrzymać się na powierzchni. Trzeba było pomagać. Jednak dzieciństwo z koloniami i wczasami, brakiem obowiązków to dla mnie abstrakcja.
kompletny dramat, nieszczęśliwa miłość trawjąca 8 lat... zależność od rodziców i tyle nauki...
Wole teraźniejszość ;)
Wy też ją doceńcie ;)
Pozdro
Niestety nie znam takiego uczucia. Całą młodość do roboty latałem, a latem w szczególności. A dalej szkoda pisać...
a jeśli pierwsza miłość nie była w lecie to co?
młodość - niewykorzystana... brak zobowiązań - poza tym, że byłam obwiniana za całe zło tego świata... piękny letni dzień - spędzałam wolne dni przed telewizorem. pierwsza miłość- to jedyny pozytyw, chyb a jedyne z młodości, co wspominam dobrze, choć koleś był ode mnie o wiele starszy i totalnie nie zwracał uwagi na to, że w ogóle istnieję gdzieś obok niego. nie, nie chciałabym wracac do tamtych czasów
I nie masz hajsu na kino.
Jaki brak obowiązków? Przychodziłem ze szkoły to miałem multum obowiązków w domu. Do tego trzeba było pomóc w polu, przyciąć maliny, oplewić grzędy, późną wiosną i latem zbierać owoce. Wieczorem na skup.
Dla dziewczyn byłem nieatrakcyjny, jak powietrze. Nie miałem czasu, byłem mało rozrywkowy, bajerowanie też mi szło na poziomie imprezy informatyków. Nawet nie było gdzie ich poznać. Tylko stare, zamknięte towarzystwo na wiosce. Dopiero na studiach to się zmieniło.
Nie mam pretensji do rodziców. Tak było u nas wszędzie, a oni próbowali utrzymać się na powierzchni. Trzeba było pomagać. Jednak dzieciństwo z koloniami i wczasami, brakiem obowiązków to dla mnie abstrakcja.