Nie, nie ma błędu. Przecież mówimy o nowoczesnych kobietach, wykształconych, światłych, które protestują przeciwko presji (rzekomej) społeczeństwa na posiadanie dzieci, które uważają, że rodzenie dzieci i opiekowanie się nimi jest nienowoczesne, ogranicza kobietę, które biorą udział w demonstracjach w obronie praw kobiet, w pochodach czarnych parasolek,w czarnych czwartkach (czy jakoś tak), doskonale znających się na antykoncepcji, domagających się aborcji na żądanie, śmiejących się do rozpuku z Karyn, które są tak głupie, że nie potrafią zapanować nad swoją rozrodczością i rodzą Brajanki i Andżeliki rok w rok. Słowem, mówimy o współczesnych, nowoczesnych dziewczynach, które pozjadały wszystkie rozumy, które śmieją się z matek z "gówniakami", i nagle...
P.S.
To zdjęcie to ŻART. Jakaś mama dla żartu pstryknęła sobie fotkę i zrobiła zabawny kolaż, ale za nic w świecie nie chciałaby cofnięcia czasu i zniknięcia jej dziecka. Niestety stado nastolatek nie zrozumiało tego, wzięło tę zabawę na serio.
I tu trafiasz w sedno: feministki, które zaciekle walczyły z macierzyństwem, wyśmiewały je, rozsiewały pogardę wobec matek, teraz jak gdyby nigdy nic rozpisują się jak to kobiety nie mogą poradzić sobie z macierzyństwem. No pewnie, że tak! Te które na siłę starały się wykreować kulturę pogardy dla macierzyństwa - a część kobiet ten kit kupiła - teraz ogłaszają "a nie mówiłyśmy?". Przepowiednia samospełniająca się. No cóż, trudno, tak wygląda selekcja naturalna: te kobiety, które były słabe psychicznie i dały sobie wmówić feministyczne bzdety, uwierzyły w to wszystko, wyrządziły krzywdę samym sobie i teraz mają problem psychiczny z akceptacją samej siebie w roli matki.
Jak się komuś wypierze mózg, to potem jest problem z odnalezieniem się w swojej podstawowej, biologicznej roli.
Jedyna pociecha jest taka, że takie kobiety, tak bardzo podatne na manipulację, plastyczne charakterologicznie, nie przekażą swoich genów następnym pokoleniom, bo podjudzone feminizmem rezygnują z posiadania dzieci, lub przekażą swoje geny w niewielkiej puli - jedno dziecko (bo więcej to byłoby "zniewolenie kobiety").
Nawiasem mówiąc, w moim środowisku to tak nie wygląda, większość matek dobrze sobie radzi z dziećmi i to z dwoma, trojgiem. Widocznie to zależy od środowiska, od tego co, kto wyniósł z domu, i czy uległ propagandzie, że jak zostaniesz w domu z dzieckiem, to rzekom coś tracisz z życia. Serio? Co? Kolejnego drinka w barze? Kolejną partię bilarda?
Mimo wszystko uważam, że demot nie ma sensu, bo tak długo, jak długo mówimy o inteligentnych kobietach, to nie może być mowy o tym, że nie wiedzą co oznacza urodzenie i wychowanie dziecka.
Widziałam to wcześniej, kobitka zrobiła to dla żartu... Ale jak zwykle iście wszechwiedzący internauci muszą drążyć temat jakie to matki są teraz nieporadne. A młodsze pokolenia uważają rodzicielstwo za zło konieczne -.-
Pewnie, że dziecko zmienia życie, ale w większości na lepsze. I tak, nastolatkom i niedzieciatym przerażonym trudno zrozumieć, jak można zrezygnować z nocnych imprez na konto zarwanych nocy i zdeformowanej figury. I nie można mieć do nich o to pretensji, należy zrozumieć. Są nieświadome po prostu. Ale.... do figury się wraca (jak się chce), okres małego dziecka bardzo szybko mija, a ile szczęścia (prawdziwego), radości i SENSU dziecko nadaje, rozumie każda mama (wyjątki są wszędzie, przykładem mama Madzi). Tego trzeba doświadczyć, ale rozsądnie. Nie za wcześnie, nie za późno, nie w byle jakim związku bez ślubu (czyt. sercem i umysłem na dobre i na złe i w planie na całe życie). Czy któraś z matek tutaj (ale matek, nie podszywających się), żałuje, że nią została? I że przez kilka lat musiała wymienić kieliszek na nervosol? Tak, przez kilka, bo czas dla siebie powraca.
Napisała gimnazjalistka...
OdpowiedzUważasz, że macierzyństwo doprowadzi cię do nerwicy? Uważasz, że nie podołasz? Nie chcesz tego? TO NIE MIEJ DZIECI !
