biber i jajko widze, ze naprawde jestescie debilami. chodzi o to, ze za kazdym razem jak rodzic/siostra/brat czy ktokolwiek inny za kazdym razem jak wychodzi z pokoju ma zamykac za soba drzwi, zamiast zostawiac uchylone/nie domkniete
Drogie nastoletnie dziecko,
my doskonale rozumiemy różnicę między otwartymi, a zamkniętymi drzwiami. Ty najwidoczniej nie rozumiesz, że dopóki mieszkasz z nami i to my płacimy wszystkie rachunki, opłaty, oraz łożymy pieniądze na Twoje utrzymanie, ubrania, jedzenie i zachcianki to nie masz w tym domu nic do gadania. Oczywiście, rozumiemy, że takie coś może Ci nie odpowiadać, dlatego mamy propozycję nie do odrzucenia: wyprowadź się, znajdź sobie pracę, mieszkanie, sam opłać szkołę, Internet, sam siebie utrzymaj, zaznaj prawdziwego życia, a my wtedy nie będziemy się do niczego wtrącać.
Twój wybór.
Z poważaniem
Rodzice
Jajko już nie pier**l tym swoim wywodem bo się rozpisałeś jakby tu o jakiś bunt chodziło. A chodzi o uprzejmość, głupie domknięcie drzwi, które jest denerwujące, szczególnie jak okno jest otwarte i robi się przeciąg to zaczynają chlapać. Jeśli za takie coś proponujesz dziecku wyprowadzić się z domu to mam nadzieję że nie będziesz mieć dzieci bo długo z Toba nie wytrzymaja
Chodzi o uprzejmość? O ja zboczona, od razu wpadł mi do głowy bardziej prawdopodobny, aczkolwiek banalny powód: jakiegoś nastolatka mamusia przyłapała na oglądaniu różowych stron i... intymnej sytuacji, w związku z czym butny nastolatek się zdenerwował. Jako że nie ma jaj (o ironio) porozmawiać o tym z rodzicami to wstawia odpowiedni obrazek na demotywatory wyładowując swoją frustrację i mając nadzieję, że rodzice od czasu do czasu przeglądają tę stronkę.
Według mnie jeżeli ktoś decyduje się na dziecko to powinien zaakceptować fakt, że przez następne dwadzieścia parę lat będzie musiał łożyć na jego utrzymanie, szkołę, kupować mu ubrania by nie chodziło gołe i dawać jeść by nie umarło z głodu. I nie należy zapominać że dziecko jest takim samym człowiekiem jak dorosły i należy szanować jego prywatność. Nie rozumiem takiego materialistycznego podejścia - uważasz że skoro utrzymujesz dziecko to powinno być Ci bezgranicznie posłuszne i postępować tylko tak jak Ty uważasz za słuszne?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 0:22
Tu nie chodzi o jakieś materialistyczne podejście do sprawy, czy też o wymaganie bezgranicznego posłuszeństwa. Tu chodzi o zwykłą zasadę, że jeśli ktoś ma ochotę zamykać się w pokoju i nie wpuszczać mnie do niego, to niech to robi w swoim domu, nie w moim.
Słusznie napisałeś/aś, że mam obowiązek łożyć na jego utrzymanie i edukację, ale nie mam obowiązku pukać do drzwi jego pokoju i czekać za każdym razem na łaskawe pozwolenie, zanim do niego wejdę. Zwłaszcza jeśli jest nieletni/nieletnia i to ja odpowiadam za jego poczynania.
Sorry, to jest bardzo proste: chcesz odosobnienia i samodzielności, to się usamodzielnij.
Na pewno nie będzie tak, że w moim domu będziesz arbitralnie wydzielał obszar (Twój pokój, a może coś jeszcze?), do którego nie mam wstępu.
@bibber99 "Tu chodzi o zwykłą zasadę, że jeśli ktoś ma ochotę zamykać się w pokoju i nie wpuszczać mnie do niego, to niech to robi w swoim domu, nie w moim".
Współczuję dzieciom, które muszą słuchać takich rzeczy jak "to mój dom". Dziecko to nie jest jakiś przypadkowy gość w domu rodzica. To jest tak samo jego dom, choć nie jest w stanie partycypować w kosztach jego utrzymania. Dla mnie to oczywiste... ale widzę, że nie dla każdego.
To że dziecko w oczywisty sposób jest uzależnione od rodziców pod względem finansowym, nie odbiera mu chyba prawa do prywatności i do zwyczajnej prośby, żeby w miejscu które jest mu w mieszkaniu przypisane (z reguły jest to pokój dziecka) mogło ustalić pewne nie szkodzące nikomu zasady - choćby tak banalne jak to że chce by drzwi były zamknięte...
Nie musisz współczuć moim dzieciom. Podobnie jak nie oczekuję, żeby ktoś współczuł mi. Sam byłem wychowywany w podobny sposób, jak wychowywałem i wychowuję 4 synów (wiek 10-18). Uwierz mi, ani ja, ani oni nic nie tracą poprzez to, że ustalone są pewne jasne zasady współżycia w jednym domu. U nas wszystkie drzwi są otwarte. Tak samo jak ja się nie zamykam w moim gabinecie (pracuję w domu) i w każdej chwili każdy może do mnie wejść, tak i chłopcy nie zamykają się w swoich pokojach. Jedyny wyjątek jest robiony wtedy, kiedy chcą np. posłuchać głośniej muzyki. Drzwi zamykają wtedy po to, by nie przeszkadzać reszcie domowników, a nie żeby zamanifestować swoją odrębność. Ale też, kiedy chcę wtedy wejść do ich pokojów, nie muszę pukać do drzwi i czekać aż mnie łaskawie wpuści. Nie wyobrażam sobie, żeby rodzic nie mógł wejść do pokoju dziecka (ok, nie zastanawiałem się jak to jest w przypadku ojciec-córka, jak to ktoś wyżej napisał, bo to mnie nie dotyczy, ale i wtedy wypracowalibyśmy jakieś porozumienie), bo ono przez głośną muzykę (albo słuchawki na uszach) nie słyszy pukania. I, tak!, ani ja, ani moi synowie nie są jakimiś patologiami społecznymi przez to, że mają jasno wyznaczone granice. Ich postawę w różnych sytuacjach doceniają zarówno osoby ze starszych pokoleń, jak i ich rówieśnicy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 8:29
@biber po1 naucz sie pisac po2 zamkniecie drzwi nie oznacza, ze zamyka sie je na klucz, tylko na klamke, m.in. po to, zeby nie bylo przeciagu. jestes glupim trollem, czy naprawde jestes takim idiota?
Dziękuję za zwrócenie uwagi na ortografię (bo chyba o to chodziło?). Już poprawiłem.
Z demota nie wynika, że chodzi o unikanie przeciągów. Wynika natomiast pouczający ton, który zapewne ma pokazać publicznie, jaki to autor jest cool, że może sobie tak ustawiać rodziców. Jeśli chodziłoby tylko o przeciągi, to istnieją odpowiedniejsze sposoby poproszenia rodziców o zauważenie problemu. Gdybyśmy mieli komunikować się na poziomie zaproponowanym przez autora demota, to moja odpowiedź byłaby krótka, coś w stylu: "drogi synu, to jest dostęp do internetu; to jest brak dostępu do internetu; poznaj różnicę".
Zapewniam Cię, że można współżyć tak (np. jak w mojej rodzinie), że nie ma problemu z przeciągami, zamkniętymi drzwiami, ani dostępem do internetu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 8:40
jajko i biber. wynajmijcie sobie jakieś mieszkanie, ale takie w którym właściciel notorycznie sam sobie do mieszkania wchodzi kiedy chce, jestem ciekawy jak wtedy będziecie śpiewać. Jak jeszcze do tego zacznie grzebać wam w rzeczach czy majstrować przy ogrzewaniu to zobaczycie co to prywatność. Ktoś chce mieć drzwi zamknięte to mają być zamknięte. Chcesz iść do dziecka to po prostu wchodzisz omawiasz sprawę i wychodzisz zamykając drzwi, a jak u dziecka jest kolega, albo dziewczyna to wypada wręcz zapukać (nie mówię o dziecku kilku- tylku kilkunatoletnim). Zamykanie na klucz jest głupotą (niby przed czym ma to chronić?) nie powinno takich zamków do pokoju wogóle być, bo to bez sensu, zamyka się na klamkę i to wystarcza.
Moi synowie nie wynajmują u mnie mieszkania, więc Twoja argumentacja pada od razu. I też nikt nie mówi o grzebaniu w cudzych rzeczach. Z demota też nie wynikało, że chodzi o sytuację, kiedy u dziecka jest kolega/koleżanka/chłopak/dziewczyna. W takich przypadkach często się zdarza, że jednak zamykają te drzwi, ale to zostało między nami ustalone na samym początku, więc szanujemy wtedy ich prywatność. Powtarzam jeszcze raz: z demota nie wynika, że chodzi o takie szczególne przypadki. Z niego bije ogólność, że mam niby "zrozumieć", abym nie ważył się zaglądać za zamknięte drzwi pokoju mojego buntownika. Ja tak to odebrałem i tylko ten przypadek komentuję.
zamykanie drzwi, kiedy ktoś o to uprzejmie prosi to objaw dobrego wychowania i okazywania szacunku. Dziecko ma nie mieć w tym domu nic do gadania? To po co wy chcecie mieć dzieci, żeby mieć kim rządzić, bo to fajne? Puknijcie się w łeb, kretyni, wspólne życie z kimś oznacza wysłuchiwanie próśb i argumentów obu stron i wypracowywaniu kompromisów, anie "ja tu rządzę, więc sp.ierdalaj. Co prawda strasznie cię kocham bo jestem twoim rodzicem, ale to mój dom, więc sp.ierdalaj". Skąd takie coś się bierze? Z leczenia kompleksów?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 11:34
"Moi synowie nie wynajmują u mnie mieszkania" i co to zmienia? Twoi synowie na świat się nie prosili nie są roślinami, tylko ludźmi z którymi trzeba się liczyć. Co do zdania:
"Z niego bije ogólność, że mam niby "zrozumieć", abym nie ważył się zaglądać za zamknięte drzwi pokoju mojego buntownika. Ja tak to odebrałem i tylko ten przypadek komentuję." Skoro tak to odebrałeś to ok. w tej kwestii się z Tobą zgadzam. Ja to odebrałem inaczej, niżej wyjaśniłem o co mi chodzi.
aniołek3015. Przy takim pyskowaniu to nie gadaj tu o dwudziestu kilku latach. Osiemnastka mądralo i kopa w dupę. Poza tym, Dziecko ma prawo do prywatności ale nie do wymagania rzeczy tak zbędnych jak przytoczone zamknięcie drzwi.
biber99 i jajk000, a co w sytuacji, gdy dziecko (płeć bez znaczenia) chce się w SWOIM pokoju przebrać? Ma iść poprosić rodziców o zgodę na zamknięcie drzwi? Domyślam się, że zamykając drzwi bez twojej zgody biber, ryzykuje, że wpadniesz do jej/jego pokoju z pianą na pysku i zastaniesz ją/jego w negliżu. Może to nic złego? To w końcu twoje dziecko i nie powinno się ciebie wstydzić, prawda? To się nazywa patologia, łagodna wersja, ale patologia. U mnie w domu (mieszkam z rodzicami) mogę zamykać się na klucz (straszne prawda?), kiedy tylko chcę i rodzicom to wisi. Jak coś ode mnie chcą, to ojciec puka, a matka po prostu ciągnie za klamkę i mówi, żebym otworzyła. Da się? No raczej.
Nauczyliśmy dzieci zdrowej zasady "niech się wstydzi ten, kto widzi". Ani oni, ani ja z żoną jakoś przesadnie się nie kryjemy w naszych pokojach, kiedy np. chcemy się przebrać. Jeśli zdarzy się (a bywa tak), że któryś z chłopców wejdzie do mojego pokoju (albo łazienki - nie zawsze się zamykam), kiedy się akurat przebieram, to po prostu mówi "przepraszam" i na chwilę wychodzi. Tak samo robię ja w stosunku do najstarszych synów. Jeśli ktoś już naprawdę chce mieć spokój podczas przebierania się (np. często moja żona), to idzie do łazienki. Nic wielkiego. Natomiast Twój tekst, że rodzicom "wisi", co ty robisz, właśnie mnie przekonuje, że my dobrze robimy z "polityką" otwartych drzwi. Rodzicom nie powinno "wisieć" na codzień, bo jeśli tak będzie, to nie zdziw się, że będzie im "wisiało" również wtedy, kiedy Ty będziesz np. potrzebowała z ich strony pomocy. A oni się zamkną na klucz...
biber nie wyobrażam sobie sytuacji, że idę do łazienki, żeby przebrać się z piżamy w strój dzienny. Bo i po co? Skoro mam własny pokój, który ma drzwi i klamkę, to po co mam iść do innego pomieszczenia? Przebieram się u sobie i zamykam wtedy drzwi. Tę zasadę, o której wspomniałeś, możesz sobie w pupę wsadzić, była może sensowna jak dzieci miały po 6 lat, ale piszesz, że teraz mają więcej. Co innego uczyć dzieci ZDROWEGO podejścia do swojego ciała, a co innego świecenia tyłkiem przed całą rodziną (może przed gośćmi również?). Uważam, że sytuacja, w której zmieniam majtki przy otwartych na oścież drzwiach, jest chora, było to normalne w okresie przedszkolnym i co najwyżej wczesnej podstawówki, a nie teraz, jak dawno dwie dychy mi stuknęły. Czemu to ma niby teraz służyć? Gdyby mój ojciec (lub matka, bo to bez różnicy) byli tak wyzwoleni jak ty, to dawno bym się wyprowadziła. Aha i nigdzie nie napisałam, ze rodzicom wisi, co robię, tylko, że wisi im zamykanie drzwi na klucz. Drzwi to nie jest jakaś bariera, do sforsowania której trzeba wzywać oddział AT. Wystarczy powiedzieć i (o ile się nie przebieram) otworzę. W ogóle to fajnie, że tyle wiesz o mojej rodzinie na podstawie tego, że rodzice nie mają nic przeciwko zamkniętym drzwiom. Moja kolej: masz wyniesione z domu rodzinnego, bardzo silne poczucie władzy nad swoimi synami. Twój ojciec tak samo traktował ciebie. Wymyślasz różne idiotyczne zasady, niby dla dobra rodziny, a tak naprawdę po to, aby podnosić swoje ego Pana i Władcy. Twoi synowie faktycznie nie mają nic przeciwko temu, ale tylko dlatego, że są indoktrynowani od wczesnego dzieciństwa, podobnie jak ty kiedyś. Współczuję im, mam nadzieję, że kiedyś się obudzą i swoje dzieci wychowają w poszanowaniu ich indywidualności.
No i widać, kto dalej mieszka z mamusią i tkwi przyczepiony do jej spódnicy. Szojgu: jak wynajmę mieszkanie to za nie zapłacę. Jak mieszkasz z mamusią to za to nie płacisz. Widzisz różnicę, czy gimnazjalny łebek jest na to za głupi? Aniołku: dwadzieścia parę lat? Uchowaj mnie Boże przed takimi niezdarnymi kalekimi dziećmi. Matura i poszła w świat, a nie na utrzymaniu mamusi. Można pracować, uczyć się i być samodzielnym. A raczej: niektórzy tak potrafią. Widać kto z wypowiadających się nie ma o tym zielonego pojęcia. W sumie Wasze wypowiedzi są takie żałosne (poza paroma osobami, za co szacun!) że nie chce mi się do nich odnosić. Jak dzieciątka kochane dorośniecie to porozmawiamy :) A teraz, skoro tak Wam przeszkadzają niezamknięte drzwi to jazda do roboty: śmieci wynieść, odkurzyć, kurze pościerać, a nie cały dzień na necie! Uprzejmość, heh...
Noż kurde, czy niektórzy z Was naprawdę mają takie problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu? Czy ja gdzieś napisałem, że odmawiam moim dzieciom zachowania prywatności w chwilach, kiedy tego potrzebują/chcą? Ja tylko nie zgadzam się na takie postawienie sprawy, jakie wywnioskowałem z opisu pod demotem (wcześniej też napisałem, iż dopuszczam, że autor miał coś innego na myśli, ale ja to odebrałem, tak a nie inaczej). Jeszcze raz: dla mnie pouczającym tonem wygłoszony tekst "[zamknięte-otwarte drzwi] drodzy rodzice, poznajcie różnicę" jest (prawie) jednoznaczny w wymowie z: "drodzy rodzice: wara wam od mojego pokoju". I z tym się nie zgadzam! Nikt nie każe Tobie świecić gołym tyłkiem przed resztą domowników (ani gośćmi, jak zuzanna napisała). Przebierasz się? OK, przymknij (niech będzie nawet - zamknij) na chwilę drzwi, dokończ garderobę i otwórz je z powrotem. Ale nie odgradzaj się trwale od reszty rodziny! Ani nie wypraszaj ostentacyjnie rodziców z Twojego pokoju. Jeśli masz potrzebę odosobnienia/zamknięcia się, bo czujesz się dorosły, to proszę bardzo: usamodzielnij się całkowicie, bądź zupełnie dorosły i przestań żyć na garnuszku mamusi. Jeśli jednak mieszkasz z nami, to dostosuj się do zasad u nas obowiązujących. I tak: to nie są zasady narzucone przeze mnie (nie oddziedziczyłem tego po moim ojcu), tylko wspólnie ustalone przez obojga rodziców (wszystkie problemy wychowawcze rozwiązujemy razem), a najczęściej też przy współudziale bezpośrednio zainteresowanych, czyli dzieci.
bieber przerażasz mnie. Jeśli tak rusza cię fakt, że dziecko/nastolatek chce zamykać drzwi w swoim pokoju, to co zrobisz, jak któryś z synów nie zda do następnej klasy, kogoś pobije, wróci pijany do domu albo oświadczy ci, że jego dziewczyna jest w ciąży? (Oczywiście moment zapłodnienia nie odbył się u ciebie w domu, bo przy otwartych drzwiach to trochę krępujące.) Wyrzucisz z domu/zepchniesz ze schodów/pobijesz/zabijesz? Wygląda na to, że twoi synowie są dla ciebie za dobrzy. Nie dają ci w kość, jako ojcu, więc ci się nudzi i wyszukujesz sobie problemy. Drzwi chcą zamknąć, odgradzają się od reszty rodziny, nicponie, ja im dam! Ja też nie sprawiałam rodzicom żadnych problemów wychowawczych, więc przestali "zwracać na mnie uwagę", to znaczy niczego mi nie kazali, ani nie zakazywali, bo wiedzieli, że i tak zrobię dobrze. Widzę, że u ciebie to poszło w odwrotnym kierunku, niestety złym.
Ale o co Tobie chodzi, zuzanno? O promocję do następnych klas każdego z nich jestem więcej niż spokojny. Pozostałe wymienione przez Ciebie sytuacje mogą się oczywiście zdarzyć, mimo tego, że dużo już odbyliśmy z chłopcami rozmów na takie tematy, a i sami dajemy odpowieni przykład naszym zachowaniem. Niemniej wiem, że każdemu z nich może nagle coś się przydarzyć. Przy pierwszym wypadku, jak to zwykle bywa, będzie "poważna" rozmowa, jakieś ostrzeżenie, ale przy recydywie już odpowiednio dobrane sankcje. Jeśli zdarzyłoby się, że któryś z nich zaciążyłby swoją dziewczynę, to tu jesteśmy też zgodni, że z chwilą osiągnięcia pełnoletności musiałby się zupełnie (ze swoją dziewczyną) usamodzielnić. Nie będzie taryfy ulgowej - chciał być dorosły, to ma nim być. Od małego uczeni są ponoszenia konsekwencji swoich działań. Tylko że zauważ, jeśli do tej pory nie odcinał się od nas (np. poprzez ostentacyjne odgradzanie się w swoim pokoju), to my też nie będziemy się od niego odcinać i przy tym przejściu w dorosłość otrzyma, w miarę możliwości i rozsądku, naszą pomoc. Nie będzie to jednak na pewno pomoc w postaci np. kupna dla niego mieszkania, choć i takie rzeczy widzieliśmy w gronie znajomych. To już totalna porażka. Jeśli doprowadziłby jednak do tego (np. takim wypraszaniem nas ze swojego pokoju, jak to odczytuję z treści demota), że więzy nie byłyby tak ścisłe, to i później musiałby na ewentualną pomoc dużo bardziej zapracować. Miłość, przyjaźń, oddanie, poświęcenie - nie działają jednostronnie. Proste jak drut.
