Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
955 974
-

Zobacz także:


W warszawiaczanka
+13 / 23

Do 18rż to sobie o wyprowadzce można pomarzyć. Sama wyprowadziłam się w wieku 19lat czyli w nastoletnim wieku i powiem jedna z lepszych decyzji o wyprowadzce jakie podjęłam w życiu.

Odpowiedz
W warszawiaczanka
+14 / 18

@rafalinformatyk Bajka jest taka. Ojciec alkoholik i mamusia długo udająca, że nic się nie dzieje. Ogólnie patolka i dom wariatów. Awantury, wyzwiska ojca pod moim adresem były codziennością. Dotrwałam do matury w tej rodzinnej i ciepłej(nawet gorącej) atmosferze, zdałam ten bezwartościowy egzamin i ruszyłam na Warszawę. Zaczęłam pracować, poznałam swojego faceta(z którym jestem do dziś) no i wtedy życie zaczęło mi się układać. Koniec bajki.

rafalinformatyk
-3 / 5

@warszawiaczanka Oki rozumiem, chodziło mi właśnie o to, bo myślałem że coś wyczarowanego z nieba było, jak sie jest w parze to raz dwa idzie to zrobić, a jeśli mogę zapytać to wynajmujecie i kredyt se wzieliście? Jeśli nie chcesz odpowiedizeć to ok nie bede wscibski moher. Pytam bo sam planuję coś ugrać

W warszawiaczanka
+2 / 2

@rafalinformatyk Pierwsze co to wynajęcie pokoiku i szukanie pracy. W Warszawie nie miałam problemu, dość szybko udało mi się stanąć na nogi bez dmuchania na każdą wydaną złotówkę. Po jakimś czasie poznałam chłopaka, który zaproponował, żebym wprowadziła się do niego. Miał puste mieszkanie spółdzielcze z matką, ale oboje mieszkali w innym miejscu. Więc na szczęście ominęliśmy koszty najmu. Perypetii po drodze było dość dużo. Jego rodzice, szczególnie matka, uważała, że złapałam go bo ma to mieszkanie, a moi rodzice... no cóż szkoda gadać.

TheNiku
+4 / 4

@preskot czy ja wiem, czy to taka rzadka sytuacja. Miałam dość podobnie -też zwinęłam się z domu, jak miałam 19 z poczuciem ulgi (również ojciec bardzo agresywny alkoholik i zero wsparcia od matki) i... znam sporo osób, które były w podobnej sytuacji. Co druga osoba, z którą wchodzę w jakąś bliższą relacje (na tyle by komuś opowiedzieć, że ojciec bił, pił albo coś jeszcze) ma jakieś różne patologiczne przejścia rodzinne i domy, do których nienawidzi wracać. Nawet jeśli sytuacja nie jest tak skrajna to spaczeni rodzice zdarzają się częściej niż to się może wydawać :D

rafalinformatyk
-1 / 11

1000% rodziców polskich nie uświadamia swoich dzieci w jakim kraju żyją, cisną kity typu "ucz sie młody bo potęgi klucz" i inne tego typu bzdety. Ja bym powiedział rzuć skzołę idz na kursa spawacza i wozka widłowego i zbieraj doświadczenie na magazynie produkcji i sie ucz roboty, będziesz miał 4000 na łapę i wszystko bedziesz miał w wieku 25 lat a nie od 25 lat dopiero startował ze wszystkim.... Tak samo powiedzieć kto w tym kraju rządzi i powiedzieć jaka jest prawda historyczna i dlaczego nic tu sie nie opłaca i dlaczego nie warto być systemowcem nadgorliwym, uczyć kombinować a nie uczyć bycia niewolnikiem mentalnym i przestraszonym wiecznie wszystkiego.

Odpowiedz
rafalinformatyk
-2 / 4

@preskot Ja to wszystko czaję, ale to nie zawsze wypala, tu na serio plecy trza mieć w większości. Ja to już wolałbym obrać drogę elitarnego robola niż wiecznie w czymś siedzieć i na coś łazić na studia i jednocześnie do durnej roboty chodzi a potem startować od 1200 a po 5 latach zarabiać 5000 na łapę, a tak z miejsca mam 3500 i jeżdzę passatem z dzieckiem żoną nad morze w wieku 26 lat i zaleję mordę na plaży tyskie a dziecko kopie piłkę a ja na to patrzę , śmieszne może żałosne ale takie moje durne marzenie

Gambini
+5 / 7

@rafalinformatyk
"Nie ucz się, kombinuj, 3500zł, Tyskie, plaża i Passat"
Te demoty o małpiszonie są właśnie o Tobie:D

rafalinformatyk
+2 / 2

@Gambini Haha, a co zrobisz? Anime nie ma, gier nie ma, w necie samo szambo sie dzieje. Znasz mnie długo to napewno wiesz co mam na myśli. Więc zostaję przy tej opcji którą opisałem, chociaz by to spełnić to trzeba sie narobić też na to nie mało zaś.

ZONTAR
+1 / 1

@rafalinformatyk Wszystko zależy od tego, jaki masz start. Jeśli nie jesteś goły, rodzice dorzucą się na utrzymanie i studia traktujesz jako dalszy etap edukacji ze szkołą życia, to nie jest to czas zmarnowany. Sam studia wspominam dwojako. Miałem lepsze warunki od wielu znajomych, zawsze osobny pokój (kij tam, że 5-6 metrów tego pokoju było), żyło się oszczędnie, ale był zarówno czas na zabawę, imprezy i sport jak i na naukę. Fakt, wytrzymałem na dziennych tylko do inżyniera i miałem dość tej bezczynności, a późniejszy magister zaocznie razem z pierwszą robotą za jakieś 2500 na rękę, łupanie nadgodzin na potęgę i kredyt na mieszkanie mnie wykończyły. Mimo to, przemęczyłem się kilka lat, dosyć szybko przekroczyłem pułap 10k i jeszcze do tych 15 dobiję niedługo, mieszkanie własne mam (prawie spłacone), niby nie ma na co narzekać. No może poza tym, że nawet przy takiej kasie człowiek jest mocno ograniczony. Szczególnie, jeśli ma się rozległe zainteresowania. Większość rzeczy jest nadal za droga. Fakt, mogę sobie kupić dowolną grę, komputer z najwyższej półki, mogę zafundować sobie jakąś nową furę ze średno-niskiej półki czy kilkulatka już całkiem dobrego, ale to chyba nie to, o czym marzyłem. Za to wykształcenie i doświadczenie dają mi ładną furtkę, aby to wszystko rzucić i wyjechać gdzieś, gdzie może i nie będę zarabiał więcej od 95% narodu, ale i tak będzie mnie stać na więcej. Ceny u nas są często zaporowe. Nieduża działka na przedmieściach Wrocławia to pół miliona, a wiochy godzinę jazdy stąd mają działki po 200k. Ludzie często całe oszczędności życia wydają aby spełnić swój życiowy cel posiadania chatki w dogodnym miejscu, albo osiedlają się na zadupiu i dojeżdżają codziennie po kilka godzin. Nawet z takimi zarobkami mógłbym sobie pozwolić na postawienie chaty na przedmieściach dopiero koło 45, a jak jeszcze mi się marzy duża działka bez sąsiada na odległość splunięcia i własny warsztat, a do tego jeszcze kasa na różne projekty i zabytkowe samochody, to w tym życiu musiałbym to uznać za cel ostateczny i dążyć do osiągnięcia tego na starość. Chyba nie o to chodzi, żeby całe życie tyrać na odrobinę przyjemności na starość.

Fakt, większość ludzi ma małe ambicje i niewiele im wystarczy. Przyzwyczajeni ogólną nędzą i biedą u sąsiada sami nie czują potrzeby dążenia w górę. Mimo to nie widzę sensu wpajania każdemu, że praca spawacza czy operatora to najlepsze, co mogą mieć. Już lepszą pensję miała koleżanka po hotelarstwie, która podszkoliła się w kwestii kontroli jakości i kontrolowała produkcję części samochodowych. Mało pracy fizycznej, większość robota biurowa i zarobki w miare dobre, do tego różne premie, a już sama styczność z patologią pracującą całe życie na taśmie ją dobijała i w końcu zwinęła się z tej roboty. Nie każdy będzie się dobrze czuł w takich środowiskach.

Pracowałem już w różnych krajach i środowiskach, poza głównym zawodem i specjalizacją wyrobiłem sobie różne papiery i zbieram umiejętności kolekcjonersko. Mam większość uprawnień spawalniczych na MIG/MAG i liznąłem nieco TIGa, mam uprawnienia instalacyjne i pomiarowe do 10kV, potrafię się posługiwać różnymi maszynami jak widlaki, koparki, ładowarki czy nawet ciężarówki z niesynchronizowaną skrzynią, ale papierów na to wszystko nie robiłem (papier nic mi nie da poza kosztami). W każdym przypadku miałem styczność z ludźmi, którzy to robią na życie podobnie jak z kierowcami zawodowymi. Owszem, bywają tam ludzie inteligentni i światowi, ale większość jednak traktuje to jako maksimum swoich możliwości i w sumie wszystko na to wskazuje. Przy dłuższym przebywaniu w takich środowiskach człowiek się odmóżdża.

Wertyko
+1 / 1

@warszawiaczanka
Ja wyrwanie się z patologii i wyjście na ludzi bardzo pochwalam. Wierzę, że możesz być dobrym człowiekiem mimo przeszłości.

A Arkadyjczyk85
-2 / 4

Ja tak zrobiłem, i dzięki Bogu....rodzice uczą Tego co sami się nauczyli o życiu w szkole, czyli niczego....i teraz przychodza po kase....o.O ale dobre ze mnie "dziecko" ale o rodzicach Tego powiedzieć nie można....

Odpowiedz
Symulakr
+2 / 10

Najbardziej żenujący demot( do autora nic nie mam, chodzi o treść demotywatora) jaki ujrzałem w tym tygodniu. Biorąc pod uwagę co może zarobić 18 latek na starcie bez studiów i kursów to jedyne gdzie może zamieszkać to w mieszkaniu wynajętym, za które zapłaci 75% pensji. W sumie jest to prosty sposób jak zabić człowieka za życia, wpędzając go w kredyt, którego nie zapłaci do emerytury. Pomijając już inne aspekty życia.
Jako jedynak z domu wyprowadzać się nie muszę( po co jak mój pokój ma prawie 20 metrów kwadratowych), pracuję, nie jestem ani w związku, ani tym bardziej nie mam założonej rodziny na utrzymaniu( dokładam się do wspólnego rachunku z rodzicami, czasami nawet więcej dla uczciwości) I co? Wiem, że żyję. Współczuję tym, którzy mają tak toksycznych rodziców, lub rodzeństwo, że muszą opuszczać dom, by na starcie dostać od życia po twarzy. Tacy ludzie nie powinni mieć dzieci, skoro ich pociechy muszą się wyprowadzać. I nie mam na myśli konsumpcyjnych imprezowiczów, albo pyskatych, nieprzyjaznych rodzicom, zepsutych smarkaczy. A kto postronny na tym korzysta? Państwo, prywatne firmy i spółki deweloperskie, które mają na starcie przegranego, ekonomicznego niewolnika, który nie żyje. Państwo ma podatnika. Firma deweloperska kasę za zakup, lub wynajem,a korpo, lub inna forma niewolnika z długiem, który musi spłacić, więc zgodzi się na każdą formę ekonomicznej eksploatacji.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 June 2019 2019 8:52

Odpowiedz
D darkwitcher
0 / 2

@Symulakr "Jako jedynak z domu wyprowadzać się nie muszę( po co jak mój pokój ma prawie 20 metrów kwadratowych), pracuję, nie jestem ani w związku, ani tym bardziej nie mam założonej rodziny na utrzymaniu( dokładam się do wspólnego rachunku z rodzicami, czasami nawet więcej dla uczciwości) I co? Wiem, że żyję." Dobra życzliwa rada - jeśli kiedykolwiek planujesz być w jakimś związku - nie chwal się takimi poglądami, bo wychodzisz na ciepłą kluchę, mięczaka i niedorajdę życiowego. Maminsynki - a za takiego uchodzisz mieszkając u rodziców - u kobiet nie mają żadnych szans.EDIT: Jeśli masz Bentleya lub Ferrari na własność i dalej mieszkasz z rodzicami, to może jednak masz jakieś szanse :P

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 June 2019 2019 10:23

Symulakr
0 / 8

@darkwitcher ale ja się cieszę, że nie mam szans. Nie jestem skarbonką na zachcianki, pieniądze przeznaczam TYLKO na siebie, nie muszę rezygnować z moich hobby i nikomu ulegać. Wiesz, wolę być" maminsynkiem niż słuchać jazgotu jakiejś dziewuchy czy nie spać po nocach, nie chodzić do kawiarni, nie kupować sobie drogich telefonów z powodu darcia mordy dziecka w wózku

D darkwitcher
-2 / 2

@Symulakr "pieniądze przeznaczam TYLKO na siebie" Taka postawa nazywa się egoizm i przysparza w życiu więcej problemów niż benefitów. "nie muszę rezygnować z moich hobby i nikomu ulegać" Właśnie podałeś definicję dojrzałego związku. A dodatkowo można znaleźć coś nowego co podoba się jednej i drugiej stronie. "(...) z powodu darcia mordy dziecka w wózku" Mamy XXI wiek istnieje antykoncepcja, nikt nie zmusza do posiadania dzieci. Jeśli jesteś aseksualny - szanuję i moją dobrą radę możesz spokojnie zignorować. To też przywilej XXI wieku.

Symulakr
+1 / 5

@darkwitcher Typów egoizmu jest wiele, nawet nie wiesz ile jest definicji. Poza tym skoro pomagam rodzicom to co za ze mnie egoista? Jak wspomniałem z uczciwości dokładam się do domowych wydatków, tym bardziej, ze skoro pracuje powinienem rodzicom pomagać. Czy własne życie to egoizm? Nie wydaje mi się. świadome zrezygnowanie ze związku to coś co jest jest żadną formą wyrzeczenia, bo profity natychmiast się ukazują. Co do aseksualności to zgadłeś. A co do reszty... Bogu Dziękować, ze żyjmy w XXI wieku, bo nie musimy się cofać aż do średniowiecza, by zobaczyć, ze kiedyś było gorzej, już PRL nie dbał o kwestię wolności wyboru i indywidualizmu :)

I iMarket
-2 / 4

Wprowadziłem sie jak miałem 23 lata teraz mam 30 jeszcze zostało mi 8 lat spłaty kredytu na poczatku zarabialem 3k teraz po zapłaceniu wszystkich podatków 12k. Zastanawiam sie obecnie nad wzięciem drugiego kredytu na zakup większego mieszkania bo z dziewczyną nie mieszczą sie w kawalerkę - obecne pojdzie na wynajem, później oczywiście dom na przedmieściach, poprzednie mieszkanie tez pójdzie na wynajem. A ty dalej bedziesz mieszkał z rodzicami do czterdziestki i zostaniesz z niczym.

Libertarian_Libra
+2 / 2

@darkwitcher ''Taka postawa nazywa się egoizm i przysparza w życiu więcej problemów niż benefitów.''
Twierdzisz ze placenie ludziom za uslugi i rzeczy ktorych potrzebujesz jest gorsze od dawania ludziom pieniedzy za nic?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 June 2019 2019 21:02

Symulakr
+2 / 2

@iMarket No nie bardzo, bo jak wspomniałem, jestem jedynakiem, więc w kwestii spadku tym bardziej z niczym nie zostanę. Dwa, zarabiam jak na polskie warunki całkiem nieźle,a potrafię oszczędzać i nie przepuszczam pensji na głupoty pokroju kawy za 40 złotych dziennie. Wiec gdzie to zostanie z niczym? Ty wpędziłeś się w kredyt,a owoce twojej pracy najbardziej zasmakują twoje dzieci jak będziesz je kiedyś miał, bo stuknęła ci trzydziestka, wiec młodość powoli przemija i 18 latkiem już nie jesteś.

ZONTAR
0 / 0

@Symulakr Wszystko zależy od podstawy. Większość znajomych mi osób mieszka z rodzicami dlatego, że jest to dla nich wygodne. W domu czysto, obiad podany, wystarczy się dorzucić do rachunków i zakupów. Żadnych obowiązków i odpowiedzialności związanych z posiadaniem czy utrzymywaniem poza przelewem dla rodziców. Są różne przypadki, koleżanka mieszka z rodzicami w mieszkaniu, ale mieszkała już w wielu krajach i prowadzi własną działalność, a mieszkanie byłoby dla niej zbędnym obciążeniem obecnie. Sęk w tym, że coś robi w życiu, a nie tylko pracuje na swoje przyjemności bez jakiegokolwiek rozwoju. Jeśli swoją przyszłość wiążesz ze spadkiem po rodzicach, to brzmi to raczej mało ambitnie.

Szczerze mówiąc, ja nigdy nie uwzględniam spadku w swoich planach na przyszłość. Niech rodzice żyją jak najdłużej i jak najlepiej, niech mają swoją chatę i oszczędności, a ja chcę osiągnąć jak najwięcej samodzielnie. Owszem, ustalone wparcie ma sens, trzeba korzystać z atutów. Po co mam brać większy kredyt, jak kilka dyszek mogą mi dorzucić i na dłuższą metę łącznie wyjdziemy na plus. To jednak coś innego niż czekanie jak pasożyć na ich włościach na spadek.

