Tak, bawiłby się. Oni te tygrysy wychowują od maleńkości. Właściwie to sami wychowują się z tymi tygrysami. Są jak nierozłączni przyjaciele. Czasem jeżdżą sobie na tych tygrysach tak dla zabawy. Dla nich to nie tylko zwierzątka domowe (bo raczej dzikie nie są) tylko życiowy towarzysz. Jeden drugiemu krzywdy nie zrobi.
Przecież to w rezerwacie dla tygrysów w Indiach. Tam mnisi opiekują się nimi od małego, już którymś pokoleniem z rzędu. Te zwierzęta są z nimi w jakimś stopniu oswojone. Poza tym póki karmi, to ryzyko jest znacznie mniejsze.
Umrzemy przez ryzyko.
Odpowiedzryzyko jest ważne, szczegolnie ciaganie tygrysa za ogon przez katalonczyka w stroju mnicha
sprzeciw! to nie jest katralończyk
a to nie jest tygrys, tylko dzieciak... , ciekawe czy z dorosłym też się tak by bawił :D
Tak, bawiłby się. Oni te tygrysy wychowują od maleńkości. Właściwie to sami wychowują się z tymi tygrysami. Są jak nierozłączni przyjaciele. Czasem jeżdżą sobie na tych tygrysach tak dla zabawy. Dla nich to nie tylko zwierzątka domowe (bo raczej dzikie nie są) tylko życiowy towarzysz. Jeden drugiemu krzywdy nie zrobi.
Cwany żółtek. Za 3 lata już go tak za ogon nie chwyci, bo w odpowiedni zostaną po nim tylko te zayebiste laczki.
Odpowiedzciekawe kto kogo później zjadł :P
OdpowiedzTo jest młody tygrys, nic mu nie zrobi. Dorosły by go rozszarpał.
Odpowiedzfajny fotomontaż
OdpowiedzW tym przypadku umrzemy z powodu pogryzień.
Odpowiedzpo kija go ciagnie? dla zdjęcia dla poczytnej gazety??
OdpowiedzTo oswojony tygrys, a na zdjęciu typowa zabawa z kociakiem, więcej informacji po wyszukaniu w necie nazwy klasztoru: Luangta Bua Yansampanno.
OdpowiedzPrzecież to w rezerwacie dla tygrysów w Indiach. Tam mnisi opiekują się nimi od małego, już którymś pokoleniem z rzędu. Te zwierzęta są z nimi w jakimś stopniu oswojone. Poza tym póki karmi, to ryzyko jest znacznie mniejsze.
OdpowiedzZ nudów pewnie nie...
OdpowiedzTeż mi ryzyko, bez ogona można żyć.
Odpowiedz