Chodzi o to że niektórzy rodzice wychodząc z pokoju swoich dzieci nie domykają drzwi jest to wnerwiające zwłaszcza jak zapytasz "mamusiu czy możesz zamknąć drzwi?"
i nie zgadzam się z pierwszym postem jajk000 bo nie wiem bardzo co ma do zamykania drzwi fakt bycia utrzymywanym przez rodziców jednak z drugim jej postem się w 100% zgadzam :D
Czytam te komentarze i oczom nie wierzą. Mam rzecz jasna na myśli osobniki pokroju Jajka, czy Bibera (zaprawdę, nicki odzwierciedlają to i owo). Mam do Was pytanie, drodzy Państwo "dzieci-to-moja-własność"... już pomijam patologie, jakie muszą występować, lub wystąpią w Waszym życiu, jako życiu rodzica; współczuję tym dzieciom, tego chyba też nie muszę dodawać... ale mam jedno jedyne pytanie: sytuacja jest autentyczna i to nie jednorazowa! słyszałem ją wielokrotnie, od różnych dziewczyn w wieku nastoletnim. Otóż TATUŚ, wchodzi do ich pokoju bez pukania. drzwi nie mogą mieć zamkniętych na klucz, co chyba oczywiste w przypadku zaprezentowanych historii. moje pytanie brzmi: czy tez coś takiego pochwalacie? czy uważacie że to normalne jest? jeden z tych tatusiów dodatkowo "daje klapsy" swojej córce, takie "dla żartów", też uważacie że to normalne? A teraz coś ode mnie, krótko: NIEKTÓRYCH RODZICÓW NALEŻY LECZYĆ. Dziękuję. PS. nie, pod tym względem miałem normalnych rodziców. ale swoje się naczytałem, nasłuchałem i naobserwowałem.
Ponieważ zostałem wywołany do tablicy: jak wyżej napisałem, w przypadku ojciec-córka trzeba być ostrożniejszym, ale to też nie znaczy, że dziewczyna może sobie zamykać pokój, jeszcze do tego na klucz. Jeśli zasady w domu mamy takie, że dzieci mogą do mnie przyjść z jakąś sprawą, błahą, czy poważną w każdej chwili, bo się przed nimi nie zamykam, to ta sama reguła obowiązuje w drugą stronę.
No i to był moim zdaniem zły układ. Prawa powinny być w tym względzie w miarę wyrównane. I z dwóch rozwiązań, kiedy albo wszystkie drzwi mamy pozamykane i trzeba prosić o pozwolenie na wejście do czyjegoś pokoju, albo wszystkie drzwi są pootwierane i wszyscy żyjemy we wspólnej przestrzeni, wybieram to drugie. Trzeba jeszcze tak sobie ułożyć stosunki z dziećmy, żeby one też tak chciały, co na szczęście niektórym rodzicom się udaje.
powinno jeszcze być wytłumaczone czy chodzi o to, że rodzic powinien domykać drzwi kiedy wychodzi z pokoju czy chodzi o to że tylko kiedy drzwi są niedomknięte to rodzic może wejść do pokoju bez pukania, co według mnie jest bez sensu ale gówniarze się oburzają i minusują podobne opinie
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 10:27
O co chodzi wam z tą całą prywatnością? U mnie drzwi są prawie zawsze otwarte i mam spore poczucie prywatności, bo rodzice ją szanują. Naprawdę czujecie się jak w azylu dzięki płycie ze sklejki z klamką? Żeby nie było jak przychodzi dziewczyna albo kumple to drzwi się zamyka. I tylko w przypadku dziewczyny chodzi o prywatność. Jak przychodzą kumple nie chce przeszkadzać reszcie domowników. No i jeszcze inna kwestia, a co jak rodzice chcą żeby drzwi były otwarte z powodów technicznych? Na przykład: przewietrzenia mieszkania czy chęci posłuchania muzyki (nie raz słyszę z innego pokoju: "pod głoś")
Drogie dzieci już się tak nie oburzajcie. Widzę, że dzisiejsze dzieci potrafią tylko wymagać, krew zalewa jak się czyta wypowiedź gnojka, że jak się rodzice na dzieci decydują to coś tam, muszą. Dzieci też mają swoje obowiązki, poza tym i tak są rozpieszczane. W dupach się już dzieciom poprzewracało. Niech się cieszą, że zazwyczaj mają własny kąt w mieszkaniu rodziców. Przede wszystkim więcej szacunku jeżeli sami jego oczekujecie.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 11:40
Kompleksy aż od Ciebie biją, emanujesz nimi. I czujesz się lepiej, jak wyzwiesz młodszych od siebie od gnojków, prawda? Ach, cóż za dojrzałość.... I takie osoby właśnie zbyt często mają dzieci, i tymi dziećmi leczą swoje kompleksy, wyżywając się na nich. Widać bardzo mało znasz sytuację, w kwestii rozpieszczania dzieci. Rodzice są różni, a tych co się wyżywają na dzieciach (przez niepowodzenia w pracy, w małżeństwie, oraz przez to że sami byli tak wychowywani) jest zdecydowanie więcej, niż tych co rozpieszczają. Zresztą rozpieszczanie ma zwykle miejsce gdzieś do 4-6 roku życia, gdy dziecko jest pięknie uzależnione od mamusi, to mamusia je "kocha". A gdy dziecko zaczyna mieć swoje zdanie, to się dopiero zaczyna! I wyzwij mnie od gnojków, Puszku, pewnie jestem od Ciebie starszy ale co tam. Jeśli "gnojek" to dla Ciebie stan umysłu, ok, wolę być gnojkiem, niż stekiem kompleksów, który paprze, lub w przyszłości spaprze, życie swoich dzieci...
