Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
326 365
-

Zobacz także:


tukis
-1 / 3

@CRISTEROS historia z dupy jak każda tego typa. Pomijając takie kwiatki jak błędnik - geografia czy biologia - zoofobia to rodzic jest zobowiązany przedstawic u pedagoga szkolnego/dyrektora we WRZEŚNIU zaświadczenia, orzeczenia, opinie. Następnie informuje się o tym nauczycieli uczących taką osobę ,a oni dostosowują materiał pod pracę z nim. Jeśli rodzic na koniec roku przyniesie takie kwity to niestety jest już zamiecione i kurator nic nie pomoże. W roku szkolnym ewentualnie ale na wystawienie ocen....

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 24 March 2017 2017 20:35

D DonCzarny
+4 / 6

Dlaczego program nauczania calej klasy ma byc dostosowany do jednego dysmozgowia? Jak ktos ma problemy z nauka to niech zostaje na zajecia wyrownawcze albo niech sie przeniesie do szkoly specjalnej.

~he_he
+5 / 15

eeee tam, teraz nauczycielki same proponują orzeczenie za każdą najmniejsza pierdołę, bo wpiszą sobie w papiery dys- coś tam i nie muszą z takim dzieckiem pracować, a jeszcze może dostaną koleżankę do pomocy jako nauczyciela wspomagającego, jeśli 'dys' będzie odpowiednio mocne. Nauczycielka zadowolona, rodzice zadowoleni, tylko dzieciak po skończeniu szkoły nie wie czemu nie może roboty znaleźć.... A niestety pracodawców żadne 'dys' nie obchodzą...

Odpowiedz
T tip91
+7 / 7

Ośmielę się nie zgodzić. Jeśli nawet n-l sugeruje udanie się na diagnozę, to nie ma na nią decydującego wpływu. "Nie muszą z takim dzieckiem pracować" - dobre sobie. Każde orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego to dodatkowa tona papierów, ustalanie indywidualnych planów, pisanie opinii, ocen postępów, konsultacje z innymi specjalistami, spotkania z rodzicami itp. Wszystko oczywiście poza godzinami pracy. Na dysleksję wspomagającego nie dostanie, choćby nie wiem co. Co najwyżej na ASD, ale uwierz mi - praca z takim dzieckiem, nawet w 2 osoby, to nie jest bajka.

~he_he
+2 / 2

tona papierów, tona analiz ... tylko gdzie w tym jest dziecko? i jego długofalowe dobro - czytaj - nie wypchnięcie go ze swojej klasy/szkoły tylko wychowanie samodzilnej jednostki radzącej sobie w dorosłym życiu na rynku pracy ?

kriseq1970
+4 / 4

No niestety szkoła nie ma wychowywać "jednostki". Gdyby miała (mogła) to uczeń z przykładu zostałby na następny rok i nie miałyby na to wpływu żadne "dysy". Po dwóch przypadkach braku promocji do klasy następnej, przenieśliby dziecko do szkoły specjalnej. Jeśli byłoby starsze niż 14 lat to do szkoły przysposobienia zawodowego. W ten sposób dziecko byłoby przygotowane do samodzielnego życia. Dzisiaj niestety rodzice rozpieszczają nieuków.

~he_he
+2 / 2

@kriseq1970 dokładnie tak powinno być bo potem taka osoba kończy z jakimś marnym "mgr'em" z marnej uczelni i zaczyna się płacz, że nie może dostać pracy, a do fizycznej iść nie chce, bo przecież nie po to tyle lat sie 'uczył'... robienie papierów na dys'y ma sens jak za tym idzie grupa inwalidzka i w przyszłości PEFRON będzie do takiego pracownika dopłacał... ale z uzyskaniem grupy z ZUS wiadomo jak jest, prędzej świnia gwiazdy zobaczy...

T tip91
+1 / 1

@~he_he Nie rozumiem - jak prowadzenie dokumentacji wpływa na wychowanie samodzielnej jednostki radzącej sobie w dorosłym życiu na rynku pracy? Jak już mówiłam - wszelkie sporządzanie dokumentów ma miejsce POZA godzinami pracy nauczyciela. A wychowaniem w głównej mierze powinni zajmować się rodzice, szkoła to tylko organ wspomagający tę kwestię.
Jeśli masz na myśli to, że dokumentacji jest za dużo, to każdy nauczyciel przyzna Ci rację. Niestety, żaden z nich na to wpływu nie ma, a gdyby miał, to uwierz mi - z własnej woli nie siedziałby godzinami pisząc kolejne sprawozdania i programy. Do tak zawiłej papierologii obliguje prawo oraz poniekąd rodzice, którzy rzadko widzą okazane serce i trud pracy, a często widzą to, co chcą i wymagają za dużo.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 March 2017 2017 14:21

~he_he
+3 / 3

tak z ciekawości, nie żebym się czepiała jakie są godziny pracy nauczyciela? bo tyle się słyszy, że te 18h w szkole to tylko część etatu, a jak się okazuje że trzeba napisać sprawozdanie to nagle jest po pracy? jak dla mnie to pewna NIEŚCISŁOŚĆ. Co do wychowania, to składa się na nie wiele rzeczy, nie tylko szkoła i dom, ale i media, koledzy itd itp. Tu mówimy o tym, że jest epidemia DYSFUNKCJI a następnie epidemie do niczego nie przygotowanych ABSOLWENTÓW- chyba nie powiesz, że nie? i nie powiesz, że nauczyciele nie mają w tym udziału, bo ktoś te wizyty w poradniach rodzicom proponuje i tu akurat widzę dużą rolę nauczyciela, aby nie robił tego pochopnie - on będzie miał mniej pisania w domu- za to więcej pracy z uczniem na lekcji, a dzieciak może będzie miał gorsze oceny ale za to wyjdzie mu to na dobre w przyszłości.

