Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Dowolny hipermarket. Zasada działania wydaje się prosta. Dużo towaru poupychanego w przypadkowych miejscach i co jakiś czas przemeblowanie, żeby klient, szukając jednej potrzebnej rzeczy, po drodze do koszyka wpakował jeszcze pięć zbędnych. Nic nowego, znamy to doskonale. A co do tego ma podłoga? Okazuje się, że ma więcej, niż mogłoby się wydawać. Przeanalizowano zachowanie konsumentów i wyciągnięto wniosek: kiedy płytki na podłodze są małe (linie pomiędzy nimi ułożone są gęsto), klienci zwalniają i kupują więcej. Kiedy płytki są większe, a linie ułożone rzadziej, klienci przyspieszają i mniej chętnie sięgają do półek. Profesor Heuvinck z Francji, który opisał to zjawisko, zauważył, że w wielu sklepach mniejsze płytki znajdują się przy alejkach z drogimi produktami, natomiast duże płytki tam, gdzie sklepowi zależy na szybszym przemieszczaniu się klientów, np. przy wejściu.

Na MIT przeprowadzono eksperyment. Zaproponowano jednej grupie studentów dwa rodzaje prenumeraty magazynu The Economist. Subskrypcja wersji on-line kosztowała 59 dolarów, prenumerata wersji papierowej - 125. Niecałe 70% badanych opowiedziało się za tańszą prenumeratą internetową, tylko niecałe 30% upierało się przy wersji papierowej. Drugiej grupie zaproponowano dwie takie same opcje jak grupie pierwszej, jak również opcję trzecią - obie prenumeraty w cenie 125 dolarów. Na trzeci wariant, który wydawał się z pozoru szczególnie korzystny, zdecydowało się 84% badanych studentów. Wydawca gazety zerowym kosztem, wprowadzając jedynie cenową asymetrię, znacząco zwiększył zyski. Podobne zabiegi stosowane są w restauracjach, barach, kinach, gdzie odpowiednio zmanipulowane ceny frytek, popcornu czy napojów dzień w dzień skłaniają ludzi do zakupu największego wariantu.

Prezentując swoją ofertę w sklepie czy np. menu w restauracji, warto zrezygnować z symbolu waluty. „Pierogi z kapustą - 20,00 zł” znajdą mniej nabywców niż identyczne „Pierogi z kapustą - 20,00”. W teorii w obu przypadkach wiadomo, że chodzi o cenę, o to, ile trzeba będzie za obiad zapłacić, a jednak drugi przykład w praktyce skłania ludzi do chwilowego zapominania o smutnej konieczności uiszczenia należności. A kto nie skusiłby się na pierogi, za które „nie trzeba” zapłacić?

3 sztuki za 3 złote - atrakcyjna cena przy zakupach większej liczby produktów określonego rodzaju to kolejna z promocji, mających zachęcić klienta do zrobienia zakupów. Niejeden, skuszony promocją, wyposażył się np. w zapas maszynek do golenia na 20 lat. Problem tkwi w tym, że - widząc promocję - człowiek przestaje widzieć cokolwiek innego. 3 sztuki za 3 złote odwracają uwagę od faktu, że w wielu przypadkach 1 sztuka kosztuje… 1 zł. Klientowi wydaje się, że robi złoty interes, podczas gdy w rzeczywistości płaci 300% tego, co zamierzał.

Chamski sprzedawca to ostatnia rzecz, jaka mogłaby kogokolwiek zachęcić do zakupu… tak by się przynajmniej wydawało. A jednak nie w każdej sytuacji. W sklepach z produktami uchodzącymi za luksusowe, w sklepach cenionych przez tzw. snobów, sprzedawca patrzący z góry na klienta może być dodatkowym czynnikiem motywującym do zakupu. Spaczony umysł snoba wnioskuje bowiem, że sprzedawca patrzy z pogardą na klienta przez to, że ten JESZCZE nie ma określonej rzeczy. Snobowi wydaje się wtedy, że musi kupić daną rzecz, by poczuć się lepszym - choćby od sprzedawcy. Profesor Dahl, który badał to zjawisko, stwierdził jasno, że „opłaca się być niegrzecznym - trzeba tylko mieć ku temu dobry czas i miejsce. W „normalnych” sklepach chwyt z niegrzecznym sprzedawcą przynosi przeciwny skutek.

