Jakby tego było mało, słynny pisarz i filozof przewidział taki przebieg zdarzeń. „Urodziłem się, kiedy po nieboskłonie sunęła kometa Halleya w 1835 roku. W przyszłym roku zobaczymy ją znowu. Spodziewam się, że mnie stąd zabierze. Jeśli tak się nie stanie, to będzie największe rozczarowanie w moim życiu. Wszechmogący z całą pewnością ma taki plan: 'Cóż, skoro te dwa dziwactwa przyszły razem, niech razem sobie stąd pójdą'”.
Mongołowie pod wodzą Kublai Khana prawie dwukrotnie podbili swoją flotą morską Japonię. Co niezwykłe, oba ataki, w 1274 i 1281 roku, powstrzymane zostały przez potężne tajfuny, dziesiątkujące siły Khana, według podań zabijając nawet do 140,000 podlegających mu żołnierzy. Osłabiony wojną domową Kraj Kwitnącej Wiśni nie miał żadnych szans obronić się przed inwazją. Gdyby nie „boski wiatr”, niewykluczone, że Japonia zniknęłaby wtedy z map.
Kiedy porucznik Meriwether Lewis i jego towarzysz William Clark próbowali jako pierwsi Europejczycy przedostać się na zachód Ameryki Północnej, do kontynuowania podróży potrzebowali 40 koni. Planowali je kupić od napotkanego na drodze indiańskiego wodza. Ten był wobec nich bardzo nieprzychylny, dopóki nie okazało się, że wędrująca z ekspedycją tłumaczka to dawno zaginiona siostra wodza, znaleziona i przygarnięta wiele lat temu przez białych ludzi.
Niezwykły zbieg okoliczności uratował życie 15 członkom kościelnego chóru, którzy mieli odbyć próbę w małej świątyni w Nebrasce akurat wtedy, kiedy nastąpiła w nim niekontrolowana eksplozja gazu, zrównująca go z ziemią. Każdy jeden ze śpiewaków spóźnił się na spotkanie z innych, niezależnych od siebie powodów, jako że nie utrzymywali ze sobą kontaktów poza kościołem. Czy można mówić o cudzie? Może.
W 1899 roku do księgarni trafiła książka „Niemoc lub wrak Tytana” opisująca losy okrętu jak do złudzenia przypominającego zatopionego w słynnej katastrofie 14 lat później Titanica. Tytan, podobnie jak jego prawdziwy odpowiednik, miał 800 stóp długości, zbyt mało łodzi ratunkowych i zatonął 400 mil od Nowej Fundlandii. Upiorne zbieżności na tym się nie kończą – zgadzała się nawet data i godzina, gdyż zarówno fikcyjny, jak i prawdziwy statek poszedł na dno w kwietniu o północy.
Czy to nie niesamowite? Dwóch ojców założycieli Stanów Zjednoczonych zmarło tego samego dnia, 4 lipca 1826, dokładnie 50 lat po podpisaniu deklaracji niepodległości kraju. Chociaż od dłuższego czasu nie utrzymywali już wtedy relacji przyjacielskich, los jakby postanowił połączyć ich ścieżki o jeszcze jeden, ostateczny raz. Ostatnimi słowami Adamsa było: „Cóż, jeśli chodzi o nasze dziedzictwo, przynajmniej Jefferson jeszcze żyje”. Thomas odszedł kilka godzin później.
J. J. Thompson został laureatem nagrody Nobla w 1906 roku za opisanie natury elektronu. Uczony przedstawił przekonujące dowody na to, że elektrony są cząsteczkami. Ta hipoteza stała się powszechna w świecie naukowym przez kolejne 31 lat. Stan rzeczy zmienił się dopiero, kiedy syn badacza, George Paget Thompson obalił tę koncepcję, ujawniając falowy charakter elektronów, za co również otrzymał tę najwyższą nobilitację, jaka może spotkać naukowca.
Iluminati tu byli...
Kolejny dzieciak z "Illuminatti"...
Zapraszamy do kaftanika.
a to ekspolzje gazu sa kontrolowane?
Co jak co ale kolo który napisał "Niemoc lub wrak Tytana" przesadził z promocją.
Bo nic sie nie dzieje przypadkiem. Wszystko zostalo zaplanowane.
data i godzina ta sama - w kwietniu o północy- bardzo precyzyjnie
dualizm korpuskularno-falowy. elektron jest cząstką a w ruchu ma cechy falowe. podobnie foton jest cząstką (porcją energii) a zachowuje się jak fala. jedna teoria nie obala drugiej a jest tylko jej uzupełnieniem.
