Myślisz, że to nauczycielom zależy na tej całej biurokracji? Tego od nich wymaga pracodawca a jak się nie podoba to do widzenia.
Kompletny brak rozeznania w realiach.
Pfff... Jakby to od nauczyciela zależało, czy ma wyrobić się z programem. Wierz mi, większość nauczycieli wolałaby wytłumaczyć Ci coś 15 razy, niż mówić, że musi lecieć z programem.
Ja tam swoich nauczycieli wspominam bardzo miło. Jasne, zdarzały się wyjątki, jak pani od matmy, która zamiast tłumaczyć mówiła: "przeczytajcie regułkę i róbcie zadania", po czym siadała do biurka i przez całą lekcję nic nie robiła, ale zdarzali się także tacy z powołania. Do dzisiaj jestem wdzięczny pani od historii. Gdy powiedziałem jej, że jako jedyny w klasie chcę zdawać ten przedmiot na maturze, do tego na poziomie rozszerzonym, poświęciła dwie godziny w tygodniu, własnego czasu, popołudniami i całkowicie za darmo, by mnie solidnie przygotować. I zdałem na 88%, w szkole przerabiając materiał podstawowy.
niestety niektorzy nauczyciele tak robia... szara polska rzeczywistosc. moim zdaniem w polskich szkolach jest ogromny poziom (i tak program nie zrealizowany ale mimo wszystko) w amerykanskich szkolach ludzie w szkolach ucza sie znacznie mniej a i tak ida na jakie chca studia , koncza je dostajac super prace i zarobki... padaka..
W szkole średniej/podstawowej czy w gimnazjum jest na każdy dział tyle czasu, że wszystko można bez problemu zrozumieć. Czasem trzeba przysiąść w domu do lekcji i się samemu nauczyć.
Przestaniecie gadać bzdury jak pójdziecie na studia i pani profesor przerobi wam całą szkołę średnią na jednym wykładzie z matematyki ;)
Niestety w polskich szkołach nie ma czasu na indywidualność i nie jest to zła wola nauczycieli. Ktoś już napisał, że nauczyciele są rozliczani z tego co zrobią. Po za tym jest takie coś jak konsultacje jeśli się czegoś nie rozumie, ale że nie chce się uczniom chodzić bo jest to zazwyczaj po lekcjach to nie oczekujcie cudów. Dajcie też coś z siebie a nie tylko narzekacie. Bo jeśli nie chcesz się nauczyć to nawet indywidualne podejście Ci nie pomoże:)
To nie jest szkoła specjalna zeby musial po 10 razy wykładac to samo. Ty masz sie sam uczyc (internet, książki) i to nie dla ocen, a dla własnego dobra (co bys potem dobre demoty mogł robic ;P ) ;)
jak mnie tacy ludzie osłabiają.. mogę się założyc że autor tego "demota" pewnie w życiu nawet nie poprosił nauczyciela żeby mu coś dokładnie wytłumaczył, ale oczywiście głupiego demota na ten temat musiał zrobić. Człowieku, ogarnij się, myślisz że np. na studiach będzie kogoś obchodziło że Ty czegoś nie umiesz ?
@Drzew w takim razie twoim zdaniem nauczyciel ma tylko zarabiać i nic więcej? Chyba po to wykonuję taką pracę, żeby nas czegoś nauczyć, a to już zależy od niego czy chcę to zrobić czy nie.
Do ddiabelekka!