Mieszkanie po 5 latach prawie spłaciłem. Marne to, niby nowe budownictwo nad jeziorem na przedmieściach, graniczy z lasem, mam sporo zieleni i miejsca na rower czy ognisko, ale nadal to mieszkanie, nadal nie mam miejsca na warsztat czy inne zabawki. Gdybym nie emigrował, to już bym kupował działkę za miastem. Pół miliona nie mam na działkę na przedmieściach, ale nieco dalej już bym coś dorwał. Nawet kupić przysżłościowo bez drogi i mediów, zrobić sobie prowizorkę i zacząć już korzystać, a jak media będą bliżej, to i wartość wzrośnie. Na samym mieszkaniu na kredyt też zyskałem. Nie dość, że 5 lat siedzę na własnym robiąc tu co mi się podoba i płacąc z kredytem tyle, co za wynajem, to jeszcze wartość tego mieszkania wzrosła praktycznie o połowę w tym czasie. Wcześniej w okolicy były same łąki i klepiska, a później deweloperka wyczaiła fajną lokalizację, miasto rozbudowuje infrastrukturę i z zadupia zrobił się tu całkiem cywilizowany zakątek. Więcej na tym zyskałem, niż oddam łącznie w odsetkach. Skoro nadaje się to nawet na inwestycję, to dlaczego się nie wyprowadzać? Co robisz z całą kasą, gromadzisz na jakieś planowane wydatki, czy "żyjesz chwilą" nie patrząc na to, co byś chciał mieć w przyszłości poza spadkiem?

Symulakr
+1 / 1

@ZONTAR Pomijając resztę to nie wiem skąd taka insynuacja, że czekam na spadek. Nie jestem bez wartości. Napisałem o spadku wyłączenie w odniesieniu do innego komentarza. Jeśli chodzi o resztę to unikam kredytów jak ognia, bo wiedziałem jak zrujnowały ludziom życie. Skoro kredyt i tak trzeba spłacać lepiej samemu oszczędzać i kupić nawet niewielki domek, wychodząc na czysto. Dla mnie kredyt to nowa forma ekonomicznego niewolnictwa. Biorąc pod uwagę cenę nieruchomości to wygląda wręcz jak spisek, by człowiek nie posiadał wolności ekonomicznej.

ZONTAR
0 / 0

@Symulakr Wszystko zależy od zarobków i miejsca zamieszkania. Mały domek na obrzeżach Wrocławia to kwestia 700-800 tys, można kupić coś w szeregówce za 500. Przy takiej wartości gruntu trudno o niższe ceny. Trzeba pamiętać, że odłożone pieniądze też topnieją. Ich wartość nabywcza spada, gdy leżą na koncie i czekają na wydanie. Z kredytem jest na odwrót, z czasem jego wartość maleje. Do tego w przypadku osób wynajmujących bardzo często rata kredytu chociażby na 20-30 lat nie przekroczy kosztów samego wynajmu, więc i tak wyjdą na plus. Wystarczy mieć jakąś stabilność finansową i dobrze określić ten kredyt. Wolałbym postawić chatę na kredyt i spłacać ją przez 20 lat żyjąc w lepszych warunkach i mając sporo swobody, niż sporą część życia spędzić w tymczasowym lokum czekając aż mi się uzbiera wystarczająco. Czekając inwestujesz swój czas i życie, a ich raczej nie dorobisz nadgodzinami czy dokształceniem. Inaczej wygląda sprawa z rzeczami użytkowymi, które stracą większość wartości. Jak kogoś nie stać na zakup samochodu, telewizora czy telefonu i musi brać kredyt, to najpewniej nie stać go tez na utratę wartości tego, co będzie musiał spłacić. Ziemi nie przybywa, a już tym bardziej w dobrych lokalizacjach. Ulokowane w niej pieniądze są stabilniejsze niż czysta waluta. Nie wiem, co ktoś by musiał zrobić, żeby kredytem hipotecznym zrujnować sobie życie.

D darkwitcher
0 / 0

@ZONTAR "kredytem jest na odwrót, z czasem jego wartość maleje. Do tego w przypadku osób wynajmujących bardzo często rata kredytu chociażby na 20-30 lat nie przekroczy kosztów samego wynajmu, więc i tak wyjdą na plus. Wystarczy mieć jakąś stabilność finansową i dobrze określić ten kredyt." Jakim cudem jest mnóstwo licytacji komorniczych i za każdym razem ta sama historia. Miało tanieć, nie taniało. W przypadku kredytów frankowych zwłaszcza. Dlaczego kredyty nie są spłacane i ludzie bankrutują? A to utrata pracy, a to choroba, a to pożar. Wypadki chodzą po ludziach. Branie kredytu na 30 lat, jest szaleństwem. Co innego na 10 lat - wtedy szansa spłaty wzrasta. A te 700 tys, o których pisałeś, za kilka lat będzie znowu do kupienia za 300-400. Zupełnie jak po 2008 roku.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 21 June 2019 2019 9:31

