Pier.dolenie. Wszystkiemu winna jest mentalność pseudokibiców. Gdy sportowiec wygrywa to noszą go na rękach, a gdy przegrywa to równają go z błotem zapominając o wcześniejszych sukcesach. Michael Phelps być może już jest zmęczony ciężkimi treningami, a być może nie chce być ofiarą takiego postrzegania. Przecież gdyby startował na kolejnej olimpiadzie za 4 lata i skupił się jedynie na jednej lub dwóch konkurencjach to raczej na 100% zdobył by chociaż 1 brązowy medal, 23 do kolekcji, a dodatkowo byłby wielką gwiazdą i ozdobą kolejnych igrzysk. Tak samo zakończyli karierę Adam Małysz i Robert Korzeniowski, nie chcieli aby po latach swojej świetności byle kto mieszał ich z błotem mówiąc, że olimpiada to nie miejsce dla dziadków, że zmarnowane zostały pieniądze z naszych podatków na przygotowanie ich i ciągle powtarzając te durne słowa z piosenki "Perfektu", które nie powinny dotyczyć sportowców. Na olimpiadzie w Londynie po raz któryś już wystąpił wielki czeski sportowiec Roman Seberle, na którego nikt nie liczył już że zdobędzie medal. I faktycznie sam zawodnik zajął w dziesięcioboju odległe miejsce, ale był gwiazdą tych igrzysk, Czesi byli z niego dumni, a podczas prezentacji zgarniał więcej oklasków niż faworyt zawodów. Tylko Polacy są narodem zakompleksionych żmij, którzy skazują swoich byłych mistrzów na wieczny spoczynek.
> kenzol ---- Sam napisałeś "Tylko Polacy ... skazują swoich byłych mistrzów na wieczny spoczynek." ---- Zauważ, że Phelps nie jest Polakiem i wątpię, aby się przejmował opinią akurat Polaków. ---- Napisałeś też, że "... być może nie chce on być ofiarą takiego postrzegania...". ---- Zapewne jednak takie postrzeganie nie jest tylko cechą Polaków.
Z tym że on nie był "niepokonany".
Przecinek Ci się przesunął o jedno słowo.
Pier.dolenie. Wszystkiemu winna jest mentalność pseudokibiców. Gdy sportowiec wygrywa to noszą go na rękach, a gdy przegrywa to równają go z błotem zapominając o wcześniejszych sukcesach. Michael Phelps być może już jest zmęczony ciężkimi treningami, a być może nie chce być ofiarą takiego postrzegania. Przecież gdyby startował na kolejnej olimpiadzie za 4 lata i skupił się jedynie na jednej lub dwóch konkurencjach to raczej na 100% zdobył by chociaż 1 brązowy medal, 23 do kolekcji, a dodatkowo byłby wielką gwiazdą i ozdobą kolejnych igrzysk. Tak samo zakończyli karierę Adam Małysz i Robert Korzeniowski, nie chcieli aby po latach swojej świetności byle kto mieszał ich z błotem mówiąc, że olimpiada to nie miejsce dla dziadków, że zmarnowane zostały pieniądze z naszych podatków na przygotowanie ich i ciągle powtarzając te durne słowa z piosenki "Perfektu", które nie powinny dotyczyć sportowców. Na olimpiadzie w Londynie po raz któryś już wystąpił wielki czeski sportowiec Roman Seberle, na którego nikt nie liczył już że zdobędzie medal. I faktycznie sam zawodnik zajął w dziesięcioboju odległe miejsce, ale był gwiazdą tych igrzysk, Czesi byli z niego dumni, a podczas prezentacji zgarniał więcej oklasków niż faworyt zawodów. Tylko Polacy są narodem zakompleksionych żmij, którzy skazują swoich byłych mistrzów na wieczny spoczynek.
> kenzol ---- Sam napisałeś "Tylko Polacy ... skazują swoich byłych mistrzów na wieczny spoczynek." ---- Zauważ, że Phelps nie jest Polakiem i wątpię, aby się przejmował opinią akurat Polaków. ---- Napisałeś też, że "... być może nie chce on być ofiarą takiego postrzegania...". ---- Zapewne jednak takie postrzeganie nie jest tylko cechą Polaków.
ano trzeba ... a to jest zejście czy ucieczka przed porażką ???