Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
358 368
-

Zobacz także:


1 1234tester1234
+4 / 8

Skoro tak twierdzisz, znaczy, że nigdy nie piłeś prawdziwej oranżady. "stara dobra" była na cukrze i dzięki temu normalnie smakowała. Teraz jest na słodziku i smakuje jak pomyje.

Odpowiedz
MichalZGD
+2 / 4

@1234tester1234 Dokładnie to nie to samo co kiedyś;)

A adamis62
-2 / 2

@1234tester1234 , a wiesz co tam było oprócz cukru? Wiesz jaki był tam barwnik, ekstrakt smaku?

K Ktostamskadstam
+1 / 3

Bo to wielu przypadkach była woda z landrynkami. Przynajmniej na początku lat 90tych. W PRLU produkcja spożywcza była obwarowana restrykcyjnymi normami. Po 89r już praktycznie nikt tego nie kontrolował. Sam znałem jednego uwczesnego Janusza biznesu który tak zaczynał swoją działalność. Stary saturator, butla z CO od spawarki kran z wodą i kilo landrynek. Rozpuścić, nagazowac w saturatorze, wlac do butelek, zatkać ręczna kapslownicą. Jak nie było butelek to do foliowego rękawa zgrzewanego domowej roboty zgrzewarką. Wówczas oczywiście nie gazowana czyli się bardziej opłaca bo i mycie szkła odpada i koszt gazu (który zresztą i tak był na lewo załatwiany).

Odpowiedz
Y yankers
+2 / 2

@Ktostamskadstam "W PRLU produkcja spożywcza była obwarowana restrykcyjnymi normami"

Jaja sobie robisz?
W PRLu te oranżady to była woda z barwnikiem o lekko wyczuwalnym smaku landrynek.

K Ktostamskadstam
+1 / 5

@yankers To sprawdź sobie normy sprzed (jeśli dobrze pamiętam) 93 roku i po. Wówczas dopuszczono sztuczne dodatki, konserwanty, wypełniacze i inne gówno z pomocą którego robi się dzisiaj z kilograma mięsa, dwa kilo szynki. W PRLu nie miało prawa coś takiego zaistnieć. Oranżada, tropik i tego typu napoje miały dwa tygodnie przydatności do spożycia bo nie wolno było stosować konserwantów a taką trwałość gwarantowała pasteryzacja. Jedyny napój który miał 12 mcy przydatności do spożycia to była Pepsi-Cola.

A adamis62
-5 / 5

@Ktostamskadstam , pamiętasz jakikolwiek produkt spożywczy z PRL, na którym podano jego pełny skład? Ja nie. Dopiero po upadku PRL zaczesto powoli wprowadzać i egzekwować pełne etykiety.

Zawsze bawi mnie naiwna wiara w to, że skoro w PRL były normy, to na 100% ich przestrzegano. Normalnie Bareja :-))).
Żywność była wtedy produktem strategicznym, szczególnie mięso, którego zawsze brakowało. Władza nie mogła sobie pozwolić na jego stratę. Z powodu braku mięsa upadały rządy i wybuchały masowe protesty. Chłodnie były kiepskiej jakości, transport szwankował, linie produkcyjne i sklepy nie były zbyt higieniczne. Jak myślisz, co wobec tych ciągłych zagrożeń robiono, żeby mięso, wędliny i nabiał się nie psuły? Przestrzegano norm, w których nie było miejsca na konserwanty? Jeśli w to wierzysz, trudno. Żyj dalej w naiwnej nieświadomości i przekonaniu, że PRL troszczył się o zwykłych ludzi.

K Ktostamskadstam
+3 / 3

@adamis62 tak się składa że przeżyłem w tym systemie parę lat i wiem jak to wyglądało. Przedewszystkim większość dóbr było produkowanych i dystrybuowanych lokalnie. Zwłaszcza sporzywczych dlatego nie leżały w sklepach i hurtowniach tygodniami tylko trafiały od razu do klienta więc nie było potrzeby konserwowania i przechowywania w chłodniach. Kolejna sprawa, z uwagi właśnie na to że łańcuch dostaw był maksymalnie krótki to społeczność znała producentów i dostawców i wiedziała kto jest godny zaufania. PRL był jaki był, nie twierdzę że był idealny i że wszędziedzie w kraju było tak samo ale tu gdzie ja mieszkam działało to dobrze.

A adamis62
-2 / 4

@Ktostamskadstam , taaa...., A do kiełbas dodawano kryla i wmawiano narodowi, że to super sprawa. W mleczarniach sypali do mleka proszek do prania. Nawet Trybuna Ludu to potwierdziła. Czytałem.
Nachalnie propagowano w mediach margaryny jako zdrowsze od masła. Nadal tak uważasz?
Przypadki salmonelli na koloniach, wczasach i na stołówkach były bardzo częste. Taka była higiena. I gdzie wtedy były te normy?

Jeśli nie stosowano czasem chemii w jedzeniu to tylko dlatego, że komuny nie było na nią stać. Znajomej ojciec był technologiem jakości w zakładach mięsnych w Częstochowie. Na emeryturze, już po upadku komuny, opowiadał w domu jakie świństwa dodawali do mięsa i wędlin. Sam je obierał się sejfu, odmierzał co do miligrama i pod strażą z bronią niósł na produkcję. Takie były te normy.

G goff
+1 / 1

te czasy gdzie trzeba było zrzutkę robić aby się napić :-) i wieczne spiny kto za dużego łyka zrobił.

Odpowiedz
Hermes_Trismegistos
0 / 0

Najlepiej smakowała woda mocno gazowana podczas żniw, dzięki uprzejmości kombajnistów. Skwar się z nieba leje, a ty na tarasie Bizona raczysz się gorzkim CO2 :)

Odpowiedz