Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
1155 1204
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Poison
-3 / 13

Nie widzę różnicy, aha to znaczy że nie potrafię rozmawiać z ludzmi no trudno

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Keely
+11 / 11

dobry demot. skłonił mnie do myślenia, bo naskoczyłam dziś na kolegę, który chciał się zwierzyć a ja niemiło to potraktowałam i teraz wstyd mi siebie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Arkadiusz19872
+1 / 5

Oczywiście, że jest różnica. Zwierzanie się to raczej dyskusja, w której zwierzający się wspólnie z zaufaną osobą może przeanalizować swoje błędy, wysłuchać kilku rad czy opinii na temat swojego problemu. Po prostu wymiana spostrzeżeń na to co się stało i wspólne poszukiwanie rozwiązania. Użalanie się jest samolubne. To nie dyskusja, a monolog, w którym użalający się jest ofiarą wszystkich nieszczęść świata, a rola słuchacza ogranicza się do pełnienia funkcji "śmietnika emocjonalnego". Użalający się nie chce żadnej pomocy, rad czy wskazówek, które wyprowadzą go z ciężkiej sytuacji. Każda próba przełamania jego monologu kończy się stwierdzeniem "ale ty nie wiesz jak to jest, kiedy..." On już na wstępie zakłada, że nikt nigdy nie mierzył się z podobnym problemem. Przekonać jest go bardzo trudno, bywa to wręcz niemożliwe. To jego problem jest największy, najboleśniejszy, najtrudniejszy do rozwiązania, a wokół jest tylko ślepy, głuchy, głupi i bezduszny świat, który nie skupia się wokół "użalacza" i nie płacze wraz z nim, tylko jeszcze dobija podsuwając jakieś głupie pomysły. I tak w koło Macieju. Od takich osób inni uciekają i nie świadczy to wcale o ich egoizmie. To jest po prostu wyczerpujące. Dlaczego? Dlatego, bo rozmówca takiego "użalacza" zawsze traktowany jest jako głupszy, mało doświadczony, nie dostrzegający wagi problemu. Jego rady nigdy nie mają sensu, choćby były naprawdę szczere i dobre. Tak to właśnie działa - zwierzający się chce sobie pomóc, użalający się wcale nie chce, chce jedynie pocieszenia i stwierdzenia, że faktycznie jest najnieszczęśliwszą osobą na świecie. Owszem, to można zaakceptować, nawet jeśli wystąpi kilka razy w jakimś dłuższym okresie znajomości, w końcu każdy miewa paskudne dni, ale jeśli tak jest stale, no cóż... jest ciężko. Nikt chyba nie lubi, kiedy wiecznie słyszy od drugiej osoby odmianę zaimka "ja" i niczego innego nie może się spodziewać, bo wie że każda dyskusja wcześniej czy później przerodzi się w martyrologiczny monolog.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem