Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
468 484
-

Zobacz także:


A Ala_nina
-2 / 6

Jak najdalej od takich. Wystarczająco wiele razy słyszeliśmy w życiu, że jesteśmy głupi i zdecydowanie za mało, że jesteśmy cudem.

Odpowiedz
Z Zik
-2 / 4

@Ala_nina Jesteś cudem

Xar
-1 / 9

@Zik cudem glupoty ;-)

Z Zik
+1 / 3

@Xar Cóż, w to nie wnikam bo nie znam :)

samodzielny68
-1 / 1

Po co komu terapeuta który spowoduje utratę sympatii krewnych i znajomych?

Odpowiedz
C konto usunięte
-3 / 9

@samodzielny68 Bo wie że ma "depresję", czyli może się smucić gdzie popadnie i wszyscy będą drobili dookoła na paluszkach, bo jeszcze sobie coś złego zrobi, bo tylu ludzi jest nieczułych na smutek drugiej osoby. Możliwość zrobienia ze swojej głupoty, tępoty i lenistwa atutu w postaci "nie oceniaj, ja mam chorobem psychicznom" bezcenna.

C konto usunięte
-2 / 10

No nieeeee. Teraz to musi być: wróćmy do dzieciństwa. Rodzice są winni traum. Pani w przedszkolu była niedobra. A wychowawczyni w pedałówie zuaaaa. Jesteś genialny i przystojny, mądra i piękna, to źli ludzie nie chcą widzieć Twojego piękna. Pewnie z zazdrości, bo jakby inaczej. No to skoro wykazałam, że twoje życie to dno i nic nie znaczysz, skoro udowodniłam ci, że masz depresyjkę i traumeczkę, to zapraszam za tydzień, 200 złotych płatne w gabinecie, rachunku nie trzeba?

Odpowiedz
B bilutek
+8 / 10

Nie macie najmniejszego pojęcia o depresji. Jak zwykle sami specjaliści... To jest poważna choroba! Nie mówię o udawanym smutku, żeby "wszyscy chodzili na paluszkach", tylko o prawdziwej depresji. Ale oczywiście na demotach trzeba wyśmiać wszystko i wszystkich.

Odpowiedz
S Suchar24
+1 / 5

Głupi ludzie nie istnieją. Każdemu się zdarza popełnić błąd i idąc tą logiką, to każdy będzie debilem. Jeżeli ktoś przypadkowo na nas wymusi pierwszeństwo na drodze, to nazwiesz go głupim, a zgadnij co będzie jeżeli ty na kimś wymusisz? Nie mów, że taka sytuacja się nie zdarzy :v

Odpowiedz
A AsterFoz
+3 / 5

@Suchar24 a jednak istnieje cos takiego jak ‚norma intelektualna‘ i sa osoby, ktore sie w niej nie mieszcza.

Paveu69
+2 / 2

@Suchar24 oj chyba znasz mało ludzi. Są tacy którym się zdarza zrobić głupotę, nawet sporą, nawet dosyć często.
Są też ludzie którzy niczym się nie interesują, nie potrafią wyrobić sobie własnego zdania i robią głupoty z których nie wyciągają wniosków, a zamiast chociaż pomyśleć nad rozwiązaniem swoich problemów to chleją. Tacy ludzie są i właśnie są głupi.

A adamis62
+1 / 1

@Suchar24, może takich po prostu nie spotkałeś.
Mój znajomy wierzył w płaską Ziemię, zabójcze 5G i smugi kondensacyjne, hologram słońca i księżyca, czipy w szepionkach, które będą nami sterować, no i oczywiście, że covid to tylko grypa, na którą najpierw zmarł on, a za tydzień jego żona.

M mam2koty
+1 / 3

A czy próbowała pani kiedykolwiek pomyśleć o czymś innym niż czubek własnego nosa i bardziej perspektywicznie niż 15 minut wprzód? Zwłaszcza, że rodząc trzecie i czwarte dziecko była pani już zdiagnozowana i zdawała sobie sprawę z własnych niedostatków. Nie - w chorobie psychicznej jest tylko JA, JA, JA! No nareszcie sposób na skupienie na sobie uwagi całego otoczenia - a im więcej dzieci tym lepiej, bo więcej marionetek w zasięgu ręki. Dawniej myślałam, że przyjaźnię się z kobietą - matką czwórki dorosłych już dzieci, partnerką, siostrą, osobą skrzywdzoną nie raz i nie dwa przez innych. Dopiero całkowicie przypadkowy (podczas imprezy w mieście) kontakt i rozmowa z jej dzieckiem (izolowała mnie od swojej rodziny) uświadomił mi, jak bardzo osoba zaburzona potrafi zryć banię otoczeniu, które nie ma możliwości zweryfikowania sytuacji. Zbyt dużo już pobłażania, zbyt dużo dreptania na paluszkach i ugłaskiwania zaburzonych, powołujących do życia a później niszczących całe rodziny i bliskich, którzy w porę nie uciekli od takiej osoby. Albo się człowieku bierzesz do roboty i walczysz o swoje życie (nie rujnując już bardziej naszego) albo... sorry.

Odpowiedz
A adamis62
0 / 2

@mam2koty, miałem taki czas w życiu, kiedy na skutek różnych kryzysów w rodzinie mózg mi się rozsypywał. Popadałem w różne formy depresji i katatoni.
Tak naprawdę to był bardzo kuszący stan. Z jednej strony ból, a z drugiej pociągająca obojętność i wyłączenie się. Resztkami świadomości oceniałem wtedy swój stan , rzeczywistość i pragnienia. Wiedziałem, że jest pewna granica, po przekroczeniu której powrót do normalności będzie albo już niemożliwy, albo bardzo trudny. Chęć zagłębienia się w upadek była niesamowicie silna. Jakby jakiś wir wsysał mnie do środka. Było to swego rodzaju piękne, kuszące i obiecujące. Co charakterystyczne, naładowane gigantyczną dozą egoizmu. Bo ja przecież taki biedny i cierpiący jestem!

Były dwa czynniki, które mimo tego przyciągania, dawały mi siłę do wyjścia z tego. Pierwszy, to dojmujące poczucie zła jakie czeka na mnie poza tą niewidzialną granicą. Drugi, to poczucie odpowiedzialności za rodzinę, które przebijało się słabiutko przez pokłady egoizmu.

Miałem też bardzo silną świadomość, że to ja odpowiadam za to, czy się z tego wygrzebię, czy jednak pójdę na łatwiznę i się poddam.
Za każdym razem wybierałem normalność choć kosztowało to wiele wysiłku. Po jakimś czasie nauczyłem się nawet nie wchodzić w te niebezpieczne obszary nawet na pół kroku.

Największą siłę w tych latach czerpałem jednak z wiary w dobrego Boga, bo ta dawała mi bardzo jasne zrozumienie dobra i zła.
Do dziś, choć minęło od tamtych dni ponad 30 lat, jesteśmy kochającą się rodziną, wdzięczną Bogu za to, że przetrwaliśmy i się nie poddaliśmy egoizmowi.