Decydując się na auto elektryczne trzeba umieć przewidywać, kalkulować i mieć alternatywne rozwiązania, później to codzienność, a i tak wszystkiego się nie przewidzi jak kolejki do ładowarek. Bywały już kolejki z oczekiwaniem 3, a gdzieniegdzie ponoć 6 godzi aby się w ogóle podłączyć. Jak przedstawiciel handlowy jeździ dziennie ok 700 km to elektryk to nieporozumienie, jeśli ktoś jeździ blisko domu na krótkich dystansach (szkoła, przedszkole, praca) i ma możliwość ładowania pod domem to dobre rozwiązanie.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
30 stycznia 2023 o 19:45
@Kar4 Oczywiście, że tak. Ja akurat jestem do elektryków życzliwie nastawiony, zresztą przerabiam sobie jeden samochód na elektryczny, ale w życiu bym nie powiedział, że jest to rozwiązanie dla każdego, przynajmniej na tym etapie rozwoju infrastruktury. W większości wypadków poleganie wyłącznie na EV oznaczałoby jakieś spore wyrzeczenia. Natomiast biorąc pod uwagę, że masę ludzi mieszka w domkach, ma PV, a przy tym kilka samochodów i robi regularnie dystanse do kilkudziesięciu kilometrów, posiadanie elektryka nabiera już sporego sensu.
nie panikowac, to wszystko się zmieni- ładowarek będzie przybywać, kwestia jest czy prąd będzie kosztował tyle co paliwo , jeżeli chodzi o rządy pis-u będzie droższy od paliwa,
Zanim infrastruktura się w PL rozwinie, to już będzie zapomniany pomysł. Najmądrzejsi już od tego odchodzą, no ale tak, trzeba jednak popełniać te same błędy żeby 20lat później zmądrzeć jak już niektórzy zmądrzeli ;)
Na dzień dzisiejszy samochody EV to skrajny masochizm. Jedyne zastosowania to jako zwykły dzienn jeździdełko wokół komina, po kilka- klikanaście km dziennie. Kosztuje to od cholery kasy, przy znacznie prostszej budowie, co chwila trzeba ładować, szczególnie w zimie. Ta technologia, o ile cel jest OK, jest IMHO ślepą uliczką. Ani nie ma nic wspólnego z ekologią (metale ziem rzadkich, ślad węglowy w całym life time wyższy niż przeciętnego diesla), ani z ekonomią (wydumane ceny jak na wózek elektryczny z ładną kabiną, jakiś z kosmosy ceny napraw, w szczególności wymiana baterii, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie wymieniał zestawu, by przedłużyć życie pojazdu). Teraz pojazdy EV mają do około 5 lat, ale już niedługo zaczną się problemy. No i dochodzi jeszcze aspekt bezpieczeństwa. Pożar takiego pojazdu jest praktycznie nie do ugaszenia, bez specjalistycznego, drogiego i dużego sprzętu. Baterie nadal mogą ulec samo zapłonowi nawet 48 godzin po ugaszeniu. W Norwegii już są zakazy wjazdu EV na prom, dalej będą garaże podziemne, czy w budynkach. I znowu eko, taki pożar wyzwala znacznie więcej trujących substancji, niż pożar zwykłego samochodu, który jest znacznie łatwiejszy do ugaszenia. Do pewnego mementu wystarczy zwykła gaśnica, duża z ciężarówki lub autobusu, bo te obowiązkowe to kominka domowego nie potrafią ugasić.
Decydując się na auto elektryczne trzeba umieć przewidywać, kalkulować i mieć alternatywne rozwiązania, później to codzienność, a i tak wszystkiego się nie przewidzi jak kolejki do ładowarek. Bywały już kolejki z oczekiwaniem 3, a gdzieniegdzie ponoć 6 godzi aby się w ogóle podłączyć. Jak przedstawiciel handlowy jeździ dziennie ok 700 km to elektryk to nieporozumienie, jeśli ktoś jeździ blisko domu na krótkich dystansach (szkoła, przedszkole, praca) i ma możliwość ładowania pod domem to dobre rozwiązanie.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2023 o 19:45
@Kar4 Oczywiście, że tak. Ja akurat jestem do elektryków życzliwie nastawiony, zresztą przerabiam sobie jeden samochód na elektryczny, ale w życiu bym nie powiedział, że jest to rozwiązanie dla każdego, przynajmniej na tym etapie rozwoju infrastruktury. W większości wypadków poleganie wyłącznie na EV oznaczałoby jakieś spore wyrzeczenia. Natomiast biorąc pod uwagę, że masę ludzi mieszka w domkach, ma PV, a przy tym kilka samochodów i robi regularnie dystanse do kilkudziesięciu kilometrów, posiadanie elektryka nabiera już sporego sensu.
nie panikowac, to wszystko się zmieni- ładowarek będzie przybywać, kwestia jest czy prąd będzie kosztował tyle co paliwo , jeżeli chodzi o rządy pis-u będzie droższy od paliwa,
Zanim infrastruktura się w PL rozwinie, to już będzie zapomniany pomysł. Najmądrzejsi już od tego odchodzą, no ale tak, trzeba jednak popełniać te same błędy żeby 20lat później zmądrzeć jak już niektórzy zmądrzeli ;)
Luty 2022 r. Polska ok 2200 ładowarek. Szanghaj 250 000 ładowarek
No ale to tylko Kielce tak
Na dzień dzisiejszy samochody EV to skrajny masochizm. Jedyne zastosowania to jako zwykły dzienn jeździdełko wokół komina, po kilka- klikanaście km dziennie. Kosztuje to od cholery kasy, przy znacznie prostszej budowie, co chwila trzeba ładować, szczególnie w zimie. Ta technologia, o ile cel jest OK, jest IMHO ślepą uliczką. Ani nie ma nic wspólnego z ekologią (metale ziem rzadkich, ślad węglowy w całym life time wyższy niż przeciętnego diesla), ani z ekonomią (wydumane ceny jak na wózek elektryczny z ładną kabiną, jakiś z kosmosy ceny napraw, w szczególności wymiana baterii, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie wymieniał zestawu, by przedłużyć życie pojazdu). Teraz pojazdy EV mają do około 5 lat, ale już niedługo zaczną się problemy. No i dochodzi jeszcze aspekt bezpieczeństwa. Pożar takiego pojazdu jest praktycznie nie do ugaszenia, bez specjalistycznego, drogiego i dużego sprzętu. Baterie nadal mogą ulec samo zapłonowi nawet 48 godzin po ugaszeniu. W Norwegii już są zakazy wjazdu EV na prom, dalej będą garaże podziemne, czy w budynkach. I znowu eko, taki pożar wyzwala znacznie więcej trujących substancji, niż pożar zwykłego samochodu, który jest znacznie łatwiejszy do ugaszenia. Do pewnego mementu wystarczy zwykła gaśnica, duża z ciężarówki lub autobusu, bo te obowiązkowe to kominka domowego nie potrafią ugasić.