Niby pożyteczny demot, ale dobre słowo i pocieszenie depresji nie wyleczy... tak jak Alzheimera nie wyleczą łamigłówki i wspomnienia od osób trzecich...
@Kiciulek90 ale mądra pomoc pomoże. Np. wsparcie przy pierwszej wizycie u psychologa (psychiatry). Może dać poczucie, że to choroba jak grypa czy cukrzyca, a nie jakaś zła wola itp.
@Xyzzzzb Byłem u psychologa, psychiatry, dostałem tabletki, chodzę na terapie od 2 lat, dużo zmieniło się w moim sposobie myślenia i rozumieniu samego siebie, ale nadal mam to samo. Psycholog to jest osoba, która stara się "zrobić" z ciebie normalną osobę. A tak się nie da. Niektórzy nie chcą być tacy jak wszyscy, cieszyć się z byle czego. Mają inną świadomość wszystkiego co się wokół nich dzieje. I jak ktoś ma rozmawiać z terapeutką skoro ona należy do tej zwykłej świadomości, a osoba potrzebująca pomocy do innej świadomości? To tak jakby postawić białego i czarnego na przeciwko siebie i każdy by chciał drugiemu zmienić słowem kolor skóry.
Ja nie ukrywam tego, że mam depresję, ale nic to nie zmienia. No i jeszcze trzema mieć kogoś, z kim można porozmawiać. Jeśli nie ma się nawet znajomych to może być z tym ciężko...
@tomcio2416 jakiś znajomych raczej się ma. Żeby nie mieć w ogóle znajomych trzeba w jaskini siedzieć. :) A jeśli masz na myśli, którzy byliby w stanie pomóc to takich rzeczywiście ze świecą szukać. Większość ludzi nie chce wiedzieć, a jak się dowie nie chce mieć z tym nic wspólnego. Tak przynajmniej zauważyłem. :/ Zawsze można trochę zebrać się w sobie i wykorzystać internet, by stworzyć coś w stylu grup wsparcia. Niestety ta opcja jest tylko w większych miejscowościach :/
@tomcio2416 ocho i mamy tu gościa z depresją! Rozumiem, że nie odczuwasz nic, w sensie przygnębienie, ale nic poza tym. Zero emocji, zero empatii, kompletna pustka, mogą mordować kogoś na Twoich oczach, a dla Ciebie to wszystko jedno. Rano nie możesz wstać z łóżka, nieważne, czy praca, czy nie praca. Pojawiasz się w robocie o 12, wszyscy pytają "o co chodzi?" a Ty im nic nie odpowiadasz, albo mówisz "pie*dolcie się". Siedzisz w robocie, a że nie masz "po co iść" to sobie siedzisz do północy, grzebiesz w jakiś rzeczach, trochę to "rozluźnia", przez cały dzień zjadłeś jeden posiłek, albo i nie. Nie masz potrzeby. Wracasz do siebie, kładziesz się do łóżka, na nic nie masz siły, a już najmniej na spanie. Zasypiasz na ranem, albo i nie, patrzysz tylko w sufit i zastanawiasz się "jaki to ma sens". Jeżeli jest to spowodowane "szokiem" - poważną chorobą, czy śmiercią bliskiej osoby, to jeżeli masz naprawdę mocny psychicznie masz szansę wyjść z tego bez farmakologii. Jeżeli nie jest to spowodowane "szokiem", tylko "o tak po prostu", to albo pójdziesz do specjalisty po leki, albo trafisz pod kroplówką w szpitalu psychiatrycznym, bo nie będziesz mieć potrzeby jedzenia. Dodatkowo zacznie odwalać. To jak masz depresję? Czy "jesień smuteczki ;(", "nie mam dziewczyny, smuteczki ;("?
@~Twoj_nick2 Nie wiem czy wiesz ale depresja ma wiele objawów. Takie głupie pisanie "smuteczek bo nie mam dziewczyny" jest nie na miejscu. Dlatego nikomu nie mówię co mi jest bo zaraz są jakieś docinki.
