ten demot to kłamstwo ! u nas w kraju takie ciała zostałyby natychmiast odszukane i dostarczone do rodzin ! nikt nie zostawiłby ciał wiedząc gdzie leżą!
Ten demot to prawda. Transport ciał z wysokości 8000m.n.p.m. jest praktycznie niewykonalny. Jest praktycznie pewne, że chcąc zabrac ciało z tej wysokości, przy tych warunkach i przy tym wyczerpaniu organizmu,prędzej ty dołączysz do niego, niż ono do rodziny.
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 15:38
PS. U nas w kraju, to najwyższy punkt ma 2499 m. i wejśc tam można w 6 godzin, albo doleciec śmigłowcem. A Everest ma 8848 m. i samo wejście i powrót oznacza krańcowe wyczerpanie organizmu. O śmigłowcach na tej wysokości też nie ma co marzyc.
Jak sam zauważyłeś, chodzi o specjalnie przygotowany wyczyn, transport śmigłowcowy nie wchodzi w grę w dalszym ciągu. Przy tym rozrzedzeniu powietrza dodatkowe kilkadziesiąt kilo znaczy naprawdę dużo.
Up@ Przy niektórych ciałach nie ma możliwości ściągnięcia ich z góry, na niektóre wysokości nawet helikopter nie jest w stanie wlecieć, więc z reguły wspinaczy się zostawia. Pomijam już fakt że Mount Everest nie jest "u nas w kraju".
\\\\\\\\\\@a co do demota 1) powinieneś napisać "wielu" zamiast "wiele". 2) na Mount Everest wchodzą Himalaiści nie Alpiniści.
Chyba do mnie żartujesz , widząc ciało jest misja przywiezienia/dostarczenia do rodziny.Nie musi być
helikopter by ciało dostarczyć na dół,wystarczy ekipa która się tym zajmuje.Jest to śmieszne i
niezrozumiałe dla mnie że ludzi idący mijają zwłoki i nikt z tym nic nie robi bo się nie da.http://wyborcza.pl/1,86732,7867565,Uprzatna_ciala_spod_Mount_Everestu.html da się ? da , tyle że rodziny nie chcą !! bajki opowiadacie i to wszystko.
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 14:58
Terrarysta, proszę cię, dowiedz się o warunkach, jakie tam panują, o wyczerpaniu organizmu, o tym jak ludzie, zawodowi himalaiści fizycznie, niosąc tylko własny ekwipunek, nie są w stanie się zwlec (bo zejśc to za dużo powiedziane) ze szczytu, a potem gadaj, że zniesienie 70-kilogramowego ciała z 8000metrów to żaden problem.
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 15:38
terrarysta1910 jak już wklejasz link, to przynajmniej przeczytaj, co tam jest napisane. Rodziny nie chcą, ale mają poważne uzasadnienie. "Krewni innych wspinaczy, którzy zginęli na najwyższej górze świata, nie są tak przychylni planom Szerpów. Wdowa po Robim Hallu, który zginął na Evereście w 1996 r., nie chce, by ktokolwiek ryzykował życie dla jej zmarłego męża. - Rob zawsze mówił, że zniesienie ciała z wysokości 8 tys. m jest praktycznie niemożliwe - tłumaczy wdowa." Wynika z tego, że nawet mogłoby się udać, ale istnieje duże ryzyko, że tych ciał będzie z tego powodu więcej.
nie czepiałabym się tego tak bardzo, ważniejszy jest sens samego demota. A definicja ALPINIZMU to nie tylko wspinanie się w Alpach, ale w wielu źródłach także każda wspinaczka wysokogórska. Więc to stwierdzenie nie jest błędem, chociaż fakt, że lepiej by brzmiało himalaiści.