T tip91
0 / 0

@~he_he Jest 18h na etacie. 18 h to jest czas przeznaczony na LEKCJE - trudno, żeby podczas lekcji pisać dokumenty. To robi się w domu/na okienkach/w szkole po lekcjach. To jest czas prywatny nauczyciela, nikt nie zapłaci dodatkowo za tę robotę (nadmienię jeszcze, że to tylko część pracy wykonywanej poza lekcjami). Niemniej 18h w szkole to JEST tylko część jego pracy. Kiedyś musi przygotowywać zajęcia, prowadzić kółka zainteresowań, pisać programy, organizować wycieczki, wywiadówki, przedstawienia i imprezy. Sugerowanie wizyty w poradni, gdy dzieje się coś niepokojącego to OBOWIĄZEK nauczyciela, a nie jego wymysł. Sam nauczyciel nie dysponuje narzędziami do sprawdzania czy dziecko ma faktycznie dysleksje, czy rodzice mają w nosie jego edukacje i nie wymagają od niego nauki, dlatego musi powiedzieć o możliwości diagnozy w poradni. Idąc Twoim tokiem rozumowania równie dobrze mogę powiedzieć, że winę ponoszą rodzice, bo zabierają dziecko do PPP na diagnozę. Nikt im nie każe tego robić, mogą z tej sugestii skorzystać lub nie.
Przypisywanie niezaradności zawodowej posiadaniu (fałszywej) diagnozy jest co najmniej wątpliwe. To, że ktoś ma stwierdzoną dysleksję/dyskalkulię/inne DYS nie sprawia, że trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem i pozwalać na błędy czy dane zachowanie "bo on już taki jest". I proszę mi wierzyć - nie znam nauczycieli, którzy machają ręką na edukację ucznia z orzeczeniem. To, jak ktoś będzie sobie radził na rynku pracy, nie zależy tylko od wiedzy, w jaką się go wyposaża. Szkoła daje wiedzę, a to jak się ją wykorzysta zależy od wielu czynników.

~Realisssstka
-4 / 12

Niestety, takie czasy nadeszły dla nauczycieli. Koszmar. Ale przyjdzie niedługo wojna i oczyści atmosferę. Dawno jej nie było. Ludzie się rozbisurmanili. Znowu muszą poczuć respekt do drugiego człowieka.

Odpowiedz
M majtaron
+6 / 10

Tęsknisz za wojną? To wy........j na nią w podskokach, konfliktów zbrojnych nie brakuje.
Łatwo chrzanić takie farmazony jakiemuś kucowi, co wojny nie przeżył.

~huby7v98
-1 / 3

Ale potem to krzyk, że "szkoła niczego nie uczy".

Odpowiedz
Q qqp
+2 / 4

reforma szkolnictwa powinna się zacząć od upodmiotowienia nauczyciela - dania mu większej swobody

Odpowiedz
M maryjuszpitagoras
+5 / 5

Nie wiem co jest teraz za moda na różne dysfunkcje. Jeżeli ja miałbym dostać taki papier, że jestem "inny" to robiłbym wszystko, żeby tak się nie stało. Nie chciałbym być gorszy od innych i mieć "dysmózgie" ale widze, że dla sporej części młodzieży tak jest...

Odpowiedz
~hviuhi
0 / 0

@maryjuszpitagoras Dokładnie! Będąc w szkole podstawowej skierowano mnie na badania, które wykazały dysgrafię. Ale zamiast latać i pokazywać każdemu zaświadczenie bardzo dużo pisałam i ćwiczyłam, aby skorygować nieprawidłowości (min. bardzo nieczytelne pismo i pisanie liter np. t i ł tak samo). I dziwnym trafem w szkole średniej problemu już nie było. Ba! Kiedy na studiach pożyczałam komuś notatki słyszałam, że mam bardzo ładne pismo. :D

darek1423
0 / 0

@maryjuszpitagoras Ja też mam z tym problemy ,ale jak pomyślałem ,że am być jakoś specjalnie traktowany to uznałem ,że wolę się pomęczyć. Wolę mieć trochę gorsze oceny niż mieć ładne i niczego nie umieć. Główny problem u mnie to przekręcanie obcych wyrazów, przez co po prostu dłużej muszę się ich uczyć.

~asdf123456678
-1 / 5

Za komuny za stawianie się nauczycielowi uczeń dostałby porządnie linijką, rodzice zostaliby powiadomieni, a po powrocie do domu uczeń dostałby "poprawkę" od ojca pasem na goły tyłek.

Odpowiedz
R rozdupcewas
+10 / 12

O przepraszam, ale autor demota chyba nigdy nie był na wywiadówce.
Ja byłem, właśnie jako ojciec i muszę powiedzieć ,że tego typu zachowania wykazują głównie matki !
Ojcom łatwiej przychodzi sprawiedliwa ocena postępów edukacyjnych swojego dziecka.

Odpowiedz
~Jolanta05
0 / 4

A dawniej to uczeń dostawał megazyebę, po łbie, następnego dnia mamusia się stawała w szkole i też dostawała zyebę. I do głowy nikomu nie przyszło kwestionować zdania nauczyciela.
Wcale nie było to sto lat temu, tylko trzydzieści, za nieboszczki komuny.

Odpowiedz
tukis
0 / 0

@DonCzarny nie jest tak, że pod jednego zmienia się program nauczania. N-l dostosowuje się do dysfunkcji ucznia. Może inaczej go oceniać, dać więcej czasu na sprawdzianach, bądź inny zestaw pytań.

Odpowiedz