Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
275 281
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafik54321
+5 / 13

Spoko, taki sam numer robią producenci aut, na auta które były w Europie.

Coraz więcej modeli i producentów po prostu nie będzie dostępna w Europie. Niedługo będzie jak za komuny (i to nie tylko w Polsce). Tak jak był maluch, albo polonez. Tak będzie sama tesla, droga w pytę, a po byle stłuczce, gdzie ledwo się pas przedni zgiął, od razu kasacja... W ten sposób aut starszych niż 5 lat nie będzie wcale...

Kupować stare spalinowce i remontować!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mieteknapletek
-3 / 5

@rafik54321
nie przesadzaj, tesla wcale nie jest taka droga, a po drugie coraz wiecej producentow ma w swojej ofercie samochody elektryczne. Do tego dochodzi fakt ze samochody elektryczne sa znacznie latwiejsze w remoncie niz spalinowe, tak ze jak tylko przejda do mainstreamu, beda znacznie bardziej ekonomiczne niz spalinowce
pozostaje problem baterii, ale ten tez z czasem sie rozwiaze, im popularniejsze beda samochody elektryczne, tym wiecej firmy beda inwestowac w ich ulepszanie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 3

łatwiejsze w remoncie? Ciekawe, bo nie będą podlegać naprawie po kolizji drogowej. W większości aut elektrycznych jest taka klauzula zapisana. Więc nawet nie dotrwają do remontu.

Powiedzmy prawdę w dziób, mało które auto starsze niż 5 lat jest w pełni bezkolizyjne. A tu lekkie stuk w zderzak, lekkie ugięcie pasa przedniego i już złomowanie.

Tesla teraz jest w miarę tania, bo sprzedaje prawa do emisji. Jak znikną spalinowce nie będzie czego sprzedawać i cena wzrośnie.

Niestety, ale akumulator się nie nadaje do zasilania aut elektrycznych. Stosunek objętości baterii do zmagazynowanej energii jest mega słaby w stosunku do paliwa.

Pamiętaj że koncept auta elektrycznego jest równie stary co auta spalinowego. Serio.
A jakoś wielkiego postępu od dekad nie widać.

Jedynym sensownym zastępstwem wydają się ogniwa wodorowe. Te są wydajne, a kaloryczność wodoru jest wysoka. Pozostaje jedynie problem budowy porządnych zbiorników na wodór.
Dodatkowy plus? Większość silników spalinowych można zaadaptować aby pracowały na wodorze.
Wszyscy zadowoleni. Elektryki sprawne, z dużym zasięgiem, spalinowce nie zostają wywalone na zbity pysk i można rozwinąć skrzydła.
Ostatecznie zapewne by wyszło na to, że spalinowce by były wyłącznie dla fanatyków motoryzacji, a elektryki jako "auta dla ludu".
Tędy droga. Akumulator jedynie jako bufor dla takiego ogniwa, albo jako "zapasowy bak".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar saz06
+4 / 4

