Do mojej (byłej już) szkoły przyszedł jako nauczyciel były jej uczeń, to jak pojechaliśmy z nim na wycieczkę klasową to nieźle się przy kartach i 0.7 uczylismy :D
ci najlepsi dzielą się na : tych którzy potrafią zainteresować uczniów, tych którzy umieją wytłumaczyć i tych którzy wiedzą co zrobić, żeby uczniowie nauczyli się sami ( na lekcji )
Dokładnie. To po co chodzić do szkoły, skoro mamy uczyć się w domu? Właśnie szkoła jest po to żeby TAM zdobywać wiedzę. Prace domowe są bez sensu. Przez to nie ma czasu dla siebie, nie ma życia prywatnego. Gdybym była pilną uczennicą, mój grafik dzienny wyglądałby tak: szkoła->dom->obiad->lekcje->chwila komputera->spać. Weekend? Nauczanie się do sprawdzianów.
vvrytmiereggae niestety nauczenie uczniów wyłącznie na lekcji jest mało realne. Klasy musiałyby liczyć maksymalnie
5-8 osób. Każdy ma indywidualne tempo uczenia się, a nauczyciel nie jest w stanie pracować osobno z
każdym w klasie liczącej dwadzieścia kilkoro uczniów. Poza tym - jedną z najważniejszych umiejętności
jest zdolność do uczenia się samemu i taka m.in. powinna być rola nauczyciela: nauczyć jak się trzeba
uczyć.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
18 października 2011 o 19:07
argo21- niestety kolejnym problemem wielu nauczycieli jest to, że na lekcji pracują oni wyłącznie z
uczniami o zdolności szybkiego uczenia się, przez co ci, którzy wolniej przyswajają wiedzę zostają w
tyle. Powiedz mi, jak uczeń, który nie nadąża kompletnie z tematami na lekcji matematyki, ma uczyc się
sam? Jeżeli ktoś nie ma tak otwartego umysłu, sam się nie nauczy przedmiotu, który powinien być
wytłumaczony. Wiem, co mówię bo mnie ten problem akurat dotyczy i jestem w tyle o jakieś trzy lata nauki
przez to, że nauczycielka traktowała nas nierówno, lub występowało coś takiego: - Umiecie? - Nie. - To
jutro zrobimy kartkóweczkę. Chyba właśnie jej zadaniem było nauczenie nas, bo ewidentnie poziom wiedzy w klasie
spadł. Nadal jestem za nauką tylko w szkole. Powinni zmniejszyć ilość wiedzy której powinniśmy się
nauczyć do wiadomości przydatnych w życiu. Nie mówcie mi tu o nauce logicznego myślenia, gdyż żadne
wkuwanie historii obcych krajów mnie jej nie nauczy. Ani żadne zaawansowane wzory z chemii. Tyle w temacie.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
21 października 2011 o 18:47
Nauczanie uczniów, którzy przeszkadzają, nie słuchają lub marudzą może byż problematyczne. Nie generalizuje, ale ilu uczniów faktycznie stara się zrozumieć co nauczyciel chce powiedzieć? Tak, tak, wiem, nauczyciel powienien prowadzić lekcje w taki sposób, żeby wszyscy byli głęboko zainteresowani. Mimo wszystko, uczniowie, spójrzcie też na siebie..
Nie powiedziałbym. Samemu to się wiersza na pamięć możesz nauczyć. Matmę trzeba zrozumieć a samo patrzenie się na przykłady i bezmyślne przepisywanie Ci nic nie da.
Na pewno nie w gimnazjum, gdzie muszą uspakajać gówniarzy. A w Zaocznym LO to jest magia, zrozumiałem
więcej niż przez 3 lata w gim. Tylko, że trzeba jeszcze uważnie słuchać...
Ale w LO to bardzo zrozumiale
nauczyciele tłumaczyli ;D
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
4 razy.
Ostatnia modyfikacja:
17 października 2011 o 23:56
Z tego miejsca pozdrawiam moją nauczycielkę z matematyki.