@macko0000 Bardzo mądre słowa! Ludzie są bardzo pochopni. Nawet ludzie z depresją są bardzo pochopni. Wszyscy tu wypowiadający się mogą mieć depresję albo i nie. Po jednym poście rzadko poznasz. Czasem "jesienne smuteczki" podciąga się pod depresję, a potem ludzie z ciężką depresją znowu mają żal o to. Ale przecież każdy przewlekły smutek to cierpienie. Nie ważne czy kliniczny, czy nie. Trzeba być delikatnym do każdego cierpienia. Depresja ma różne stadia i różny przebieg. Ja myślę, że trzeba zbadać grunt (to już do tego co piszesz poniżej), jeśli bardzo komuś źle ze sobą, z życiem to dobrze poszukać wśród kolegów, koleżanek osób, które są taktowne i wrażliwe, ale same nie mają ciężkiej depresji (bo tak tylko się nakręci jeszcze bardziej). Dobrze poszukać grupy wsparcia, kogoś kto wysłucha ale też pomoże podjąć leczenie, postawi warunki, pomoże wybrać specjalistę. W końcu jeśli naprawdę nie uda się znaleźć nikogo, nawet w necie to zaryzykować i zapisać się do psychiatry (nie trzeba skierowania) samemu. Skoro nie ma się nic do stracenia to można zobaczyć co będzie.
@macko0000 A ciebie obchodzi żeby kogoś obchodziło? Jeżeli tak - próbuj dalej. Jak zapewne wiesz z 80% ludzi to nieczuli idioci, jeżeli dodasz inne czynniki których u ludzi nie lubisz (jak np ja) to możliwość spotkania spoko człowieka na 100 to jakieś może 5%. Takiego z którym się dogadasz i który cie wysłucha i zrozumie - może mniej niż 1 na 500 osób. Ale skoro jeszce żyjesz i się nie zabiłeś (bo skoro np nie chcesz żyć to czemu się nie zabijesz? Bo chcesz żyć! Tylko nie masz siły/z kim) to próbuj jak najwięcej, gówno niech cie obchodzi zdanie innych i ich docinki. W końcu MOŻE znajdziesz kogoś kto cię wysłucha, może nie pomoże ale chociaż będzie "tabletką przeciwbólową". Na moja przypadłość pewnie recepty nie ma, a próbuję od 2 lat i zmieniło to tyle, że upewniłem się, że chcę żyć, tylko nie na takich warunkach jakich mi świat serwuje. Jedyna opcja to znaleźć kogoś kto uśmierzy ból na tyle, że nie będzie się o nim myślało. Jak chcesz to napisz na priv może coś się ogarnie!
Niby pożyteczny demot, ale dobre słowo i pocieszenie depresji nie wyleczy... tak jak Alzheimera nie wyleczą łamigłówki i wspomnienia od osób trzecich...
Odpowiedz@Kiciulek90 ale mądra pomoc pomoże. Np. wsparcie przy pierwszej wizycie u psychologa (psychiatry). Może dać poczucie, że to choroba jak grypa czy cukrzyca, a nie jakaś zła wola itp.
@Xyzzzzb Byłem u psychologa, psychiatry, dostałem tabletki, chodzę na terapie od 2 lat, dużo zmieniło się w moim sposobie myślenia i rozumieniu samego siebie, ale nadal mam to samo. Psycholog to jest osoba, która stara się "zrobić" z ciebie normalną osobę. A tak się nie da. Niektórzy nie chcą być tacy jak wszyscy, cieszyć się z byle czego. Mają inną świadomość wszystkiego co się wokół nich dzieje. I jak ktoś ma rozmawiać z terapeutką skoro ona należy do tej zwykłej świadomości, a osoba potrzebująca pomocy do innej świadomości? To tak jakby postawić białego i czarnego na przeciwko siebie i każdy by chciał drugiemu zmienić słowem kolor skóry.
Ja nie ukrywam tego, że mam depresję, ale nic to nie zmienia. No i jeszcze trzema mieć kogoś, z kim można porozmawiać. Jeśli nie ma się nawet znajomych to może być z tym ciężko...