@mieteknapletek Nie jest droga? Jak myślisz, jaki odsetek Polaków stać na auto za min. 200 000 PLN?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@rafik54321 Już chyba kiedyś o tym gadaliśmy. Wodór wydaje się ciekawy, ale jest bardzo niepraktyczny. Trwają prace nad usprawnieniem ogniw DEFC, które pracują na etanolu. Jak już się technologią rozwinie, to cała reszta z bateryjkami włącznie pójdzie do piachu.
DEFC działa jak ogniwa wodorowe. Wsadzisz etanol i powietrze, wychodzi CO2, H2O i prund. Dzięki temu samochód może mieć stosunkowo niedużą baterię, a takie ogniwo działa jak range extender. Jedyny problem jest taki, że musi pracować w odpowiedniej temperaturze, więc nie nadaje się na bardzo krótkie odcinki, tam faktycznie elektryk bateryjny lepszy. W pozostałych przypadkach zdąży się rozgrzać i będzie generować prąd. Etanol jest paliwem dosyć uniwersalnym. Można go masowo produkować z biomasy, co wymaga dużo mniejszych nakładów na infrastrukturę. Może i w dłuższym rozrachunku generuje mniej energii z hektara niż fotowoltaika (porównując elektrolizę do uprawy roślin energetycznych i przeróbki na etanol), ale prostota magazynowania, transportu i uprawy to wynagradza. Rolnicy z łatwością mogą to uprawiać, wszelkie odpady po koszeniu traw i utrzymaniu zieleni można przerabiać na paliwo, można to produkować z alg, można to uprawiać nawet w rejonach niezdatnych do uprawy czegokolwiek innego (trawa wystarczy), przechowuje się i transportuje tak samo jak olej napędowy czy benzynę, więc nie trzeba wymieniać całej infrastruktury. Nawet dystrybutor i korek wlewu taki sam.
To będzie prawdziwą rewolucją motoryzacji i jest już dosyć blisko. Małe ogniwa działają, prace trwają nad zwiększeniem ich trwałości i mocy chwilowej. Zaopatrzenie stacji w E100 będzie szybkie i bezbolesne (już jest E5-E90), a rozpoczęcie upraw roślin energetycznych będzie dużo tańsze niż instalacja fotowoltaiki. Gwoli ścisłości, rośliny energetyczne na etanol są inne niż rośliny oleiste do produkcji ekodiesla. Są bogate w węglowodory, a nie tłuszcze.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR ogniowo etanolowe byłoby nawet niegłupie, jednak ma kilka problemów. Po pierwsze CO2. Oczywiście pseudoekolodzy będą szaleć jak popi***i że to "je złe cełodwo". I pal sześć, że ich ekotorby biodegradowalne też produkują CO2.
No i teoretycznie hodowla roślin pod paliwo, powinna zrównoważyć emisję CO2. Bo w końcu pierwiastek C znikąd się nie weźmie.

Temperatura ogniwa to w sumie sprawa drugorzędna. Bo wtedy bateria mogłaby zwyczajnie (nawet grzałką) ogniowo po prostu rozgrzać we względnie krótkim czasie. Zimą zapewne i tak byłoby to konieczne, bo przy -20 stopniach takie ogniwo bez wspomagania cieplnego po prostu mogłoby się nie rozgrzać wcale :P .

Z pewnością fotowoltaika się nie sprawdzi na dłuższą metę. Bo jest stosunkowo mało wydajna i jej wydajność jest baaaardzo różna oraz zależna od wielu czynników. Długości dnia, pogody, nachylenia względem słońca, czystości paneli...

No i jeszcze jeden tyci problem. Etanol - czyli alkohol... Zważywszy na to że tę samą substancję się spożywa w celach wyskokowych, trzeba by zadbać o to, aby to paliwo nie mogło być używane w takich celach.
Bo cały przemysł stricte alkoholowy idzie papa, no i już widzę żuli "tankujących" spod dystrybutora XD.
Trochę komiczny problem, ale jak najbardziej problem. Bo powiedzmy że ten etanol stałby podobnie jak benzyna. 6zł/l. Tylko że ten etanol musiałby mieć koło 95% - jak spirytus. 6zł/l spirytusu to mega mało :/ .

W ostateczności, też dość ważnym jest aby dało się klasyczne spalinowce zaadaptować do nowego paliwa. Bo nie da się wymienić wszystkich aut spalinowych "na już". Poza tym też trzeba pomyśleć o osobach mniej zamożnych, których nie będzie stać na drogą adaptację.
Kiedyś dla jaj, do swojego motocykla na gaźniku zalałem denaturat XD... Odpalił, pracował tragicznie, ale pracował. Myślę że to była kwestia wyłącznie regulacji, ale w to już mi się nie chciało bawić :P .
A że większość aut posiada OBD i można do woli zmienić oprogramowanie, to wystarczyłoby wgranie odpowiedniego oprogramowania za np 100-200zł i już. Taki wydatek mogą dźwignąć nawet mało zamożni posiadacze pojazdów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mieteknapletek
0 / 0

@saz06
porownywalem cenowo tesle z nowym autem.
poza tesla sa jeszcze inne samochody, dacia elektryczna z tego co widze kosztuje 50000pln
druga sprawa, z czasem beda sie pojawiac uzywane samochody elektryczne, tak ze predzej czy pozniej, bedzie ludzi na nie stac

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@rafik54321 No tak, korzystanie z biopaliw jest teoretycznie neutralne węglowo. Paliwo wyemituje tylko tyle węgla, ile pochłonęła jego produkcja. To oczywiście zakładając, że cały proces produkcyjny korzysta z neutralnych technologii (wszystkie maszyny rolnicze, transport i produkcja).
Rozgrzewanie też nie jest dużym problemem. Bardziej chodzi o to, że takie pojazdy powinny mieć względnie małe baterie. Ma być wystarczające aby mógł przejechać kawałek zanim się rozgrzeje no i nagrzać ogniwa jeśli są zbyt zimne. Problem jest tylko w tym, że każdy zimny rozruch to grzanie, a każde grzanie wymaga trochę czasu na uzupełnienie energii w baterii. To da się też zautomatyzować, więc to tylko kwestia czasu. Sęk w tym, że takie rozruchy w ogólnym rozrachnku będą sztucznie podnosić spalanie. To tak, jakbyś po każdym zimnym rozruchu musiał zostawić samochód na chodzie na kwadrans nawet, jeśli przejechałeś tylko kilka kilometrów po fajki. Nawet i to można rozwiązać robiąc z tego hybrydę plug-in. W domu pod gniazdkiem, zawsze pełna bateryjka (malutka, ale jednak coś) i krótki dojazd do sklepu czy nawet do pracy na samej baterii. No a jak lecisz w dłuższą trase, to wtedy się doładuje z ogniwa. Ewentualnie jak nie ładujesz regularnie, to samochód sam co jakiś czas sobie doładuje baterię z ogniwa na podstawie sposobu użytkowania. Jak jeździsz często i bardzo krótko - ładować baterię co jakiś czas. Jak jeździsz rzadko, ale na dłuższych odcinkach - ładować tylko trochę podczas jazdy, niech leci głównie na samym ogniwie.
Akcyza raczej nie jest problemem. W końcu i napoje alkoholowe, i paliwo są opodatkowane i oakcyzowane. Problem byłby jedynie w paliwach specjalistycznych, ale jest to ten sam problem, co z laniem oleju opałowego czy technicznego do diesla. Różnią się tylko podatkami. No a etanol to praktycznie to samo, co denaturat. Problem jest więc dobrze znany i raczej przemysł alkoholowy nie upadł przez możliwość zakupu denaturatu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@rafik54321
Konwersja silnika spalinowego nie jest łatwa. Starsze silniki nie są sterowane komputerem, wszystko musisz regulować ręcznie. Znowu w nowszych silnikach jest coraz więcej elementów, które nie pójdą na etanolu. Dlatego właśnie mamy paliwa E5, E10 czy E85. Głównie chodzi o właściwości smarne, tego się nie da wystroić. Do pracy na samym etanolu trzeba zmienić niektóre elementy. Nie sądzę jednak aby to było potrzebne. Niech sobie będą te samochody spalinowe, będzie ich stopniowo ubywać. Szkoda pakować kasę i wysiłek na konwersje spalinówek. Szczególnie, że sama zmiana paliwa wiele nie zmieni, a nawet może pogorszyć całą sytuację. Silniki zaczną brać więcej oleju, bardziej się zużywać, wyższe temperatury spalania to więcej NOx i tak dalej. Nie warto.