Jest błędem po 1 Himalaista wspina sie na szczyty mające ponad 5000 m n.p.m., po 2 Mount Everest leży w Himalajach ludzie robiąc demot można by sie doinformować najpierw
Widzę, że niektórzy komentujący tutaj nie widzą problemu w zniesieniu ciał z Everestu, więc chciałbym coś zaznaczyc. "Strefa Śmierci" to nazwa nadana tym wysokościom (bodajże 8000+) nie bez powodu. Warunki tam panujące nie pozwalają człowiekowi na długie przebywanie tam, o wzmożonym wysiłku nie wspomnę. Transport ciężkich ładunków jest wykluczony. Większośc z tych ciał to ludzie, którzy padli tam z wyczerpania, niosąc tylko własny ekwipunek, więc jak wyobrażacie sobie ludzi niosących sprzęt plus ciała? Śmigłowiec też odpada, nawet w Afganistanie, gdzie Hindukusz ma 4000-5000m. bodajże, są z nimi problemy, wystarczy popatrzec po liczbie katastrof. A Everest to 8848.
Zmodyfikowano
2 razy
Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 19:14
Specom od znoszenia ciał polecam zniesienie 25kg worka cementu z 5 albo 10 piętra. Oczywiście pamiętajmy że tu można oddychać normalnie nie trzeba nieść swojego ekwipunku no i w górach dość rzadko spotyka się odśnieżone schody.
Zasadniczy błąd demota tkwi w tym, że powiedzenie "po trupach do celu" oznacza, że ktoś dąży do swojego celu kosztem innych, czyli w cudzysłowie - pozabijałby innych dla osiągnięcia swojego celu. Dosłowne znaczenie oznaczałoby więc zabijanie innych dla osiągnięcia swojego celu. Zupełnie czym innym jest napotykanie w drodze do celu trupów, które tam były wcześniej i nie stały się trupami za sprawą danej osoby dążącej do rzeczonego celu.
> marcinqwerty ---- Może niezbyt wyraźnie to wyjaśniłem, więc jeszcze raz. --- W znaczeniu umownym to powiedzenie oznacza, że ktoś dla osiągnięcia celu jest skłonny działać na niekorzyść innych osób. Jeżeli by to potraktować dosłownie, to oznaczałoby, że ktoś dla osiągnięcia celu jest skłonny naprawdę kogoś zabić. Jednak zupełnie co innego, jeżeli osoby poszkodowane nie ponoszą szkód z winy "dążącego do celu".
Wśród alpinistów jest zasada że ten kto zginął w górach ma tam pozostać gdyż zginał podczas wykonywania czegoś co Kochał. Dlatego nie znoszą ciał ponieważ w większości przypadków oni sami chcą by po śmierci pozostawić ich w górach. Polecam książkę pt. "Dotknięcie pustki" oraz film na jej podstawie "Czekając na Joe" oparte na autentycznych faktach.
> urbaniakd ---- Czytałem "Dotknięcie pustki" i oglądałem "Czekając na Joe" i śmiem twierdzić, że nie mają one większego związku z tematem. Tam jest historia alpinisty, który ze złamaną nogą zwlókł się na dół i przeżył, chociaż wydawało się, że właściwie nie ma na to żadnych szans. Jego partner, co prawda, sądził, że Joe nie żyje, ale jeszcze nie doszło do tematu ewentualnego poszukiwania i ściągania zwłok z góry, bo Joe dotarł do bazy, zanim pozostali ją opuścili. Co prawda, dotarł tuż przed opuszczeniem bazy, ale jednak przed. ---- PS. Książka jest oparta "na faktach" albo "na wydarzeniach autentycznych", ale "fakty autentyczne" to jest tautologia. Samo słowo fakt oznacza, że wydarzenie jest autentyczne.
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 27 March 2012 2012 20:51
Myślę, że byłaby możliwość zniesienia zwłok z gór, lecz jak wyżej zostało wspomniane, osoby takie wolałyby być pochowane w górach (może wcześniej mieli taką ostatnią wolę?). Wystarczy rzucić okiem na wiki: "2005 – pierwsze lądowanie na wierzchołku Everestu helikopterem Eurocopter AS 350 B3 Didier Delsalle" - a skoro mogli wylądować 7 lat temu, to czemu nie mogliby podlecieć z linami i załadować zwłok na pokład? Co prawda koszt dla rodziny byłby spory, jednak sama wyprawa też do najtańszych nie należy. No i jeszcze warto poczytać czym się zajmują Szerpowie i jakie ilości bagaży przenoszą w górach.