W każdym bądź razie nie jest cząsteczką, to zupełnie co innego niż cząstka. Jednakże, z tego co wyczytałem w Wikipedii, to J.J. Thomson dostał Nobla za stwierdzenie materialnej budowy elektronu, co jest prawdą i tak jak poprzednik mówił, syn tylko uzupełnił tę wiedzę. Galerianek coś chyba źle zrozumiał, zresztą zjawisko dziwnego pojmowania faktów przez ludzi spoza środowiska naukowego jest całkiem powszechne i słyszałem o dużo bardziej absurdalnych interpretacjach.
Titan nie przewidział zatonięcia Titanica, a najprawdopodobniej był inspiracją dla jego zatopienia. Jak się zagłębić w temat to wychodzą ciekawe fakty, jakie ? Olympic czyli bliźniak Tytanica, 20 września 1911 roku zaliczył dzwon z okrętem wojennym który... wbił mu się w lewą część dzioba (zbieg okoliczności ? ) Royal Navy zrzuciła winę na White Star Line który dość mocno dostał po kieszeni, musiał naprawić mocno pokiereszowany okręt, i zapłacić za straty marynarki, przez co był na skraju bankructwa. Więc czemu by nie sfingować zatonięcia ? Titanic został przed zatonięciem ubezpieczony na niezłą sumkę, a że od Olympica różnił się właściwie tylko nazwą na dziobie i wyposażeniem wnętrza podmianka nie byłaby problemem, tym bardziej że aparaty miała wtedy tylko prasa, a nikt nawet nie przypuszczał że może być coś takiego jak internet czy facebook więc wszytko przebiegłoby "czysto", Stoczniowcom zawsze można odpalić parę stówek, biedak z każdego grosza się ucieszy a dla firmy będzie to pomijalny wydatek, przy otrzymanych zyskach. Potem wystarczyło tylko dociągnąć już "przerobionym" Olympiciem na jakieś zadupie gdzie nikogo nie ma, i spuścić go na dno. Góra lodowa idealna wymówka, pływa tego multum, i nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. No ale pozostaje też kwestia ludzi, przecież morderstwo kilku tysięcy ludzi byłoby barbarzyństwem... ale na szczęście na pomoc przypłynął RMS Carpatia ! Podstawi się statek, poczeka aż Titanic/Olympic zacznie tonąć, a potem przypłynie zgarnąć rannych że niby usłyszał sos... No ale że w 1912 GPSa jeszcze nie było się chłopaki trochę rozminęli z kursem, wyszło małe opóźnienie i trochę ludzi umarło. Żeby było śmieszniej.. Pytanie za 100pkt, kto był kapitanem Olympica gdy zderzył się z Hawke ? Edward Smith, dokładnie ten sam który dowodził Titaniciem w dniu jego zatonięcia. Zanim zaczniesz hejtować, nie jestem jakimś illuminati-gimbem, po prostu lubię teorie spiskowe, a to jedna z najlepszych i najbardziej prawdopodobnych jakie słyszałem, liczba dowodów i poszlak również jest imponująca, więc postanowiłem się podzielić ;)
Widzę, że nie tylko ja oglądam Marco ;)
Hmm, nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale przyznam, że w tym momencie straszmnie mnie zaciekawiłeś, BadAssie :D
Był jeszcze trzeci bliźniaczy statek, Britannic. Zatonął w swoim pierwszym lub jednym z pierwszych rejsów. Olympic miał najdłuższe "życie". Skończył jak większość statków, jako żyletki a dodatkowo jego elementy wyposażenia można podziwiać do dzisiaj w niektórych brytyjskich pubach.
Nr 3 - Sacagawea
Dziwne, że nikt nie napisał, że jest tu błąd. Jest tu napisane, że książka o Titanie została wydana w 1899, 14 lat przed Titaniciem. Titanic zatonął w 1912, więc 13 lat od tego czasu. Chyba, że ktoś liczył od powstania książki zakładając, że powstała rok przed wydaniem.
czyli tytanik utonoł na potszeby książki
Gówno prawda! Titanic zatonął w 1912 roku. Książka trafiła do księgarni w 1899, piszą, że Titanic zatonął 14 lat później, czyli w 1913 roku. Co do chu*a?
siema