Kobieta kompletnie nie umie nic wytłumaczyć jasno.
Na 38 uczniów, 36 dostało pały. Wyobraźcie sobie.
Czwórkowi i piątkowi uczniowie, nagle przy niej stali się dwójkowymi. A potem dziwi sie, ze nic nie umiemy -.-
Do tego trzeba umieć wzbudzić respekt wśród uczniów. U mnie jest paru takich nauczycieli u których wszyscy siedzą cicho i uważają, a są i tacy, których na lekcjach nikt nie słucha. Ja osobiście dzielę przedmioty na "ważne" i takie, na których można uczyć się lub odrabiać lekcje na przedmioty "ważne" xD
Święte słowa. U mnie w liceum mam tak badziewną nauczycielkę z biologi że ja na prawde nie widzę sensu uczęszczania na ten przedmiot. I tak na kartkówki i sprawdziany uczę się z książki. A jej jeszcze za to płacą...
Oj tak. Kiedyś całą lekcje matematyki nauczycielka tłumaczyła jak się coś tam oblicza i nic z tego nie wiedziałem, a później kolega wytłumaczył mi to w 5 minut i potrafiłem robić sam.
Najlepszymi nauczycielami są ci którzy mieli problemy z nałką i sami uczyli się na własnych błendach, wtedy mają wyobrażenie jakie błędne założenie ma uczeń i wjaki sposób to skorygować jakie techniki bendą skuteczniejsze dla danej jednostki.
Do mojej (byłej już) szkoły przyszedł jako nauczyciel były jej uczeń, to jak pojechaliśmy z nim na wycieczkę klasową to nieźle się przy kartach i 0.7 uczylismy :D
ci najlepsi dzielą się na : tych którzy potrafią zainteresować uczniów, tych którzy umieją wytłumaczyć i tych którzy wiedzą co zrobić, żeby uczniowie nauczyli się sami ( na lekcji )
Mało który nauczyciel potrafi nauczać...
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 października 2011 o 18:57
Noo najbardziej to nauczają Ci co mówią: "No to w dom nauczcie się tego i tego a jutro machniemy kartkóweczkę"
Dokładnie. To po co chodzić do szkoły, skoro mamy uczyć się w domu? Właśnie szkoła jest po to żeby TAM zdobywać wiedzę. Prace domowe są bez sensu. Przez to nie ma czasu dla siebie, nie ma życia prywatnego. Gdybym była pilną uczennicą, mój grafik dzienny wyglądałby tak: szkoła->dom->obiad->lekcje->chwila komputera->spać. Weekend? Nauczanie się do sprawdzianów.
vvrytmiereggae niestety nauczenie uczniów wyłącznie na lekcji jest mało realne. Klasy musiałyby liczyć maksymalnie
5-8 osób. Każdy ma indywidualne tempo uczenia się, a nauczyciel nie jest w stanie pracować osobno z
każdym w klasie liczącej dwadzieścia kilkoro uczniów. Poza tym - jedną z najważniejszych umiejętności
jest zdolność do uczenia się samemu i taka m.in. powinna być rola nauczyciela: nauczyć jak się trzeba
uczyć.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2011 o 19:07
argo21- niestety kolejnym problemem wielu nauczycieli jest to, że na lekcji pracują oni wyłącznie z
uczniami o zdolności szybkiego uczenia się, przez co ci, którzy wolniej przyswajają wiedzę zostają w
tyle. Powiedz mi, jak uczeń, który nie nadąża kompletnie z tematami na lekcji matematyki, ma uczyc się
sam? Jeżeli ktoś nie ma tak otwartego umysłu, sam się nie nauczy przedmiotu, który powinien być
wytłumaczony. Wiem, co mówię bo mnie ten problem akurat dotyczy i jestem w tyle o jakieś trzy lata nauki
przez to, że nauczycielka traktowała nas nierówno, lub występowało coś takiego: - Umiecie? - Nie. - To
jutro zrobimy kartkóweczkę. Chyba właśnie jej zadaniem było nauczenie nas, bo ewidentnie poziom wiedzy w klasie
spadł. Nadal jestem za nauką tylko w szkole. Powinni zmniejszyć ilość wiedzy której powinniśmy się
nauczyć do wiadomości przydatnych w życiu. Nie mówcie mi tu o nauce logicznego myślenia, gdyż żadne
wkuwanie historii obcych krajów mnie jej nie nauczy. Ani żadne zaawansowane wzory z chemii. Tyle w temacie.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2011 o 18:47
a ja bym sobie wrócił do szkolnych lat
i na utrzymanie mamy jak kiedyś ;d
Spojrzawszy na zdjęcie mam do powiedzenia jedynie trzy słowa: J***ć rachunek różniczkowy.