@kilas, problem w tym, że śmigłowiec na tej wysokości operuje na granicach swoich możliwości. Oznacza to, że liczy się każdy kilogram na jego pokładzie, a zwłaszcza dodatkowe 70 kg. Podany przez ciebie model, to śmigłowiec lekki, więc nie ma mocnych silników. Poza tym lądowanie na w miarę równym wierzchołku to jedno, a przyziemienie na praktycznie pionowym zboczu, to co innego.
@Marcin: wystarczy doczytać (http://www.gizmag.com/go/6793/), że mamy na to odpowiednią technologię (w 2007 roku możliwe było ściągnięcie do 2 ludzi z wysokości do 9000m - jak myślisz, jakie mamy możliwości w 2012 roku? myślę, że dużo większe). Człowiek nie ma problemów na loty kosmiczne i pokonywanie tysięcy kilometrów w niebo, dlaczego nie miałby sobie poradzić z ośmiotysięcznikiem? To mały pikuś przy obecnej technologii (i dużej ilości gotówki). Inna sprawa, był nawet gościu, który wspiął się na Mount Everest z nartami i zjechał sobie z górki :) Narty też nie są lekkie i bardzo niewygodnie się je nosi.
Powiesz mi, gdzie ta akcja była, ta na 9000? Ściągali ich z balonu atmosferycznego? Bo Everest ma 8848 i nic wyższego na świecie nie istnieje. Przeczytaj dokładnie: "Will be able to develop" - dopiero projektują taki sprzęt. To artykuł jest z 2007, o projekcie, nad którym zaczynano wtedy prace.
Zmodyfikowano
2 razy
Ostatnia modyfikacja: 26 March 2012 2012 14:20
Po pierwsze termin alpinista jest użyty poprawnie, gdyż jest pojęciem szerszym i obejmuje również himalaizm, zawężony do określonych geograficznie terenów. Powyżej 8 tys. metrów jest już strefą śmierci, gdzie organizm jest narażony na niewyobrażalne w innych warunkach przeciążenia i niedotlenienie organizmu. Wydolność organizmu spada tak drastycznie,że człowiek działa jak na zwolnionym filmie, porte czynności jak poprawieni sobie rękawic jest nie lada wyczynem. Nikt nie narażałby życia wspinaczy na znoszenie zwłok. Bardziej skomplikowane operacje z użyciem helikopterów (poza zwykłym oblatywaniem)są na razie niewykonalne na takich wysokościach. Na zdjęciu są widoczne zwłoki Davida Sharpa, można więcej poczytać tu np. http://en.wikipedia.org/wiki/David_Sharp_%28mountaineer%29
Tragiczna śmierć, David po prostu zasnął z wycieńczenie w niecce skalnej tuż pod samym szczytem. Mijało go tego dnia wielu himalaistów i nikt się nie zainteresował by mu pomóc. Niestety komercjalizacja wypraw w wysokie góry jest przerażająca i coraz częściej dochodzi do takich zdarzeń. Ale to temat na inną dyskusję...