ZONTAR
0 / 0

@darkwitcher Utrata pracy? Od tego się ubezpieczasz, większość banków daje dogodne warunki w razie utraty pracy. Dla nich lepiej aby kredytobiorca nie płacił przez dwa miesiące i wrócił do spłacania jak znajdzie pracę niż zabrać mu coś i nie dostać więcej odsetek. Pożar? Masz obowiązek ubezpieczenia mieszkania, na którym jest hipoteka.
Licytacje komornicze to nic innego jak zwrot kasy włożonej w mieszkanie. Różnica jedynie taka, że właściciel nie zadbał o sprzedanie go za dogodną cenę, tylko przestał płacić. Idiotów jest na kopy, więc można się tego spodziewać. Mieszkanie możesz sprzedać z kredytem lub w całości i kredyt spłacić, a reszta zostaje w kieszeni. Z licytacją jest podobnie, ale zwykle kwota jest niższa od rynkowej i zostanie mniej. To nie znaczy, że pieniądze do tej pory wpakowane w mieszkanie poszły w błoto. Różnicę między wartością mieszkania, a pozostałym kredytem do spłaty zwyczajnie wróci do kieszeni.
Mówisz, że kredyty nie tanieją? Zobacz sobie ile płaciło się za mieszkania kilka lat temu, a ile w tej chwili kosztują w tym samym rejonie. Ile kosztował grunt ileś lat temu, a ile kosztuje teraz. W większości przypadków wartość nieruchomości zauważalnie wzrosła, albo raczej wartość pieniądza spadła. Ceny nieruchomości już nie pójdą odczuwalnie w dół, zwyczajnie brakuje ich na rynku, a gruntu nie przybędzie. Duże miasta mocno rozwijają się na przedmieścia, bo nie ma gdzie upakować nowej mieszkaniówki, a też nie wszyscy chcą cisnąć się w małych klatkach za grube pieniądze w centrum śmierdzącego miasta.
Według mnie prezentujesz sposób myślenia osób, które nie wierzą w siebie. Przy odrobinie wysiłku można się rozwijać zwiększając kompetencje, przez inflację i zmiany na rynku płace też rosną, więc co teraz wydaje się dużą kwotą, za kilka lat może już nie być takie straszne. Na początku spłacając kredyt nie zostawało mi nic poza kosztami życia. Po kilku latach mam jeszcze drugie tyle oszczędności i co najwyżej mogę żałować, że nie wziąłem czegoś większego. Do tego koszt odsetek do tej pory pokrył mi się ze wzrostem wartości w tym rejonie (specjalnie wybrałem miejsce, które w niedalekiej przyszłości mocno się rozwinie). Uwzględniając fakt, że moja rata ma wysokość przeciętnego najmu mieszkania (bez opłat), to wyszedłem mocno na plus. Mieszkanie na kredyt w dużych miastach praktycznie wychodzi tak samo, jak wynajem. Płacisz komuś za to, że możesz gdzieś mieszkać. Różnica jest jedynie taka, że mieszkanie kupione na kredyt możesz sobie urządzić jak chcesz bez pytania właściciela o pozwolenia. Dla banku jest ono wyłącznie zabezpieczeniem kredytu i dopóki nie złamiesz warunków umowy kredytowej, to nie mogą tego mieszkania dotknąć. Stąd też znajdując kupca, który będzie miał zdolność na przejęcie kredytu lub gotówkę aby spłacić je wcześniej, odbierasz wszelkie zyski z kupna tego mieszkania.

Rhanai
0 / 0

Znalazłam pracę, wyprowadziłam się. Minęło kilka lat, a ja wciąż uważam, że to była doskonała decyzja. Czasem nawet słyszę, szczególnie, kiedy się nie przelewa, że mogłabym mieszkać w domu, zaoszczędziłabym masę kasy. Nie. Mój spokój wart jest więcej.

Odpowiedz
CzlowiekZkamienia
+2 / 2

Po pierwsze było. Po drugie przed 18 nie ma takiej możliwości. Po trzecie bycie nękanym przez rodziców to nie jakiś wymysł, to naprawdę się zdarza! Daję minus.

Odpowiedz