Jestem nauczycielką matematyki. Miałam tyle chęci do zapału i do nauki dzieciaków, że sama się zastanawiałam skąd się bierze :) miałam marzenia i nadzieję że będę zarażała moją pasją dzieciaki. Biurokracja w szkole zabiła wszystko, całą moją chęć i zapał pochłonęły papiery. chcąc zrealizować wszystko to czym mnie "obdarzyła" pani dyrektor, całkowicie nie mam czasu na solidne przygotowanie się do lekcji i rozwiązywanie problemów dzieci. Szkoda, bo przez całe życie marzyłam o pracy w szkole :/ Przeraża mnie to, że MUSZĘ przerobić materiał nie patrząc na to czy zrozumieli czy nie, jest to przykre, ale nie ja to wymyśliłam... Nie obwiniajcie nauczycieli za to, że MUSZĄ realizować to czego chce "GÓRA"... Wiadomo, że Dzieci widzą w nauczycielach "tych złych" i będą się "czepiać", mądry nauczyciel powinien o tym wiedzieć, bo dzieci są dziećmi :)
@ddiabelekk- jestem pod wrażeniem,że też Ci się chciało tyle pisać. Ale warto przeczytać, mądre słowa.
Co do demota- dlaczego tak często się teraz generalizuje? Przecież nie wszystkim nauczycielom tylko na tym zależy. Znam takich, ale uczą mnie też tacy, którzy po prostu kochają to, co robią i potrafią każdemu z osobna tłumaczyć dopóki nie zrozumie. Np. moja nauczycielka od niemieckiego- do liceum przyszłam z zerową znajomością tego języka, a teraz, po 3 miesiącach nauki, dorównuję większości uczniów (a niektórzy mieli niemiecki 8 lat). Codziennie dojeżdżała 60km, a mimo to potrafiła z nami zostawać (uwaga:) 3 godziny! I tłumaczyła wszystko. Niesamowita osoba. Sama powiedziała, że uwielbia ten język, nie uczy z przymusu. A jaka jest pełna radości, gdy ktoś, kto miał z czymś problemy, dostaje dobrą ocenę:) Tak samo profesor od fizyki. Wszystko podaje na przykładach z życia wziętych. Nigdy nie ma nudy na lekcjach, zawsze robimy jakieś doświadczenia, często umawiamy się np. oglądać przez teleskop gwiazdy, około północy:) No i przede wszystkim ma fioła na punkcie fizyki.Więc nam to też się udziela.
No i niestety mam też takich nauczycieli, dla których liczy się tylko gonienie z programem, a jeśli się czegoś nie rozumie, dostało się złą ocenę i chce się poprawić, to w odpowiedzi słyszy się "bądź na bieżąco, ucz się, to będzie dobrze". Ale jak można się uczyć z czegoś, czego nam nawet nie wytłumaczono? :| Jakoś zauważyłam, że bardzo wiele zależy od osoby uczącej.
Tak więc uważam, że takie uogólnianie nie ma sensu. Dobijające jest czytanie kolejnego napisu o treści: "Każdy, wszyscy, zawsze, nigdy(...)" itd. itp. Stereotypy i mówienie o wszystkich jako o ogóle to zły pomysł.
Miałem jedną nauczycielkę z historii, która wpisywała temat i często znikała z lekcji. Czasem podyktowała coś do zeszytu tak szybko, że nie można było się później po sobie odczytać. Z książek programowych nie korzystaliśmy. Musieliśmy korzystać z książki, która wyszła już z obiegu i było trudno ją nabyć. Wiadomości, które musieliśmy posiadać wykraczały poza zakres licealny. Były na poziomie studiów. Znaleźliśmy z kumplami książkę z której dawała nam pytania. Książka zatytułowana : "Dla kandydatów na wyższe uczelnie." (my byliśmy klasą mat-fiz-inf), ale te same pytania dawała w zawodówkach. No comment. Wszyscy narzekali, rodzice, nauczyciele, a ona uczy dalej już przez ponad 30 lat. Jak dla mnie pytania typu: "Jaką powierzchnię miała Polska za panowania Władysława Jagiełło" - były przesadzone. W książce tej były opcje wyboru: A,B,C,D, także odpowiedź jakoś można było skojarzyć, my jednak nie dostawaliśmy opcji wyboru - tylko same pytania. Kobieta ta doprowadzała ludzi do rozpaczy psychicznej.
Uważacie, że za bycie dobrym można zostać "wywalonym" prędzej niż za bycie złym?
