Jego ratunek to pewna śmierć dla niego i ratująch. Nie wziął butli z tlenem. Śmiał się z tych co patrzą na prognozy pogody. Nie wystawiamy naszych najlepszych na śmierć bo koleś ze sznurkiem rolniczym uważał, że zna te górę. Przepraszam tatę ale czas by powiedzieć prawdę.
Aż chce się powiedzieć: sam wlazł, to teraz niech sam zlezie. A poza tym drogi ojczulku, może sam idź po niego, a nie wywołuj poczucia winy u innych i nie nakłaniaj ich do narażania ich żyć, co? Każdy odpowiada za swoje decyzje i swoje życie - on postanowił narazić swoje życie. A tak na marginesie gdzieś pisali, że miał problemy z płaceniem alimentów... Hmm, nie mam duzego pojęcia o takich wyprawach, ale kilkanaście złotych to one raczej nie kosztują, nie?...
Błagam Pana, panie Witoldzie- nie proś Boga. Nie warto. Proś odpowiednich ludzi. Gdyby Bóg chciał, to byłby cud I uratował Tomka. Ale (nie)Miłosierny nie chce i nie może go uratować. A dlaczego? No właśnie...
Nie wiemy co się dzieje w sferach Niebieskich i jakie są wyroki Boże, patrzymy na świat w bardzo ograniczony sposób. Nie nam oceniać, kwestionować, podważać możliwości czy miłosierdzie Boże. A jeśli wiara daje Panu Witoldowi siłę, to dobrze - nie ma sensu mu tego odbierać.
@Jastomek Dlatego inni, którzy są synami i ojcami mają narażać swoje życia? Kto odpowie za ich śmierć jeśli zginą podczas akcji ratowniczej? Nie chciałabym by mój ojciec narażał swoje życie w akcji ratowniczej, która nie ma szans powodzenia tylko dlatego, że ktoś wzbudza w nim poczucie winy.
Ale jaki to problem dać ofertę na olx. 200 tys zł za ratowników górskich. Zgłosi się multum ludzi. Odwalcie się od ekipy Bieleckiego. Poszli tam za frajer narażając życie za nieodpowiedzialnych wspinaczy. Uratowali francuzkę. Francja olała totalnie
Jeśliby nie to, co Francuzka powiedziała o jego stanie też bym uważał, że może nadal żyć. Nagle pełno ekspertów, ale jak ktoś powiedział: z takiej góry nie da się człowieka tak po prostu znieść w noszach- musi iść o własnych siłach; od choroby wysokościowej umiera się w paręnaście godzin.
6 dni to by może i przeżył mając tlen i gaz niezbędny do topienia śniegu. A nawet jeśliby jakimś cudem jeszcze oddychał to przez ten brak ruchu ma odmrożone dłonie i stopy (do amputacji) gdyż przy -40 bez uwzględniania wiatru inaczej być nie może. Tak więc nie jest za bardzo w stanie chodzić po tak stromych górach. Helikoptery pakistańskie są w stanie, teoretycznie przy dobrych warunkach pogodowych, sprowadzić ludzi podwieszonych na linach z wysokości około 6400 a to oznacza że ratownicy musięliby go znosić praktycznie na plecach jakieś 800-900 m w pionie i to na wysokości gdy każdy krok to jest już spory wysiłek. Tak więc słuszna decyzja ratowników. A po zwłoki można pójść latem o ile znajdą się chętni tragarze w co wątpię.
"Volenti non fit iniuria" - "chcącemu nie dzieje się krzywda". Znał ryzyko i ewentualne konsekwencje - podjął owe ryzyko w pełni świadomie. Nie wolno obarczać ryzykiem ratowników i polskiego podatnika za to, że ktoś wiedział co robi i czym ryzykuje. Ryzykował własnym życiem i tym razem góra to życie zabrała. Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi - pani spod Mławy prowadząca mały sklepik nie powinna być obciążana podatkowymi kosztami czyjegoś ryzyka i świadomej jego decyzji.