antykonformisto, skąd, z jakiej gazetki czy forum wziąłeś swoją teorię o kompleksach i statystykach. widzę strasznie dużo teorii wątpliwego pochodzenia w twojej wypowiedzi. Jakbym słyszał coś z TVN Stylu. Rozpieszczanie berbecia do 4 roku to normalne zachowanie (w zdrowych rodzinach oczywiście) Problem rozpieszczenia o którym mowa to kwestia zbytniego popuszczania właśnie w okresie późniejszego dojrzewania. I bardzo kiepsko przeanalizowałeś mnie i moje kompleksy. Akurat jestem zwolennikiem zostawiania pracy (i jej problemów, choć jest ich znikoma ilość) w pracy. A problemy wychowawcze nie biorą się głównie z tych powodów o których wspomniałeś. Tylko często ze zwykłego niechcenia ze strony rodziców. Poza tym problem stanowi to, że współcześnie (model bezstresowego wychowania) oczekuje się, że rodzice powinni zabiegać o szacunek i posłuszeństwo u dziecka a tradycyjne to była wrodzona zasada - nie potrzebna była żadna przemoc itp. to było całkowicie naturalne. Dziś dziecku, od najmłodszych lat, jest dokoła (tv, czasopisma, radio) wciskane, że świat kręci się wokół jego pępka, tworzy się "pokolenie JA". A teoria, że: "rodzice wychowują tak jak sami byli wychowywani", też jest mocno przereklamowana, stosowana, żeby nie wnikać w istotę problemów. A co do użycia określenia gnojek, to tak używam go raczej do określenia stanu emocjonalnego, gdyż nie szufladkuję nikogo tym bardziej ze względu na wiek, bez problemu odnajduję się w towarzystwie 20 lat młodszym jak i tyle samo starszym. Ale skoro sam się określiłeś to może ty masz jakiś kompleksy. I myślę, że jednak nie jesteś ode mnie starszy, choć uważasz się za bardzo dojrzałego i doświadczonego życiowo człowieka.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
6 razy.
Ostatnia modyfikacja:
10 sierpnia 2012 o 16:47
Przecież to było pare dni temu na głownej.
biber i jajko widze, ze naprawde jestescie debilami. chodzi o to, ze za kazdym razem jak rodzic/siostra/brat czy ktokolwiek inny za kazdym razem jak wychodzi z pokoju ma zamykac za soba drzwi, zamiast zostawiac uchylone/nie domkniete
Drogie nastoletnie dziecko,
my doskonale rozumiemy różnicę między otwartymi, a zamkniętymi drzwiami. Ty najwidoczniej nie rozumiesz, że dopóki mieszkasz z nami i to my płacimy wszystkie rachunki, opłaty, oraz łożymy pieniądze na Twoje utrzymanie, ubrania, jedzenie i zachcianki to nie masz w tym domu nic do gadania. Oczywiście, rozumiemy, że takie coś może Ci nie odpowiadać, dlatego mamy propozycję nie do odrzucenia: wyprowadź się, znajdź sobie pracę, mieszkanie, sam opłać szkołę, Internet, sam siebie utrzymaj, zaznaj prawdziwego życia, a my wtedy nie będziemy się do niczego wtrącać.
Twój wybór.
Z poważaniem
Rodzice
Jajko już nie pier**l tym swoim wywodem bo się rozpisałeś jakby tu o jakiś bunt chodziło. A chodzi o uprzejmość, głupie domknięcie drzwi, które jest denerwujące, szczególnie jak okno jest otwarte i robi się przeciąg to zaczynają chlapać. Jeśli za takie coś proponujesz dziecku wyprowadzić się z domu to mam nadzieję że nie będziesz mieć dzieci bo długo z Toba nie wytrzymaja
Chodzi o uprzejmość? O ja zboczona, od razu wpadł mi do głowy bardziej prawdopodobny, aczkolwiek banalny powód: jakiegoś nastolatka mamusia przyłapała na oglądaniu różowych stron i... intymnej sytuacji, w związku z czym butny nastolatek się zdenerwował. Jako że nie ma jaj (o ironio) porozmawiać o tym z rodzicami to wstawia odpowiedni obrazek na demotywatory wyładowując swoją frustrację i mając nadzieję, że rodzice od czasu do czasu przeglądają tę stronkę.
Według mnie jeżeli ktoś decyduje się na dziecko to powinien zaakceptować fakt, że przez następne dwadzieścia parę lat będzie musiał łożyć na jego utrzymanie, szkołę, kupować mu ubrania by nie chodziło gołe i dawać jeść by nie umarło z głodu. I nie należy zapominać że dziecko jest takim samym człowiekiem jak dorosły i należy szanować jego prywatność. Nie rozumiem takiego materialistycznego podejścia - uważasz że skoro utrzymujesz dziecko to powinno być Ci bezgranicznie posłuszne i postępować tylko tak jak Ty uważasz za słuszne?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 0:22
Tu nie chodzi o jakieś materialistyczne podejście do sprawy, czy też o wymaganie bezgranicznego posłuszeństwa. Tu chodzi o zwykłą zasadę, że jeśli ktoś ma ochotę zamykać się w pokoju i nie wpuszczać mnie do niego, to niech to robi w swoim domu, nie w moim.
Słusznie napisałeś/aś, że mam obowiązek łożyć na jego utrzymanie i edukację, ale nie mam obowiązku pukać do drzwi jego pokoju i czekać za każdym razem na łaskawe pozwolenie, zanim do niego wejdę. Zwłaszcza jeśli jest nieletni/nieletnia i to ja odpowiadam za jego poczynania.
Sorry, to jest bardzo proste: chcesz odosobnienia i samodzielności, to się usamodzielnij.
Na pewno nie będzie tak, że w moim domu będziesz arbitralnie wydzielał obszar (Twój pokój, a może coś jeszcze?), do którego nie mam wstępu.
@bibber99 "Tu chodzi o zwykłą zasadę, że jeśli ktoś ma ochotę zamykać się w pokoju i nie wpuszczać mnie do niego, to niech to robi w swoim domu, nie w moim".
Współczuję dzieciom, które muszą słuchać takich rzeczy jak "to mój dom". Dziecko to nie jest jakiś przypadkowy gość w domu rodzica. To jest tak samo jego dom, choć nie jest w stanie partycypować w kosztach jego utrzymania. Dla mnie to oczywiste... ale widzę, że nie dla każdego.
To że dziecko w oczywisty sposób jest uzależnione od rodziców pod względem finansowym, nie odbiera mu chyba prawa do prywatności i do zwyczajnej prośby, żeby w miejscu które jest mu w mieszkaniu przypisane (z reguły jest to pokój dziecka) mogło ustalić pewne nie szkodzące nikomu zasady - choćby tak banalne jak to że chce by drzwi były zamknięte...
