Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
503 526
-

Zobacz także:


rafik54321
+11 / 35

W końcu lekarze będą musieli wziąć się do roboty, a nie jak teraz "cyk covid" i olać temat. Ba, do niedawna jak się covia nie miało, to leczyć nie chcieli :/ .
A wgl dostać się do lekarza, to był problem "bo przecież możesz być chory", no nie pie***l Sherlocku. Ludzie zdrowi do lekarza raczej nie chodzą (poza badaniami kontrolnymi).
Lekarz bojący się chorób, to jak strażak bojący się ognia, policjant bojący się przestępców, czy żołnierz bojący się bitwy. Czego się lekarz spodziewał? Że zawsze będą mu przychodzić pacjenci zdrowi?
Nie kumam tego wielkiego szału "jak to medycy ciężko mają". Mają odpowiednie środki i przeszkolenie aby się nie zarazić. Jak się zaraził w pracy, to dał ciała przy BHP.
Znacznie gorzej mieli inni ludzie, np kurierzy. Roboty 3 razy więcej, codziennie kontakt z setkami ludzi, stosować BHP się nie da (takiego jak u lekarza), a na bonus nieprzyjemne warunki pogodowe.
Albo kasjerki w sklepach - tu tak samo, wszystko leci w setki, ale coo tam, "łone łodporne som"...

Jak nie będę musiał stać w kolejce do lekarza, to dopiero WTEDY zasłużą na szacunek.

Odpowiedz
G Gracek1135
+1 / 5

@rafik54321 demoty to takie dziwne miejsce, minusuja ludzi co gadaja prawde

S Slayed
-4 / 6

@rafik54321 Myślisz, że to wina lekarzy, że są takie kolejki? Trochę myślenia.

rafik54321
+4 / 8

@Slayed Po części - z całą pewnością. Bo jeśli lekarz nie leczy skutecznie, to pacjent wraca i wydłuża kolejkę. Jeśli lekarz zaleca wyłącznie leki - siada wątroba, wraca z kolejnym problemem.

Przykład. W pracy po podniesieniu dużego ciężaru, nagle bardzo mocno rozbolało mnie ramię. Tak mocno że nie mogłem podnieść ręki.
Poszedłem do lekarza. Diagnoza - przeforsowanie. Leczenie - altacet i L4 na tydzień.
Po tygodniu łupało mnie jeszcze bardziej. Miałem już znowu iść do lekarza, ale poszedłem do kumpla fizjoterapeuty. Diagnoza - naderwane ścięgno mięśnia i skurcz. Leczenie - 15 min masażu. Myślałem że podczas masażu się z bólu wypróżnię, ale po masażu ból od razu o połowę mniejszy. Po 2 dniach ból minął całkowicie. Jedynie kumpel kazał mi oszczędzać bark przez miesiąc, aby ścięgno zdążyło się zrosnąć.
Do dziś jest cacy. Ale gdybym nie miał tego kumpla? Poszedłbym do lekarza i co? Powtórka?
Poza tym co to za lekarz, skoro nie rozpoznał skurczu mięśnia? Rozumiem że nie potrafiłby wykonać odpowiedniego masażu, ale rozpoznać skurcz, powinien.

I tacy źle leczeni pacjenci wracają do lekarzy, wydłużając kolejki. To co da się załatwić jedną wizytą, jest rozciągane na wiele wizyt.
Dodatkowo, przez długie kolejki, ludzie przychodzą ze znacznie bardziej zaawansowaną chorobą, trudniejszą w leczeniu. Ba, moja babcia się rejestrowała do urologa - termin? Wrzesień 2022r! Kuwa, prawie półtora roku! A jeśli ktoś ma np początki raka i zdiagnozują go dopiero po 1,5 roku? To już po ptakach. Człowiek do piachu pomimo leczenia. Brawo NFZ. A nie każdego stać na prywatę. Poza tym, po ki ch*j płacisz składki na NFZ skoro potem musisz zapierniczać prywatnie?

R Ricochet69
+3 / 5

@rafik54321 Siostra mojej żony jest fizjoterapeutką i niestety potwierdza ona to co piszesz na temat wiedzy i umiejętności sporej części lekarzy. Często spotyka się ona w swojej pracy z przypadkami, że lekarze o marnej wiedzy w zakresie fizjoterapii zalecają pacjentom zabiegi, które wręcz im szkodzą.
Ja osobiście miałem pewien problem kardiologiczny z którym pomógł mi się uporać całkowicie bezinteresownie ratownik pogotowia. Wcześniej z tym samym problemem byłem u dwojga dyplomowanych kardiologów, którzy poza ogólnymi badaniami i dywagacjami nad możliwym źródłem problemu, praktycznie wcale mi nie pomogli, przy czym bez skrupułów skasowali mnie za wizyty w swoich prywatnych gabinetach.
Nie chcę generalizować ponieważ trafiałem także na bardzo dobrych lekarzy w swoich dziedzinach, ale daleki jestem od tego aby traktować wszystkich lekarzy bez wyjątku jako specjalistów godnych bezwarunkowego zaufania.

rafik54321
+2 / 6

@Ricochet69 Zresztą, drugi przykład. Rzecz banalna. Wrastający paznokieć. Drobiazg, bolesny drobiazg. Byłem raz na NFZ. Wycieli, pół roku i powtórka. Byłem drugi raz i wyrwali mi paznokieć (dosłownie! Bolało nawet przez znieczulenie). Pól roku i powtórka. Byłem trzecie raz na NFZ, znowu wycieli i znowu powtórka.
Poszedłem prywatnie, zabieg wykonał onkolog (przynajmniej to miał napisane na plakietce), zapłaciłem 300zł, do dziś mam spokój.
Co ciekawsze, ostatni lekarz, zupełnie inaczej podszedł do zabiegu. Paznokieć naciął w totalnie inny sposób. Wycinając wrastającą część, a pozostałą "wyginając" tak, aby paznokieć rósł w górę, a nie w przód. Trochę głupio to wyglądało ale po 1,5 roku paznokieć uformował się prawie normalnie (po tylu zabiegach, wiadomo że śliczny nie będzie).
Od prywatnego zabiegu minęło już dobre 9 lat.

Bez kitu, jeśli lekarze mieliby zarabiać tyle ile warte jest ich leczenie, to tym z NFZ wystawiłbym pensję rzędu 800zł miesięcznie.

M marcinn_
+1 / 7

Zmęczony i zamiast odpocząć to wpadasz wklejać głupoty na demoty?

Odpowiedz