Cukier w dobrej cenie, ale nie wolno ci kupić więcej niż 10 kilogramów? Raz, że mimo wszystko nie zanosi się w najbliższym czasie na wojnę i nie ma powodu robić zapasów. Dwa, że „dobra” cena nie jest wcale rewelacyjna. Mimo to do sklepu ustawiają się kolejki, a niektórzy klienci przychodzą po kilka razy, by kupić jeszcze więcej, obchodząc ograniczenie. Warto jednak wiedzieć, że naprawdę mało prawdopodobne, by w sklepie miało nagle zabraknąć cukru. Cała „oferta limitowana” to tylko kolejny zabieg marketingowy, za którym nie stoi nic więcej poza chęcią złowienia kilku dodatkowych jeleni.

Drobny druk to żaden nowy wynalazek. Zwykle stosuje się go po to, by ukryć przed klientem określone informacje, ale tak, by w razie potrzeby móc powiedzieć: „przecież było napisane”. Specjaliści od marketingu znaleźli jednak inne zastosowanie - mniejszy druk to w świadomości klienta niższa cena. Reklamując obniżkę, chciałoby się odruchowo nową, niższą cenę podkreślić większymi literami. To błąd. Lepszy efekt odnosi się, niższą cenę prezentując mniejszymi literami. Warto pamiętać i o tym fakcie - bo sprzedawcy nie zapomną na pewno.

+
88 101
-

Zobacz także:


K kot1986
+14 / 18

Stwierdzam, że nie jestem typowym lemingiem, zawsze idę do sklepu w celu kupienia tego, co sobie zaplanuje i zawsze to robię ;P nic ponadto. Strasznie mnie wkurzają zmiany miejsc towarów np. na warzywach i owocach(zwłaszcza, że sam pracowałem w takim miejscu 4 lata ;P). Jak jest np. promocja sera 3 w cenie 2, to i tak sprawdzam ile by wyszło za kilogram, bo tak łatwo się nie nabieram na takie rzeczy :) Nigdy nie zrozumiem fenomenu zabijania się o "płat z karpia" w np. takim Lidlu :P Chociaż kiedyś była promocja na moje ulubione Cordon Bleu(takie kotlety z szynką i serem w środku), normalnie stoją 3,50, ale jak rzucili za 2.50, to aż byłem zdziwiony że nikt nie kupuje :P a ja mały zapasik 20 opakowań(dobre 2 tygodnie jedzenia) i w kieszeni zaoszczędzone 20zł, a i tak bym kupił(chociaż pewnie nie w tych ilościach), gdyby były po 3,50

Odpowiedz
K kot1986
0 / 6

@Anyway123 Jak na wodzie przeczytasz, że zawiera H2O to też się przerazisz ile ma chemii? Nie zwracam uwagi na to, co czego ile ma w środku, bo i tak na coś trzeba umrzeć. Mój pradziadek chlał i palił całe życie i dożył 98 lat, a moja mama zważała na to co je itd. ale niestety los chciał, że miała białaczkę i umarła w wieku 29 lat. Żyje tak jak chce, a nie jak mi każą. Chodziło mi bardziej o to, że nie daje się nakłonić na celowe działania marketów, pewnie dlatego że sam w takowym pracowałem 5 lat, to jestem wyczulony.

L LinguaPura
+1 / 1

Generalnie nie wiem jak można jeść gotowe, paczkowane potrawy z marketu z takim składem. I nie chodzi o to ile będę żył, ale jak. Uwierz mi, że spożywanie normalnego jedzenia, bez tych "dodatków", ma wpływ na samopoczucie, wygląd, sprawność i zdecydowanie zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób. W tej samej cenie można kupić lepsze składniki i samemu coś upichcic.
Co do alkoholu, można pić ile się chce i dożyć nawet setki, jeśli nie siądzie wątroba, nerki lub mózg. Ale nadal ma znaczenie to co jemy. Generalnie jesteśmy "wolni", możemy wybrać z katalogu co chcemy i niech każdy je to co lubi, ale nie popieram płacenia pieniędzy firmom za sprzedaż takiego pożywienia.

Q qbikk1
+3 / 11

Ja kremu po goleniu Nivea uzywam juz od 4 lat, tzn kupionego na promocji, z 10 opakowan po kilkanascie zl, gdzie regularna cena to 20-25, tak samo kupuje szampon, maszynki i inne niepsujace sie produkty. Do sklepu chodze koniecznie z lista i jak u konia mam klapki na oczach ;-)

Odpowiedz
Q qbikk1
0 / 0

@przytycki jezyk ewoluuje i zapozycza slowa z innych jezykow, przestan plakac i pogodz sie z tym. J polski zapozyczyl sporo z laciny, chocby "uzus"...

