Kilka lat temu zdarzyło mi się mieć szefa, totalnego buraka, który tydzień po Wielkanocy przyniósł dla pracowników firmy malowane jajka, których podczas świąt nie zjadła jego rodzina.
@michalSFS Jak widać, życie jest pełne niespodzianek ;-) Wspomniany gość miał, i zapewne ma do tej pory, wiele odlotowych pomysłów, jak na przykład profilaktyczna wymiana wkładek bezpiecznikowych zanim ulegną przepaleniu. Sytuację z jajkami wybrałem i opisałem jako jedną z wielu, w nawiązaniu do "spożywczej" treści demota.
Ostatnio nakupilem mleka UHT na promce i pilem jeszcze dwa miesiace po terminie, zero sraki. Smak normalny, zadnej roznicy.
Cola po terminie? Przeciez to woda i cukier. Ja bym wypil.
@Qbikkkk ogólnie w domu piliśmy mleko z butelek ale mieliśmy jeden-dwa kartony zbunkrowane "jakby brakło". Raz tata przyniósł ze spiżarki karton a ja dopiero gdy już prawie wypiliśmy zauważyłam że data ważności minęła... pół roku wcześniej. Po smaku byś nie odróżnił że coś nie tak
Mógł wyrzucić, to byłoby lepiej?
Jak pracowałem w KFC to tam też mięsko godzinę po usmażeniu było przeterminowane i lądowało w worku na odpady (nie śmietnik, osobny pojemnik tylko na mięso). Zgadnij czy na koniec zmiany takie mięsko było już zgnite, czy raczej wszyscy się zajadali? Tak samo sałata 2 dni w lodówce i do śmieci. W mojej lodówce żyła jeszcze 3 kolejne dni. Nie osądzajcie, byłem studentem. Więc nie, samo to że kierownik zamiast to wyrzucić rozdaje pracownikom to nie jest januszostwo.
U nas zbierało się przez miesiąc przeterminowane produkty (napoje, słodycze, gotowe dania w słoikach, wędliny i ser żółty w plastrach, jakieś przekaski, piwo itd.). Na koniec miesiąca zbierała się tego paleta. Na nas 5 to sporo towaru. Szefo poswięcał dobrą chwilę na to, aby na wolnym regale poukładać "przydział" dla każdego tak, zeby każdy dostał w miarę podobny zestaw. Nas 5 osób bez szefa. Niebrał dla siebie, wszystko zostawiał nam. To był sklep prywatny, straty to jego kieszeń ale sklep był jedyny w okolicy, więc spokojnie zarabiał na siebie, na nas, na szefa, a nawet na "karpiowe" cz na "zajączka". Większość produktów po terminie można oddać do utylizacji ale na litość "biskom", 99% produktów nadaje się do spożycia po terminie. Ten 1% to np. jogurty zawierające żywe kultury bakterii, które niby giną po kilku dniach. Ale ten jogurt zjesz spokojnie i miesiacu jak go przechowujesz w lodówce. Produkty sypkie? Groch, fasola, mąka, cukier, itp. to są w pełni "sprawne" nawet po kilku latach po dacie ważności. A wracając do tego sklepu, to po rozwodzie szefo został z przysłowiowymi skarpetkami. Szmata go zdradzała i jeszcze wyczysciła go do zera, zabrala mu wszystko, dom, auta, sklep, a sędzina (zawsze na sprawach była kobieta), na koniec jakby chciała zaklaskać: haha następny facet uj....ny. Szefo się niepoddal, był czas że mieszkał po kątach, czasem u nas, pracuje sobie teraz na etacie, żyje. A ona? W ciągu kilku miesięcy doprowadziła sklep do ruiny i sprzedała za grosze dla sieci i jest teraz sieciówka, gdzie pracownik niemoze wyjść to wc... Reszte majątku? Jeden samochód rozbila, drugi zajechała, dom sprzedala jakiemus cwaniaczkowi za grosze, kase rozwalił i co? I nic, zrobiła z siebie dziadówę której nikt nie pomoze za to co zrobiła z naszym szefo, naprawdę złotym człowiekiem. To tyle ode mnie...
jedyne co tam może się przeterminować to tusz z nadruku z datą przydatności.
@ubooot
Jeszcze może się przez jakąś nieszczelność odgazować dwutlenek węgla albo na dnie wykrystalizować kwas fosforowy.