Nauczanie uczniów, którzy przeszkadzają, nie słuchają lub marudzą może byż problematyczne. Nie generalizuje, ale ilu uczniów faktycznie stara się zrozumieć co nauczyciel chce powiedzieć? Tak, tak, wiem, nauczyciel powienien prowadzić lekcje w taki sposób, żeby wszyscy byli głęboko zainteresowani. Mimo wszystko, uczniowie, spójrzcie też na siebie..
Umieć może każdy... ale ja jakoś nie mogę ;]
zmażcie qrwa tą tablicę bo nie po to tu wchodzę żeby takie rzeczy widzieć!
Matmę najlepiej się samemu pojmuje. Zresztą jak ktoś chce to zawsze się nauczy, obojętnie jakiego ma nauczyciela. I jaka z tego satysfakcja :)
Nie powiedziałbym. Samemu to się wiersza na pamięć możesz nauczyć. Matmę trzeba zrozumieć a samo patrzenie się na przykłady i bezmyślne przepisywanie Ci nic nie da.
Moja nauczycielka od matmy sama się gubi w tym, co mówi, a później wymaga od nas tego czego nas nie nauczył...
Na pewno nie w gimnazjum, gdzie muszą uspakajać gówniarzy. A w Zaocznym LO to jest magia, zrozumiałem
więcej niż przez 3 lata w gim. Tylko, że trzeba jeszcze uważnie słuchać...
Ale w LO to bardzo zrozumiale
nauczyciele tłumaczyli ;D
Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 października 2011 o 23:56
powiedział gość po 10 latach w podstawówce
Z tego miejsca pozdrawiam moją nauczycielkę z matematyki.
Kobieta kompletnie nie umie nic wytłumaczyć jasno.
Na 38 uczniów, 36 dostało pały. Wyobraźcie sobie.
Czwórkowi i piątkowi uczniowie, nagle przy niej stali się dwójkowymi. A potem dziwi sie, ze nic nie umiemy -.-
Do tego trzeba umieć wzbudzić respekt wśród uczniów. U mnie jest paru takich nauczycieli u których wszyscy siedzą cicho i uważają, a są i tacy, których na lekcjach nikt nie słucha. Ja osobiście dzielę przedmioty na "ważne" i takie, na których można uczyć się lub odrabiać lekcje na przedmioty "ważne" xD
mam tak samo -.-
nauczycieli z powołania już prawie nie ma!
Święte słowa. U mnie w liceum mam tak badziewną nauczycielkę z biologi że ja na prawde nie widzę sensu uczęszczania na ten przedmiot. I tak na kartkówki i sprawdziany uczę się z książki. A jej jeszcze za to płacą...
Oj tak. Kiedyś całą lekcje matematyki nauczycielka tłumaczyła jak się coś tam oblicza i nic z tego nie wiedziałem, a później kolega wytłumaczył mi to w 5 minut i potrafiłem robić sam.
Najlepszymi nauczycielami są ci którzy mieli problemy z nałką i sami uczyli się na własnych błendach, wtedy mają wyobrażenie jakie błędne założenie ma uczeń i wjaki sposób to skorygować jakie techniki bendą skuteczniejsze dla danej jednostki.