@alexa - Zgadzam się z Tobą, że uogólnianie jest złe, ale pamiętaj, że jeżeli ktoś uogólnia to najczęściej dotyczy to większości, co oznacza, że jest to problem, który istnieje i nie powinno się go lekceważyć. Gdy piszę / mówię, zawsze staram się dodać słowa typu "90% z nas", "niektórzy", bo jednak zawsze znajdzie się ta wyjątkowa osoba, która będzie robiła inaczej. Także nie wolno brać moich słów jako kierowanych do każdego nauczyciela ;) Oby było więcej takich co uczą z pasją :-)
[-] sam jestem nauczycielem i ten demot dla mnie to porażka uczę Fizyki i zawsze moim najważniejszym celem jest to żeby wszyscy zrozumieli. Inna sprawa ze 1/5 klasy nie ma zamiaru się nauczyć i myślą o pierdołach a nie o nauce. Sprawiając tym samym ze kilka kolejnych osób nie jest w stanie zrozumieć wszystkiego bo ja zamiast wykładać tracę czas na uciszanie tej 1/5 ...
nauczycielowi/wykładowcy "z powołania" będzie zależeć na tym, zby uczeń/student wyniósł coś pozytywnego z jego zajęć, zrozumiał, zainteresował się tematem. A taki, który zajał się nauczaniem bo nie miał lepszego pomysłu na karierę będzie myślał tylko o tym aby "odrobić pańszczyznę" i iść do domu.
Nie wiem kto zrobił tego demotywatora, ale najprawdopodobniej ktoś, kto woli sobie pogadać zamiast uważać na lekcjach. Ja zawsze uważałem i z niczym nie miałem problemów. A część z komentujących ma racje... zobaczycie jak podziecie na studia, gdzie np. lagike (która w L.O. na matematyce robi sie jakieś miesiąc) na studjach przerabia się na jednym 1,5 godzinnym wykładzie... resztę trzeba zrobić samemu...
W związku z tym, że wielu nauczycieli mnie wkurzało, sam robię kurs pedagogiczny i wypróbuję się po tej drugiej stronie ;-). A co do demotywatora - no cóż, nauczyciel ma czasami nawet ponad 30 uczniów w klasie. Jeśli jedna osoba nie rozumie, to trudno tłumaczyć jeszcze raz coś, co jest oczywiste dla reszty. Dlatego należy zmienić ten śmieszny 19-godzinny etat nauczycielski na normalny 40-godzinny i w jego ramach nauczyciel powinien siedzieć w szkole, przygotowywać się do lekcji, poprawiać sprawdziany i konsultować się z uczniami. A nie wracać do domu i leżeć do góry... brzuchem.
@Ramsfeld jeżeli musisz uciszać to oznacza, że powinieneś popracować jeszcze nad sobą, bo jeżeli potrafisz przekazywać wiedzę w sposób ciekawy, to nawet ci "najgorsi" uczniowie zaczną słuchać. Problem jest jeden, takie coś musisz trzymać od 1 lekcji, czyli spotkania się z uczniami do ostatniej. Bo od "środka" zaczynając już nie zyskasz z powrotem tego, co jest najtrudniejsze do uzyskania od uczniów - SZACUNKU.
