Postuluję zniesienie obowiązku szkolnego i zlikwidowanie wszystkich państwowych szkół. Nauka, lekcje są usługą, takie jak wszystkie inne na rynku, a państwo za biznes brać się nie powinno, bo jak ktoś prowadzi nie swój biznes, to się nie stara, nie dba i rośnie droga biurokracja – szczególnie, jeśli nie ma konkurencji, a korzystanie z jego usług jest ustawowym obowiązkiem. Prywatny właściciel szkoły będzie dostosowywał się do indywidualnych wymagań klientów, tj. uczniów, lepiej niż szkoła państwowa, gdyż jeśli się nie postara, to straci klientów i zbankrutuje, w odróżnieniu od źle zarządzanej szkoły państwowej, do której wszyscy muszą chodzić. Ponieważ więc szkoła państwowa i tak i tak będzie istnieć, nikt nie ma żadnego realnego bodźca do zwalczania jakichkolwiek jej problemów. W dodatku konkurencja między prywatnymi szkołami doprowadzi do spadku czesnego i podniesienia stopnia różnorodności szkół i poziomu nauczania, gdyż każdy prywatny właściciel szkoły będzie chciał czymś przyciągnąć klientów. Ponadto szkoły wcale nie są bezpłatne, jak próbuje nam się wmówić. One są po prostu opłacane z podatków za pośrednictwem kilkunastu organów państwowych, z których każdy rozkrada po drodze tyle z tych pieniędzy, ile się da, tak, że na szkołę trafia co najwyżej 40% tego, co rodzic pierwotnie zapłacił w podatkach. Bez pośredników wyszłoby taniej! Trzeba te pieniądze zostawić w kieszeni tegoż obywatela, razem z decyzją, do jakiej szkoły pośle swoją pociechę. Wiadomo, że znajdą się rodzice, którzy będą mieli wyje*ane na swoje dziecko, ale będzie to absolutna mniejszość. Poza tym przymus szkolny chyba takim dzieciom specjalnie nie pomaga. Jeśli jednak naprawdę trafi się zdolne dziecko z bardzo biednej rodziny, to każda prywatna szkoła przyjmie go do siebie za darmo, a może nawet zafunduje mu stypendium, gdyż będzie się jej kiedyś opłacało powiedzieć w ramach reklamy: „patrzcie, jacy wybitni są absolwenci naszej szkoły!”. Reszta biednych będzie się mogła zwrócić do fundacji lub szkół „charytatywnych” prowadzonych przez duchownych. Ten system będzie i tak bardziej sprawiedliwy, niż system, w którym zakłada się, że jakiemuś ministrowi w Warszawie bardziej zależy na moim dziecku, niż mnie. Przeciwnicy zadają sobie pytanie: „skąd najbiedniejsi rodzice wzięliby środki na prywatną szkołę dla swojego dziecka?” Odpowiedź jest prosta: z tych pieniędzy, które normalnie w podatkach zabrałoby im państwo, aby opłacić „darmową” szkołę. Wówczas przeciwnicy podnoszą krzyk, że „w takim systemie nie każdy rodzic posyłałby dziecko do szkoły”. Naprawdę? Proszę pójść na wywiadówkę do dowolnie wybranej szkoły i spytać absolutnie wszystkich rodziców, czy posyłaliby swoje dziecko do szkoły, gdyby obowiązek szkolnictwa nie istniał. Nie znajdzie się nikt, kto by go nie posyłał. A jeśli się znajdzie, to nie należy go do niczego zmuszać, gdyż to jego dziecko, a nie państwa i on zapewne chce dla niego lepiej niż jakiś tam urzędnik. Każdy obywatel jest na tyle inteligentny, że jeśli wie, iż szkoła jego dziecku pomoże, to pośle je tam nawet, jeśli nie będzie stał nad nim minister z biczem w ręku. Warto zaznaczyć, że w USA jeszcze przed wprowadzeniem przymusu szkolnego w XIX w. nauczanie było wśród młodzieży niemal całkowicie powszechne.
dobra, mnie by rodzice zapisali bez przymusu, Was by zapisali... ale np. dzieciaki, których rodziców bardziej obchodzi czy mają kasę na spiryt niż czy nawet ich dzieciak będzie chodził głodny? jak takim dzieciakom dać szansę?
mieliby czekac do 18 do prawa o samostanowieniu o sobie i zostać inżynierami z jakimś doświadczeniem koło 40tki? a dorobić się koło 60tki? o.O czy olać i niech powielają patologię rodziców? O.o
w jaki niby tam sposób robią nam papkę z mózgu? przeciez oni nie uczą tego, co najważniejsze w życiu. podajcie konkretne przykłady, przy czym nie wysilajcie się zbytnio, bo takie np. interpretacje wiersza to sobie możemy darowac, są ważniejsze rzeczy.
@Zeedo: Lećmy po kolei: j. polski: przykładowe CV miałem tylko w piątej klasie podstawówki i to przez dwie lekcje. Historia: Mezopotamia, starożytne Rzym i Grecja, średniowiecze i renesans ogólnie (o Polsce szczegółowo prawie w ogóle), nawet na szybko wojna secesyjna w USA, a o II WŚ i PRL nic! Fizyka: są rzeczy przydatne, ale na cholerę mi wiedzieć jak obliczyć opór przewodnika? Chemia: To samo, jakieś wodorotlenki, reakcje strąceniowe, metany, propany, a jak działać w przypadku poparzeń kwasami nic. Matematyka: Czy takie przykładowe funkcje mi się do czegoś przydadzą? Muzyka/Plastyka: Na co przyda mi się znajomość światłocienia czy umieszczenia nut na pięciolinii? Obecnie jestem w I klasie Technikum Informatycznego i jakoś nie wiem na co mi powyższe przykłady. PS: Pisane na szybko.
Zgadzam się dracon2002 na jaką chol**ę mi jakieś obliczania srania powietrza na pole gówna z Fizyki albo znać te wszystkie menzurki z chemii jak i tak nie będę ich używał lub kiedy w życiu będę robił takiego typu działania -(x+3)-(2x-1)=(1+.... powie mi ktoś albo muzyka do czego będę używał wiedzy na temat rodzajów muzyki w średniowieczu podobnie z plastyką poco mi to wszystko ?? powinno się uczyć rzeczy naprawdę przydatnych lub do danego zawodu
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
3 kwietnia 2012 o 23:18
Każdy system edukacji na świecie ma swoje wady i zalety, polski nie jest wyjątkiem. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że trzeba by go zrównać z ziemią i postawić od nowa, ale komu by się chciało...
Problemem jest, że nie można po prostu zrezygnować ze zorganizowanej, przymusowej edukacji, bo 99,99% populacji z wyboru lub lenistwa zostałoby analfabetami. Obowiązek szkolny i "darmowe" szkoły zostały wprowadzone do walki z analfabetyzmem i taką funkcję pełnią do dziś. Bo tak szczerze, komu z was chciałoby się uczyć czegokolwiek, gdyby nie szkoła? Zapał i chęci widać po zadaniach spisywanych na ostatnią chwilę, odrabianiu lekcji o północy pomiędzy Demotami a Facebookiem, kupowaniu matur, nieumiejętności przygotowania się z trzech tematów na zapowiedzianą kartkówkę, etc.