Szczerze życzyłem sukcesu i żałuję, że człowiek prawdopodobnie już nie żyje - ale jestem realistą i uważam, że ktoś kto podejmuje ryzyko sam za to powinien odpowiadać. Nawet gdyby został uratowany - to powinien zostać obciążony kosztami akcji ratunkowej, bo zaniechano ubezpieczenia.
@Jastomek Prawem tych co idą ratować jest odmówić, prawem ojca jest prosić o pomoc - serdecznie współczuję Tacie - nie potrafię sobie wyobrazić co ten Pan teraz przechodzi. Co do popierania głupoty potomstwa - to po pierwsze anonimowość internetu nie powinna pozwalać na tak bezduszne zachowanie (mam nadzieję, że prosto w oczy ojcu, który właśnie stracił syna nie przekazałbyś tej swojej, jakże światłej, myśli), po drugie działanie naszego potomstwa jest z zasady ryzykowne i trzeba mieć świadomość, że czasami nam również, jako rodzicom, pozostanie prosić innych o pomoc (czego nikomu nie życzę) i liczyć, że z narażeniem swojego życia pośpieszą nam z pomocą.
Mnie tylko zastanawia jak można iść w góry bez odpowiedniego ubezpieczenia. Ile czasu stracili ratownicy w oczekiwaniu na helikopter bo nie było komu zapłacić za akcje.
Tomek sam tam wlazł - Tomek niech sam zejdzie. Nie ma żadnego powodu aby narażać życie wielu osób bo chłopina miał taką zachciankę żeby leźć tam zimą! Nie był tam pierwszy raz więc wiedział na co się porywa. Ludzie którzy mieliby tam iść go szukać i ryzykować śmiertelne niebezpieczeństwo pewnie też mają żony, dzieci i lepsza jedna wdowa niż pięć czy sześć!
Takie sytuacje zdarzają się od czasu do czasu. Czy ktoś jeszcze pamięta górników zamurowanych w płonące kopalni w Czechowicach-Dziedzicach? Mogli jeszcze wtedy żyć.
Z wysokości >7000 to raczej nie zdarza się by kogokolwiek znieść... albo zleziesz o własnych siłach albo, tak jak wielu, pozostaniesz tam na zawsze (zwłok też nikt nie zabiera)
Nie będę oceniać postawy himalaistów czy jest sens ich wypraw itp., ale bardzo współczuję rodzinie. Wiem, że każdy by chciał, aby ktoś pomógł i ratował za wszelką cenę, ale niestety to są bardzo doświadczeni ludzie i wiedzą, kiedy można coś zrobić, a kiedy nie. Jestem przekonana, że gdyby były warunki to nie odpuściliby ratowania drugiej osoby, ale tu wchodziło w grę śmiertelne niebezpieczeństwo dla ekipy ratunkowej. Niestety. Wielki szacunek dla nich, że odbyli tak niesamowitą drogę, rzucili swoje zajęcia i rzucili na szalę swoje życia dla ratowania innych.
Zostawić żonę i dziecko i drapać się, gdzie nie swędzi... Do dupy z taką "głęboką wiarą". Głęboko wierzący człowiek rozumie co znaczy odpowiedzialność za rodzinę.
Jego ratunek to pewna śmierć dla niego i ratująch. Nie wziął butli z tlenem. Śmiał się z tych co patrzą na prognozy pogody. Nie wystawiamy naszych najlepszych na śmierć bo koleś ze sznurkiem rolniczym uważał, że zna te górę. Przepraszam tatę ale czas by powiedzieć prawdę.
OdpowiedzAż chce się powiedzieć: sam wlazł, to teraz niech sam zlezie. A poza tym drogi ojczulku, może sam idź po niego, a nie wywołuj poczucia winy u innych i nie nakłaniaj ich do narażania ich żyć, co? Każdy odpowiada za swoje decyzje i swoje życie - on postanowił narazić swoje życie. A tak na marginesie gdzieś pisali, że miał problemy z płaceniem alimentów... Hmm, nie mam duzego pojęcia o takich wyprawach, ale kilkanaście złotych to one raczej nie kosztują, nie?...