Nauczyciel ma za zadanie nauczyć całą klasę określonego materiału i nie może tracić czasu na tłumaczenie czegoś 10 razy jednemu idiocie, który i tak tego nie zrozumie, bo wtedy cała klasa na tym traci. Problemem jest obowiązek nauczania, który powinien zostać zniesiony. Wtedy nie było by problemu jednostek niewyuczalnych - szły by do roboty w wieku 15 lat i miały by wcześniejszą emeryturę :)
Jestem naprawdę podbudowany tym, ile osób zdecydowało się wypowiedzieć w kwestii jednego zdjęcia z mało oryginalnym i elokwentnym podpisem, a zwłaszcza,że głos zabrała także kadra nauczycielska, życzyłbym sobie, żeby podobne zainteresowanie towarzyszyło dziełom Nietzschego lub surrealistycznym obrazom Chagalla, ale będąc realistą, nie sądzę, żeby zbyt wielu internautów i internautoholików interesowała XIX-wieczna kultura wysoka. Jeżeli chodzi o nauczycieli, to uważam, że trzeba mieć do wszystkiego dystans. W liceum miałem przyjemność uczestnictwa w zajęciach z biologii, których nauczyciel mógłby wykładać na UJ. Twierdził on, że biurokracja jest królową nauk i niestety trzeba się z tym zgodzić, tak czy inaczej, mój nauczyciel nie tylko wyrabiał się z materiałem, ale jeszcze robił to w taki sposób, że każde zajęcia były niepowtarzalne - mówię to jako student pierwszego roku amerykanistyki na UJ, także drodzy nauczyciele, nie załamujcie się i realizujcie "Testament mój" Słowackiego, a wy licealiści, gimnazjaliści i młodsi - okażcie nieco więcej zrozumienia.W końcu , jak mawiał Seneka, "non scholae, sed vitae discimus"
Nauczyciel jest po to, żeby uczyć, jak czegoś nie rozumiesz to zapytaj, chociaż na przerwie, to nie trudne. Jak nie nadążasz z programem, a reszta tak, to znaczy, że problem jest z tobą, nie z metodą nauczania, czy osobą, która to robi.
Jeśli twój nauczyciel ma gdzieś to, czy umiesz, to współczuję szkoły, chyba, że jest z nim coś nie tak.
demot:-Ktoś czegoś nie rozumie?:Tak? To trzeba było słuchać
Myślisz, że to nauczycielom zależy na tej całej biurokracji? Tego od nich wymaga pracodawca a jak się nie podoba to do widzenia.
Kompletny brak rozeznania w realiach.
W edukacji powinno być coś takiego jak w medycynie " po pierwsze nie szkodzić "
poczekaj, aż pójdziesz na studia ... stwierdzisz, że jednak nie było na co narzekać
Obchodzi. Jakbyś raz stanął po drugiej stronie, to byś wiedział jak to wygląda. Praca wbrew pozorom bardzo dynamiczna, przynajmniej ta część w szkole.
Pfff... Jakby to od nauczyciela zależało, czy ma wyrobić się z programem. Wierz mi, większość nauczycieli wolałaby wytłumaczyć Ci coś 15 razy, niż mówić, że musi lecieć z programem.
true. szczególnie, że teraz wchodzi matura z matmy. Nie ważne że nie rozumiesz.. Nie ważne, że mozesz przez to nie zdać matury. :|
ale generalizujecie -.-
jeden nie znaczy wszyscy -.-
demot:"-Czego nie rozumiesz?" "-Niczego":"-Nie da się niczego nie rozumieć. Siadaj, pała"
To zalezy jaki nauczyciel, sa i tacy co zalezy, ale to zalezy czy tobie tez zalezy. ;)
Ja tam swoich nauczycieli wspominam bardzo miło. Jasne, zdarzały się wyjątki, jak pani od matmy, która zamiast tłumaczyć mówiła: "przeczytajcie regułkę i róbcie zadania", po czym siadała do biurka i przez całą lekcję nic nie robiła, ale zdarzali się także tacy z powołania. Do dzisiaj jestem wdzięczny pani od historii. Gdy powiedziałem jej, że jako jedyny w klasie chcę zdawać ten przedmiot na maturze, do tego na poziomie rozszerzonym, poświęciła dwie godziny w tygodniu, własnego czasu, popołudniami i całkowicie za darmo, by mnie solidnie przygotować. I zdałem na 88%, w szkole przerabiając materiał podstawowy.
demot:Polska edukacja:tutaj nie liczy się, czy czegoś się nauczysz. Ważne jest, na ile punktów napiszesz test kompetencji.
niestety niektorzy nauczyciele tak robia... szara polska rzeczywistosc. moim zdaniem w polskich szkolach jest ogromny poziom (i tak program nie zrealizowany ale mimo wszystko) w amerykanskich szkolach ludzie w szkolach ucza sie znacznie mniej a i tak ida na jakie chca studia , koncza je dostajac super prace i zarobki... padaka..