Ja bym jednak tymczasowo postawił na inne rozwiązanie. To jest trochę irytujące, że zarówno jełropejskie władze jak i sami ludzie myślą bardzo futurystycznie zupełnie pomijając to, co można zrobić tu i teraz stosunkowo małym wysiłkiem. Zamiast uporczywie pchać się w te samochody stricte elektryczne, trzeba spopularyzować elektryki ze spalinowym range extenderem. Prawda jest taka, że nie wykorzystujemy nawet połowy mocy silnika, rzadko kiedy zdarza się wcisnąć gaz do dechy (no chyba, że w tych współczesnych 0,7 litra biturbo z trzema kieliszkami). Wywalić cały układ przeniesienia napędu i zamiast tego zapiąć generator, silnik zestroić do pracy w optymalnych dla niego warunkach. Jak będzie miał stałe obroty zamiast pełnego zakresu, to można wywalić większość osprzętu, silnik będzie prosty jak budowa cepa. Skoro mamy bufor w postaci baterii, to ten silnik nie musi mieć dużej mocy, taki silniczek 0.5-1 litr wystarczy spokojnie do zasilenia sporego SUVa, a ciągniki siodłowe zamiast 12 litrów mogą śmigać z 2-3 litrowym silnikiem. Będzie miał wystarczająco mocy aby zasilać to podczas jednostajnej jazdy i doładowywać baterię, która wspomoże go przy przyspieszaniu czy podjazdach. Ogromna redukcja masy i uproszczenie całej konstrukcji przy jednoczesnej popularyzacji elektryków. W wielu przypadkach bateryjka nawet na 30-50 kilometrów jazdy sprawi, że po mieście będzie głównie śmigać na baterii. Nawet ciężarówki z naładowaną baterią pewnie by mogły przejechać większość miasta, a później wyjeżdżając już na trasę odpali się generator, doładuje baterie i nie będzie nikomu przeszkadzać.
Sądzę, że jedynym problemem tego rozwiązania jest upośledzone prawo. Skoro samochód elektryczny z range extenderem jest praktycznie wszędzie kwalifikowany jako spalinowy (ma korek wlewu? ma.), to nie ma jakiegokolwiek powodu aby go kupować. Co więcej, takie modele są dostępne tylko w kilku dosyć drogich i luksusowych samochodach. A jakby tak zamiast Izery i innych potworków machnąć odpowiednik Dacii z malutkim generatorkiem, baterią i elektrycznym napędem? Założę się, że to by szybko zaczęło podbijać rynek. Taki samochód elektryczny dla ubogich.

@mieteknapletek Są samochody i samochody. Tesla plasuje się raczej w kategorii samochodów zdatnych do ogólnego użytku, ma całkiem spory zasięg. Większość tanich elektryków to takie niby samochody, które wymagają zbyt częstego ładowania. Cały problem tkwi właśnie w tym, że głównym czynnikiem wpływającym na cenę samochodu elektrycznego jest pojemność jego baterii. Stąd większość elektryków jest kierowana do bogatszego klienta. Dodać 40 litrów baku to taniocha, dodać 40kWh baterii to już ćwierć wartości samochodu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

@ZONTAR auta sterowane stricte mechanicznie (pod względem składu mieszanki) nie są produkowane chyba od dobrych 30tu lat. Takie auta po prostu już nie jeżdżą po drogach. A nawet jeśli, to kwestia wymiany gaźnika, względnie wymiana dyszy paliwowej, może iglicy i przepustnicy. Dostosowanie poziomu paliwa w komorze pływakowej i by chodziło. Paradoksalnie najtrudniej może być przestroić nie auta zupełnie nowe, czy absurdalnie stare, ale auta "po środku". Produkowane między 1990 a 2005r. Bo te silniki, są już sterowane elektronicznie, ale nie takim ECU w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. Te komputery są zaprogramowane "na twardo" i nie da się ingerować w ich mapy.
Jednak to nie jest tak, że się nie da nic zrobić. Należy wylutować główną kość pamięci i zastąpić ją programowalnym zamiennikiem, z wgraną gotową mapą, dedykowaną do danego egzemplarza auta. Tunerzy aut od dość dawna robią takie rzeczy. Tu jednak koszty mogą być dość srogie.

Co najgorzej może sobie nie radzić z etanolem? Wtryskiwacze, może regulator ciśnienia na listwie. Reszta pójdzie.
Mówisz o właściwościach smarnych? Benzyna ich nie ma wcale XD.

Gorzej z silnikami diesla, tu już trzeba by dużo bardziej kombinować.

Sprawny silnik nie bierze oleju. A jego smarowanie, nawet tłoków czy cylindrów jest z oleju silnikowego. Film smarny zapewnia olej i honowanie cylindra, więc o to nie ma się co obawiać. Gaz LPG też niby jest "suchy", a jednak instalacja prawidłowo serwisowana, przy sprawnym silniku, nie skraca jego żywotności.

