Bo ludzie lubią nabierać się na populistyczne, odklejone od rzeczywistości hasła. Żeby daleko nie szukać - skład sejmu jest tego najlepszym przykładem. A taką zmianę bardzo łatwo "obejść", można wprowadzić minimalną jako wynagrodzenie, za to dietę podnieść 5-krotnie. Można odpalić 10k za dzień obrad (wynagrodzenie +dodatek za frekwencję). Można wprowadzić najniższą "branżową" argumentując to, że owszem specjaliści zarabiają średnio dużo, ale raz na jakiś czas zdarza się osoba, która nie potrafi o siebie zawalczyć (są takie) i czemu taka osoba ma zarabiać 2-razy mniej, niż koledzy. Ponadto można taką minimalną regionalizować, argumentując, że minimalna w dużym mieście to 0,2 metra mieszkania, a są miejscowości gdzie to ekwiwalent 1 metra (serio, co prawda "dziura na zadupiu", ale jest to argument). Wówczas można manipulować dwoma składnikami i sprawić, żeby nic się nie zmieniło. Można też napisać, że minimalna to 36k, natomiast minimalne miesięczne wynagrodzenie to 1/12 minimalnej (i to wymaga najmniej kombinowania). Jak to dobrze rozegrać to dekady minął zanim mniej kumata większość ogarnie, że roczną minimalną zarabiają w miesiąc. Można zwiększyć dodatki "funkcyjne", można wypłacać pieniądze z partii (dając szefom partii jeszcze większą władzę nad posłami). Można wprowadzić pojęcie minimalnej krajowej i minimalnej zakładowej, dając prawo pracodawcom na wprowadzenie "własnej minimalnej, wyżej od krajowej", co prawda wymagałoby to "zwiększenia mocy prawnej" decyzji organu zarządzającego, ale wszystko jest do zrobienia. Właściwie to nie wiem, czemu do tej pory politycy na to wpadli, ponieważ można zrobić mocny PR i "nic nie zmienić", albo nawet wręcz poprawić poprzez zamydlenie i wprowadzić mechanizm podnoszenia wynagrodzenia bez konieczności "głośnego" przepychania tego przez sejm.
Zmniejszyć liczbę posłów, ale płacić im odpowiednio dużo.
Od nich zależy los kraju, więc musi nas być stać na naprawdę solidne wypłaty.
Teraz są średnie i żaden specjalista nie pójdzie do sejmu, ani rządu. Jedynie mierni, ale wierni.
Jak politykom dać najniższą krajową, to nikt oprócz kompletnych nieudaczników i afersystow nie będzie się tam pchal. Recepta na katastrofę. W polityce pensje powinny być wysokie. I wymagania też.
I autor tego pomysłu myśli, że za 2 tysiące jakiś prawdziwy ekonomista i z resztą inni specjaliści, chcieliby naprawiać ten bajzel, tworzony przez te wszystkie lata?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
15 lutego 2022 o 17:41
Dlaczego?
@Demot249 Bo populistyczna głupota się zwyczajnie nie sprawdza.
Bo ludzie lubią nabierać się na populistyczne, odklejone od rzeczywistości hasła. Żeby daleko nie szukać - skład sejmu jest tego najlepszym przykładem. A taką zmianę bardzo łatwo "obejść", można wprowadzić minimalną jako wynagrodzenie, za to dietę podnieść 5-krotnie. Można odpalić 10k za dzień obrad (wynagrodzenie +dodatek za frekwencję). Można wprowadzić najniższą "branżową" argumentując to, że owszem specjaliści zarabiają średnio dużo, ale raz na jakiś czas zdarza się osoba, która nie potrafi o siebie zawalczyć (są takie) i czemu taka osoba ma zarabiać 2-razy mniej, niż koledzy. Ponadto można taką minimalną regionalizować, argumentując, że minimalna w dużym mieście to 0,2 metra mieszkania, a są miejscowości gdzie to ekwiwalent 1 metra (serio, co prawda "dziura na zadupiu", ale jest to argument). Wówczas można manipulować dwoma składnikami i sprawić, żeby nic się nie zmieniło. Można też napisać, że minimalna to 36k, natomiast minimalne miesięczne wynagrodzenie to 1/12 minimalnej (i to wymaga najmniej kombinowania). Jak to dobrze rozegrać to dekady minął zanim mniej kumata większość ogarnie, że roczną minimalną zarabiają w miesiąc. Można zwiększyć dodatki "funkcyjne", można wypłacać pieniądze z partii (dając szefom partii jeszcze większą władzę nad posłami). Można wprowadzić pojęcie minimalnej krajowej i minimalnej zakładowej, dając prawo pracodawcom na wprowadzenie "własnej minimalnej, wyżej od krajowej", co prawda wymagałoby to "zwiększenia mocy prawnej" decyzji organu zarządzającego, ale wszystko jest do zrobienia. Właściwie to nie wiem, czemu do tej pory politycy na to wpadli, ponieważ można zrobić mocny PR i "nic nie zmienić", albo nawet wręcz poprawić poprzez zamydlenie i wprowadzić mechanizm podnoszenia wynagrodzenia bez konieczności "głośnego" przepychania tego przez sejm.
Ci którym się taki pomysł podoba pewnie jako receptę na biedę poparliby dodrukowanie pieniążków.
Problemem nie jest wynagrodzenie, każdy powinien zarabiać adekwatnie do swych umiejętności, problemem jest brak odpowiedzialności.
Pozostaje nam wierzyć iż nadajniki tvp pis sięgają az po ural i ruskie uwierzą że przegrali
Zmniejszyć liczbę posłów, ale płacić im odpowiednio dużo.
Od nich zależy los kraju, więc musi nas być stać na naprawdę solidne wypłaty.
Teraz są średnie i żaden specjalista nie pójdzie do sejmu, ani rządu. Jedynie mierni, ale wierni.
Jak politykom dać najniższą krajową, to nikt oprócz kompletnych nieudaczników i afersystow nie będzie się tam pchal. Recepta na katastrofę. W polityce pensje powinny być wysokie. I wymagania też.
I autor tego pomysłu myśli, że za 2 tysiące jakiś prawdziwy ekonomista i z resztą inni specjaliści, chcieliby naprawiać ten bajzel, tworzony przez te wszystkie lata?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2022 o 17:41