W szkole średniej/podstawowej czy w gimnazjum jest na każdy dział tyle czasu, że wszystko można bez problemu zrozumieć. Czasem trzeba przysiąść w domu do lekcji i się samemu nauczyć.
Przestaniecie gadać bzdury jak pójdziecie na studia i pani profesor przerobi wam całą szkołę średnią na jednym wykładzie z matematyki ;)
Niestety w polskich szkołach nie ma czasu na indywidualność i nie jest to zła wola nauczycieli. Ktoś już napisał, że nauczyciele są rozliczani z tego co zrobią. Po za tym jest takie coś jak konsultacje jeśli się czegoś nie rozumie, ale że nie chce się uczniom chodzić bo jest to zazwyczaj po lekcjach to nie oczekujcie cudów. Dajcie też coś z siebie a nie tylko narzekacie. Bo jeśli nie chcesz się nauczyć to nawet indywidualne podejście Ci nie pomoże:)
demot:-Ktoś czegoś nie rozumie?:A w sali cisza...
stare ! było już na demotywatorach !
co do tematu to ucz się z podręcznika
To nie jest szkoła specjalna zeby musial po 10 razy wykładac to samo. Ty masz sie sam uczyc (internet, książki) i to nie dla ocen, a dla własnego dobra (co bys potem dobre demoty mogł robic ;P ) ;)
jak mnie tacy ludzie osłabiają.. mogę się założyc że autor tego "demota" pewnie w życiu nawet nie poprosił nauczyciela żeby mu coś dokładnie wytłumaczył, ale oczywiście głupiego demota na ten temat musiał zrobić. Człowieku, ogarnij się, myślisz że np. na studiach będzie kogoś obchodziło że Ty czegoś nie umiesz ?
naszczescie nie we wszytskich szkolach tak jest ;)
u mnie byly konsultacje i sie chodzilo i nauczyciel wszystko ci wytlumaczyl co tylko chciales.
@Drzew w takim razie twoim zdaniem nauczyciel ma tylko zarabiać i nic więcej? Chyba po to wykonuję taką pracę, żeby nas czegoś nauczyć, a to już zależy od niego czy chcę to zrobić czy nie.
Czyli reasumując tutaj Wasze [niektóre] poglądy, dotyczące tego, że samemu trzeba uczyć
się w domu, czytając np. książkę, szukając wiadomości w internecie, wychodzi na to, że
chodzicie do szkoły TYLKO po to, aby stracić swój cenny czas w życiu, bo nauczyciel i tak
Wam tego nie wytłumaczy. Ejno! Przecież można by było w tym okresie czasu (aż 6-8 godzin
lekcyjnych) czytać samemu książki i o wiele więcej zrozumieć! Ktoś się zaraz będzie bronił
i powie, że nauczyciel ma dawać "pogląd" na daną sprawę, a resztę trzeba robić samemu.
Owszem, trzeba robić też "coś" samemu, ale nie 99%. Jeżeli chodzi o pokazanie poglądu na
dany temat, to na podstawie np. matematyki nie chodzi o pokazanie jakichś wzorów, których
można używać, ale wyprowadzenie tych wzorów w sposób LOGICZNY, czyli kształtując
wyobraźnię oraz inteligencję, czyli robić to czego NIE MA w książkach.
Nauczyciele niestety w dzisiejszych czasach (przynajmniej 90% z nich) NAUCZA, nie
tłumaczy. Głównie jest to pewnie spowodowane tym, że brak im czasu, aby zrealizować
materiał. Nie rozumiem nauczycieli pod pewnym względem - JAKI UCZEŃ zaskarży nauczyciela,
że nie idzie dokładnie z programem nauczania, jeśli wszystko [wytłumaczy] w taki ciekawy
sposób, że na sali lekcyjnej jest cisza i wszyscy chcą słuchać? Poza tym ilu z uczniów tak
naprawdę interesuje się tym jaki ma program nauczania?
