Facet o mocach Chucka Norrisa. Przechowywał puszkę od 1956 roku. Wziął ślub w 2006 roku i zjadł jej zawartość 50 lat później (w pięćdziesiątą rocznicę ślubu). A dowiadujemy się o tym w 2021 roku.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
21 grudnia 2021 o 10:27
Jeśli puszka pozostał szczelna i nie namnożyły się w niej bakterie, zjedzenie zawartości nie powinno grozić śmiercią. Natomiast trudno powiedzieć jakie reakcje chemiczne nastąpiły w składnikach tego pożywienia i czy nie wpłyną szkodliwie na wątrobę, nerki itd.
Gdybym nie musiał, raczej bym tego nie zjadł. Ale Bear Grylls jada gorsze paskudztwa i żyje.
@Rydzykant Praktycznie istnieją wręcz zerowe szanse, że to, co opisano w democie, wydarzyło się naprawdę.
Albo inaczej - gdzieś tam mogło zostać opisane (zapewne przez jakiegoś brukowca), ale doskonale chyba wszyscy wiemy, jak wygląda rzetelność tych informacji.
Tylko nie bardzo rozumiem, co pan chciał potwierdzić tym eksperymentem. Bo można też zjeść skórzaną odzież, papier, mumię Lenina albo np. gówno i to przeżyć. Tylko po co to robić w sytuacjach innych, niż absolutnie awaryjna?
To że musiała być szczelnie zamknięta jest chyba oczywiste. Jeżeli nie byłaby szczelnie zamknięta, to najpóźniej po kilku dnia nie nadawałaby się do jedzenia.
Trochę to chaotycznie napisane, ale rozumiem, że gość kupił sobie 1956 puszkę z kurczakiem. Otworzył ją w 2006, zjadł i przeżył ten eksperyment.
Wydaje się, że takie działanie jest całkowicie bez sensu. Nie wygląd na kogoś żyjącego w skrajnym ubóstwie. I rzeczywiście jego działanie trochę przypomina próbę samobójczą. To że nie ma w niej bakterii nie oznacza, że nie zaszły jakieś reakcje chemiczne groźne dla zdrowia.
Takie produkty tracą wartości odżywcze ale nie trują.
Jak babcia robiła ser o nie dawała daty przydatności, tylko się sprawdzało czy nie jest gorzki i nie śmierdzi. Teraz po dacie ważności się wyrzuca.
@koppo, kto wyrzuca, to wyrzuca. Nie wszyscy tak robią. Dla mnie najważniejszym kryterium decydującym, czy coś po terminie nadaje się czy nie nadaje do spożycia jest zapach. Każdy produkt, w którym zachodzą jakieś nieporządane procesy zmienia zapach. Węch mam naprawdę świetny i wyczuwam te zmiany, choć inni twierdzą, że nic nie czują.
Tak to bywa, gdy spotka się 70-letni żołądek z 50-letnim kurczakiem. A może to była próba samobójcza? ;)
Facet o mocach Chucka Norrisa. Przechowywał puszkę od 1956 roku. Wziął ślub w 2006 roku i zjadł jej zawartość 50 lat później (w pięćdziesiątą rocznicę ślubu). A dowiadujemy się o tym w 2021 roku.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2021 o 10:27
@BurakRasyPolskiej Widocznie podróże w czasie to nie science fiction tylko prawda ;)
mam w domu kompot z truskawek już w formie galaretki z roku 1975 i wygląda na zdatny do spożycia. Ma dokładnie tyle lat co ja :)
Jeśli puszka pozostał szczelna i nie namnożyły się w niej bakterie, zjedzenie zawartości nie powinno grozić śmiercią. Natomiast trudno powiedzieć jakie reakcje chemiczne nastąpiły w składnikach tego pożywienia i czy nie wpłyną szkodliwie na wątrobę, nerki itd.
Gdybym nie musiał, raczej bym tego nie zjadł. Ale Bear Grylls jada gorsze paskudztwa i żyje.
@Rydzykant Praktycznie istnieją wręcz zerowe szanse, że to, co opisano w democie, wydarzyło się naprawdę.
Albo inaczej - gdzieś tam mogło zostać opisane (zapewne przez jakiegoś brukowca), ale doskonale chyba wszyscy wiemy, jak wygląda rzetelność tych informacji.
Tylko nie bardzo rozumiem, co pan chciał potwierdzić tym eksperymentem. Bo można też zjeść skórzaną odzież, papier, mumię Lenina albo np. gówno i to przeżyć. Tylko po co to robić w sytuacjach innych, niż absolutnie awaryjna?
To że musiała być szczelnie zamknięta jest chyba oczywiste. Jeżeli nie byłaby szczelnie zamknięta, to najpóźniej po kilku dnia nie nadawałaby się do jedzenia.
Trochę to chaotycznie napisane, ale rozumiem, że gość kupił sobie 1956 puszkę z kurczakiem. Otworzył ją w 2006, zjadł i przeżył ten eksperyment.
Wydaje się, że takie działanie jest całkowicie bez sensu. Nie wygląd na kogoś żyjącego w skrajnym ubóstwie. I rzeczywiście jego działanie trochę przypomina próbę samobójczą. To że nie ma w niej bakterii nie oznacza, że nie zaszły jakieś reakcje chemiczne groźne dla zdrowia.
Takie produkty tracą wartości odżywcze ale nie trują.
Jak babcia robiła ser o nie dawała daty przydatności, tylko się sprawdzało czy nie jest gorzki i nie śmierdzi. Teraz po dacie ważności się wyrzuca.
@koppo, kto wyrzuca, to wyrzuca. Nie wszyscy tak robią. Dla mnie najważniejszym kryterium decydującym, czy coś po terminie nadaje się czy nie nadaje do spożycia jest zapach. Każdy produkt, w którym zachodzą jakieś nieporządane procesy zmienia zapach. Węch mam naprawdę świetny i wyczuwam te zmiany, choć inni twierdzą, że nic nie czują.
Nie ma to jak "małpa" z lat 80ych.