Nie musisz współczuć moim dzieciom. Podobnie jak nie oczekuję, żeby ktoś współczuł mi. Sam byłem wychowywany w podobny sposób, jak wychowywałem i wychowuję 4 synów (wiek 10-18). Uwierz mi, ani ja, ani oni nic nie tracą poprzez to, że ustalone są pewne jasne zasady współżycia w jednym domu. U nas wszystkie drzwi są otwarte. Tak samo jak ja się nie zamykam w moim gabinecie (pracuję w domu) i w każdej chwili każdy może do mnie wejść, tak i chłopcy nie zamykają się w swoich pokojach. Jedyny wyjątek jest robiony wtedy, kiedy chcą np. posłuchać głośniej muzyki. Drzwi zamykają wtedy po to, by nie przeszkadzać reszcie domowników, a nie żeby zamanifestować swoją odrębność. Ale też, kiedy chcę wtedy wejść do ich pokojów, nie muszę pukać do drzwi i czekać aż mnie łaskawie wpuści. Nie wyobrażam sobie, żeby rodzic nie mógł wejść do pokoju dziecka (ok, nie zastanawiałem się jak to jest w przypadku ojciec-córka, jak to ktoś wyżej napisał, bo to mnie nie dotyczy, ale i wtedy wypracowalibyśmy jakieś porozumienie), bo ono przez głośną muzykę (albo słuchawki na uszach) nie słyszy pukania. I, tak!, ani ja, ani moi synowie nie są jakimiś patologiami społecznymi przez to, że mają jasno wyznaczone granice. Ich postawę w różnych sytuacjach doceniają zarówno osoby ze starszych pokoleń, jak i ich rówieśnicy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 8:29
@biber po1 naucz sie pisac po2 zamkniecie drzwi nie oznacza, ze zamyka sie je na klucz, tylko na klamke, m.in. po to, zeby nie bylo przeciagu. jestes glupim trollem, czy naprawde jestes takim idiota?
Dziękuję za zwrócenie uwagi na ortografię (bo chyba o to chodziło?). Już poprawiłem.
Z demota nie wynika, że chodzi o unikanie przeciągów. Wynika natomiast pouczający ton, który zapewne ma pokazać publicznie, jaki to autor jest cool, że może sobie tak ustawiać rodziców. Jeśli chodziłoby tylko o przeciągi, to istnieją odpowiedniejsze sposoby poproszenia rodziców o zauważenie problemu. Gdybyśmy mieli komunikować się na poziomie zaproponowanym przez autora demota, to moja odpowiedź byłaby krótka, coś w stylu: "drogi synu, to jest dostęp do internetu; to jest brak dostępu do internetu; poznaj różnicę".
Zapewniam Cię, że można współżyć tak (np. jak w mojej rodzinie), że nie ma problemu z przeciągami, zamkniętymi drzwiami, ani dostępem do internetu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 8:40
Nastoletnie dzieci atakują!!
Kryć się!
Hehe...
jajko i biber. wynajmijcie sobie jakieś mieszkanie, ale takie w którym właściciel notorycznie sam sobie do mieszkania wchodzi kiedy chce, jestem ciekawy jak wtedy będziecie śpiewać. Jak jeszcze do tego zacznie grzebać wam w rzeczach czy majstrować przy ogrzewaniu to zobaczycie co to prywatność. Ktoś chce mieć drzwi zamknięte to mają być zamknięte. Chcesz iść do dziecka to po prostu wchodzisz omawiasz sprawę i wychodzisz zamykając drzwi, a jak u dziecka jest kolega, albo dziewczyna to wypada wręcz zapukać (nie mówię o dziecku kilku- tylku kilkunatoletnim). Zamykanie na klucz jest głupotą (niby przed czym ma to chronić?) nie powinno takich zamków do pokoju wogóle być, bo to bez sensu, zamyka się na klamkę i to wystarcza.
Moi synowie nie wynajmują u mnie mieszkania, więc Twoja argumentacja pada od razu. I też nikt nie mówi o grzebaniu w cudzych rzeczach. Z demota też nie wynikało, że chodzi o sytuację, kiedy u dziecka jest kolega/koleżanka/chłopak/dziewczyna. W takich przypadkach często się zdarza, że jednak zamykają te drzwi, ale to zostało między nami ustalone na samym początku, więc szanujemy wtedy ich prywatność. Powtarzam jeszcze raz: z demota nie wynika, że chodzi o takie szczególne przypadki. Z niego bije ogólność, że mam niby "zrozumieć", abym nie ważył się zaglądać za zamknięte drzwi pokoju mojego buntownika. Ja tak to odebrałem i tylko ten przypadek komentuję.
zamykanie drzwi, kiedy ktoś o to uprzejmie prosi to objaw dobrego wychowania i okazywania szacunku. Dziecko ma nie mieć w tym domu nic do gadania? To po co wy chcecie mieć dzieci, żeby mieć kim rządzić, bo to fajne? Puknijcie się w łeb, kretyni, wspólne życie z kimś oznacza wysłuchiwanie próśb i argumentów obu stron i wypracowywaniu kompromisów, anie "ja tu rządzę, więc sp.ierdalaj. Co prawda strasznie cię kocham bo jestem twoim rodzicem, ale to mój dom, więc sp.ierdalaj". Skąd takie coś się bierze? Z leczenia kompleksów?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 11:34
"Moi synowie nie wynajmują u mnie mieszkania" i co to zmienia? Twoi synowie na świat się nie prosili nie są roślinami, tylko ludźmi z którymi trzeba się liczyć. Co do zdania:
"Z niego bije ogólność, że mam niby "zrozumieć", abym nie ważył się zaglądać za zamknięte drzwi pokoju mojego buntownika. Ja tak to odebrałem i tylko ten przypadek komentuję." Skoro tak to odebrałeś to ok. w tej kwestii się z Tobą zgadzam. Ja to odebrałem inaczej, niżej wyjaśniłem o co mi chodzi.
aniołek3015. Przy takim pyskowaniu to nie gadaj tu o dwudziestu kilku latach. Osiemnastka mądralo i kopa w dupę. Poza tym, Dziecko ma prawo do prywatności ale nie do wymagania rzeczy tak zbędnych jak przytoczone zamknięcie drzwi.
biber99 i jajk000, a co w sytuacji, gdy dziecko (płeć bez znaczenia) chce się w SWOIM pokoju przebrać? Ma iść poprosić rodziców o zgodę na zamknięcie drzwi? Domyślam się, że zamykając drzwi bez twojej zgody biber, ryzykuje, że wpadniesz do jej/jego pokoju z pianą na pysku i zastaniesz ją/jego w negliżu. Może to nic złego? To w końcu twoje dziecko i nie powinno się ciebie wstydzić, prawda? To się nazywa patologia, łagodna wersja, ale patologia. U mnie w domu (mieszkam z rodzicami) mogę zamykać się na klucz (straszne prawda?), kiedy tylko chcę i rodzicom to wisi. Jak coś ode mnie chcą, to ojciec puka, a matka po prostu ciągnie za klamkę i mówi, żebym otworzyła. Da się? No raczej.