Jest przecież wielu nauczycieli (tych gorszych, co nota bene powinni krowy paść, a nie
nauczać), którzy wpisują po prostu temat i każą Wam samemu podczas lekcji pracować, a co
gorsza często nawet wychodzą z sali.
Uważam, że nauczycielom brak nie tylko czasu na zrealizowanie programu, ale 90% z nich tak
naprawdę nie posiada talentu do przekazywania wiedzy w sposób ciekawy, co gorsza często
sami nauczyciele nie wiedzą o czym mówią, bo sami nauczyli się wielu aspektów wykładanej
przez nich dziedziny ze SCHEMATÓW, bez zrozumienia.
PS sam jest w pewnym sensie nauczycielem D.
DOKŁADNIE
a twoja mina, gdy po napisaniu kartkówki okazuje się przy oddaniu, że to sprawdzian- bezcenna xDD
Do ddiabelekka!
Jestem nauczycielką matematyki. Miałam tyle chęci do zapału i do nauki dzieciaków, że sama się zastanawiałam skąd się bierze :) miałam marzenia i nadzieję że będę zarażała moją pasją dzieciaki. Biurokracja w szkole zabiła wszystko, całą moją chęć i zapał pochłonęły papiery. chcąc zrealizować wszystko to czym mnie "obdarzyła" pani dyrektor, całkowicie nie mam czasu na solidne przygotowanie się do lekcji i rozwiązywanie problemów dzieci. Szkoda, bo przez całe życie marzyłam o pracy w szkole :/ Przeraża mnie to, że MUSZĘ przerobić materiał nie patrząc na to czy zrozumieli czy nie, jest to przykre, ale nie ja to wymyśliłam... Nie obwiniajcie nauczycieli za to, że MUSZĄ realizować to czego chce "GÓRA"... Wiadomo, że Dzieci widzą w nauczycielach "tych złych" i będą się "czepiać", mądry nauczyciel powinien o tym wiedzieć, bo dzieci są dziećmi :)
@ddiabelekk- jestem pod wrażeniem,że też Ci się chciało tyle pisać. Ale warto przeczytać, mądre słowa.
Co do demota- dlaczego tak często się teraz generalizuje? Przecież nie wszystkim nauczycielom tylko na tym zależy. Znam takich, ale uczą mnie też tacy, którzy po prostu kochają to, co robią i potrafią każdemu z osobna tłumaczyć dopóki nie zrozumie. Np. moja nauczycielka od niemieckiego- do liceum przyszłam z zerową znajomością tego języka, a teraz, po 3 miesiącach nauki, dorównuję większości uczniów (a niektórzy mieli niemiecki 8 lat). Codziennie dojeżdżała 60km, a mimo to potrafiła z nami zostawać (uwaga:) 3 godziny! I tłumaczyła wszystko. Niesamowita osoba. Sama powiedziała, że uwielbia ten język, nie uczy z przymusu. A jaka jest pełna radości, gdy ktoś, kto miał z czymś problemy, dostaje dobrą ocenę:) Tak samo profesor od fizyki. Wszystko podaje na przykładach z życia wziętych. Nigdy nie ma nudy na lekcjach, zawsze robimy jakieś doświadczenia, często umawiamy się np. oglądać przez teleskop gwiazdy, około północy:) No i przede wszystkim ma fioła na punkcie fizyki.Więc nam to też się udziela.
No i niestety mam też takich nauczycieli, dla których liczy się tylko gonienie z programem, a jeśli się czegoś nie rozumie, dostało się złą ocenę i chce się poprawić, to w odpowiedzi słyszy się "bądź na bieżąco, ucz się, to będzie dobrze". Ale jak można się uczyć z czegoś, czego nam nawet nie wytłumaczono? :| Jakoś zauważyłam, że bardzo wiele zależy od osoby uczącej.
