Potwierdzam, na medycynie jest taki przedmiot. Nazywa się wejściówka/egzamin/kolokwium/szpilki, kiedy w 30sec musisz napisać polską i łacińską nazwę np. mięsień prostownik długi palucha (ścięgno) - musculus extensor hallucis longus (tendo), uprzednio rozpoznając go na preparacie. Albo zapisać 4-5 stron A4 z głowy czegoś, czego się nie rozumie na wejściówce z biofizyki. Także zdecydowanie - te studia i tryb nauki uczą nas takiego pisma ^^ A potem, jak już ktoś zauważył - praca również nie pomaga.
PS.: Nie, nie narzekam na tempo, na wymagania, byłam świadoma tego jak szłam na studia. Jednak jestem teraz o wiele bardziej wyrozumiała dla lekarzy, bo nie łatwo jest się oduczyć takiego tempa pisania, w szczególności, że przydzielone przez NFZ 15min na jednego pacjenta - to szalone tempo pracy.
Ależ można od niedawna po angielsku: Extensor hallucis longus muscle (tendon). Angielski to po prostu dziwnie brzmiąca łacina. Odchodzi się już od łaciny niekiedy, np. wypisy są pisane po polsku, nie ma wymogu pisania po łacinie/angielsku, ale niestety potem np. za granicą lekarze nie wiedzą, co Ci robili. Ta łacina nie jest taka zła, wg mnie ułatwia sprawę.
@FakDak
nie koniecznie ktos musi. dla przykladu w jedym ze szpitali jest tak, ze doktor sobie pisze swoje magiczne bazgroly, a pozniej cala dokumentacja przy wypisie pacjenta jest przepisywana do kompa przez pielegniarke i drukowana...takze niektore pielegniarki staja sie ekspertkami w kaligrafi lekarskiej ; p ogolnie jest to bez sensu, bo na dobra sprawe jedna tresc sie pisze 2x no ale kto lekarzom zabroni sobie pogryzmolic po kartce.
Nie wiem, ale u mnie lekarze raczej po sumeryjsku piszą, i to od tyłu...
Odpowiedzostatnio dostałam receptę od pani dermatolog, w aptece trzech farmaceutów niemalże modliło się nad tą receptą ale niestety się nie odczytali...;|
OdpowiedzPotwierdzam, na medycynie jest taki przedmiot. Nazywa się wejściówka/egzamin/kolokwium/szpilki, kiedy w 30sec musisz napisać polską i łacińską nazwę np. mięsień prostownik długi palucha (ścięgno) - musculus extensor hallucis longus (tendo), uprzednio rozpoznając go na preparacie. Albo zapisać 4-5 stron A4 z głowy czegoś, czego się nie rozumie na wejściówce z biofizyki. Także zdecydowanie - te studia i tryb nauki uczą nas takiego pisma ^^ A potem, jak już ktoś zauważył - praca również nie pomaga.
OdpowiedzPS.: Nie, nie narzekam na tempo, na wymagania, byłam świadoma tego jak szłam na studia. Jednak jestem teraz o wiele bardziej wyrozumiała dla lekarzy, bo nie łatwo jest się oduczyć takiego tempa pisania, w szczególności, że przydzielone przez NFZ 15min na jednego pacjenta - to szalone tempo pracy.
ale palant wymyślił te łacińskie nazwy, po co to komu? nie lepiej normalnie, krótko po angielsku albo sam polski?
Ależ można od niedawna po angielsku: Extensor hallucis longus muscle (tendon). Angielski to po prostu dziwnie brzmiąca łacina. Odchodzi się już od łaciny niekiedy, np. wypisy są pisane po polsku, nie ma wymogu pisania po łacinie/angielsku, ale niestety potem np. za granicą lekarze nie wiedzą, co Ci robili. Ta łacina nie jest taka zła, wg mnie ułatwia sprawę.
@FakDak
Odpowiedznie koniecznie ktos musi. dla przykladu w jedym ze szpitali jest tak, ze doktor sobie pisze swoje magiczne bazgroly, a pozniej cala dokumentacja przy wypisie pacjenta jest przepisywana do kompa przez pielegniarke i drukowana...takze niektore pielegniarki staja sie ekspertkami w kaligrafi lekarskiej ; p ogolnie jest to bez sensu, bo na dobra sprawe jedna tresc sie pisze 2x no ale kto lekarzom zabroni sobie pogryzmolic po kartce.
Na szczęście u nas lekarze recepty drukują :)
Odpowiedz