Niby pomysł aby silnik spalinowy robił za generator, ma jakiś sens, tylko że tak działa toyota prius. A jednak to tak średnio się sprawdza :/ . Bo jednak niby silnik pracując w optymalnych obrotach, niby jest sprawniejszy, tylko nie jest drastycznie sprawniejszy.
Generator prądu też nie ma sprawności 100%, tak samo jak proces ładowania "akumulatorowego bufora". Te straty wyrównają zyski z optymalnych obrotów i wyjdzie na 0.

Jednakże z pewnością ogólnie idea hybrydy jest sensowniejsza niż stricte elektryki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

@ZONTAR "Problem jest tylko w tym, że każdy zimny rozruch to grzanie," - z tym że w każdym spalinowym aucie tak jest. Kiedy silnik jest zimny, ECU podaje więcej paliwa niż gdy osiągnie roboczą temperaturę. Dlatego też auta użytkowane na krótkich trasach palą więcej na 100km, niż te które jeżdżą na długich trasach. Pełne rozgrzanie silnika spalinowego może zająć nawet 30km spokojnej jazdy. I bynajmniej nie chodzi wyłącznie o temperaturę płynu chłodniczego, ale też o temperaturę oleju silnikowego który również pełni funkcję chłodzącą.

"Akcyza raczej nie jest problemem." - właśnie by była. Bo tu chodzi o surową cenę 1l paliwa, a cenę 1l "paliwa żulowego".
Bo jakby nie patrzeć, 1l wódki (vol 40%) to ponad 40zł, więc można założyć że 1l spirytusu może kosztować ze 100zł.
A paliwo nie może być aż tak drogie. Jak sobie by taki żul, kupił za 20zł paliwa, to by miał ponad 3l spirytusu, z czego z wodą by rozrobił ponad 7,5l wódki :/ . Za 20zł. Menaż stulecia XD...

Więc trzeba by było jakoś skazić ten alkohol aby nie nadawał się do picia, czyli po prostu byłby to denaturat. Tylko pytanie czy owa domieszka, nie szkodziłaby ogniowom itp.

"No a etanol to praktycznie to samo, co denaturat. Problem jest więc dobrze znany i raczej przemysł alkoholowy nie upadł przez możliwość zakupu denaturatu." - oczywiście. Tylko różnica w tym, że denaturatu w zasadzie się nie da pić, bo bardzo szybko umrzesz od picia tego. Bo celowo dodaje się do denaturatu trucizny. I jak wspomniałem powyżej, czy ten np 1% trucizny nie zniszczy takich ogniw? Możliwe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Nie rozumiesz. W silniku spalinowy masz większe spalaniu na zimnym silniku i tyle. W ogniwach paliwowych tego typu "silnik" będzie chodził jeszcze z kwadrans po tym, jak go zostawisz na parkingu. Może i dojechałeś na baterii, ale trzeba ją znowu podładować. Im mniejsza bateria, tym mniej możesz przejechać przed uruchomieniem ogniwa. Tu bardziej chodzi o to, że w cyklach do 10-15 minut jazdy możesz przejechać łącznie jakieś 20-30km, po tym czego byś nie zrobił, ogniwo musi się rozgrzać do odpowiedniej temperatury i naładować baterię, skoro jeździsz głównie na niej (krótkie odcinki). Czy tak, jakbyś chociażby raz dziennie zostawiał samochód na kwadrans na biegu jałowym aby sobie akumulator podładował.