Nauczyliśmy dzieci zdrowej zasady "niech się wstydzi ten, kto widzi". Ani oni, ani ja z żoną jakoś przesadnie się nie kryjemy w naszych pokojach, kiedy np. chcemy się przebrać. Jeśli zdarzy się (a bywa tak), że któryś z chłopców wejdzie do mojego pokoju (albo łazienki - nie zawsze się zamykam), kiedy się akurat przebieram, to po prostu mówi "przepraszam" i na chwilę wychodzi. Tak samo robię ja w stosunku do najstarszych synów. Jeśli ktoś już naprawdę chce mieć spokój podczas przebierania się (np. często moja żona), to idzie do łazienki. Nic wielkiego. Natomiast Twój tekst, że rodzicom "wisi", co ty robisz, właśnie mnie przekonuje, że my dobrze robimy z "polityką" otwartych drzwi. Rodzicom nie powinno "wisieć" na codzień, bo jeśli tak będzie, to nie zdziw się, że będzie im "wisiało" również wtedy, kiedy Ty będziesz np. potrzebowała z ich strony pomocy. A oni się zamkną na klucz...
biber nie wyobrażam sobie sytuacji, że idę do łazienki, żeby przebrać się z piżamy w strój dzienny. Bo i po co? Skoro mam własny pokój, który ma drzwi i klamkę, to po co mam iść do innego pomieszczenia? Przebieram się u sobie i zamykam wtedy drzwi. Tę zasadę, o której wspomniałeś, możesz sobie w pupę wsadzić, była może sensowna jak dzieci miały po 6 lat, ale piszesz, że teraz mają więcej. Co innego uczyć dzieci ZDROWEGO podejścia do swojego ciała, a co innego świecenia tyłkiem przed całą rodziną (może przed gośćmi również?). Uważam, że sytuacja, w której zmieniam majtki przy otwartych na oścież drzwiach, jest chora, było to normalne w okresie przedszkolnym i co najwyżej wczesnej podstawówki, a nie teraz, jak dawno dwie dychy mi stuknęły. Czemu to ma niby teraz służyć? Gdyby mój ojciec (lub matka, bo to bez różnicy) byli tak wyzwoleni jak ty, to dawno bym się wyprowadziła. Aha i nigdzie nie napisałam, ze rodzicom wisi, co robię, tylko, że wisi im zamykanie drzwi na klucz. Drzwi to nie jest jakaś bariera, do sforsowania której trzeba wzywać oddział AT. Wystarczy powiedzieć i (o ile się nie przebieram) otworzę. W ogóle to fajnie, że tyle wiesz o mojej rodzinie na podstawie tego, że rodzice nie mają nic przeciwko zamkniętym drzwiom. Moja kolej: masz wyniesione z domu rodzinnego, bardzo silne poczucie władzy nad swoimi synami. Twój ojciec tak samo traktował ciebie. Wymyślasz różne idiotyczne zasady, niby dla dobra rodziny, a tak naprawdę po to, aby podnosić swoje ego Pana i Władcy. Twoi synowie faktycznie nie mają nic przeciwko temu, ale tylko dlatego, że są indoktrynowani od wczesnego dzieciństwa, podobnie jak ty kiedyś. Współczuję im, mam nadzieję, że kiedyś się obudzą i swoje dzieci wychowają w poszanowaniu ich indywidualności.
No i widać, kto dalej mieszka z mamusią i tkwi przyczepiony do jej spódnicy. Szojgu: jak wynajmę mieszkanie to za nie zapłacę. Jak mieszkasz z mamusią to za to nie płacisz. Widzisz różnicę, czy gimnazjalny łebek jest na to za głupi? Aniołku: dwadzieścia parę lat? Uchowaj mnie Boże przed takimi niezdarnymi kalekimi dziećmi. Matura i poszła w świat, a nie na utrzymaniu mamusi. Można pracować, uczyć się i być samodzielnym. A raczej: niektórzy tak potrafią. Widać kto z wypowiadających się nie ma o tym zielonego pojęcia. W sumie Wasze wypowiedzi są takie żałosne (poza paroma osobami, za co szacun!) że nie chce mi się do nich odnosić. Jak dzieciątka kochane dorośniecie to porozmawiamy :) A teraz, skoro tak Wam przeszkadzają niezamknięte drzwi to jazda do roboty: śmieci wynieść, odkurzyć, kurze pościerać, a nie cały dzień na necie! Uprzejmość, heh...
Noż kurde, czy niektórzy z Was naprawdę mają takie problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu? Czy ja gdzieś napisałem, że odmawiam moim dzieciom zachowania prywatności w chwilach, kiedy tego potrzebują/chcą? Ja tylko nie zgadzam się na takie postawienie sprawy, jakie wywnioskowałem z opisu pod demotem (wcześniej też napisałem, iż dopuszczam, że autor miał coś innego na myśli, ale ja to odebrałem, tak a nie inaczej). Jeszcze raz: dla mnie pouczającym tonem wygłoszony tekst "[zamknięte-otwarte drzwi] drodzy rodzice, poznajcie różnicę" jest (prawie) jednoznaczny w wymowie z: "drodzy rodzice: wara wam od mojego pokoju". I z tym się nie zgadzam! Nikt nie każe Tobie świecić gołym tyłkiem przed resztą domowników (ani gośćmi, jak zuzanna napisała). Przebierasz się? OK, przymknij (niech będzie nawet - zamknij) na chwilę drzwi, dokończ garderobę i otwórz je z powrotem. Ale nie odgradzaj się trwale od reszty rodziny! Ani nie wypraszaj ostentacyjnie rodziców z Twojego pokoju. Jeśli masz potrzebę odosobnienia/zamknięcia się, bo czujesz się dorosły, to proszę bardzo: usamodzielnij się całkowicie, bądź zupełnie dorosły i przestań żyć na garnuszku mamusi. Jeśli jednak mieszkasz z nami, to dostosuj się do zasad u nas obowiązujących. I tak: to nie są zasady narzucone przeze mnie (nie oddziedziczyłem tego po moim ojcu), tylko wspólnie ustalone przez obojga rodziców (wszystkie problemy wychowawcze rozwiązujemy razem), a najczęściej też przy współudziale bezpośrednio zainteresowanych, czyli dzieci.
bieber przerażasz mnie. Jeśli tak rusza cię fakt, że dziecko/nastolatek chce zamykać drzwi w swoim pokoju, to co zrobisz, jak któryś z synów nie zda do następnej klasy, kogoś pobije, wróci pijany do domu albo oświadczy ci, że jego dziewczyna jest w ciąży? (Oczywiście moment zapłodnienia nie odbył się u ciebie w domu, bo przy otwartych drzwiach to trochę krępujące.) Wyrzucisz z domu/zepchniesz ze schodów/pobijesz/zabijesz? Wygląda na to, że twoi synowie są dla ciebie za dobrzy. Nie dają ci w kość, jako ojcu, więc ci się nudzi i wyszukujesz sobie problemy. Drzwi chcą zamknąć, odgradzają się od reszty rodziny, nicponie, ja im dam! Ja też nie sprawiałam rodzicom żadnych problemów wychowawczych, więc przestali "zwracać na mnie uwagę", to znaczy niczego mi nie kazali, ani nie zakazywali, bo wiedzieli, że i tak zrobię dobrze. Widzę, że u ciebie to poszło w odwrotnym kierunku, niestety złym.