Niestety na szkołę narzekają wszyscy po równo, ci którym faktycznie podcina skrzydła i którzy na prawdę poradziliby sobie bez niej i leniwe tłuki, którym po prostu nie chce się robić czegokolwiek.
Po pierwsze decyzja, czy posłać dziecko do szkoły należałaby do rodzica, który w trosce o spokojną starość, zapisałby je aby mu udostępnić zdobycie pracy. Jednocześnie wzrosłaby jakość świadczonych usług (po prywatyzacji rzecz jasna) ponieważ właściciel firmy, w tym wypadku dyrektor, dbał by o klientów i usuwał leniwych pracowników (sytuacja - nauczyciel przez całą lekcje pije kawkę nie miałaby miejsca). Po drugie trzeba zauważyć, iż nauka uległa upowszechnieniu, prawie każdy ma komputer, biblioteki stoją otworem, nie problem nauczyć się pisać, czytać, dodawać oodejmować, a potem można się kształcić w zawodzie (nie wspominając jaki nastąpił postęp w nauce, i że nauka choćby fizyki bez wiązania z nią przyszłości nie ma sensu). Po trzecie, prywatyzacja byłaby ozdrowieńcza dla gospodarki, czemu, to chyba logiczne, a i szkoda na to miejsca, aby o tym teraz pisać
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
2 kwietnia 2012 o 18:59
@MJUTU - dokładnie tak samo uważam! Jestem w III gim i twierdzę, ze więcej wiedzy mi do życia nie trzeba. Ledwo ogarniam to, czego mnie teraz uczą o.O Nauka obowiązkowa moim zdaniem powinna się kończyć na gimnazjum (jeżeli takowa powinna w ogóle istnieć), a jak ktoś lubi naukę, to proszę bardzo, droga wolna: liceum, technikum, zawodówka, a jak w ogóle ktoś zaszaleje, to macie jeszcze studia. Ja mam takie wieeeeelkie marzenie, by zostać artystą (muzycznym, zeby nie było, ze chcę malować, bo nie umiem xD). Szkoła nie jest mi tu w ogóle potrzebna. Obecnie uczę się grać na gitarze i stwierdzam, ze gitarę bardzo lubię, a co do szkoły, to mógłbym się ewentualnie zapisać na jakiś kurs języka angielskiego, bo to akurat się baaaaaardzo przyda, a do tego bardzo lubię angielski, jest to jedyny przedmiot w szkoe, który idzie mi na prawdę dobrze (za zwyczaj mam 6 i 5, tylko raz miałem 4), nie muszę się w cale uczyć go w domu, wszystko zapamiętuję z lekcji. Zawsze jak oglądam film, to wolę napisy od lektora, czy dubbingu, bo w ten sposób zawsze coś podchwycę, a jak znam dobrze jakiś film, to w ogóle bez napisów oglądam :) Jeszcze wolę zagraniczną muzykę od polskiej, zawsze patrzę w tłumaczenia moich ulubionych kawałków. I teraz jestem bardzo dobry z anglika. Dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić umiem. Znam ułamki, procenty itp. Wiem, że kwasy są beeee, znam się na mapie, wiem o grawitacji odkąd żyję, umiem pisać dłuższe wypowiedzi (np. bardzo lubię pisać recenzje, zwłaszcza płyt), czytać (lubię fajne książki, gardzę lekturami, lektur nawet nie czytam), jestem kreatywny, więc do czego mi ***** szkoła!? Po co mi wyliczanie pola powierzchni i objętości graniastosłupa znając tylko jego przekątną? Po co mi znać reakcje chemiczne? Po co mi wykresy ruchu jednostajnie przyspieszonego i wyliczanie jego wartości? Po co mi wiedzieć o przebiegu mitozy, mejozy i innych tych gó*ien? Po co mi wiedzieć jakie są gleby i jakie są najlepsze, aby funkcjonowało rolnictwo? Po co mi niemiecki, którego nienawidzę? I najlepsze: PO CO MI HISTORIA????!!!! Ogarniam większość tych rzeczy, ale w ogóle nie wiem po co mi to, skoro za pięć lat nie będę miał o tym wszystkim pojęcia? o.O Znamy taki tekst rodziców, gdy prosimy o pomoc w zadaniu, a ten Ci powie, że tego nie pamięta. Proste zadanie z czwartej klasy podstawówki. Nie mam im tego za złe. Dzięki nim widzimy, że i tak o tym nie będziemy pamiętać! A w szkole aby niszczymy sobie psychikę (kończę gimnazjum, więc wiem, co to zrujnowana psycha)!
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
2 kwietnia 2012 o 21:13
@Qbaa1 - Tak sensownej wypowiedzi już tutaj od dawna, jeśli nie nigdy nie widziałem ;) 100% racji i zdroworozsądkowego myślenia. :) (w dodatku mam prawie identyczne zainteresowania z wymienionych)
Prywatyzacja niesie ze sobą ten zasadniczy problem, że obniża się jakość nauczania (wystarczy spojrzeć na prywatne uczelnie wyższe). Z założenia, skoro ktoś płaci za edukację, to go nie wyrzucimy, bo stracimy źródło dochodu. A żeby nie musieć go wyrzucać, trzeba dostosować poziom nauczania.
jakosc nauczania to mamy niska juz teraz.Prywatyzacja doprowadzilaby do tego,ze dyrektor ktory bylby wlascicelem chcac miec klientów(czyli rodzicow albo uczniow)zatrudnialby dobrych nauczycieli aby szkola zdobyla renome.Do tego nauczyciele bardziej by sie przykladali bo wiedzieli by ze za zle nauczanie zostali by wylani na zbity pysk(a nie tak jak teraz,ze "mam pewna posade to nic mi nie zrobia)W Szwajcarii panuje taki system i nie jest zle.Powiedz,dbasz o swoja wlasnosc,prawda?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
2 kwietnia 2012 o 16:56
Zacznijmy od fundamentalnych zasad wolności osobistej. To rodzice a nie państwo wychowują dzieci i to oni powinni decydować CZY i JAK chcą kształcić swoje dzieci. Program nauczania nie powinien być odgórnie narzucaną rzeczą ale czymś co podlega debacie i wglądowi rodziców w każdej szkole. Jeśli chodzi o samo nauczanie nie powinna to być "hodowla niewolników" polegająca na wpajaniu dzieciom przestrzegania ściśle określonych schematów pod rygorem negatywnej oceny. Powinna ona promować kreatywność i pozwalać rozwijać się (w ramach określonego tematu) w stronę którą uczeń będzie uważał za istotną lub interesującą. Przykład: stara i nowa matura z języka polskiego. Kiedyś matura dawała możliwość pisania na wybrany temat w sposób wybrany przez ucznia - dziś jest to zunifikowany system z kluczem którego nieprzestrzeganie = niezaliczenie. I chyba najważniejsze: Szkoła nie powinna polegać na wbijaniu do głowy olbrzymiej ilości często zupełnie nieprzydatnej wiedzy a raczej na nauczaniu w jaki sposób samemu taką wiedzę zdobyć w oparciu o wiarygodne źródła oraz prawidłowych metod analizy tej wiedzy.
Ashardano: Prywatyzacja obniża się jakość nauczania? Człowieku z kim ty się na głowy pozamieniałeś? W moim mieście na dwadzieścia parę liceów w śród 5 najlepszych są 3 prywatne i to właśnie z nich wyrzucają ludzi czego nie możesz obecnie zrobić w żadnej państwowej szkole. Wszystkie najlepsze uczelnie świata są prywatne: Harward, Yejl, Berkley, MTI. Prywatne uczelnie w Polsce to nie uczelnie tylko miejsca sprzedaży dyplomów, choć są wyjątki np. szkoła Lazarskiego.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
2 kwietnia 2012 o 17:06
jakby na zachodzie znieśli obowiązkowe uczelnie to cały islam przeniósłby się na prywatne i nikt by ich już nie miał szans zreformowac. a tak chociaż jest nadzieja.
Podstawówka jeszcze nie robi takiej jednolitej masy ze wszystkich.. Ale liceum i matura? Ja wiem, że muszą być jakieś testy, ale fakt, że trzeba się dokładnie wstrzelić w klucz nie działa na rzecz indywidualistów i ludzi myślących inaczej niż ci, którzy ten klucz układali. A z marną ilością punktów z matury na jakie dobre studia można pójść?
Niewielu znasz sześciolatków. Dzieci niejednego dorosłego potrafią zaskoczyć swoim nieschematycznym postrzeganiem świata. Ich dociekliwość i spostrzeżenia bywają naprawdę ciekawe. Natomiast zgadzam się z drugą częścią Twojej wypowiedzi. Myślący ludzie na własne potrzeby potrafią dostosować się do panujących zasad (to też jedna z definicji inteligencji), ale nie rezygnują z samodzielności umysłowej.
Najwyraźniej źle się wyraziłam. Nie chodziło mi o to, że sześciolatkom brak nieschematycznego postrzegania świata tylko o to, że w przedszkolach/podstawówkach jeszcze takie nieschematyczne myślenie nie jest tępione/nie jest problemem. A dopiero w gimnazjum i liceum zaczyna się uczenie schematami i pod klucz.
Jasne... Postępująca globalizacja jest spowodowana przez system szkolnictwa...
Bez Sensu! Każdy ma własny rozum i sam decyduje o własnym losie, o tym czy ma swoje zdanie czy też idzie z tłumem. Szkoła nie ma z tym żadnego związku! Wręcz przeciwnie! Zdanie ludzi wykształconych jest przecież najbardziej wartościowe.
Trzeba przyznać że polskiemu systemowi oświaty przydała by się reforma, ale nie ze względu na jego wpływ na "odmóżdżanie"...
Dokładnie!
W moim przypadku wyrażanie własnego zdania na lekcji lub dyskusja z nauczycielem(nie,nie wyzywam po prostu rozmawiam i pytam np "co źle zrobiłem?") jest nazywana arogancją i "psykowaniem".
"co znaczy np. apple" - teraz ci tego nie powiem. (sprawdzian z czytania)
no pewnie, bo przecież najważniejsze są cyferki a nie to, czy ja będę znał znaczenie słowa czy nie. tylko straszą ciągle jedynkami, a i tak liczy się to co naprawdę masz we łbie (i znajomości). Co z tego, że ktoś ma same piątki jak jest imbecylem i nie potrafi myśleć samodzielnie, potrafi tylko zapamiętać pół podręcznika na pamięć.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
2 kwietnia 2012 o 18:32
wywalić matury i wprowadzić znów egzaminy, to system poprawi się choć trochę. Do pasji doprowadza mnie "ciekawa interpretacja, ale niezgodna z kluczem, przykro mi, 0 punktów". Co to za historia, że ja mam na filologię mieć liczoną maturę z matematyki? Może i filologia jest nieżyciowa, ale czy będę bezrobotna czy nie to moja sprawa, a MEN-owi od tego wara. I wypierdzielić z liceów przedmioty których nie zdaje się na maturze. W moim lo, gdzie właściwie wszyscy wiedzą gdzie idą na studia nauka tych przedmiotów jest absurdem, fikcją, wszyscy jadą na ściągach a ci mniej odważni na zakuć-zdać-zapomnieć. Marnujemy na to masę czasu - PO CO?!
Z większością się zgadzam. Tylko co do przedmiotów w liceum mam inne zdanie. Według mnie przedmioty których się nie zdaje powinny nadal istnieć, ale w innej formie. Może powinny być inne progi oceniania, na pewno lekcje powinny przekazywać tylko najważniejsze informacje/ciekawostki/rzeczy praktyczne. Przedmioty powinny zostać wszystkie - żeby młodzież miała chociaż ogólne pojęcie - lekcje powinny być prowadzone w inny sposób.
Ryutarou, racja. Człowiek wykształcony to taki, który ma wykształcenie wszechstronne, dlatego usuwanie przedmiotów nie ma sensu, ale program nauczania powinien zostać zmieniony. No bo pomyślmy trzeźwo, po co komuś kto przyszłości nie zamierza wiązać z matematyką tak rozbudowana wiedza o wielomianach i funkcji kwadratowej, kiedy nie umie wyliczać procentów i prawdopodobieństwa. Po co komu wiedzieć, jaki jest procentowy skład gleby w województwie lubuskim, kiedy na mapie nie umie odszukać Japonii. Po co komu wiedzieć ile moli mają poszczególne związki chemiczne, skoro nie wie, jakie substancje są żrące, gdzie występują i co powodują. Nie jestem specjalistką, jestem tylko uczennicą liceum i nie mnie o tym decydować, ale ktoś się powinien za system edukacji poważnie wziąć i zreformować go właściwie od podstaw uwzględniając potrzeby współczesnego społeczeństwa.
Nie rozumiem tego demota. Jeśli ktoś jest naprawdę ,,myślący" nigdy nie bedzie bezmyślną masą. Tak jak prawdziwy liberał nigdy nie zostanie socjalistą.
Biorąc pod uwagę, ze zdjęcie pochodzi z filmu do brytyjskiej płyty, to chyba nie tylko polski system. Zauważ paradoks, że cały czas psiocząc i narzekając na Polskę, stajesz się właśnie takim typowym psioczącym i narzekającym na wszystko polaczkiem, którym zapewne gardzisz.
Nie tylko polski system i nie tylko dziś. Pink Floyd przecież grało w 70 roku - zmieniło się tyle, że nauczyciele psychicznie (poprzez wywyższanie się i względny brak szacunek do młodszych) wykańczają uczniów i broni ich każdy paragraf, a jak pójdziesz w imieniu klasy do rzecznika praw ucznia, to będą tak cięci, że nawet nie piśniesz na lekcji. Szczerze to wolałbym dostać linijką po łapach, niż patrzeć jak 1 osoba manipuluje moją karierą (bo przecież jakiś wkład w to ma). Nawiązując do narzekania: Dalejlama 13: "Jeśli możesz coś zmienić to to zmień, jeśli nie, to musisz to zaakceptować" - narzekanie to zwrotnica do dalszych kroków (jeśli ktoś myśli).
Edukacja jest ważna, ale wyedukowany nie oznacza 'bezmyślnie wyryty na blachę zgodnie z kluczem', przeszkadza mi brak kreatywności i indywidualizmu w szkole. Nie można mieć własnego zdania czy interpretacji, bo trzeba myśleć tak jak reszta, wiem, że umiejętność team work jest ważna ale przejrzyjmy na oczy- jeden haruje a reszta zgarnia oceny. Na choinkę ludziom 5 godzin polskiego tygodniowo w mat-fizie? Sama chcę zdecydować co czytam, a nie mi narzucać Lalkę i wmawiać że to majstersztyk. Po co humanom ciągi i geometria analityczna? Matematyka do liczenia ma się w liceum nijak. Czemu idę na 35 godzin do szkoły a nadal po 12 latach nauki większość uczniów nie jest na poziomie przynajmniej CAE? Efekt jest taki że każdy jest przeładowany teorią a jak przyjdzie do faktycznej pracy to tylko gębę rozdziawi, bo 'tego w podręczniku nie było' Paranoja, ale niech dzieciaki uczą się od 6 roku życia, zabierzmy im dzieciństwo żeby tę Lalkę przeczytały.
Jak już wiele osób napisało, najgorszy jest przymus trafiania w klucz na maturze z j. polskiego. Dopuszcza się tylko jeden słuszny sposób interpretacji wiersza, a poezja z założenia bywa bardzo niejednoznaczna. Podobno Szymborska pisała kiedyś interpretację własnego utworu i dostała 65% bodajże. A Mickiewicz czy Słowacki to by pewnie oblali :)
Ciekawe czy komuś się chciało czytać te wszystkie komentarze? W Polsce wszystko na siłę i na przymus! W moim gimnazjum jest tyle apeli że zwymiotować można, wmawiają nam że polska jest najlepsza że będziemy przyszłymi rodzicami. A ktoś może woli podróżować po Mongolii i pić wodę w proszku XD
chciałbym zauważyć że wielcy wynalazcy (przynajmniej tacy których znam) albo byli złymi uczniami (kiepsko się uczyli)albo wogule się nie uczyli w szkole
Akurat my w Polsce mamy jeden z najlepszych systemów edukacji na świecie:
1. W różnych rankingach polski system edukacji mieści się w pierwszej 20-stce/10-stce.
2. Rządy wielu państw chwali sobie nasz system edukacji.
Dlaczego?
1. DAJE RÓWNE SZANSE - wszyscy kończą etap podstawowy szkoły w tym samym wieku, uczeń ma podstawy do nauki do każdego zawodu. Dzieci i młodzieży nie wolno dzielić, bo oni dorastają, zmieniają się. Przecież 16-latek jest inny od 9-latka. I taki "leń" może okazać się prymusem z przedmiotu, którego nie ma w podstawówce, albo dla takiego, który był prymusem w podstawówce, materiał pod koniec gimnazjum może się okazać za trudny. A w tym wypadku uczniowie mają czas i możliwości do wybrania drogi życiowej.
2. Za dużo nauki itp. Ok, podstawy nauki masz już po III klasie podstawówki. Jest to 9-letni uczeń. I niby takie dziecko wie, co będzie robić w przyszłości?
Przecież to z naszego kraju naukowcy wchodzą do czołówki ludzi wykształconych. Wiele pomysłów zostało wymyślonych w Polsce, lecz w XIX wieku u nas nie było patentów, a np. w USA już były i taki "przyjezdny" z Europy mógł przy niewiedzy pomysłodawcy opatentować wynalazek w USA i sprzedawać w krajach, które respektowały prawa patentowe.
Tylko kilka krajów ma lepszy system edukacji, a reszta jak np. USA, czy Niemcy żyją z imigrantów.
Nasze szkoły i uczelnie są jedne z najlepszych (do szkół wyższych w Poznaniu, Warszawie czy we Wrocławiu przyjeżdża studiować wielu obcokrajowców). U nas szkoły są niemal idealnie, do dupy jest wszędzie POZA szkolnictwem.
PS. Zapytaj się mechanika liczącego parcie na klocki hamulcowe, czy była mu potrzebna fizyka, osoby piszącej CV do pracy, czy był potrzebny polski, osoby, która wylicza wszystkie aspekty budżetu domowego, czy była potrzebna matematyka, matki, której dziecko nie może jeść wielu produktów spożywczych czy była potrzebna chemia, czy Polaka, czy była potrzebna historia.
Wiek XVIII i XIX jest przerabiany w gimnazjum, a XX w szkole średniej. Ale to lepiej, bo jeśli chodzi o historię tego wieku, trzeba już wyrosnąć z rysowania swastyki na rękach, czy kogoś mówiącego, że komuna była fajna, bo usłyszał tak od swoich rodziców, którzy kradli.
Widać, że te komentarze piszą jakieś niedorozwinięte dzieci, które narzekają na szkołę.
Sam mam 15 lat, ale umiem myśleć i docenić to, co mam zwlaszcza, że idę do liceum z solidną podstawą wiedzy oraz po 10 latach nauki z moimi kolegami i koleżankami. Jestem dumny z tego systemu edukacji. Może nie z oszczędności, ale z jego ducha i metodyki.
Może wam się wydawać, że wyrównywanie wszystkich jest złe, ale spójrzcie z innej perspektywy - robienie gwiazdek z kilkunastu osób w szkole nie może być okupione zaprzepaszczeniem potencjału innych. Jeśli ktoś jest wybitny i tak będzie się uczyć.
A skończyłem gimnazjum, w którym wyrównywani byli uczniowie jak się tylko dalo, w każdej klasie byli "spadochroniarze", ale dzięki temu oprócz finalistów wojewódzkich i ogólnopolskich konkursów byli zwykli uczniowie, którzy trzymaja poziom i są chwaleni w szkołach średnich.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
11 lipca 2013 o 8:49
Raz pani profesor na lekcji matematyki powiedziała "Wy macie to umieć, a nie rozumieć". Gdzie tu logika, pytam się. Jak się nie będzie rozumiało, to jak się będzie umieć. A co do obniżenia poziomu edukacji, to niestety jest tragedia, bo i tak wielu uczniów się nie uczy, a obniżenie poziomu nie sprawi, że uczniowie będą się lepiej uczyć, tylko umożliwi to jeszcze większej ilości głąbów zdać egzaminy.
Nie tylko polski system. W zasadzie to każdy, który jest przymuysowy.
A jaki ma być? Nieprzymusowy? 60 % 15 latków nie potrafiłoby się podpisać.
niech autor uzasadni swoją myśl. W szkole nie uczy się poglądów, tylko faktów
Szczególnie matura z polskiego, gdzie trzeba się wpasować w klucz.
@Ashardon dokładnie tak powinno być. I umieliby się podpisać bo rodzice by ich zapisali do szkoły.