OdpowiedzNarażanie życia wielu osób dla 1 nie jest dobrym rozwiązaniem
OdpowiedzNo to 'oddaje sprawę w ręce Boga' czy prosi ludzi o ratunek? Zbyt spójne to nie jest.
OdpowiedzBłagam Pana, panie Witoldzie- nie proś Boga. Nie warto. Proś odpowiednich ludzi. Gdyby Bóg chciał, to byłby cud I uratował Tomka. Ale (nie)Miłosierny nie chce i nie może go uratować. A dlaczego? No właśnie...
Nie wiemy co się dzieje w sferach Niebieskich i jakie są wyroki Boże, patrzymy na świat w bardzo ograniczony sposób. Nie nam oceniać, kwestionować, podważać możliwości czy miłosierdzie Boże. A jeśli wiara daje Panu Witoldowi siłę, to dobrze - nie ma sensu mu tego odbierać.
@Jastomek Mam i nadal nie rozumiem popierania głupoty potomstwa.
@Jastomek Dlatego inni, którzy są synami i ojcami mają narażać swoje życia? Kto odpowie za ich śmierć jeśli zginą podczas akcji ratowniczej? Nie chciałabym by mój ojciec narażał swoje życie w akcji ratowniczej, która nie ma szans powodzenia tylko dlatego, że ktoś wzbudza w nim poczucie winy.
Ale jaki to problem dać ofertę na olx. 200 tys zł za ratowników górskich. Zgłosi się multum ludzi. Odwalcie się od ekipy Bieleckiego. Poszli tam za frajer narażając życie za nieodpowiedzialnych wspinaczy. Uratowali francuzkę. Francja olała totalnie
OdpowiedzHistoria się powtarza. Francja znów uciekła...
@AeSPe A był jakiś francuski alpinista w pobliżu? Czy może prosto z Paryża mieli polecieć na tę Nangę?
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 January 2018 2018 22:10
@alveryn A co za różnica gdzie była Francja? Mają swoich ratowników, to też powinni jakoś reagować.
Jeśliby nie to, co Francuzka powiedziała o jego stanie też bym uważał, że może nadal żyć. Nagle pełno ekspertów, ale jak ktoś powiedział: z takiej góry nie da się człowieka tak po prostu znieść w noszach- musi iść o własnych siłach; od choroby wysokościowej umiera się w paręnaście godzin.
Odpowiedz@michciio Potwierdziła, że jej partner nabawił się choroby wysokościowej i śnieżnej ślepoty, a jak go odpuszczała to już nie było z nim kontaktu.
a to nie da się wsiąść na sanki i zjechać z górki w dół? :-D
6 dni to by może i przeżył mając tlen i gaz niezbędny do topienia śniegu. A nawet jeśliby jakimś cudem jeszcze oddychał to przez ten brak ruchu ma odmrożone dłonie i stopy (do amputacji) gdyż przy -40 bez uwzględniania wiatru inaczej być nie może. Tak więc nie jest za bardzo w stanie chodzić po tak stromych górach. Helikoptery pakistańskie są w stanie, teoretycznie przy dobrych warunkach pogodowych, sprowadzić ludzi podwieszonych na linach z wysokości około 6400 a to oznacza że ratownicy musięliby go znosić praktycznie na plecach jakieś 800-900 m w pionie i to na wysokości gdy każdy krok to jest już spory wysiłek. Tak więc słuszna decyzja ratowników. A po zwłoki można pójść latem o ile znajdą się chętni tragarze w co wątpię.
Odpowiedz"Volenti non fit iniuria" - "chcącemu nie dzieje się krzywda". Znał ryzyko i ewentualne konsekwencje - podjął owe ryzyko w pełni świadomie. Nie wolno obarczać ryzykiem ratowników i polskiego podatnika za to, że ktoś wiedział co robi i czym ryzykuje. Ryzykował własnym życiem i tym razem góra to życie zabrała. Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi - pani spod Mławy prowadząca mały sklepik nie powinna być obciążana podatkowymi kosztami czyjegoś ryzyka i świadomej jego decyzji.