Tak więc uważam, że takie uogólnianie nie ma sensu. Dobijające jest czytanie kolejnego napisu o treści: "Każdy, wszyscy, zawsze, nigdy(...)" itd. itp. Stereotypy i mówienie o wszystkich jako o ogóle to zły pomysł.
Alexa - brawo!!!!
Miałem jedną nauczycielkę z historii, która wpisywała temat i często znikała z lekcji. Czasem podyktowała coś do zeszytu tak szybko, że nie można było się później po sobie odczytać. Z książek programowych nie korzystaliśmy. Musieliśmy korzystać z książki, która wyszła już z obiegu i było trudno ją nabyć. Wiadomości, które musieliśmy posiadać wykraczały poza zakres licealny. Były na poziomie studiów. Znaleźliśmy z kumplami książkę z której dawała nam pytania. Książka zatytułowana : "Dla kandydatów na wyższe uczelnie." (my byliśmy klasą mat-fiz-inf), ale te same pytania dawała w zawodówkach. No comment. Wszyscy narzekali, rodzice, nauczyciele, a ona uczy dalej już przez ponad 30 lat. Jak dla mnie pytania typu: "Jaką powierzchnię miała Polska za panowania Władysława Jagiełło" - były przesadzone. W książce tej były opcje wyboru: A,B,C,D, także odpowiedź jakoś można było skojarzyć, my jednak nie dostawaliśmy opcji wyboru - tylko same pytania. Kobieta ta doprowadzała ludzi do rozpaczy psychicznej.
Uważacie, że za bycie dobrym można zostać "wywalonym" prędzej niż za bycie złym?
@alexa - Zgadzam się z Tobą, że uogólnianie jest złe, ale pamiętaj, że jeżeli ktoś uogólnia to najczęściej dotyczy to większości, co oznacza, że jest to problem, który istnieje i nie powinno się go lekceważyć. Gdy piszę / mówię, zawsze staram się dodać słowa typu "90% z nas", "niektórzy", bo jednak zawsze znajdzie się ta wyjątkowa osoba, która będzie robiła inaczej. Także nie wolno brać moich słów jako kierowanych do każdego nauczyciela ;) Oby było więcej takich co uczą z pasją :-)
Moze to i niepoprawne, ale jak najbardziej mozna;p;p
[-] sam jestem nauczycielem i ten demot dla mnie to porażka uczę Fizyki i zawsze moim najważniejszym celem jest to żeby wszyscy zrozumieli. Inna sprawa ze 1/5 klasy nie ma zamiaru się nauczyć i myślą o pierdołach a nie o nauce. Sprawiając tym samym ze kilka kolejnych osób nie jest w stanie zrozumieć wszystkiego bo ja zamiast wykładać tracę czas na uciszanie tej 1/5 ...
nauczycielowi/wykładowcy "z powołania" będzie zależeć na tym, zby uczeń/student wyniósł coś pozytywnego z jego zajęć, zrozumiał, zainteresował się tematem. A taki, który zajał się nauczaniem bo nie miał lepszego pomysłu na karierę będzie myślał tylko o tym aby "odrobić pańszczyznę" i iść do domu.
nie każdy nauczyciel ma takie podejście, lecz niestety wielu. ;/
zależy w jeszcze w jakiej szkole
-
Nie wiem kto zrobił tego demotywatora, ale najprawdopodobniej ktoś, kto woli sobie pogadać zamiast uważać na lekcjach. Ja zawsze uważałem i z niczym nie miałem problemów. A część z komentujących ma racje... zobaczycie jak podziecie na studia, gdzie np. lagike (która w L.O. na matematyce robi sie jakieś miesiąc) na studjach przerabia się na jednym 1,5 godzinnym wykładzie... resztę trzeba zrobić samemu...