Postuluję zniesienie obowiązku szkolnego i zlikwidowanie wszystkich państwowych szkół. Nauka, lekcje są usługą, takie jak wszystkie inne na rynku, a państwo za biznes brać się nie powinno, bo jak ktoś prowadzi nie swój biznes, to się nie stara, nie dba i rośnie droga biurokracja – szczególnie, jeśli nie ma konkurencji, a korzystanie z jego usług jest ustawowym obowiązkiem. Prywatny właściciel szkoły będzie dostosowywał się do indywidualnych wymagań klientów, tj. uczniów, lepiej niż szkoła państwowa, gdyż jeśli się nie postara, to straci klientów i zbankrutuje, w odróżnieniu od źle zarządzanej szkoły państwowej, do której wszyscy muszą chodzić. Ponieważ więc szkoła państwowa i tak i tak będzie istnieć, nikt nie ma żadnego realnego bodźca do zwalczania jakichkolwiek jej problemów. W dodatku konkurencja między prywatnymi szkołami doprowadzi do spadku czesnego i podniesienia stopnia różnorodności szkół i poziomu nauczania, gdyż każdy prywatny właściciel szkoły będzie chciał czymś przyciągnąć klientów. Ponadto szkoły wcale nie są bezpłatne, jak próbuje nam się wmówić. One są po prostu opłacane z podatków za pośrednictwem kilkunastu organów państwowych, z których każdy rozkrada po drodze tyle z tych pieniędzy, ile się da, tak, że na szkołę trafia co najwyżej 40% tego, co rodzic pierwotnie zapłacił w podatkach. Bez pośredników wyszłoby taniej! Trzeba te pieniądze zostawić w kieszeni tegoż obywatela, razem z decyzją, do jakiej szkoły pośle swoją pociechę. Wiadomo, że znajdą się rodzice, którzy będą mieli wyje*ane na swoje dziecko, ale będzie to absolutna mniejszość. Poza tym przymus szkolny chyba takim dzieciom specjalnie nie pomaga. Jeśli jednak naprawdę trafi się zdolne dziecko z bardzo biednej rodziny, to każda prywatna szkoła przyjmie go do siebie za darmo, a może nawet zafunduje mu stypendium, gdyż będzie się jej kiedyś opłacało powiedzieć w ramach reklamy: „patrzcie, jacy wybitni są absolwenci naszej szkoły!”. Reszta biednych będzie się mogła zwrócić do fundacji lub szkół „charytatywnych” prowadzonych przez duchownych. Ten system będzie i tak bardziej sprawiedliwy, niż system, w którym zakłada się, że jakiemuś ministrowi w Warszawie bardziej zależy na moim dziecku, niż mnie. Przeciwnicy zadają sobie pytanie: „skąd najbiedniejsi rodzice wzięliby środki na prywatną szkołę dla swojego dziecka?” Odpowiedź jest prosta: z tych pieniędzy, które normalnie w podatkach zabrałoby im państwo, aby opłacić „darmową” szkołę. Wówczas przeciwnicy podnoszą krzyk, że „w takim systemie nie każdy rodzic posyłałby dziecko do szkoły”. Naprawdę? Proszę pójść na wywiadówkę do dowolnie wybranej szkoły i spytać absolutnie wszystkich rodziców, czy posyłaliby swoje dziecko do szkoły, gdyby obowiązek szkolnictwa nie istniał. Nie znajdzie się nikt, kto by go nie posyłał. A jeśli się znajdzie, to nie należy go do niczego zmuszać, gdyż to jego dziecko, a nie państwa i on zapewne chce dla niego lepiej niż jakiś tam urzędnik. Każdy obywatel jest na tyle inteligentny, że jeśli wie, iż szkoła jego dziecku pomoże, to pośle je tam nawet, jeśli nie będzie stał nad nim minister z biczem w ręku. Warto zaznaczyć, że w USA jeszcze przed wprowadzeniem przymusu szkolnego w XIX w. nauczanie było wśród młodzieży niemal całkowicie powszechne.
dobra, mnie by rodzice zapisali bez przymusu, Was by zapisali... ale np. dzieciaki, których rodziców bardziej obchodzi czy mają kasę na spiryt niż czy nawet ich dzieciak będzie chodził głodny? jak takim dzieciakom dać szansę?
mieliby czekac do 18 do prawa o samostanowieniu o sobie i zostać inżynierami z jakimś doświadczeniem koło 40tki? a dorobić się koło 60tki? o.O czy olać i niech powielają patologię rodziców? O.o
@ anhydraza - i tacy rodzice się znajdą, ale jaki to będzie odsetek? 0,01%? Poza tym nie sądzę, że przymus szkolny takim dzieciom jakkolwiek pomaga.
"All in all it's just another brick in The Wall!"
True, true.
Film Pink Floyd The Wall
w jaki niby tam sposób robią nam papkę z mózgu? przeciez oni nie uczą tego, co najważniejsze w życiu. podajcie konkretne przykłady, przy czym nie wysilajcie się zbytnio, bo takie np. interpretacje wiersza to sobie możemy darowac, są ważniejsze rzeczy.
@Zeedo: Lećmy po kolei: j. polski: przykładowe CV miałem tylko w piątej klasie podstawówki i to przez dwie lekcje. Historia: Mezopotamia, starożytne Rzym i Grecja, średniowiecze i renesans ogólnie (o Polsce szczegółowo prawie w ogóle), nawet na szybko wojna secesyjna w USA, a o II WŚ i PRL nic! Fizyka: są rzeczy przydatne, ale na cholerę mi wiedzieć jak obliczyć opór przewodnika? Chemia: To samo, jakieś wodorotlenki, reakcje strąceniowe, metany, propany, a jak działać w przypadku poparzeń kwasami nic. Matematyka: Czy takie przykładowe funkcje mi się do czegoś przydadzą? Muzyka/Plastyka: Na co przyda mi się znajomość światłocienia czy umieszczenia nut na pięciolinii? Obecnie jestem w I klasie Technikum Informatycznego i jakoś nie wiem na co mi powyższe przykłady. PS: Pisane na szybko.
Zgadzam się dracon2002 na jaką chol**ę mi jakieś obliczania srania powietrza na pole gówna z Fizyki albo znać te wszystkie menzurki z chemii jak i tak nie będę ich używał lub kiedy w życiu będę robił takiego typu działania -(x+3)-(2x-1)=(1+.... powie mi ktoś albo muzyka do czego będę używał wiedzy na temat rodzajów muzyki w średniowieczu podobnie z plastyką poco mi to wszystko ?? powinno się uczyć rzeczy naprawdę przydatnych lub do danego zawodu
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 kwietnia 2012 o 23:18
Każdy system edukacji na świecie ma swoje wady i zalety, polski nie jest wyjątkiem. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że trzeba by go zrównać z ziemią i postawić od nowa, ale komu by się chciało...
Problemem jest, że nie można po prostu zrezygnować ze zorganizowanej, przymusowej edukacji, bo 99,99% populacji z wyboru lub lenistwa zostałoby analfabetami. Obowiązek szkolny i "darmowe" szkoły zostały wprowadzone do walki z analfabetyzmem i taką funkcję pełnią do dziś. Bo tak szczerze, komu z was chciałoby się uczyć czegokolwiek, gdyby nie szkoła? Zapał i chęci widać po zadaniach spisywanych na ostatnią chwilę, odrabianiu lekcji o północy pomiędzy Demotami a Facebookiem, kupowaniu matur, nieumiejętności przygotowania się z trzech tematów na zapowiedzianą kartkówkę, etc.
Niestety na szkołę narzekają wszyscy po równo, ci którym faktycznie podcina skrzydła i którzy na prawdę poradziliby sobie bez niej i leniwe tłuki, którym po prostu nie chce się robić czegokolwiek.
To co mówisz jest przerażające, ale niestety pełne prawdy. Dlaczego człowiek jest taką beznadziejnie leniwą istotą? ;((
Po pierwsze decyzja, czy posłać dziecko do szkoły należałaby do rodzica, który w trosce o spokojną starość, zapisałby je aby mu udostępnić zdobycie pracy. Jednocześnie wzrosłaby jakość świadczonych usług (po prywatyzacji rzecz jasna) ponieważ właściciel firmy, w tym wypadku dyrektor, dbał by o klientów i usuwał leniwych pracowników (sytuacja - nauczyciel przez całą lekcje pije kawkę nie miałaby miejsca). Po drugie trzeba zauważyć, iż nauka uległa upowszechnieniu, prawie każdy ma komputer, biblioteki stoją otworem, nie problem nauczyć się pisać, czytać, dodawać oodejmować, a potem można się kształcić w zawodzie (nie wspominając jaki nastąpił postęp w nauce, i że nauka choćby fizyki bez wiązania z nią przyszłości nie ma sensu). Po trzecie, prywatyzacja byłaby ozdrowieńcza dla gospodarki, czemu, to chyba logiczne, a i szkoda na to miejsca, aby o tym teraz pisać
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2012 o 18:59
@MJUTU - dokładnie tak samo uważam! Jestem w III gim i twierdzę, ze więcej wiedzy mi do życia nie trzeba. Ledwo ogarniam to, czego mnie teraz uczą o.O Nauka obowiązkowa moim zdaniem powinna się kończyć na gimnazjum (jeżeli takowa powinna w ogóle istnieć), a jak ktoś lubi naukę, to proszę bardzo, droga wolna: liceum, technikum, zawodówka, a jak w ogóle ktoś zaszaleje, to macie jeszcze studia. Ja mam takie wieeeeelkie marzenie, by zostać artystą (muzycznym, zeby nie było, ze chcę malować, bo nie umiem xD). Szkoła nie jest mi tu w ogóle potrzebna. Obecnie uczę się grać na gitarze i stwierdzam, ze gitarę bardzo lubię, a co do szkoły, to mógłbym się ewentualnie zapisać na jakiś kurs języka angielskiego, bo to akurat się baaaaaardzo przyda, a do tego bardzo lubię angielski, jest to jedyny przedmiot w szkoe, który idzie mi na prawdę dobrze (za zwyczaj mam 6 i 5, tylko raz miałem 4), nie muszę się w cale uczyć go w domu, wszystko zapamiętuję z lekcji. Zawsze jak oglądam film, to wolę napisy od lektora, czy dubbingu, bo w ten sposób zawsze coś podchwycę, a jak znam dobrze jakiś film, to w ogóle bez napisów oglądam :) Jeszcze wolę zagraniczną muzykę od polskiej, zawsze patrzę w tłumaczenia moich ulubionych kawałków. I teraz jestem bardzo dobry z anglika. Dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić umiem. Znam ułamki, procenty itp. Wiem, że kwasy są beeee, znam się na mapie, wiem o grawitacji odkąd żyję, umiem pisać dłuższe wypowiedzi (np. bardzo lubię pisać recenzje, zwłaszcza płyt), czytać (lubię fajne książki, gardzę lekturami, lektur nawet nie czytam), jestem kreatywny, więc do czego mi ***** szkoła!? Po co mi wyliczanie pola powierzchni i objętości graniastosłupa znając tylko jego przekątną? Po co mi znać reakcje chemiczne? Po co mi wykresy ruchu jednostajnie przyspieszonego i wyliczanie jego wartości? Po co mi wiedzieć o przebiegu mitozy, mejozy i innych tych gó*ien? Po co mi wiedzieć jakie są gleby i jakie są najlepsze, aby funkcjonowało rolnictwo? Po co mi niemiecki, którego nienawidzę? I najlepsze: PO CO MI HISTORIA????!!!! Ogarniam większość tych rzeczy, ale w ogóle nie wiem po co mi to, skoro za pięć lat nie będę miał o tym wszystkim pojęcia? o.O Znamy taki tekst rodziców, gdy prosimy o pomoc w zadaniu, a ten Ci powie, że tego nie pamięta. Proste zadanie z czwartej klasy podstawówki. Nie mam im tego za złe. Dzięki nim widzimy, że i tak o tym nie będziemy pamiętać! A w szkole aby niszczymy sobie psychikę (kończę gimnazjum, więc wiem, co to zrujnowana psycha)!
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2012 o 21:13
@Qbaa1 - Tak sensownej wypowiedzi już tutaj od dawna, jeśli nie nigdy nie widziałem ;) 100% racji i zdroworozsądkowego myślenia. :) (w dodatku mam prawie identyczne zainteresowania z wymienionych)
System edukacji nie jest idealny, ale zamiast wrzucać lotne hasła, przedstawcie alternatywę.
alternatywa to likwidacja ministerstwa edukacji, bo przez ich reformy, system z roku na rok jest coraz gorszy...
Świetnie, i co dalej?
dokładnie.PRY-WA-TY-ZA-CJA!!!Chore jest to ze rodzic nie ma wpływu na edukacje dziecka.
Prywatyzacja niesie ze sobą ten zasadniczy problem, że obniża się jakość nauczania (wystarczy spojrzeć na prywatne uczelnie wyższe). Z założenia, skoro ktoś płaci za edukację, to go nie wyrzucimy, bo stracimy źródło dochodu. A żeby nie musieć go wyrzucać, trzeba dostosować poziom nauczania.
jakosc nauczania to mamy niska juz teraz.Prywatyzacja doprowadzilaby do tego,ze dyrektor ktory bylby wlascicelem chcac miec klientów(czyli rodzicow albo uczniow)zatrudnialby dobrych nauczycieli aby szkola zdobyla renome.Do tego nauczyciele bardziej by sie przykladali bo wiedzieli by ze za zle nauczanie zostali by wylani na zbity pysk(a nie tak jak teraz,ze "mam pewna posade to nic mi nie zrobia)W Szwajcarii panuje taki system i nie jest zle.Powiedz,dbasz o swoja wlasnosc,prawda?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2012 o 16:56
Zacznijmy od fundamentalnych zasad wolności osobistej. To rodzice a nie państwo wychowują dzieci i to oni powinni decydować CZY i JAK chcą kształcić swoje dzieci. Program nauczania nie powinien być odgórnie narzucaną rzeczą ale czymś co podlega debacie i wglądowi rodziców w każdej szkole. Jeśli chodzi o samo nauczanie nie powinna to być "hodowla niewolników" polegająca na wpajaniu dzieciom przestrzegania ściśle określonych schematów pod rygorem negatywnej oceny. Powinna ona promować kreatywność i pozwalać rozwijać się (w ramach określonego tematu) w stronę którą uczeń będzie uważał za istotną lub interesującą. Przykład: stara i nowa matura z języka polskiego. Kiedyś matura dawała możliwość pisania na wybrany temat w sposób wybrany przez ucznia - dziś jest to zunifikowany system z kluczem którego nieprzestrzeganie = niezaliczenie. I chyba najważniejsze: Szkoła nie powinna polegać na wbijaniu do głowy olbrzymiej ilości często zupełnie nieprzydatnej wiedzy a raczej na nauczaniu w jaki sposób samemu taką wiedzę zdobyć w oparciu o wiarygodne źródła oraz prawidłowych metod analizy tej wiedzy.
