Tylko idiota nie rozumie co się do niego mówi?. Bieńkowskiej, jeśli się nie mylę, chodziło o to, że żaden poważny ekspert nie będzie pracował dla rządu za mała kasę, bo najnormalniej w świecie gdzie indziej zarabia kilka razy tyle. Idź do CERNu i spytaj któregoś z pracowników, czy chce być rządowym ekspertem za 1200. To samo z lekarzami. doby i ambitny lekarz łączący kontrakt z własną poradnią i czymś tam zarabia z 15 000. I jak chcesz, żeby był w MZ to musisz mu dać co najmniej tyle.
Gdyby mi ktoś powiedział, że:
- mam odejść z pracy na "prowincji" gdzie życie jest tańsze na rzecz pracy w Warszawie gdzie wszystko jest droższe
- mam zrezygnować z pracy stabilnej (na dziś 10 lat i to raczej firma bardziej się obawia że odejdę niż ja że "mnie odejdą") na rzecz takiej, gzie horyzont do najbliższych wyborów jest maksymalnym rozsądnym okresem planowania
- mam podjąć pracę w której mam szeroką odpowiedzialność rezygnując z takiej, gdzie moja odpowiedzialność jest niska (jako specjalista nie odpowiadam za firmę przed urzędami)
- mając pracę gdzie po wyjściu z pracy nic mnie z nią nie łączy mam się zamienić na taką, gdzie muszę uważać chociażby w knajpie czy mnie jakiś pismak nie zdybie
- i last but not least - miałbym zgodzić się na odczuwalną OBNIŻKĘ w stosunku do tego co teraz zarabiam w prywatnej, międzynarodowej firmie
wyśmiałbym go, bo musiałbym być idiotą nie potrafiącym zarobić 6 tys zł brutto (c.a. 4200 zł na rękę) bez politycznych pleców albo złodziejem, który wizytówkę wiceministra spienięży tak, żeby zarabiać poza ministerstwem. A takich chyba nie chcemy - prawda?
Ergo - Bieńkowska miała 100% racji a podniecać się jej wypowiedzią może ktoś, kto widząc comiesięczny komunikat GUS dot przeciętnych zarobków krzyknie - "KTO TYLE ZARABIA? JA NIKOGO TAKIEGO NIE ZNAM!"
Tylko idiota pracuje za 6 tys i mniej
OdpowiedzTylko idiota nie rozumie co się do niego mówi?. Bieńkowskiej, jeśli się nie mylę, chodziło o to, że żaden poważny ekspert nie będzie pracował dla rządu za mała kasę, bo najnormalniej w świecie gdzie indziej zarabia kilka razy tyle. Idź do CERNu i spytaj któregoś z pracowników, czy chce być rządowym ekspertem za 1200. To samo z lekarzami. doby i ambitny lekarz łączący kontrakt z własną poradnią i czymś tam zarabia z 15 000. I jak chcesz, żeby był w MZ to musisz mu dać co najmniej tyle.
ona to powiedziała o pensji ministra a nie zwykłego ludka
Gdyby mi ktoś powiedział, że:
- mam odejść z pracy na "prowincji" gdzie życie jest tańsze na rzecz pracy w Warszawie gdzie wszystko jest droższe
- mam zrezygnować z pracy stabilnej (na dziś 10 lat i to raczej firma bardziej się obawia że odejdę niż ja że "mnie odejdą") na rzecz takiej, gzie horyzont do najbliższych wyborów jest maksymalnym rozsądnym okresem planowania
- mam podjąć pracę w której mam szeroką odpowiedzialność rezygnując z takiej, gdzie moja odpowiedzialność jest niska (jako specjalista nie odpowiadam za firmę przed urzędami)
- mając pracę gdzie po wyjściu z pracy nic mnie z nią nie łączy mam się zamienić na taką, gdzie muszę uważać chociażby w knajpie czy mnie jakiś pismak nie zdybie
- i last but not least - miałbym zgodzić się na odczuwalną OBNIŻKĘ w stosunku do tego co teraz zarabiam w prywatnej, międzynarodowej firmie
wyśmiałbym go, bo musiałbym być idiotą nie potrafiącym zarobić 6 tys zł brutto (c.a. 4200 zł na rękę) bez politycznych pleców albo złodziejem, który wizytówkę wiceministra spienięży tak, żeby zarabiać poza ministerstwem. A takich chyba nie chcemy - prawda?
Ergo - Bieńkowska miała 100% racji a podniecać się jej wypowiedzią może ktoś, kto widząc comiesięczny komunikat GUS dot przeciętnych zarobków krzyknie - "KTO TYLE ZARABIA? JA NIKOGO TAKIEGO NIE ZNAM!"
Powiedział idiota który nie rozumie co cytuje.
To po prostu kolejny przejaw szczerej sympatii Opatrzności do 'dobrej zmiany'; po wybuchającej oponie, pancernym Cinquecento i kilku innych wypadkach.
Odpowiedza co miała innego powiedzieć co miałoby więcej sensu ???
Odpowiedzno przecież prawda
OdpowiedzJak widza ta baba to mi się nóż w kapsie otwiyro.
Odpowiedz