Kilka lat temu zdarzyło mi się mieć szefa, totalnego buraka, który tydzień po Wielkanocy przyniósł dla pracowników firmy malowane jajka, których podczas świąt nie zjadła jego rodzina.
@Ricochet69
Myślałem, że takie sytuacje to tylko z serii: "nie wydarzyły się nigdy w internecie" :)
@michalSFS Jak widać, życie jest pełne niespodzianek ;-) Wspomniany gość miał, i zapewne ma do tej pory, wiele odlotowych pomysłów, jak na przykład profilaktyczna wymiana wkładek bezpiecznikowych zanim ulegną przepaleniu. Sytuację z jajkami wybrałem i opisałem jako jedną z wielu, w nawiązaniu do "spożywczej" treści demota.
Ostatnio nakupilem mleka UHT na promce i pilem jeszcze dwa miesiace po terminie, zero sraki. Smak normalny, zadnej roznicy.
Cola po terminie? Przeciez to woda i cukier. Ja bym wypil.
@Qbikkkk ogólnie w domu piliśmy mleko z butelek ale mieliśmy jeden-dwa kartony zbunkrowane "jakby brakło". Raz tata przyniósł ze spiżarki karton a ja dopiero gdy już prawie wypiliśmy zauważyłam że data ważności minęła... pół roku wcześniej. Po smaku byś nie odróżnił że coś nie tak
Mógł wyrzucić, to byłoby lepiej?
Jak pracowałem w KFC to tam też mięsko godzinę po usmażeniu było przeterminowane i lądowało w worku na odpady (nie śmietnik, osobny pojemnik tylko na mięso). Zgadnij czy na koniec zmiany takie mięsko było już zgnite, czy raczej wszyscy się zajadali? Tak samo sałata 2 dni w lodówce i do śmieci. W mojej lodówce żyła jeszcze 3 kolejne dni. Nie osądzajcie, byłem studentem. Więc nie, samo to że kierownik zamiast to wyrzucić rozdaje pracownikom to nie jest januszostwo.
U nas zbierało się przez miesiąc przeterminowane produkty (napoje, słodycze, gotowe dania w słoikach, wędliny i ser żółty w plastrach, jakieś przekaski, piwo itd.). Na koniec miesiąca zbierała się tego paleta. Na nas 5 to sporo towaru. Szefo poswięcał dobrą chwilę na to, aby na wolnym regale poukładać "przydział" dla każdego tak, zeby każdy dostał w miarę podobny zestaw. Nas 5 osób bez szefa. Niebrał dla siebie, wszystko zostawiał nam. To był sklep prywatny, straty to jego kieszeń ale sklep był jedyny w okolicy, więc spokojnie zarabiał na siebie, na nas, na szefa, a nawet na "karpiowe" cz na "zajączka". Większość produktów po terminie można oddać do utylizacji ale na litość "biskom", 99% produktów nadaje się do spożycia po terminie. Ten 1% to np. jogurty zawierające żywe kultury bakterii, które niby giną po kilku dniach. Ale ten jogurt zjesz spokojnie i miesiacu jak go przechowujesz w lodówce. Produkty sypkie? Groch, fasola, mąka, cukier, itp. to są w pełni "sprawne" nawet po kilku latach po dacie ważności. A wracając do tego sklepu, to po rozwodzie szefo został z przysłowiowymi skarpetkami. Szmata go zdradzała i jeszcze wyczysciła go do zera, zabrala mu wszystko, dom, auta, sklep, a sędzina (zawsze na sprawach była kobieta), na koniec jakby chciała zaklaskać: haha następny facet uj....ny. Szefo się niepoddal, był czas że mieszkał po kątach, czasem u nas, pracuje sobie teraz na etacie, żyje. A ona? W ciągu kilku miesięcy doprowadziła sklep do ruiny i sprzedała za grosze dla sieci i jest teraz sieciówka, gdzie pracownik niemoze wyjść to wc... Reszte majątku? Jeden samochód rozbila, drugi zajechała, dom sprzedala jakiemus cwaniaczkowi za grosze, kase rozwalił i co? I nic, zrobiła z siebie dziadówę której nikt nie pomoze za to co zrobiła z naszym szefo, naprawdę złotym człowiekiem. To tyle ode mnie...