Odpowiedz@tomcio2416 jakiś znajomych raczej się ma. Żeby nie mieć w ogóle znajomych trzeba w jaskini siedzieć. :) A jeśli masz na myśli, którzy byliby w stanie pomóc to takich rzeczywiście ze świecą szukać. Większość ludzi nie chce wiedzieć, a jak się dowie nie chce mieć z tym nic wspólnego. Tak przynajmniej zauważyłem. :/ Zawsze można trochę zebrać się w sobie i wykorzystać internet, by stworzyć coś w stylu grup wsparcia. Niestety ta opcja jest tylko w większych miejscowościach :/
@tomcio2416 ocho i mamy tu gościa z depresją! Rozumiem, że nie odczuwasz nic, w sensie przygnębienie, ale nic poza tym. Zero emocji, zero empatii, kompletna pustka, mogą mordować kogoś na Twoich oczach, a dla Ciebie to wszystko jedno. Rano nie możesz wstać z łóżka, nieważne, czy praca, czy nie praca. Pojawiasz się w robocie o 12, wszyscy pytają "o co chodzi?" a Ty im nic nie odpowiadasz, albo mówisz "pie*dolcie się". Siedzisz w robocie, a że nie masz "po co iść" to sobie siedzisz do północy, grzebiesz w jakiś rzeczach, trochę to "rozluźnia", przez cały dzień zjadłeś jeden posiłek, albo i nie. Nie masz potrzeby. Wracasz do siebie, kładziesz się do łóżka, na nic nie masz siły, a już najmniej na spanie. Zasypiasz na ranem, albo i nie, patrzysz tylko w sufit i zastanawiasz się "jaki to ma sens". Jeżeli jest to spowodowane "szokiem" - poważną chorobą, czy śmiercią bliskiej osoby, to jeżeli masz naprawdę mocny psychicznie masz szansę wyjść z tego bez farmakologii. Jeżeli nie jest to spowodowane "szokiem", tylko "o tak po prostu", to albo pójdziesz do specjalisty po leki, albo trafisz pod kroplówką w szpitalu psychiatrycznym, bo nie będziesz mieć potrzeby jedzenia. Dodatkowo zacznie odwalać. To jak masz depresję? Czy "jesień smuteczki ;(", "nie mam dziewczyny, smuteczki ;("?
@~Twoj_nick2 Nie wiem czy wiesz ale depresja ma wiele objawów. Takie głupie pisanie "smuteczek bo nie mam dziewczyny" jest nie na miejscu. Dlatego nikomu nie mówię co mi jest bo zaraz są jakieś docinki.
@macko0000 Bardzo mądre słowa! Ludzie są bardzo pochopni. Nawet ludzie z depresją są bardzo pochopni. Wszyscy tu wypowiadający się mogą mieć depresję albo i nie. Po jednym poście rzadko poznasz. Czasem "jesienne smuteczki" podciąga się pod depresję, a potem ludzie z ciężką depresją znowu mają żal o to. Ale przecież każdy przewlekły smutek to cierpienie. Nie ważne czy kliniczny, czy nie. Trzeba być delikatnym do każdego cierpienia. Depresja ma różne stadia i różny przebieg. Ja myślę, że trzeba zbadać grunt (to już do tego co piszesz poniżej), jeśli bardzo komuś źle ze sobą, z życiem to dobrze poszukać wśród kolegów, koleżanek osób, które są taktowne i wrażliwe, ale same nie mają ciężkiej depresji (bo tak tylko się nakręci jeszcze bardziej). Dobrze poszukać grupy wsparcia, kogoś kto wysłucha ale też pomoże podjąć leczenie, postawi warunki, pomoże wybrać specjalistę. W końcu jeśli naprawdę nie uda się znaleźć nikogo, nawet w necie to zaryzykować i zapisać się do psychiatry (nie trzeba skierowania) samemu. Skoro nie ma się nic do stracenia to można zobaczyć co będzie.
Po co komuś takie rzeczy w ogóle mówić? Przecież nikogo to nie obchodzi co czuję. Każdy ma swoje życie.
Odpowiedz@macko0000 A ciebie obchodzi żeby kogoś obchodziło? Jeżeli tak - próbuj dalej. Jak zapewne wiesz z 80% ludzi to nieczuli idioci, jeżeli dodasz inne czynniki których u ludzi nie lubisz (jak np ja) to możliwość spotkania spoko człowieka na 100 to jakieś może 5%. Takiego z którym się dogadasz i który cie wysłucha i zrozumie - może mniej niż 1 na 500 osób. Ale skoro jeszce żyjesz i się nie zabiłeś (bo skoro np nie chcesz żyć to czemu się nie zabijesz? Bo chcesz żyć! Tylko nie masz siły/z kim) to próbuj jak najwięcej, gówno niech cie obchodzi zdanie innych i ich docinki. W końcu MOŻE znajdziesz kogoś kto cię wysłucha, może nie pomoże ale chociaż będzie "tabletką przeciwbólową". Na moja przypadłość pewnie recepty nie ma, a próbuję od 2 lat i zmieniło to tyle, że upewniłem się, że chcę żyć, tylko nie na takich warunkach jakich mi świat serwuje. Jedyna opcja to znaleźć kogoś kto uśmierzy ból na tyle, że nie będzie się o nim myślało. Jak chcesz to napisz na priv może coś się ogarnie!
@lippincot ale ja nie potrzebuję takiej osoby. Nigdzie nie napisałem, że samemu jest mi źle.