Ashardano: Prywatyzacja obniża się jakość nauczania? Człowieku z kim ty się na głowy pozamieniałeś? W moim mieście na dwadzieścia parę liceów w śród 5 najlepszych są 3 prywatne i to właśnie z nich wyrzucają ludzi czego nie możesz obecnie zrobić w żadnej państwowej szkole. Wszystkie najlepsze uczelnie świata są prywatne: Harward, Yejl, Berkley, MTI. Prywatne uczelnie w Polsce to nie uczelnie tylko miejsca sprzedaży dyplomów, choć są wyjątki np. szkoła Lazarskiego.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2012 o 17:06
jakby na zachodzie znieśli obowiązkowe uczelnie to cały islam przeniósłby się na prywatne i nikt by ich już nie miał szans zreformowac. a tak chociaż jest nadzieja.
Głupim ludem łatwiej się kieruje.
czysta prawda.
Nikt mi nie wmówi że sześciolatek idący do szkoły może być "myślącą jednostką". A nawet jeśli tak jest, ludzie myślący nie dadzą sobie zrobić krzywdy.
Podstawówka jeszcze nie robi takiej jednolitej masy ze wszystkich.. Ale liceum i matura? Ja wiem, że muszą być jakieś testy, ale fakt, że trzeba się dokładnie wstrzelić w klucz nie działa na rzecz indywidualistów i ludzi myślących inaczej niż ci, którzy ten klucz układali. A z marną ilością punktów z matury na jakie dobre studia można pójść?
Niewielu znasz sześciolatków. Dzieci niejednego dorosłego potrafią zaskoczyć swoim nieschematycznym postrzeganiem świata. Ich dociekliwość i spostrzeżenia bywają naprawdę ciekawe. Natomiast zgadzam się z drugą częścią Twojej wypowiedzi. Myślący ludzie na własne potrzeby potrafią dostosować się do panujących zasad (to też jedna z definicji inteligencji), ale nie rezygnują z samodzielności umysłowej.
Najwyraźniej źle się wyraziłam. Nie chodziło mi o to, że sześciolatkom brak nieschematycznego postrzegania świata tylko o to, że w przedszkolach/podstawówkach jeszcze takie nieschematyczne myślenie nie jest tępione/nie jest problemem. A dopiero w gimnazjum i liceum zaczyna się uczenie schematami i pod klucz.
W pewnym sensie jest alternatywa:
https://www.ted.com/talks/salman_khan_let_s_use_video_to_reinvent_education.html
Jasne... Postępująca globalizacja jest spowodowana przez system szkolnictwa...
Bez Sensu! Każdy ma własny rozum i sam decyduje o własnym losie, o tym czy ma swoje zdanie czy też idzie z tłumem. Szkoła nie ma z tym żadnego związku! Wręcz przeciwnie! Zdanie ludzi wykształconych jest przecież najbardziej wartościowe.
Trzeba przyznać że polskiemu systemowi oświaty przydała by się reforma, ale nie ze względu na jego wpływ na "odmóżdżanie"...
Dokładnie!
W moim przypadku wyrażanie własnego zdania na lekcji lub dyskusja z nauczycielem(nie,nie wyzywam po prostu rozmawiam i pytam np "co źle zrobiłem?") jest nazywana arogancją i "psykowaniem".
"co znaczy np. apple" - teraz ci tego nie powiem. (sprawdzian z czytania)
no pewnie, bo przecież najważniejsze są cyferki a nie to, czy ja będę znał znaczenie słowa czy nie. tylko straszą ciągle jedynkami, a i tak liczy się to co naprawdę masz we łbie (i znajomości). Co z tego, że ktoś ma same piątki jak jest imbecylem i nie potrafi myśleć samodzielnie, potrafi tylko zapamiętać pół podręcznika na pamięć.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2012 o 18:32
Taak, na pewno system. Przecież nie mtv i inne ścierwa.
wywalić matury i wprowadzić znów egzaminy, to system poprawi się choć trochę. Do pasji doprowadza mnie "ciekawa interpretacja, ale niezgodna z kluczem, przykro mi, 0 punktów". Co to za historia, że ja mam na filologię mieć liczoną maturę z matematyki? Może i filologia jest nieżyciowa, ale czy będę bezrobotna czy nie to moja sprawa, a MEN-owi od tego wara. I wypierdzielić z liceów przedmioty których nie zdaje się na maturze. W moim lo, gdzie właściwie wszyscy wiedzą gdzie idą na studia nauka tych przedmiotów jest absurdem, fikcją, wszyscy jadą na ściągach a ci mniej odważni na zakuć-zdać-zapomnieć. Marnujemy na to masę czasu - PO CO?!
Z większością się zgadzam. Tylko co do przedmiotów w liceum mam inne zdanie. Według mnie przedmioty których się nie zdaje powinny nadal istnieć, ale w innej formie. Może powinny być inne progi oceniania, na pewno lekcje powinny przekazywać tylko najważniejsze informacje/ciekawostki/rzeczy praktyczne. Przedmioty powinny zostać wszystkie - żeby młodzież miała chociaż ogólne pojęcie - lekcje powinny być prowadzone w inny sposób.
Ryutarou, racja. Człowiek wykształcony to taki, który ma wykształcenie wszechstronne, dlatego usuwanie przedmiotów nie ma sensu, ale program nauczania powinien zostać zmieniony. No bo pomyślmy trzeźwo, po co komuś kto przyszłości nie zamierza wiązać z matematyką tak rozbudowana wiedza o wielomianach i funkcji kwadratowej, kiedy nie umie wyliczać procentów i prawdopodobieństwa. Po co komu wiedzieć, jaki jest procentowy skład gleby w województwie lubuskim, kiedy na mapie nie umie odszukać Japonii. Po co komu wiedzieć ile moli mają poszczególne związki chemiczne, skoro nie wie, jakie substancje są żrące, gdzie występują i co powodują. Nie jestem specjalistką, jestem tylko uczennicą liceum i nie mnie o tym decydować, ale ktoś się powinien za system edukacji poważnie wziąć i zreformować go właściwie od podstaw uwzględniając potrzeby współczesnego społeczeństwa.
Nie rozumiem tego demota. Jeśli ktoś jest naprawdę ,,myślący" nigdy nie bedzie bezmyślną masą. Tak jak prawdziwy liberał nigdy nie zostanie socjalistą.
Biorąc pod uwagę, ze zdjęcie pochodzi z filmu do brytyjskiej płyty, to chyba nie tylko polski system. Zauważ paradoks, że cały czas psiocząc i narzekając na Polskę, stajesz się właśnie takim typowym psioczącym i narzekającym na wszystko polaczkiem, którym zapewne gardzisz.
Nie tylko polski system i nie tylko dziś. Pink Floyd przecież grało w 70 roku - zmieniło się tyle, że nauczyciele psychicznie (poprzez wywyższanie się i względny brak szacunek do młodszych) wykańczają uczniów i broni ich każdy paragraf, a jak pójdziesz w imieniu klasy do rzecznika praw ucznia, to będą tak cięci, że nawet nie piśniesz na lekcji. Szczerze to wolałbym dostać linijką po łapach, niż patrzeć jak 1 osoba manipuluje moją karierą (bo przecież jakiś wkład w to ma). Nawiązując do narzekania: Dalejlama 13: "Jeśli możesz coś zmienić to to zmień, jeśli nie, to musisz to zaakceptować" - narzekanie to zwrotnica do dalszych kroków (jeśli ktoś myśli).
