Nie wiem kto wymyślił, że pieniądze szczęścia nie dają. W pewnej książce przedstawiono podejście do pieniędzy między innymi w taki sposób "pieniądze stanowią ochronę", "miłość do pieniędzy szczęścia nie daje".
@Eaunanisme Ja trochę tak mam. Akumuluje środki bez jakiegoś "celu" - nastepnie je reinwestuje (typu Giełda) jaki to ma sens? Taki, że w "pewnim momencie" (jeszcze daleko mi do tego) bedę mógł kupić coś naprawdę cennego - czas! W jaki sposób? Aktualnie w taki, że NIC się u nas w domu nie gotuje - jemy obiady na mieście albo zamawiamy. To jest spora oszczędność czasu. W przyszłości taki że... przejdę na emeryturę, nie martwiąc się o pieniądze (chociaż też nie jeżdząc teslą a poleasingowym passerati) i (mam nadzeje) szybciej niż w wieku 60lat - pomimo że jestem facetem. Jadąc na wakacje nie 2x w roku jak to jest teraz a np 5, tyle że nie do jakiś "wypasionych hoteli" aby się pokazać, a do Hurgady czy do Turcji. Jak liczyłem ile kasy jest potrzebne, to liczyłem że w wieku 50lat może mi się to uda zrealizować (wystarczająca poducha finansowa na 30 lat), ale z powodu kryzysu wizja oddaliła się o jakies 5 lat. Co i tak nie jest jakimś mega odległym terminem. (mam 38 lat)
Bezmyślna akumulacja jest najlepsza, masz zabezpieczenie, nie masz dodatkowych spraw na głowie, nikt nie wykonuje dla ciebie niepotrzebnej pracy, oszczędzasz zasoby planety. Jak rozmyślasz o inwestowaniu to wtedy łatwo dojść do szaleństwa. Jak ludzie nie chcą zarabiać na swoje potrzeby to znaczy, że nie potrzebują
Pieniądze szczęścia nie dają ale brak pieniędzy tym bardziej nie.
@MaksParadys
Pieniądze szczęścia nie dają
Być może..
Lecz kufereczek stóweczek
Daj Boże
:))
Nie wiem kto wymyślił, że pieniądze szczęścia nie dają. W pewnej książce przedstawiono podejście do pieniędzy między innymi w taki sposób "pieniądze stanowią ochronę", "miłość do pieniędzy szczęścia nie daje".
Bezmyślna akumulacja fortuny - czy to jest możliwe ? Czy źle rozumiem sens tych słów ?
@Gicio Ja to rozumiem to jako ciągłe i nieograniczone akumulowanie środków bez jakiejś większej potrzeby dla samego posiadania.
@Eaunanisme Ja trochę tak mam. Akumuluje środki bez jakiegoś "celu" - nastepnie je reinwestuje (typu Giełda) jaki to ma sens? Taki, że w "pewnim momencie" (jeszcze daleko mi do tego) bedę mógł kupić coś naprawdę cennego - czas! W jaki sposób? Aktualnie w taki, że NIC się u nas w domu nie gotuje - jemy obiady na mieście albo zamawiamy. To jest spora oszczędność czasu. W przyszłości taki że... przejdę na emeryturę, nie martwiąc się o pieniądze (chociaż też nie jeżdząc teslą a poleasingowym passerati) i (mam nadzeje) szybciej niż w wieku 60lat - pomimo że jestem facetem. Jadąc na wakacje nie 2x w roku jak to jest teraz a np 5, tyle że nie do jakiś "wypasionych hoteli" aby się pokazać, a do Hurgady czy do Turcji. Jak liczyłem ile kasy jest potrzebne, to liczyłem że w wieku 50lat może mi się to uda zrealizować (wystarczająca poducha finansowa na 30 lat), ale z powodu kryzysu wizja oddaliła się o jakies 5 lat. Co i tak nie jest jakimś mega odległym terminem. (mam 38 lat)
@Gicio chodzi o potrzebę. Zaspokajanie pewnego rodzaju głodu
Pieniądze szczęścia nie dają, to brak pieniędzy daje nieszczęście.
Bezmyślna akumulacja jest najlepsza, masz zabezpieczenie, nie masz dodatkowych spraw na głowie, nikt nie wykonuje dla ciebie niepotrzebnej pracy, oszczędzasz zasoby planety. Jak rozmyślasz o inwestowaniu to wtedy łatwo dojść do szaleństwa. Jak ludzie nie chcą zarabiać na swoje potrzeby to znaczy, że nie potrzebują
Mądrego to aż miło posłuchać... Bardzo trafnie ujęte.