OdpowiedzSzczerze życzyłem sukcesu i żałuję, że człowiek prawdopodobnie już nie żyje - ale jestem realistą i uważam, że ktoś kto podejmuje ryzyko sam za to powinien odpowiadać. Nawet gdyby został uratowany - to powinien zostać obciążony kosztami akcji ratunkowej, bo zaniechano ubezpieczenia.
Tylko oni mogli go uratować. Jeśli mówią, że nie było szans na ratunek, to nie było.
Odpowiedz@Jastomek Prawem tych co idą ratować jest odmówić, prawem ojca jest prosić o pomoc - serdecznie współczuję Tacie - nie potrafię sobie wyobrazić co ten Pan teraz przechodzi. Co do popierania głupoty potomstwa - to po pierwsze anonimowość internetu nie powinna pozwalać na tak bezduszne zachowanie (mam nadzieję, że prosto w oczy ojcu, który właśnie stracił syna nie przekazałbyś tej swojej, jakże światłej, myśli), po drugie działanie naszego potomstwa jest z zasady ryzykowne i trzeba mieć świadomość, że czasami nam również, jako rodzicom, pozostanie prosić innych o pomoc (czego nikomu nie życzę) i liczyć, że z narażeniem swojego życia pośpieszą nam z pomocą.
OdpowiedzCiekawe czy błagał wcześniej swojego syna, żeby nie ryzykował nie potrzebnie swojego życia.
OdpowiedzMnie tylko zastanawia jak można iść w góry bez odpowiedniego ubezpieczenia. Ile czasu stracili ratownicy w oczekiwaniu na helikopter bo nie było komu zapłacić za akcje.
OdpowiedzTomek sam tam wlazł - Tomek niech sam zejdzie. Nie ma żadnego powodu aby narażać życie wielu osób bo chłopina miał taką zachciankę żeby leźć tam zimą! Nie był tam pierwszy raz więc wiedział na co się porywa. Ludzie którzy mieliby tam iść go szukać i ryzykować śmiertelne niebezpieczeństwo pewnie też mają żony, dzieci i lepsza jedna wdowa niż pięć czy sześć!
OdpowiedzDroga żono i kochane dzieci idę na ustawkę, wszyscy dostaną wpierdziel a tylko mnie będą klepać po plecach. Taka sytuacja.
OdpowiedzOn już raczej nie żyje...
OdpowiedzPasja go zabiła. Wszyscy za jednego w tym przypadku się nie sprawdza. Jego wybór.
OdpowiedzTakie sytuacje zdarzają się od czasu do czasu. Czy ktoś jeszcze pamięta górników zamurowanych w płonące kopalni w Czechowicach-Dziedzicach? Mogli jeszcze wtedy żyć.
OdpowiedzNastępny egoista chce narażać życie ludzi bo synek pragnął przygód.
OdpowiedzZ wysokości >7000 to raczej nie zdarza się by kogokolwiek znieść... albo zleziesz o własnych siłach albo, tak jak wielu, pozostaniesz tam na zawsze (zwłok też nikt nie zabiera)
OdpowiedzNie będę oceniać postawy himalaistów czy jest sens ich wypraw itp., ale bardzo współczuję rodzinie. Wiem, że każdy by chciał, aby ktoś pomógł i ratował za wszelką cenę, ale niestety to są bardzo doświadczeni ludzie i wiedzą, kiedy można coś zrobić, a kiedy nie. Jestem przekonana, że gdyby były warunki to nie odpuściliby ratowania drugiej osoby, ale tu wchodziło w grę śmiertelne niebezpieczeństwo dla ekipy ratunkowej. Niestety. Wielki szacunek dla nich, że odbyli tak niesamowitą drogę, rzucili swoje zajęcia i rzucili na szalę swoje życia dla ratowania innych.
OdpowiedzSłowa mojej babci: A na cholerę on tam szedł.
OdpowiedzNiech tata zapłaci za akcję ratunkową albo wynajmie specjalistów.
Zostawić żonę i dziecko i drapać się, gdzie nie swędzi... Do dupy z taką "głęboką wiarą". Głęboko wierzący człowiek rozumie co znaczy odpowiedzialność za rodzinę.
Odpowiedz