Denaturat to 92-95% alkohol etylowy i kosztuje jakieś 7-8zł za litr. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie we wdrożeniu ogniw DMFC. To jest to samo, ale na metanol. Pracują nad etalonem głównie przez to, że jest bardziej popularny i tańszy w produkcji. Czy opłaca się robić osobne fabryki etanolu technicznego, etanolu spożywczego i metanolu paliwowego, skoro można mieć jednen ciąg zaopatrzenia i tylko dodawać do nich coś, co wyeliminuje je jako alkohol spożywczy?
Obstawiam, że da się bez problemu zatruć takie paliwo innym węglowodorem, który też będzie mógł pracować w tych ogniwach. DEFC i DMFC to praktycznie to samo. Wszystko to tylko kwestia wyważenia kosztów produkcji i opłacalności. Nie sądzę też, żeby taki żulik był czynnikiem, który będzie decydujący w kwestiach energetyki i mobilności na całym świecie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Prius ma zwykłe hybrydy. Nie wiem, czy dodalie REx do linii, ale ich dwa główne produkty to zwykłe hybrydy. Cała wada polega na tym, że sam silnik elektryczny i bateria są zbyt małe aby to jechało, może najwyżej toczyć się po mieście, a w trasie normalnie silnik napędza wszystko. Nadal więc silnik Priusa musi pracować w sporym zakresie obrotów i jest dosyć skomplikowany, a baterie są zbyt małe aby to jakkolwiek zasilić. Silniki elektryczne też słabiutkie, z założenia ma to jeździć łącząc elektryczny ze spalinowym. Lepszym przykładem jest BMW i8, ale to nadal ma skrzynię biegów i silnik spalinowy może napędzać koła.
Mi chodzi o system, który od dawna jest stosowany w lokomotywach. Zupełnie niezależny generator spalinowy, który zasila wiele silników elektrycznych. Po sparowaniu tego z baterią możemy sprawić, że będzie miał praktycznie stałe obciażenie (zasilanie silników lub silniki plus ładowanie baterii).
Chyba największy problem aktualnie jest w tym, że obciążenie chwilowe baterii jest mocno związane z jej pojemnością. O ile taka Tesla czy inne 100kWh baterie mogą podać całkiem sporo mocy, o tyle te niby baterie 1-2kWh nie są w stanie tyle pociągnąć. Stąd bardziej myślę o czymś rzędu 10-20kWh baterii. Nadal 5-10 razy tańsze od pełnoprawnej baterii do elektryka, a już powinno być w stanie spokojnie dać nawet kilkaset kunia gdy zajdzie taka potrzeba. No i będzie w stanie obciążyć silnik podczas ładowania. Te obecne rozwiązania mają właśnie problem w tym, że nie da się ładnie wygładzić obciążenia silnika. Bateria za słaba aby głównie z niej korzystać i za słaba, aby ją ładować dużym prądem, więc nadal opieramy się o dostosowaniu dostarczanej energii z silnika spalinowego do aktualnego zapotrzebowania. Pozbyć się tego, wstawił mały silniczek pracujący na stałych obrotach i pod stałym obciążeniem, a samo obciążenie regulować tylko tym, ile energii idzie z lub do baterii na podstawie energii pobieranej przez silniki elektryczne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mieteknapletek
0 / 0

@ZONTAR
"Większość tanich elektryków to takie niby samochody, które wymagają zbyt częstego ładowania."
nie wiem jak wiekszosc, ale patrzac sie na niektore nowe elektryki od skody czy dacii, to sie z toba nie zgodze
oczywiscie pytanie co to znaczy czeste ladowanie:)
przed lockdownem ja robilem okolo 300-400km tygodniowo, nowe elektryki od skody i dacii spokojnie tyle przejada na jednym ladowaniu.
realnym problemem jest ladowanie, bo samochod spalinowy zatankuje do pelna w 5-10 minut, o tyle z elektrykiem to nie przejdzie, ale, jezeli elektryki beda popularnijesze, nie widze problemow zeby przy supermarketach czy na wiekszych parkingach byly stanowiska z ladowarkami

