Kiedyś całą wypłatę dostawało się do ręki i niosło do domu, więc było za co zabalować. Gorzej dla rodziny jak ojciec zgubił wypłatę lub mu ukradli. Pamiętam jeszcze te czasy. Sam niejednokrotnie wracałem z 2 zmiany ok godz. 23 do domu z portfelem wypchanym miesięczną wypłatą.
W latach 70tych, dzień wypłaty, to były dla dzieciaków żniwa butelkowe. Ludzie wtedy chlali na potęgę. Na pewno z tego szczęścia i dobrobytu, bo jak powszechnie wiadomo wtedy było lepiej.
@U99 mój teść miał zakaz pobierania wypłaty osobiście bo zaraz ją przepijał, a resztę gubił albo mu ukradli. Mogła ją odebrać tylko teściowa. Zarządzenie dyrektora.
Znam trochę krótszy... Na podwórzu jest kałuża, a z kałuży się wynurza, hipopotam powiadacie? Nie! To tata po wypłacie!
Kiedyś całą wypłatę dostawało się do ręki i niosło do domu, więc było za co zabalować. Gorzej dla rodziny jak ojciec zgubił wypłatę lub mu ukradli. Pamiętam jeszcze te czasy. Sam niejednokrotnie wracałem z 2 zmiany ok godz. 23 do domu z portfelem wypchanym miesięczną wypłatą.
W latach 70tych, dzień wypłaty, to były dla dzieciaków żniwa butelkowe. Ludzie wtedy chlali na potęgę. Na pewno z tego szczęścia i dobrobytu, bo jak powszechnie wiadomo wtedy było lepiej.
Pamientom jak pod grubami, w dzień geltagu stoły baby i łod razu, pod bramą, zabierały geltag chopom
@U99 mój teść miał zakaz pobierania wypłaty osobiście bo zaraz ją przepijał, a resztę gubił albo mu ukradli. Mogła ją odebrać tylko teściowa. Zarządzenie dyrektora.
@jerzydam57 ja znam jeszcze inny: Na podwórku jest kałuża, w tej kałuży coś się nuża. Ni krokodyl ni to gacie tylko tata po wypłacie