Everest niestety stał się mekką ludzi z wielkimi ambicjami, a małym doświadczeniem. Komercjalizacja tej góry sprzyja wzrostowi śmiertelnych przypadków. O dziwo procent ten wg. statystyk podanych w książce Johna Krakauera opisującej największą tragedię na Evereście w 1996 roku wynosi około 3%. Himalaiści, zdają sobie sprawę z tego, że mogą tam zginąć i zazwyczaj ich rodziny jeszcze przed wyjazdem podpisują "zgodę" na to, że w przypadku śmierci na górze nie będą żądali sprowadzenia ciała do swojego kraju, nawet gdy istnieje taka możliwość. W przypadku Everestu ciała z wysokości 8000+ nie da się sprowadzić z kilku powodów - potworne zmęczenie, ilość trenu wynosi mniej niż 30% tego co kilka metrów nad poziomem morza, ekstremalne warunki klimatyczne, w pewnych miejscach nachylenie terenu wynosi ponad 60%. Jak powiedział Russell Reginald Brice nawet gdyby miał 20 szerpów nie mógłby z tej wysokości sprowadzić ani jednej osoby, nie dość, że byłoby to wręcz niemożliwe, to jeszcze zbyt ryzykowne. Każdego roku ktoś się spotyka z tym, że wchodząc na Everest mija kogoś kto umiera i nie może mu pomoc. Wielką traumą jest zobaczyć tyle ciał na swojej drodze, a trudno opisać to przeżycie, gdy ktoś ginie na naszych oczach a nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nawet nie możemy podzielić się tlenem, żebyśmy nie byli na jego miejscu. Dzień w którym możemy być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, zamienia się w najsmutniejsze doświadczenie z jakim mieliśmy styczność...
Jejku, to są ludzie, mówi się "wielu" a nie "wiele", wiele to może być rzeczy, troszkę szacunku dla ludzi, już nie wspominam że dla zmarłych...
Odpowiedzten demot to kłamstwo ! u nas w kraju takie ciała zostałyby natychmiast odszukane i dostarczone do rodzin ! nikt nie zostawiłby ciał wiedząc gdzie leżą!
OdpowiedzTen demot to prawda. Transport ciał z wysokości 8000m.n.p.m. jest praktycznie niewykonalny. Jest praktycznie pewne, że chcąc zabrac ciało z tej wysokości, przy tych warunkach i przy tym wyczerpaniu organizmu,prędzej ty dołączysz do niego, niż ono do rodziny.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 15:38
PS. U nas w kraju, to najwyższy punkt ma 2499 m. i wejśc tam można w 6 godzin, albo doleciec śmigłowcem. A Everest ma 8848 m. i samo wejście i powrót oznacza krańcowe wyczerpanie organizmu. O śmigłowcach na tej wysokości też nie ma co marzyc.
terrarysta1910 nie ma po prostu pojęcia gdzie leży Mount Everest.
Jak sam zauważyłeś, chodzi o specjalnie przygotowany wyczyn, transport śmigłowcowy nie wchodzi w grę w dalszym ciągu. Przy tym rozrzedzeniu powietrza dodatkowe kilkadziesiąt kilo znaczy naprawdę dużo.
Up@ Przy niektórych ciałach nie ma możliwości ściągnięcia ich z góry, na niektóre wysokości nawet helikopter nie jest w stanie wlecieć, więc z reguły wspinaczy się zostawia. Pomijam już fakt że Mount Everest nie jest "u nas w kraju".
Odpowiedz\\\\\\\\\\@a co do demota 1) powinieneś napisać "wielu" zamiast "wiele". 2) na Mount Everest wchodzą Himalaiści nie Alpiniści.
Chyba do mnie żartujesz , widząc ciało jest misja przywiezienia/dostarczenia do rodziny.Nie musi być
helikopter by ciało dostarczyć na dół,wystarczy ekipa która się tym zajmuje.Jest to śmieszne i
niezrozumiałe dla mnie że ludzi idący mijają zwłoki i nikt z tym nic nie robi bo się nie da.http://wyborcza.pl/1,86732,7867565,Uprzatna_ciala_spod_Mount_Everestu.html da się ? da , tyle że rodziny nie chcą !! bajki opowiadacie i to wszystko.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 14:58
Terrarysta, proszę cię, dowiedz się o warunkach, jakie tam panują, o wyczerpaniu organizmu, o tym jak ludzie, zawodowi himalaiści fizycznie, niosąc tylko własny ekwipunek, nie są w stanie się zwlec (bo zejśc to za dużo powiedziane) ze szczytu, a potem gadaj, że zniesienie 70-kilogramowego ciała z 8000metrów to żaden problem.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 15:38
terrarysta1910 jak już wklejasz link, to przynajmniej przeczytaj, co tam jest napisane. Rodziny nie chcą, ale mają poważne uzasadnienie. "Krewni innych wspinaczy, którzy zginęli na najwyższej górze świata, nie są tak przychylni planom Szerpów. Wdowa po Robim Hallu, który zginął na Evereście w 1996 r., nie chce, by ktokolwiek ryzykował życie dla jej zmarłego męża. - Rob zawsze mówił, że zniesienie ciała z wysokości 8 tys. m jest praktycznie niemożliwe - tłumaczy wdowa." Wynika z tego, że nawet mogłoby się udać, ale istnieje duże ryzyko, że tych ciał będzie z tego powodu więcej.
