No to Czarnek wprowadzi obowiązkowo wybór między religią, a etyką. Nauczycieli etyki wykształci uniwersytet Rydzyka i ten prowadzony przez Ordo Iuris. Skończy się rumakowanie.
Gdyby na tych lekcjach przekazywano coś wartościowego to młodzież by na nie chodziła. Ponieważ jest zazwyczaj tylko notatka do zeszytu i odpytywanie kto był w niedziele na mszy to po co tam chodzić. Biskupi decydują o programie nauczania religii. Nie potrafią tego tak ustawić żeby to było dla młodzieży warte poświecenia czasu. Nastąpiło oderwanie od rzeczywistości.
To prosty mechanizm. Ludzie nie lubią przymuszania ich do czegoś i wpieprzania sie w ich sprawy. Religia nie była poważnie traktowanym przedmiotem już kilkadziesiąt lat temu, gdy sam chodziłem do szkoły i uczniowie chętnie ją opuszczali, albo rezygnowali jak była okazja. Problemem były zawsze tylko brak alternatyw i decyzja rodziców.
Szkoda, że patrzy się na to zjawisko przez pryzmat niechęci do Kościoła i antyteizmu i powiela się te błędy w innych środowiskach, nie rozumiejąc, że z czasem osiągną ten sam efekt.
W końcu ludzie zrozumieli, że dzieci trzeba chronić przed pedofilami, a nie wpychać w ich ręce.
@sliko a skąd pewność, że odwrotny. PiSiory jak wiemy dążą do podporządkowania sobie wszystkiego, może teraz właśnie niewygodny stał się kościół?
No a czego się spodziewano po katotalibańskim ministrze? Że młodzież nie umie myśleć? Ha ha ha
No to Czarnek wprowadzi obowiązkowo wybór między religią, a etyką. Nauczycieli etyki wykształci uniwersytet Rydzyka i ten prowadzony przez Ordo Iuris. Skończy się rumakowanie.
Gdyby na tych lekcjach przekazywano coś wartościowego to młodzież by na nie chodziła. Ponieważ jest zazwyczaj tylko notatka do zeszytu i odpytywanie kto był w niedziele na mszy to po co tam chodzić. Biskupi decydują o programie nauczania religii. Nie potrafią tego tak ustawić żeby to było dla młodzieży warte poświecenia czasu. Nastąpiło oderwanie od rzeczywistości.
To prosty mechanizm. Ludzie nie lubią przymuszania ich do czegoś i wpieprzania sie w ich sprawy. Religia nie była poważnie traktowanym przedmiotem już kilkadziesiąt lat temu, gdy sam chodziłem do szkoły i uczniowie chętnie ją opuszczali, albo rezygnowali jak była okazja. Problemem były zawsze tylko brak alternatyw i decyzja rodziców.
Szkoda, że patrzy się na to zjawisko przez pryzmat niechęci do Kościoła i antyteizmu i powiela się te błędy w innych środowiskach, nie rozumiejąc, że z czasem osiągną ten sam efekt.
Nie "przez" tylko "dla" Zasadnicza różnica, nie sądzisz?
Na podobnej zasadzie można być wolnym "od" albo wolnym "do".