Dobry demot i tyle.
"We don't need no education"
Edukacja jest ważna, ale wyedukowany nie oznacza 'bezmyślnie wyryty na blachę zgodnie z kluczem', przeszkadza mi brak kreatywności i indywidualizmu w szkole. Nie można mieć własnego zdania czy interpretacji, bo trzeba myśleć tak jak reszta, wiem, że umiejętność team work jest ważna ale przejrzyjmy na oczy- jeden haruje a reszta zgarnia oceny. Na choinkę ludziom 5 godzin polskiego tygodniowo w mat-fizie? Sama chcę zdecydować co czytam, a nie mi narzucać Lalkę i wmawiać że to majstersztyk. Po co humanom ciągi i geometria analityczna? Matematyka do liczenia ma się w liceum nijak. Czemu idę na 35 godzin do szkoły a nadal po 12 latach nauki większość uczniów nie jest na poziomie przynajmniej CAE? Efekt jest taki że każdy jest przeładowany teorią a jak przyjdzie do faktycznej pracy to tylko gębę rozdziawi, bo 'tego w podręczniku nie było' Paranoja, ale niech dzieciaki uczą się od 6 roku życia, zabierzmy im dzieciństwo żeby tę Lalkę przeczytały.
To w takim razie świadczy tylko o jednostkach "myślących".
Jak już wiele osób napisało, najgorszy jest przymus trafiania w klucz na maturze z j. polskiego. Dopuszcza się tylko jeden słuszny sposób interpretacji wiersza, a poezja z założenia bywa bardzo niejednoznaczna. Podobno Szymborska pisała kiedyś interpretację własnego utworu i dostała 65% bodajże. A Mickiewicz czy Słowacki to by pewnie oblali :)
Ta, ludzie niewykształceni wnoszą się na wyżyny intelektu.
Czy ja wiem... No może jeśli chodzi o przymusowe oglądanie dzienników (to może wyprać mózg)
Ciekawe czy komuś się chciało czytać te wszystkie komentarze? W Polsce wszystko na siłę i na przymus! W moim gimnazjum jest tyle apeli że zwymiotować można, wmawiają nam że polska jest najlepsza że będziemy przyszłymi rodzicami. A ktoś może woli podróżować po Mongolii i pić wodę w proszku XD
chciałbym zauważyć że wielcy wynalazcy (przynajmniej tacy których znam) albo byli złymi uczniami (kiepsko się uczyli)albo wogule się nie uczyli w szkole
A co, znowu dostałeś pałę ze sprawdzianu?
właśnie że nie dobrze się uczę tylko czytając demota i wypowiedzi pod nim zauważyłem to co napisałem wcześniej
Akurat my w Polsce mamy jeden z najlepszych systemów edukacji na świecie:
1. W różnych rankingach polski system edukacji mieści się w pierwszej 20-stce/10-stce.
2. Rządy wielu państw chwali sobie nasz system edukacji.
Dlaczego?
1. DAJE RÓWNE SZANSE - wszyscy kończą etap podstawowy szkoły w tym samym wieku, uczeń ma podstawy do nauki do każdego zawodu. Dzieci i młodzieży nie wolno dzielić, bo oni dorastają, zmieniają się. Przecież 16-latek jest inny od 9-latka. I taki "leń" może okazać się prymusem z przedmiotu, którego nie ma w podstawówce, albo dla takiego, który był prymusem w podstawówce, materiał pod koniec gimnazjum może się okazać za trudny. A w tym wypadku uczniowie mają czas i możliwości do wybrania drogi życiowej.
2. Za dużo nauki itp. Ok, podstawy nauki masz już po III klasie podstawówki. Jest to 9-letni uczeń. I niby takie dziecko wie, co będzie robić w przyszłości?
Przecież to z naszego kraju naukowcy wchodzą do czołówki ludzi wykształconych. Wiele pomysłów zostało wymyślonych w Polsce, lecz w XIX wieku u nas nie było patentów, a np. w USA już były i taki "przyjezdny" z Europy mógł przy niewiedzy pomysłodawcy opatentować wynalazek w USA i sprzedawać w krajach, które respektowały prawa patentowe.
Tylko kilka krajów ma lepszy system edukacji, a reszta jak np. USA, czy Niemcy żyją z imigrantów.
Nasze szkoły i uczelnie są jedne z najlepszych (do szkół wyższych w Poznaniu, Warszawie czy we Wrocławiu przyjeżdża studiować wielu obcokrajowców). U nas szkoły są niemal idealnie, do dupy jest wszędzie POZA szkolnictwem.
PS. Zapytaj się mechanika liczącego parcie na klocki hamulcowe, czy była mu potrzebna fizyka, osoby piszącej CV do pracy, czy był potrzebny polski, osoby, która wylicza wszystkie aspekty budżetu domowego, czy była potrzebna matematyka, matki, której dziecko nie może jeść wielu produktów spożywczych czy była potrzebna chemia, czy Polaka, czy była potrzebna historia.
Wiek XVIII i XIX jest przerabiany w gimnazjum, a XX w szkole średniej. Ale to lepiej, bo jeśli chodzi o historię tego wieku, trzeba już wyrosnąć z rysowania swastyki na rękach, czy kogoś mówiącego, że komuna była fajna, bo usłyszał tak od swoich rodziców, którzy kradli.
Widać, że te komentarze piszą jakieś niedorozwinięte dzieci, które narzekają na szkołę.
Sam mam 15 lat, ale umiem myśleć i docenić to, co mam zwlaszcza, że idę do liceum z solidną podstawą wiedzy oraz po 10 latach nauki z moimi kolegami i koleżankami. Jestem dumny z tego systemu edukacji. Może nie z oszczędności, ale z jego ducha i metodyki.
Może wam się wydawać, że wyrównywanie wszystkich jest złe, ale spójrzcie z innej perspektywy - robienie gwiazdek z kilkunastu osób w szkole nie może być okupione zaprzepaszczeniem potencjału innych. Jeśli ktoś jest wybitny i tak będzie się uczyć.
A skończyłem gimnazjum, w którym wyrównywani byli uczniowie jak się tylko dalo, w każdej klasie byli "spadochroniarze", ale dzięki temu oprócz finalistów wojewódzkich i ogólnopolskich konkursów byli zwykli uczniowie, którzy trzymaja poziom i są chwaleni w szkołach średnich.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2013 o 8:49
System edukacji trzeba zmienić, ale z drugiej strony, 80% ludzi ograniczonych tylko do znajomości czytania, pisania, liczenia i swojego zawodu?
Raz pani profesor na lekcji matematyki powiedziała "Wy macie to umieć, a nie rozumieć". Gdzie tu logika, pytam się. Jak się nie będzie rozumiało, to jak się będzie umieć. A co do obniżenia poziomu edukacji, to niestety jest tragedia, bo i tak wielu uczniów się nie uczy, a obniżenie poziomu nie sprawi, że uczniowie będą się lepiej uczyć, tylko umożliwi to jeszcze większej ilości głąbów zdać egzaminy.