Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
65 69
-

Zobacz także:


rafik54321
0 / 2

No fajnie. To ta moja "najgorsza chwila" trwa odkąd pamiętam, z drobnymi przerwami. Nie umiem się cieszyć :/ . Tak po prostu. Życie mnie po prostu złamało. Po tak wielu latach, tak wielu próbach, tak wielu osobach którym pomogłem, a które potem mi wbiły nóż w plecy... Takie teksty już do mnie nie trafiają.

Odpowiedz
R Rydzykant
+1 / 1

Na Twoje ostatnie zdanie odpowiada jego ostatnie zdanie:
"Oferuj dużo, nie oczekuj NICZEGO dobrego" Dopiero wtedy jest szansa, że ktoś pozytywnie Cię zaskoczy.
Na prawdę Twoje, jest wyłącznie Twoje życie wewnętrzne. Cała reszta to igraszka losu - dziś jest, jutro nie ma.

rafik54321
0 / 0

@Rydzykant oferując dużo i nie oczekując niczego, bardzo szybko nie będziesz miał nic. Bo jeśli tylko dajesz, a nic dla siebie nie bierzesz - co ci zostanie? Bo ludzie chętnie biorą i niechętnie od siebie dają.

R Rydzykant
+1 / 1

@rafik54321
Doprawdy? W takim razie jesteś skrajnym materialistą.
Mógłbym powiedzieć to, co młodzi chłopacy często mówią swoim dziewczynom "daj czego ci nie ubędzie", ale w ten sposób ryzykowałbym błędne zrozumiany moich intencji ;)
Powiem na swoim przykładzie - mam spore zasoby optymizmu oraz nadziei, że jednak będzie dobrze. Tą nadzieją i optymizmem obdarzam innych. Ich reakcją często jest agresja, złośliwość itd. I co z tego. Jak długo fizycznie mnie nie atakują, tak długo nie robią mi krzywdy. Stać mnie na to, by do kolejnych ludzi podchodzić z życzliwością.
(Oczywiście już dano nauczyłem się bronić przed ludźmi, wykorzystującymi moje podejście, by wyłudzić ode mnie coś materialnego. By uzyskać materialną pomoc, jednak muszą sobie "zasłużyć")
Zaobserwowałem ciekawe zjawisko. Czasem zdecydowanie wrogie nastawienie niektórych ludzi, jest jedynie ich maską. Poświęcając im trochę czasu i życzliwego zainteresowania, można wydobyć z nich sporo pozytywnych cech. W końcu ludzie "otwierają się" i zaczynają także dawać coś z siebie, a nie tylko brać.*
A jeśli ktoś pozostaje nieugięty? No cóż, wtedy należy "otrzepać kurz ze swych sandałów" i pójść dalej, nie rozpamiętując owego przypadku.


p.s.
* Na podobnej zasadzie, czasem rozpoczyna się dyskusję od dwóch skrajnie odmiennych poglądów, o po dłuższej rozmowie przychodzi odkrycie, że w sumie niewiele się różnimy.

rafik54321
0 / 0

@Rydzykant problem w tym, że ludzie którzy biorą, a nic od siebie nie dają, niczego nie szanują. Więc tak po prawdzie, zawsze dając cokolwiek od siebie, coś ci ubywa. Zawsze. Czasem ci tego "ubytku" nie szkoda, bo masz w nadmiarze, albo sam tego nie cenisz, co nie zmienia faktu że to tracisz.

"Powiem na swoim przykładzie - mam spore zasoby optymizmu oraz nadziei, że jednak będzie dobrze. Tą nadzieją i optymizmem obdarzam innych." - spokojnie, jakby ci się dobrze zaczął tyłek palić, to tego optymizmu by ci szybko zabrakło. Każdego da się złamać. Kwestia czasu.

"Poświęcając im trochę czasu i życzliwego zainteresowania, można wydobyć z nich sporo pozytywnych cech. " - kiedyś też tak robiłem i nigdy to się nie kończyło w ten sposób. Kończyło się w sposób totalnie odwrotny - wzmocnieniem ich negatywnych cech.

"A jeśli ktoś pozostaje nieugięty?" - nie ma ludzi nieugiętych. Niektórzy tylko mają fart nie dożyć do załamania.
Bo jednych złamiesz po roku, innych po 5ciu latach, jeszcze innych po 20 latach, a ostatnich po 80 latach. W końcu pęknie każdy, tylko nie każdy 80tki dożywa.

R Rydzykant
+1 / 1

@rafik54321
A czego Ci "ubywa" jeśli potraktujesz kogoś uśmiechem, dobrym słowem, odrobiną życzliwości. "Stracisz czas"? Tak, jednak on i tak upływa. Uśmiechając się do ludzi produkujesz endorfiny, które poprawiają stan TWOJEGO organizmu.

Tyłek palił mi się już wielokrotnie. Właśnie dlatego nauczyłem się liczyć wyłącznie na siebie. Nie oczekiwać od innych pomocy, życzliwości. Właśnie dlatego te nieliczne przypadki, gdy otrzymałem bezinteresowną pomoc, były dla mnie tak miłym zaskoczeniem. I zauważyłem, że niektórzy dobrze potraktowani ludzie uczą się oddawać dobro kolejnym ludziom. Nie mnie, na to nie liczę - oddają ją innym. Oczywiście są to niezwykle rzadkie przypadki, a nie reguła.
Ważnym jest by nikomu nie dać do zrozumienia, że życzliwość jest dowodem słabości. (Tacy ludzi mają skłonność do wykorzystywania innych ) Wręcz odwrotnie - pokazuję że jestem tak silny, iż mogę sobie pozwolić nie życzliwość. Niewiele mnie to kosztuje. Tak samo mało kosztuje mnie powiedzenie "pi@rdol się" osobie która chce mnie wykorzystać.

"Niektórzy tylko mają fart nie dożyć do załamania." Moje podejście nie wynika z młodzieńczej naiwności i braku doświadczenia. Powiem tylko tyle - brałem aktywny udział w demonstracjach antykomunistycznych w czasie Stanu Wojennego. Czy mnie można złamać? Oczywiście. Wówczas wycofuję się do wnętrza własnej skorupy i staram się dotrwać lepszych czasów. Zapewne na starość też to zrobię, lecz nie ludzie tylko choroby i zmęczenie skłonią mnie do takiego postępowania. Po ludziach nie spodziewam się niczego dobrego. Wymagania stawiam jedynie sobie. Jest to całkiem skuteczna metoda, choć wymaga zdyscyplinowania.

rafik54321
0 / 0

@Rydzykant czego ubywa? Wiary w ludzi. I bynajmniej sztuczne uśmiechanie się do innych absolutnie nie poprawia mojego nastroju.

Skoro niby ci się palił tyłek i "cię to nie rusza", to znaczy że wcale ci się tyłek nie palił.

"Ważnym jest by nikomu nie dać do zrozumienia, że życzliwość jest dowodem słabości. " - heh, właśnie problem w tym, że ty możesz sobie nie dawać do zrozumienia. Nie oznacza to, że inni nie będą tego tak interpretować. Okazujesz życzliwość i będziesz atakowany, bo wg innych, z definicji, będziesz osłabiony. W rezultacie, wiecznie jesteś pod ostrzałem.

Znacznie lepiej, skuteczniej, jest się porządnie odgryźć. Ktoś cię zaczepił, oddaj z całą mocą. W ten sposób wygrałeś wszystkie "przyszłe" walki do których nie dojdzie.

" Wówczas wycofuję się do wnętrza własnej skorupy i staram się dotrwać lepszych czasów." - na prawdę masz wygodne życie. A co zrobisz, kiedy tłum przyjdzie do twojej skorupy? Kiedy ci ją zniszczą? Gdzie się schowasz? To nie jest metoda. To ucieczka.
Jednym skutecznym sposobem jest przebicie się przez takich frajerów. Dosłownie wyrąbać sobie przejście. Wtedy jest duża szansa, że takie płotki wystraszą się na tyle, że dadzą ci spokój raz na zawsze.

Ja, już idąc twoim tokiem rozumowania, straciłem niemal w 100% wiarę w obcych ludzi. W swoim życiu pewny jestem wyłącznie jednej osoby. Mój sposób pozwala mi nie dać się zranić. Twój to wieczne narażanie się. Dla mnie, kolejny taki cios, będzie ostatnim, nie stać mnie na takie ryzyko.