~he_he
+5 / 9

jak zaczniecie robić przetwory i pędzić winko, to zrozumiecie po co ludziom 20kg cukru (to wcale nie jest dużo). Akurat z takich promocji chętnie korzystam, bo jak do jednego balonu mam 8 kg cukru dodać, to jest różnica 8 zł jeśli przeceniają cukier o złotówkę, a przecież nikt nie robi jednego balonu, do tego idą nalewki, no i przetwory, soki malinowe, dżemy truskawkowe, jabłkowe, morelowe itp itd

Odpowiedz
D DAREKJP
+1 / 5

Ten numer z małymi płytkami na podłodze w hipermarketach nie przemawia do mnie - w wielu hipermarketach podłogi są wylewane, bez fug aby łatwiej utrzymać czystość. Z żadnych promocji typu 3 szt. w cenie dwóch nie korzystam, kupuję tylko to, co potrzebuję - nic na zapas...

Odpowiedz
J j4ro
+1 / 5

Pracowałem w markecie. Połowa to brednie, druga część - trudno powiedzieć. Limitowana ilość sztuk zawsze była motywowania chęcią zapewnienia dostępności. Autor widocznie nigdy nie widział hurtowników wyjedzajacych z marketu z wózkami cukru czy piwa. Promocje X za X zł zawsze byly na korzyść kupującego.

Odpowiedz
stokro5
+4 / 4

@j4ro Nieraz widziałem w Kauflandzie wózki wypełnione np. marchewką. Gościu potem sprzedaje to w "osiedlowym, rodzinnym sklepiku" i lud się cieszy że popiera polski sklepik. Jest potem za co ifona dzieciakowi na komunię kupić.

L Login_demo
0 / 0

@j4ro mogles o wszystkim nie wiedziec

B Belohun
0 / 4

Moja żona lubuje się w promocjach "kup 2 zapłać mniej". Ja przy takich promocjach dobrze zaczynam liczyć czy mi się opłaca i jak szybko zużyje dany produkt, np. margarynę kupię, bo dwa opakowania w miesiąc spokojnie zjemy. Najbardziej mnie denerwuje jak słyszę, „bo brakuje nam 5zł" do naklejek" i wtedy bierzemy coś, co jest nam totalnie niepotrzebne, ale nauczyłem się, że przeciwstawienie się spowoduje, że żona będzie mi godzinę suszyła głowę. Wolę dla świętego spokoju już wydać te brakujące 5zł. Wcześniej była promocja z punktami payback „musimy kupić te produkty bo dostaniemy wtedy ekstra 500punktów, a te produkty i tak się przydadzą” i nie pomagało tłumaczenie, że nie uzbieramy na nic interesującego zanim punkty się nie przedawnią. Od taki ciężki los racjonalnego faceta.

Odpowiedz
B BartoszNowacki
+1 / 1

pomijając, że są to "rewalacje" sprzed wielu lat, to brak podanej waluty przy cenie jest tak naprawdę bezprawiem. A właściwie ukłonem w stronę klientów. Taki zapis nie jest bowiem ceną, więc produkt jest wydawany za darmo.

Odpowiedz
stokro5
0 / 0

Nie rozumiem tych problemów. Np menu i jaka to różnica 20 czy 20zł ??? Toż wiadomo że zł, a nie kWh (kilowatogodzina - trudny skrót). Kupuję to co chcę kupić. Może dlatego do czegoś doszedłem i mam trochę oszczędności. No i super. A jak sobie włożę na lokatę, to mi podatek od tego naliczą.

Odpowiedz
~100procent100
0 / 0

" Na MIT przeprowadzono eksperyment. Zaproponowano jednej grupie studentów dwa rodzaje prenumeraty magazynu The Economist. Subskrypcja wersji on-line kosztowała 59 dolarów, prenumerata wersji papierowej - 125. Niecałe 70% badanych opowiedziało się za tańszą prenumeratą internetową, tylko niecałe 30% upierało się przy wersji papierowej. " Wnioski są jednoznaczne albo na MIT studenci prenumerują wszystko co im się zaproponuje albo The Economist jest magazynem wybieranym przez 100% osób którym został zaproponowany. Przypadek ... nie sądzę.

Odpowiedz