gwoli ścisłości.
OdpowiedzPowinno być: "mija się wiele HIMALAISTÓW" a nie Alpinistów. W końcu to Mount Everest, a nie Mount Blanc.
Tak naprawdę powinno być "mija się WIELU HIMALAISTÓW". W końcu to język polski a nie polskawy.
nie czepiałabym się tego tak bardzo, ważniejszy jest sens samego demota. A definicja ALPINIZMU to nie tylko wspinanie się w Alpach, ale w wielu źródłach także każda wspinaczka wysokogórska. Więc to stwierdzenie nie jest błędem, chociaż fakt, że lepiej by brzmiało himalaiści.
Jest błędem po 1 Himalaista wspina sie na szczyty mające ponad 5000 m n.p.m., po 2 Mount Everest leży w Himalajach ludzie robiąc demot można by sie doinformować najpierw
Widzę, że niektórzy komentujący tutaj nie widzą problemu w zniesieniu ciał z Everestu, więc chciałbym coś zaznaczyc. "Strefa Śmierci" to nazwa nadana tym wysokościom (bodajże 8000+) nie bez powodu. Warunki tam panujące nie pozwalają człowiekowi na długie przebywanie tam, o wzmożonym wysiłku nie wspomnę. Transport ciężkich ładunków jest wykluczony. Większośc z tych ciał to ludzie, którzy padli tam z wyczerpania, niosąc tylko własny ekwipunek, więc jak wyobrażacie sobie ludzi niosących sprzęt plus ciała? Śmigłowiec też odpada, nawet w Afganistanie, gdzie Hindukusz ma 4000-5000m. bodajże, są z nimi problemy, wystarczy popatrzec po liczbie katastrof. A Everest to 8848.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 25 March 2012 2012 19:14
OdpowiedzNo i cóż chłopie po tym ,że dobrze gadasz, jak i tak znajdą się "szpece", tacy jak Pan Terrarysta, którzy wiedzą lepiej. Realia internetu. :|
Kharateka: Niestety takie czasy :/
Specom od znoszenia ciał polecam zniesienie 25kg worka cementu z 5 albo 10 piętra. Oczywiście pamiętajmy że tu można oddychać normalnie nie trzeba nieść swojego ekwipunku no i w górach dość rzadko spotyka się odśnieżone schody.
OdpowiedzOstrożnie z takimi porównaniami, bo ktoś stwierdzi, że można załadowac na taczki i opuścic na bloczku:)
Zasadniczy błąd demota tkwi w tym, że powiedzenie "po trupach do celu" oznacza, że ktoś dąży do swojego celu kosztem innych, czyli w cudzysłowie - pozabijałby innych dla osiągnięcia swojego celu. Dosłowne znaczenie oznaczałoby więc zabijanie innych dla osiągnięcia swojego celu. Zupełnie czym innym jest napotykanie w drodze do celu trupów, które tam były wcześniej i nie stały się trupami za sprawą danej osoby dążącej do rzeczonego celu.
OdpowiedzDlatego autor nadmienił, że nabiera znaczenia dosłownego. Powinien dodac też, że traci to umowne?
> marcinqwerty ---- Może niezbyt wyraźnie to wyjaśniłem, więc jeszcze raz. --- W znaczeniu umownym to powiedzenie oznacza, że ktoś dla osiągnięcia celu jest skłonny działać na niekorzyść innych osób. Jeżeli by to potraktować dosłownie, to oznaczałoby, że ktoś dla osiągnięcia celu jest skłonny naprawdę kogoś zabić. Jednak zupełnie co innego, jeżeli osoby poszkodowane nie ponoszą szkód z winy "dążącego do celu".
Wśród alpinistów jest zasada że ten kto zginął w górach ma tam pozostać gdyż zginał podczas wykonywania czegoś co Kochał. Dlatego nie znoszą ciał ponieważ w większości przypadków oni sami chcą by po śmierci pozostawić ich w górach. Polecam książkę pt. "Dotknięcie pustki" oraz film na jej podstawie "Czekając na Joe" oparte na autentycznych faktach.
Odpowiedz> urbaniakd ---- Czytałem "Dotknięcie pustki" i oglądałem "Czekając na Joe" i śmiem twierdzić, że nie mają one większego związku z tematem. Tam jest historia alpinisty, który ze złamaną nogą zwlókł się na dół i przeżył, chociaż wydawało się, że właściwie nie ma na to żadnych szans. Jego partner, co prawda, sądził, że Joe nie żyje, ale jeszcze nie doszło do tematu ewentualnego poszukiwania i ściągania zwłok z góry, bo Joe dotarł do bazy, zanim pozostali ją opuścili. Co prawda, dotarł tuż przed opuszczeniem bazy, ale jednak przed. ---- PS. Książka jest oparta "na faktach" albo "na wydarzeniach autentycznych", ale "fakty autentyczne" to jest tautologia. Samo słowo fakt oznacza, że wydarzenie jest autentyczne.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 March 2012 2012 20:51
Myślę, że byłaby możliwość zniesienia zwłok z gór, lecz jak wyżej zostało wspomniane, osoby takie wolałyby być pochowane w górach (może wcześniej mieli taką ostatnią wolę?). Wystarczy rzucić okiem na wiki: "2005 – pierwsze lądowanie na wierzchołku Everestu helikopterem Eurocopter AS 350 B3 Didier Delsalle" - a skoro mogli wylądować 7 lat temu, to czemu nie mogliby podlecieć z linami i załadować zwłok na pokład? Co prawda koszt dla rodziny byłby spory, jednak sama wyprawa też do najtańszych nie należy. No i jeszcze warto poczytać czym się zajmują Szerpowie i jakie ilości bagaży przenoszą w górach.
Odpowiedz@kilas, problem w tym, że śmigłowiec na tej wysokości operuje na granicach swoich możliwości. Oznacza to, że liczy się każdy kilogram na jego pokładzie, a zwłaszcza dodatkowe 70 kg. Podany przez ciebie model, to śmigłowiec lekki, więc nie ma mocnych silników. Poza tym lądowanie na w miarę równym wierzchołku to jedno, a przyziemienie na praktycznie pionowym zboczu, to co innego.
@Marcin: wystarczy doczytać (http://www.gizmag.com/go/6793/), że mamy na to odpowiednią technologię (w 2007 roku możliwe było ściągnięcie do 2 ludzi z wysokości do 9000m - jak myślisz, jakie mamy możliwości w 2012 roku? myślę, że dużo większe). Człowiek nie ma problemów na loty kosmiczne i pokonywanie tysięcy kilometrów w niebo, dlaczego nie miałby sobie poradzić z ośmiotysięcznikiem? To mały pikuś przy obecnej technologii (i dużej ilości gotówki). Inna sprawa, był nawet gościu, który wspiął się na Mount Everest z nartami i zjechał sobie z górki :) Narty też nie są lekkie i bardzo niewygodnie się je nosi.