"Dodać 40 litrów baku to taniocha, dodać 40kWh baterii to już ćwierć wartości samochodu."
tak i nie, jezeli baterie samochodu kupionego dzisiaj beda kompatybilne z bateriami nowego modelu za 10-20 lat to taki zabieg moze byc znacznie tanszy i latwiejszy niz w przypadku samochodu spalonowego. poprostu wypne baterie slabsze wepne mocniejsze i bedzie to mogl zrobic zwykly wlasciciel samochodu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@mieteknapletek Nowe elektryki Skody zaczynają się gdzieś koło 180 tysięcy. Raczej nie jest to samochód dla ludu, a taka sama zabawka dla bogatych. Dacia Spring Electric jest za 80 tysięcy i ma zasięg koło 150-200km zależnie od warunków.
Tak czy siak nie chodzi tu tak bardzo o sam zasięg, jak o możliwość sprawnego dojechania do celu bez zmartwień. Mam samochód, który ma koło 350km zasięgu zanim trzeba się rozglądać za stacją, drugi ponad 800 na jednym tankowaniu robi. Nie czuję między nimi różnicy. Może stać w garażu pusty, a i tak jest gotowy do jazdy w najwyżej kwadrans. Nigdy nie muszę myśleć o tym, czy będę miał dość paliwa, bo zatankować mogę wszędzie i dosyć szybko. Tego żaden elektryk nam póki co nie daje. Nawet jak będą miały szybkie ładowanie, to jeszcze potrzeba rozbudowanej sieci ładowarek aby człowiek mógł zapomnieć, że ma wtyczkę zamiast wlewu. Do tego momentu jest to najbardziej odstraszająca cecha dla przeciętnego Kowalskiego. Ludzie chcą samochód, który ich nie zawiedzie i nie będzie wymagał specjalnej troski. Jeśli jadąc gdzieś dalej musisz planować przystanki i dostosowywać trasę do ładowania, a samochód potrafi wiele godzin być unieruchomiony podczas ładowania i nie możesz wyjechać z 40% baterii, bo najbliższa ładowarka jest za daleko, to nie jest to wygodne doświadczenie.

Jak napisałem na początku - problemem dostępności ładowarek na wszystkich parkingach jest to, że ich nie ma. To kosztuje, wymaga rozbudowy całej infrastruktury i zajmie jeszcze sporo czasu. Możemy albo na to czekać i traktować elektryki jak zabawkę dla bogatych i pasjonatów, albo możemy stworzyć coś, co będzie dobrą alternatywą do czasu, kiedy ładowarki się spopularyzują.

Wymiana baterii w samochodzie w takim modelu nie ma sensu. Nowa bateria kosztuje tak dużo, że do 20 letniego elektryka zwyczajnie nie warto takiej kupować. Poza tym jeśli będą kompatybilne, to raczej będą takie same. Jak wejdzie nowsza technologia, to z pewnością zmieni się układ ładowania. Nie ma innej opcji aby w tej samej baterii upchnąć więcej energii. Już teraz mamy kilka rodzajów baterii, tańsze modele często mają niklowe, droższe mają litowe, jest też kilka wariantów o innej charakterystyce i każdy z nich wymaga innego sposobu ładowania..

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mieteknapletek
+3 / 3

coz... zawsze mozna kupic w innym jezyku
gorzej jak autor odcial juz kupony, i ma wywalone na kontynuacje, jak np piesn lodu i ognia

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Madman07
+4 / 4

Time Riders. Nie wydano dwóch ostatnich książek z 9-książkowego cyklu, bo spadło zainteresowanie, i się nie opłacało, a oryginalny wydawca nie zgodził się na ebooka. J**** zieloną sowę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T konto usunięte
0 / 0

@Madman07 zostają wersje w innym języku

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
+1 / 3

Albo w połowie serii robią stop, przejmuje to inne wydawnictwo i wydaje od początku, ale w zupełnie innej szacie graficznej. BÓL!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T konto usunięte
0 / 0

@maggdalena18 Problemy krajów pierwszego świata.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
+1 / 1

@tomek_s No i? Chyba lepiej, że ktoś ma taki "problem", niż jakiś gorszy, nie?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T konto usunięte
0 / 0

@maggdalena18 No na pewno lepiej przeczytać książkę w innym języku lub nie przeczytać w ogóle niż np. być karanym za to, że nie przyniosło się "kupy" do szkoły jak w Korei północnej. No, ale ty to wiesz bo jesteś ekspertką od tego regionu.
Każdy ma swój BÓL i każdy nosi swój krzyż tak się po prostu zdarzyło, że kobiety w Polsce mają krzyż bardzo lekki.
Pozdrawiam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem