Cholera tu się nie ma czego śmiać, bo ja byłem za stary na Mario :P Wychowałem się na Pac Manach, Bomb Jackach itp. gierkach. Pierwszy komp w 1984 roku :)
Schymon: Sam jesteś nomenklatura i nie doceniasz Polaków. Za PRLu były giełdy komputerowe, zaopatrzone niezgorzej, niż dziś Allegro i torrenty plus komisy techniczne (zaopatrywane przez marynarzy) przez przypominające dzisiejsze Media Markty. Poza tym bazary, ryneczki, jarmarki, nie wspominając o akademikach. To, że czegoś nie było oficjalnie w "domu towarowym" nie oznacza, że nie można było tego kupić. Ja mój pierwszy keyboard kupiłem w Polmozbycie a gry na C64 i potem na Amigę kupowałem w spożywczaku, spod lady. Do 1994 roku działał ten "punkt".
Zmodyfikowano
1 raz
Ostatnia modyfikacja: 6 October 2012 2012 9:43
Pamiętam "miejskie legendy" które wtedy głoszono na szkolnych korytarzach. Jeden z "głosicieli" rzekomo znał koleżkę, który dotarł do sekretnego poziomu, po ukończeniu którego gracz był świadkiem seksu pomiędzy Mario i Księżniczką. Inny natomiast przeskoczył masz z flagą i dzięki temu dostał 99 żyć (przeskoczenie masztu było możliwe w wariacji znanej jako "latający Mario", ale nic takiego się nie działo.) O tych, którzy "wiedzieli" jak zapisać stan gry nawet nie wspominam, bo było ich na pęczki. I chociaż ta część z demota to klasyk, to jednak bardziej podobały mi się późniejsze, choćby ta, gdzie postęp ukazany był w formie mapki. Istniała tam też możliwość podniesienia idącego potworka, zabrania go ze sobą i użycia jako jednorazowej broni. I choć ta część podobała mi się bardziej, to przeszedłem ją może dopiero rok temu, na emulatorze. :)
Wszyscy Ci którzy dali minusa nie pamiętają tych czasów kiedy łamało się joye bo skok nie wyszedł i lądowało się na mięsożernej roślince bądź wpadało w przepaść. Ach te młodzieńcze lata....
On nie wziął grzybka
Odpowiedzno właśnie
Dokładnie. Ale jak można nie zabrać grzybka?! : D
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 4 October 2012 2012 19:25
OdpowiedzI kasiory też nie zebrał;-)
i 3 murki można było rozwalić, każdy dawał 50 punktów chyba z tego co pamiętam
Zagrałbym raz jeszcze
OdpowiedzPowiedziałem: Kur*wa i nie uśmiechnąłem sie. Nie bedziesz mi mówił co mam robić.
Odpowiedz'Nikt mi nie będzie mówił co mam robić '
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 October 2012 2012 15:21
OdpowiedzI się uśmiechnęłam...
Odpowiedz:)
OdpowiedzCholera tu się nie ma czego śmiać, bo ja byłem za stary na Mario :P Wychowałem się na Pac Manach, Bomb Jackach itp. gierkach. Pierwszy komp w 1984 roku :)
OdpowiedzKomp w PRLu. To niezła nomenklatura.
Schymon: Sam jesteś nomenklatura i nie doceniasz Polaków. Za PRLu były giełdy komputerowe, zaopatrzone niezgorzej, niż dziś Allegro i torrenty plus komisy techniczne (zaopatrywane przez marynarzy) przez przypominające dzisiejsze Media Markty. Poza tym bazary, ryneczki, jarmarki, nie wspominając o akademikach. To, że czegoś nie było oficjalnie w "domu towarowym" nie oznacza, że nie można było tego kupić. Ja mój pierwszy keyboard kupiłem w Polmozbycie a gry na C64 i potem na Amigę kupowałem w spożywczaku, spod lady. Do 1994 roku działał ten "punkt".
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 October 2012 2012 9:43
: )
Odpowiedz;) ;) ;)
OdpowiedzJeśli komuś podobały się Soundtracki z Pegasusa, to zapraszam na mój kanał youtube gdzie powoli ukazuje się album "Nintendo Tribute" :)
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/user/DawidGambit?feature=mhee
:-)
OdpowiedzJa grałem pare lat temu i zapomniałem na czym i wiem że podłanczało się do telewizora, ale na kompie to już nie to samo.
OdpowiedzTa, podłanczało się...
pegazus
Kurde co to za gracz jak nie wziął grzybka . Pewnie jeszcze nie wie gdzie są dodatkowe lajfy i które kanały przenoszą na next lvl
OdpowiedzJUŻ byłeś w sidłach!
OdpowiedzPamiętam "miejskie legendy" które wtedy głoszono na szkolnych korytarzach. Jeden z "głosicieli" rzekomo znał koleżkę, który dotarł do sekretnego poziomu, po ukończeniu którego gracz był świadkiem seksu pomiędzy Mario i Księżniczką. Inny natomiast przeskoczył masz z flagą i dzięki temu dostał 99 żyć (przeskoczenie masztu było możliwe w wariacji znanej jako "latający Mario", ale nic takiego się nie działo.) O tych, którzy "wiedzieli" jak zapisać stan gry nawet nie wspominam, bo było ich na pęczki. I chociaż ta część z demota to klasyk, to jednak bardziej podobały mi się późniejsze, choćby ta, gdzie postęp ukazany był w formie mapki. Istniała tam też możliwość podniesienia idącego potworka, zabrania go ze sobą i użycia jako jednorazowej broni. I choć ta część podobała mi się bardziej, to przeszedłem ją może dopiero rok temu, na emulatorze. :)
Odpowiedz:)
Odpowiedz< uśmiecha się >
Odpowiedz"smile"
Odpowiedz:)
OdpowiedzWszyscy Ci którzy dali minusa nie pamiętają tych czasów kiedy łamało się joye bo skok nie wyszedł i lądowało się na mięsożernej roślince bądź wpadało w przepaść. Ach te młodzieńcze lata....
OdpowiedzI ten dźwięk skaczącego Mario cały czas słyszę jak widzę demota ;)
OdpowiedzNajbardziej wzruszyl mnie odtwarzacz VHS na telewizorze ;)
Odpowiedztylko że ja zawsze zbierałem grzybka i kase
Odpowiedz