Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
258 266
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
M michalSFS
+1 / 1

Znam takich, co pracują, mieszkają z rodzicami, ale nie dokładają się do rachunków, czynszu i jedzenia. I to wśród tych rodzin uchodzi za normalne.

Dorośli ludzie, w wieku 28-33 lat, a ich cała pensja to kieszonkowe. To też jest wstyd.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S seybr
+1 / 1

@michalSFS też znam takich. Znam takich co mają 40 i mieszkają z rodzicami. Akurat ci dokładają się do rachunków, jedzenia itp. Kawalerzy, jest im wygodnie bo matka ugotuje. Znam takiego co ma 40 last i płacze że kobiety nie ma. Jak może mieć, co ma do zaoferowania, mieszkanie z rodzicami? Wiocha zabita dechami. Kiedyś pisałem, że mógł mieć fajną kobietę. Na jego miejscu bym się nie zastanawiał. Ale płakał, że daleko, ta mieszkała w mieście w którym pracował. Dojazdy jakoś jemu nie przeszkadzały. Ona budowała dom, jej ojciec posiadający dużą firmę. Mówię, zatrudni zięcia. Ona urodziwa, mądra i fajna z charakteru. Wybrał zadupie, spódnicę matki i Żubra co wieczór.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar grzechotek
0 / 0

@michalSFS też mam takich znajomych, mają dobre zarobki i nie muszą się dokładać. Masz rację, to jest normalne u nich, nikt się nie burzy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
0 / 0

@seybr
Typ synek mamusi to przekleństwo dla kobiety. Jemu nie udało się, ona najwidoczniej miała szczęście.

Jedynie po śmierci mamy na trochę wprowadziłem się do ojca. Miałem jakoś z 26 lat, mieszkałem w mieście. Wróciłem na wieś, żeby na parterze nie był sam. Niby wyżej siostra mieszka, ale to nie to samo. Zwłaszcza, że ona wiecznie nie miała na nic czasu:)

A tak co dzień widywało się w jednej kuchni, pogadało, na tyle, ile byłem w domu, czyli wieczorami. Z 8 miesięcy tak wytrzymałem, bo codzienne dojazdy do pracy zajmowały mi jakieś 2,5-3 godziny. Bardziej męczyło niż robota. No, ale dołożyłem się do żarcia, w weekend coś ugotowałem, zawsze to jakaś korzyść była. Sam mówił, że jakoś lepiej mu się śpi, jak za ścianą ktoś jest.

Na dłuższą metę nie wyobrażam sobie mieszkania z rodzicem czy teściami. Niedługo po powrocie do miasta zamieszkałem z narzeczoną, obecnie żoną. Jesteśmy sami (oprócz dzieci), niezależni, nic od nikogo nie chcemy. I nikt nie ma prawa wchodzić butami w nasze życie. Najlepsze rozwiązanie. Rodzicom trzeba pomóc, odwiedzać i pamiętać, ale o ile sytuacja na to pozwala najlepiej mieszkać samodzielnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
0 / 0

@grzechotek
Dla mnie to jest karygodne. Mieszkasz, zużywasz, dokładasz. A nie pasożytujesz. No, ale to jakoś ludziom gładko przechodzi. Prawie każdy zna takie osoby.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+1 / 1

@michalSFS Niektórzy rodzice każą się nie dokładać, a za to odkładać na własną nieruchomość. Zależy od dogadania się.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michalSFS
+1 / 1

@Cascabel
Często jest tak, że rodzice nie wymagają. Szwagier, lat prawie 30, do niczego nie dokłada się. Załatwili mu pracę na państwówce. Przy niezdanej maturze (no może już zdał) zarabia więcej od mojej żony po studiach, a ma całą wypłatę dla siebie. Jeszcze koniowi markowe ubrania kupują, dokładają do paliwa, żeby nie wydawał. A jaki cudowny, nie to co wyrodna córka:)

Nawet jak jest taki układ jak piszesz to w dobrym guście jest czasem coś kupić, zrobić obiad dla rodziców, kupić im bilety do kina, itp itp. Nawet coś symbolicznego. Oni naharowali się z nami jak byliśmy dziećmi. Warto to chociaż trochę "spłacać", a nie cisnąć w nieskończoność.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 0

@michalSFS oczywiście, że warto. Nie mówię, że nie, ale niekoniecznie to muszą być stałe koszty. Mogą być to zakupy, postawiony obiad, bilety na wycieczkę, prezenty i praca w domu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar grzechotek
0 / 0

@michalSFS, szczerze powiedziawszy to mnie to wali czy ktoś się dokłada czy nie. Ja się dokładam, bo nie chcę żyć na krzywy ryj oraz nie chcę mieć u nikogo żadnego długu wdzięczności.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem