Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Zielone buty – Tsewang Paljor

To jeden z najsłynniejszych znaków orientacyjnych Mount Everestu, choć historia jest tragiczna. Nazwa pochodzi od plastikowych butów we wspomnianym kolorze, które cały czas znajdują się na nogach zmarłego właściciela. Zamarznięte zwłoki wciąż leżą w zagłębieniu skalnym na wysokości 8500 n.p.m. Uważa się, że to ciało indyjskiego himalaisty Tsewang Paljor, który zginął podczas próby zejścia ze szczytu w 1996 roku. Członków ekspedycji zastała zamieć i z całej grupy przeżył jeden mężczyzna. Ciało Paljora zniesiono na niższy poziom, gdzie nie przykrył go śnieg

Śpiąca królewna – Francys Arsentiev

Śpiącą królewną nazywa się zwłoki Francys Arsentiev, która wraz z mężem Siergiejem próbowała zdobyć szczyt w 1998 roku bez dodatkowego tlenu. Para została rozdzielona, a mężczyzna dotarł do obozu VI. Na wpół żywa Francys została znaleziona przez uzbecką grupę, która opuściła ją z powodu braku własnych zasobów. Później kobietę próbowała ratować inna para, Ian Goodall i Cathy O Dowd, jednak Francys ciągle omdlewała. Himalaiści zmuszeni byli porzucić kobietę, gdyż im również skończył się tlen. Przez lata ciało Francys Arsentiev leżało na otwartej przestrzeni i nazywano ją śpiącą królewną. W końcu w 2007 roku Goodall powrócił na Mount Everest i zniósł jej zwłoki na niższy poziom, by mogła spoczywać w spokoju i być dla innych drogowskazem.

Bezwzględni himalaiści – David Sharp

Śmierć Davida Sharpa zszokowała ludzi na całym świecie i zmusiła do refleksji. Brytyjczyk miał za sobą dwie nieudane próby zdobycia szczytu bez tlenu. Trzecie podejście było obiecujące, jednak tuż obok „zielonych butów” mężczyzna zasłabł. David leżał obok zamarzniętych zwłok i błagał o pomoc. Ponad 40 osób minęło go wchodząc lub schodząc ze szczytu, nikt jednak nawet nie próbował mu pomóc. Choć zgodnie z niepisanym kodem, wspinający się powinni się wzajemnie wspierać, mężczyznę po prostu pozostawiono na śmierć.

George Mallory

W 1924 roku, George Mallory wraz z partnerem, Sandy Irvine, wspinał się na Mount Everest. Mężczyźni zniknęli podczas zdobywania szczytu i powszechnie sądzono, że spadli w szczelinę, gdzie stracili życie. Jednak w 1999 roku zmumifikowane ciało George Mallory zostało odnalezione. Zwłoki leżały głową w dół po północnej stronie szczytu i sądząc po urazach, śmierć nastąpiła przez uderzenie w wystający kamień. Ciała Irvine nigdy nie odnaleziono.

Tęczowa Dolina śmierci

Tęczową Doliną nazywa się obszar na północno-wschodnim grzbiecie góry leżący bardzo blisko szczytu. Znajduje się tam kilka martwych ciał, które himalaiści wrzucają, by nie stanowiły przeszkody dla innych. Dolina została nazwana tęczową, ze względu na różnokolorowe kamizelki znajdujące się na zwłokach.

Brytyjski pilot – Maurice Wilson

Maurice Wilson to pilot, który był przekonany, że różaniec wystarczy, by bezpiecznie zdobyć szczyt i z niego zejść. Uzbrojony jedynie w modlitwę ruszył, by walczyć z bezlitosną górą. Brak przygotowania i odpowiedniego sprzętu sprawił, że w 1934 roku stracił życie. Rok później znaleziono jego ciało w poszarpanym namiocie razem z pamiętnikiem, w którym opisywał swoje doświadczenia.