Proste, prawda?
@bfgmatik
Nie, nie ma błędu. Przecież mówimy o nowoczesnych kobietach, wykształconych, światłych, które protestują przeciwko presji (rzekomej) społeczeństwa na posiadanie dzieci, które uważają, że rodzenie dzieci i opiekowanie się nimi jest nienowoczesne, ogranicza kobietę, które biorą udział w demonstracjach w obronie praw kobiet, w pochodach czarnych parasolek,w czarnych czwartkach (czy jakoś tak), doskonale znających się na antykoncepcji, domagających się aborcji na żądanie, śmiejących się do rozpuku z Karyn, które są tak głupie, że nie potrafią zapanować nad swoją rozrodczością i rodzą Brajanki i Andżeliki rok w rok. Słowem, mówimy o współczesnych, nowoczesnych dziewczynach, które pozjadały wszystkie rozumy, które śmieją się z matek z "gówniakami", i nagle...
P.S.
To zdjęcie to ŻART. Jakaś mama dla żartu pstryknęła sobie fotkę i zrobiła zabawny kolaż, ale za nic w świecie nie chciałaby cofnięcia czasu i zniknięcia jej dziecka. Niestety stado nastolatek nie zrozumiało tego, wzięło tę zabawę na serio.
@bfgmatik
I tu trafiasz w sedno: feministki, które zaciekle walczyły z macierzyństwem, wyśmiewały je, rozsiewały pogardę wobec matek, teraz jak gdyby nigdy nic rozpisują się jak to kobiety nie mogą poradzić sobie z macierzyństwem. No pewnie, że tak! Te które na siłę starały się wykreować kulturę pogardy dla macierzyństwa - a część kobiet ten kit kupiła - teraz ogłaszają "a nie mówiłyśmy?". Przepowiednia samospełniająca się. No cóż, trudno, tak wygląda selekcja naturalna: te kobiety, które były słabe psychicznie i dały sobie wmówić feministyczne bzdety, uwierzyły w to wszystko, wyrządziły krzywdę samym sobie i teraz mają problem psychiczny z akceptacją samej siebie w roli matki.
Jak się komuś wypierze mózg, to potem jest problem z odnalezieniem się w swojej podstawowej, biologicznej roli.
Jedyna pociecha jest taka, że takie kobiety, tak bardzo podatne na manipulację, plastyczne charakterologicznie, nie przekażą swoich genów następnym pokoleniom, bo podjudzone feminizmem rezygnują z posiadania dzieci, lub przekażą swoje geny w niewielkiej puli - jedno dziecko (bo więcej to byłoby "zniewolenie kobiety").
Nawiasem mówiąc, w moim środowisku to tak nie wygląda, większość matek dobrze sobie radzi z dziećmi i to z dwoma, trojgiem. Widocznie to zależy od środowiska, od tego co, kto wyniósł z domu, i czy uległ propagandzie, że jak zostaniesz w domu z dzieckiem, to rzekom coś tracisz z życia. Serio? Co? Kolejnego drinka w barze? Kolejną partię bilarda?
Mimo wszystko uważam, że demot nie ma sensu, bo tak długo, jak długo mówimy o inteligentnych kobietach, to nie może być mowy o tym, że nie wiedzą co oznacza urodzenie i wychowanie dziecka.
Widziałam to wcześniej, kobitka zrobiła to dla żartu... Ale jak zwykle iście wszechwiedzący internauci muszą drążyć temat jakie to matki są teraz nieporadne. A młodsze pokolenia uważają rodzicielstwo za zło konieczne -.-
OdpowiedzPewnie, że dziecko zmienia życie, ale w większości na lepsze. I tak, nastolatkom i niedzieciatym przerażonym trudno zrozumieć, jak można zrezygnować z nocnych imprez na konto zarwanych nocy i zdeformowanej figury. I nie można mieć do nich o to pretensji, należy zrozumieć. Są nieświadome po prostu. Ale.... do figury się wraca (jak się chce), okres małego dziecka bardzo szybko mija, a ile szczęścia (prawdziwego), radości i SENSU dziecko nadaje, rozumie każda mama (wyjątki są wszędzie, przykładem mama Madzi). Tego trzeba doświadczyć, ale rozsądnie. Nie za wcześnie, nie za późno, nie w byle jakim związku bez ślubu (czyt. sercem i umysłem na dobre i na złe i w planie na całe życie). Czy któraś z matek tutaj (ale matek, nie podszywających się), żałuje, że nią została? I że przez kilka lat musiała wymienić kieliszek na nervosol? Tak, przez kilka, bo czas dla siebie powraca.
Odpowiedz