W związku z tym, że wielu nauczycieli mnie wkurzało, sam robię kurs pedagogiczny i wypróbuję się po tej drugiej stronie ;-). A co do demotywatora - no cóż, nauczyciel ma czasami nawet ponad 30 uczniów w klasie. Jeśli jedna osoba nie rozumie, to trudno tłumaczyć jeszcze raz coś, co jest oczywiste dla reszty. Dlatego należy zmienić ten śmieszny 19-godzinny etat nauczycielski na normalny 40-godzinny i w jego ramach nauczyciel powinien siedzieć w szkole, przygotowywać się do lekcji, poprawiać sprawdziany i konsultować się z uczniami. A nie wracać do domu i leżeć do góry... brzuchem.
hahaha 40 godzin tygodniowo w szkole....;-) done... done that i poucz 5-6 godzin dziennie (starając się) i może zrewidujesz opinię
@Ramsfeld jeżeli musisz uciszać to oznacza, że powinieneś popracować jeszcze nad sobą, bo jeżeli potrafisz przekazywać wiedzę w sposób ciekawy, to nawet ci "najgorsi" uczniowie zaczną słuchać. Problem jest jeden, takie coś musisz trzymać od 1 lekcji, czyli spotkania się z uczniami do ostatniej. Bo od "środka" zaczynając już nie zyskasz z powrotem tego, co jest najtrudniejsze do uzyskania od uczniów - SZACUNKU.
też narzekałam na szkołę, ale na studiach to dopiero cholernie widać...
Smutna i okrutna prawda :(
Nauczyciel ma za zadanie nauczyć całą klasę określonego materiału i nie może tracić czasu na tłumaczenie czegoś 10 razy jednemu idiocie, który i tak tego nie zrozumie, bo wtedy cała klasa na tym traci. Problemem jest obowiązek nauczania, który powinien zostać zniesiony. Wtedy nie było by problemu jednostek niewyuczalnych - szły by do roboty w wieku 15 lat i miały by wcześniejszą emeryturę :)
demot:Uczniowie:Nie ma sensu tłumaczyć, bo nie zrozumieją.
Pozdro dla człowieka który ogląda klan :(
A no twój pierwszy , ale po co minusowałes to ja nie wiem ):
Jestem naprawdę podbudowany tym, ile osób zdecydowało się wypowiedzieć w kwestii jednego zdjęcia z mało oryginalnym i elokwentnym podpisem, a zwłaszcza,że głos zabrała także kadra nauczycielska, życzyłbym sobie, żeby podobne zainteresowanie towarzyszyło dziełom Nietzschego lub surrealistycznym obrazom Chagalla, ale będąc realistą, nie sądzę, żeby zbyt wielu internautów i internautoholików interesowała XIX-wieczna kultura wysoka. Jeżeli chodzi o nauczycieli, to uważam, że trzeba mieć do wszystkiego dystans. W liceum miałem przyjemność uczestnictwa w zajęciach z biologii, których nauczyciel mógłby wykładać na UJ. Twierdził on, że biurokracja jest królową nauk i niestety trzeba się z tym zgodzić, tak czy inaczej, mój nauczyciel nie tylko wyrabiał się z materiałem, ale jeszcze robił to w taki sposób, że każde zajęcia były niepowtarzalne - mówię to jako student pierwszego roku amerykanistyki na UJ, także drodzy nauczyciele, nie załamujcie się i realizujcie "Testament mój" Słowackiego, a wy licealiści, gimnazjaliści i młodsi - okażcie nieco więcej zrozumienia.W końcu , jak mawiał Seneka, "non scholae, sed vitae discimus"
Nauczyciel jest po to, żeby uczyć, jak czegoś nie rozumiesz to zapytaj, chociaż na przerwie, to nie trudne. Jak nie nadążasz z programem, a reszta tak, to znaczy, że problem jest z tobą, nie z metodą nauczania, czy osobą, która to robi.
Jeśli twój nauczyciel ma gdzieś to, czy umiesz, to współczuję szkoły, chyba, że jest z nim coś nie tak.
Nie uważam...