Duch snowboardzisty – Marco Siffredi

Francuz Marco Siffredi był pierwszym człowiekiem, który pokonał Mount Everest na snowboardzie. To jednak nie było satysfakcjonujące, gdyż za prawdziwe oblicze góry uważał Hornbein Coulier. W 2002 roku podjął kolejną próbę i pomimo 12 wyczerpujących godzin, nie udało mu się przeżyć. Jednak najdziwniejsze jest to, że zajęci pakowaniem w obozie III ludzie, zauważyli samotną postać zjeżdżającą właśnie po Hornbein Coulier. Choć nie było doniesień o żadnych osobach w tamtym czasie, zbadano sprawę. Nie było śladów po snowboardzie ani ludzkiej obecności, wierzy się więc, że to duch Marco Siffredi spełnia swoje marzenia.

Najciemniejsza godzina – Yasuko Namba

Wiosna 1996 roku była najgorszym okresem. Everest nękany był przez zamiecie śnieżne, lawiny i burze odbierając życie wielu śmiałkom. Jedną z osób wspinających się w tamtym czasie była Yasuko Namba. Wejście na Everest miało ukończyć zdobywanie wszystkich siedmiu słynnych szczytów. Podczas zejścia, zamieć uderzyła w 47-latkę i jej grupę. Większość ostatecznie dotarła do obozu bazowego, jednak Nambę pozostawiono na samotną śmierć. Była również najstarszą kobietą, która zdobyła Everest.

Tragiczne spotkanie – Peter Kinloch

Peter Kinloch podczas zejścia cierpiał na ślepotę śnieżną. Choć przewodnicy rozpaczliwie starali się mu pomóc, w ciągu kilku godzin zostali pozbawieni tlenu i opuścili towarzysza. Peter Kinloch zmarł w samotności na skutek hipotermii. Kilka miesięcy później, Rodney Hogg zdobywał szczyt i trafił na zwłoki Kinlocha, który okazał się być jego przyjacielem. Hogg oddał należyty szacunek przyjacielowi i ruszył w dalszą drogę, choć tragiczne spotkanie zupełnie nim wstrząsnęło.

+
144 153
-

Zobacz także:


M MIKKOP
+1 / 5

Nie każdemu da się zrobić pogrzeb, włożyć do śpiwora albo ułożyć kopiec z kamieni.

Odpowiedz
P pirogron
+7 / 7

Jasno też widać, że lepiej mieć dobry powód, żeby się tam pchać.

kojot_pedziwiatr
+8 / 20

Ludzie to są jednak psychiczni. Zdobywanie szczytu ważniejsze od ludzkiego życia? Dla mnie wszyscy którzy zdobyli szczyt ignorując potrzebujących po drodze nie są żadnymi bohaterami a ludzkimi śmieciami.

Odpowiedz
V VaniaVirgo
0 / 2

@kojot_pedziwiatr Tych, którym kończył się tlen i chociaż chcieli, to nie mogli pomóc oczywiście ten wpis nie dotyczy, ale naprawdę dramat, że ktoś się wspina, widzi osobę żywą i ma dwa wyjścia:
1. Zostawić ją, by zmarła i iść sobie zdobywać szczyt.
2. Zawrócić razem z tą osobą i ocalić jej życie.
Ciekawe ilu wybiera drugą opcję?

F FenrirIbnLaAhad
+1 / 3

@kojot_pedziwiatr @VaniaVirgo zajmowanie się kimś w tak niesprzyjających warunkach to nie kaszka z mleczkiem...

V VaniaVirgo
+1 / 1

@FenrirIbnLaAhad Zdaje sobie z tego sprawę, dlatego zaznaczyłam, że nie dotyczy to przypadków, w których pomóc się nie da i wiem, że jest ich więcej. Zdarzają sie jednak sytuacje, gdy ktoś schodził już ze szczytu i znajdował się stosunkowo nisko. Dałoby się pomóc bez ryzyka swojego życia, ale trzeba by wtedy zrezygnować z dalszej wspinaczki na rzecz tej osoby i właśnie tu pojawia się moralny dylemat, spełnić marzenia? W końcu tyle miesięcy przygotowań itd. Czy uratować czyjeś życie?

kojot_pedziwiatr
-1 / 1

@VaniaVirgo @FenrirIbnLaAhad - marzenia są ważniejsze od czyjegoś życia.

@FenrirIbnLaAhad wyobraź sobie że coś Ci się stało i umierasz na chodniku, a jakiś przechodzeń olewa twoje błaganie o pomoc bo wyszedł do sklepu po gumki. Nie porzuci swojej misji "zaliczenia koleżanki" żeby Cię uratować...

Zawsze można spróbować ponownie zdobyć szczyt. Gdy ktoś umrze to już po temacie.

kojot_pedziwiatr
0 / 0

@FenrirIbnLaAhad dla 40 letniego prawiczka jego misja będzie ważniejsza od Twojego życia. Jeśli jesteś prawiczkiem, wiesz o czym mówię :D

F FenrirIbnLaAhad
0 / 0

@kojot_pedziwiatr czyżbyś pisał to z własnego doświadczenia? :P

Tylko wiesz, będąc w tak niebezpiecznym miejscu nie ryzykowałbyś tylko "przełożenia" spełnienia marzeń... ryzykowałbyś też swoje życie.
Pierwsze, czego uczą cię przy pierwszej pomocy: zadbaj o swoje bezpieczeństwo.

kojot_pedziwiatr
0 / 0

@FenrirIbnLaAhad rozumiem schodzących, mogą martwić się o siebie. Ale wchodzący raczej mają też zapas na czas wejścia i zejścia, więc tutaj mogą się podzielić zapasami z potrzebującym, i nie ma innych wymówek.

F FenrirIbnLaAhad
0 / 0

@kojot_pedziwiatr nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych rozwiązań.

Bimbol
+6 / 6

"Gdy Bóg wyznaczy komuś miejsce śmierci, sprawia by przywiodły go w te miejsce jego potrzeby" - tak mniej więcej brzmiało to w pewnej książce s-f. Myślę że pasuje do sytuacji. Nikt ich przecież nie zmuszał do wspinaczki.

Odpowiedz
S Shaam
+2 / 12

Nieźle to obrazuje zje banie ludzi. Wszyscy troszczą się tylko o własne cztery litery. Ciekawe jak można patrzeć w lustro, gdy się zostawiło kogoś na śmierć, mimo i ż błagał o pomoc. A wydawałoby się, że wybierają się tam ludzie odważni.

Odpowiedz
S Scandal_PL
+10 / 12

Masz rację, lepiej samemu umrzeć próbując pomóc. Może nie rozumiesz ale ściągnięcie kogoś z góry kto nie jest w stanie iść samodzielnie nie jest tym samym o zaprowadzenie pijanego kolegi do domu.

M Mershero
+6 / 6

@Shaam W boju ta sama zasada, najpierw trzeba zerwać kontakt ogniowy potem dopiero pomaga się rannym. Pierwsza pomoc to samo, jeżeli jest niebezpiecznie nie pomagasz. Nikt tam nie miał wyj ebane na życie drugiego człowieka, tylko nie było warunków do pomocy.

S Scandal_PL
+1 / 1

Dla zainteresowanych a zwłaszcza dla tych, którzy twierdzą, że należało nieść pomoc ludziom, ktorzy ponieśli śmierć w górach polecam serie na YT "Największe górskie tragedie" na kanale Szczytomaniak.

Odpowiedz
R reevoreev
0 / 2

pchają się na ten Mount Everest jak horda Januszy na Kasprowy. Jakbyś był pionierem który jako zdobył górę to ok, to jakiś wyczyn. Ale tych tępych dekli jest tam na pęczki, kolejny debil pcha się na śmierć. Zostawiają syf i sterty śmieci pod górą. A mnie później rozwala jak słyszę że kolejny zamarzł że to bohater który spełnia swoje marzenia. Chyba idiota który igra z ogniem i traci życie na własne życzenie. Dla mnie nie różnią się wiele od bydła który pcha się po karpia na promocji do Lidla.

Odpowiedz