Powiesz mi, gdzie ta akcja była, ta na 9000? Ściągali ich z balonu atmosferycznego? Bo Everest ma 8848 i nic wyższego na świecie nie istnieje. Przeczytaj dokładnie: "Will be able to develop" - dopiero projektują taki sprzęt. To artykuł jest z 2007, o projekcie, nad którym zaczynano wtedy prace.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 26 March 2012 2012 14:20
Po pierwsze termin alpinista jest użyty poprawnie, gdyż jest pojęciem szerszym i obejmuje również himalaizm, zawężony do określonych geograficznie terenów. Powyżej 8 tys. metrów jest już strefą śmierci, gdzie organizm jest narażony na niewyobrażalne w innych warunkach przeciążenia i niedotlenienie organizmu. Wydolność organizmu spada tak drastycznie,że człowiek działa jak na zwolnionym filmie, porte czynności jak poprawieni sobie rękawic jest nie lada wyczynem. Nikt nie narażałby życia wspinaczy na znoszenie zwłok. Bardziej skomplikowane operacje z użyciem helikopterów (poza zwykłym oblatywaniem)są na razie niewykonalne na takich wysokościach. Na zdjęciu są widoczne zwłoki Davida Sharpa, można więcej poczytać tu np. http://en.wikipedia.org/wiki/David_Sharp_%28mountaineer%29
OdpowiedzTragiczna śmierć, David po prostu zasnął z wycieńczenie w niecce skalnej tuż pod samym szczytem. Mijało go tego dnia wielu himalaistów i nikt się nie zainteresował by mu pomóc. Niestety komercjalizacja wypraw w wysokie góry jest przerażająca i coraz częściej dochodzi do takich zdarzeń. Ale to temat na inną dyskusję...
Kilka osób już pisało o błędzie "wiele" zamiast "wielu", ale niech mi ktoś wytłumaczy, po jaką cholerę jest przecinek przed "lub"?
Odpowiedzto po co tam umierali xd ?
Odpowiedz+
OdpowiedzTaka ściema na głównej? ;O
OdpowiedzCo twoim zdaniem jest ściemą? Tekst mówi prawdę, a zdjęcie jest autentyczne.
Everest niestety stał się mekką ludzi z wielkimi ambicjami, a małym doświadczeniem. Komercjalizacja tej góry sprzyja wzrostowi śmiertelnych przypadków. O dziwo procent ten wg. statystyk podanych w książce Johna Krakauera opisującej największą tragedię na Evereście w 1996 roku wynosi około 3%. Himalaiści, zdają sobie sprawę z tego, że mogą tam zginąć i zazwyczaj ich rodziny jeszcze przed wyjazdem podpisują "zgodę" na to, że w przypadku śmierci na górze nie będą żądali sprowadzenia ciała do swojego kraju, nawet gdy istnieje taka możliwość. W przypadku Everestu ciała z wysokości 8000+ nie da się sprowadzić z kilku powodów - potworne zmęczenie, ilość trenu wynosi mniej niż 30% tego co kilka metrów nad poziomem morza, ekstremalne warunki klimatyczne, w pewnych miejscach nachylenie terenu wynosi ponad 60%. Jak powiedział Russell Reginald Brice nawet gdyby miał 20 szerpów nie mógłby z tej wysokości sprowadzić ani jednej osoby, nie dość, że byłoby to wręcz niemożliwe, to jeszcze zbyt ryzykowne. Każdego roku ktoś się spotyka z tym, że wchodząc na Everest mija kogoś kto umiera i nie może mu pomoc. Wielką traumą jest zobaczyć tyle ciał na swojej drodze, a trudno opisać to przeżycie, gdy ktoś ginie na naszych oczach a nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nawet nie możemy podzielić się tlenem, żebyśmy nie byli na jego miejscu. Dzień w którym możemy być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, zamienia się w najsmutniejsze doświadczenie z jakim mieliśmy styczność...
OdpowiedzNiestety historia zna wielu nawet wybitnych himalaistów, którzy zginęli na Czomolungmie: George Mallory, Sandy Irvine, Robim Hall i wielu innych...
Odpowiedz