Ale o co Tobie chodzi, zuzanno? O promocję do następnych klas każdego z nich jestem więcej niż spokojny. Pozostałe wymienione przez Ciebie sytuacje mogą się oczywiście zdarzyć, mimo tego, że dużo już odbyliśmy z chłopcami rozmów na takie tematy, a i sami dajemy odpowieni przykład naszym zachowaniem. Niemniej wiem, że każdemu z nich może nagle coś się przydarzyć. Przy pierwszym wypadku, jak to zwykle bywa, będzie "poważna" rozmowa, jakieś ostrzeżenie, ale przy recydywie już odpowiednio dobrane sankcje. Jeśli zdarzyłoby się, że któryś z nich zaciążyłby swoją dziewczynę, to tu jesteśmy też zgodni, że z chwilą osiągnięcia pełnoletności musiałby się zupełnie (ze swoją dziewczyną) usamodzielnić. Nie będzie taryfy ulgowej - chciał być dorosły, to ma nim być. Od małego uczeni są ponoszenia konsekwencji swoich działań. Tylko że zauważ, jeśli do tej pory nie odcinał się od nas (np. poprzez ostentacyjne odgradzanie się w swoim pokoju), to my też nie będziemy się od niego odcinać i przy tym przejściu w dorosłość otrzyma, w miarę możliwości i rozsądku, naszą pomoc. Nie będzie to jednak na pewno pomoc w postaci np. kupna dla niego mieszkania, choć i takie rzeczy widzieliśmy w gronie znajomych. To już totalna porażka. Jeśli doprowadziłby jednak do tego (np. takim wypraszaniem nas ze swojego pokoju, jak to odczytuję z treści demota), że więzy nie byłyby tak ścisłe, to i później musiałby na ewentualną pomoc dużo bardziej zapracować. Miłość, przyjaźń, oddanie, poświęcenie - nie działają jednostronnie. Proste jak drut.
ktoś mi wytłumaczy o co kaman?
Chodzi o to że niektórzy rodzice wychodząc z pokoju swoich dzieci nie domykają drzwi jest to wnerwiające zwłaszcza jak zapytasz "mamusiu czy możesz zamknąć drzwi?"
i nie zgadzam się z pierwszym postem jajk000 bo nie wiem bardzo co ma do zamykania drzwi fakt bycia utrzymywanym przez rodziców jednak z drugim jej postem się w 100% zgadzam :D
jezu, to co wy macie za rodziców? moi rodzice zawsze mnie wołali z drugiego końca domu "cho no tuuuu"
Czytam te komentarze i oczom nie wierzą. Mam rzecz jasna na myśli osobniki pokroju Jajka, czy Bibera (zaprawdę, nicki odzwierciedlają to i owo). Mam do Was pytanie, drodzy Państwo "dzieci-to-moja-własność"... już pomijam patologie, jakie muszą występować, lub wystąpią w Waszym życiu, jako życiu rodzica; współczuję tym dzieciom, tego chyba też nie muszę dodawać... ale mam jedno jedyne pytanie: sytuacja jest autentyczna i to nie jednorazowa! słyszałem ją wielokrotnie, od różnych dziewczyn w wieku nastoletnim. Otóż TATUŚ, wchodzi do ich pokoju bez pukania. drzwi nie mogą mieć zamkniętych na klucz, co chyba oczywiste w przypadku zaprezentowanych historii. moje pytanie brzmi: czy tez coś takiego pochwalacie? czy uważacie że to normalne jest? jeden z tych tatusiów dodatkowo "daje klapsy" swojej córce, takie "dla żartów", też uważacie że to normalne? A teraz coś ode mnie, krótko: NIEKTÓRYCH RODZICÓW NALEŻY LECZYĆ. Dziękuję. PS. nie, pod tym względem miałem normalnych rodziców. ale swoje się naczytałem, nasłuchałem i naobserwowałem.
Ponieważ zostałem wywołany do tablicy: jak wyżej napisałem, w przypadku ojciec-córka trzeba być ostrożniejszym, ale to też nie znaczy, że dziewczyna może sobie zamykać pokój, jeszcze do tego na klucz. Jeśli zasady w domu mamy takie, że dzieci mogą do mnie przyjść z jakąś sprawą, błahą, czy poważną w każdej chwili, bo się przed nimi nie zamykam, to ta sama reguła obowiązuje w drugą stronę.
No u mnie było tak, że dziecko do pokoju rodziców bez pukania wchodzić nie może, a rodzic do pokoju dziecka - tak.
No i to był moim zdaniem zły układ. Prawa powinny być w tym względzie w miarę wyrównane. I z dwóch rozwiązań, kiedy albo wszystkie drzwi mamy pozamykane i trzeba prosić o pozwolenie na wejście do czyjegoś pokoju, albo wszystkie drzwi są pootwierane i wszyscy żyjemy we wspólnej przestrzeni, wybieram to drugie. Trzeba jeszcze tak sobie ułożyć stosunki z dziećmy, żeby one też tak chciały, co na szczęście niektórym rodzicom się udaje.
powinno jeszcze być wytłumaczone czy chodzi o to, że rodzic powinien domykać drzwi kiedy wychodzi z pokoju czy chodzi o to że tylko kiedy drzwi są niedomknięte to rodzic może wejść do pokoju bez pukania, co według mnie jest bez sensu ale gówniarze się oburzają i minusują podobne opinie
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 10:27
O co chodzi wam z tą całą prywatnością? U mnie drzwi są prawie zawsze otwarte i mam spore poczucie prywatności, bo rodzice ją szanują. Naprawdę czujecie się jak w azylu dzięki płycie ze sklejki z klamką? Żeby nie było jak przychodzi dziewczyna albo kumple to drzwi się zamyka. I tylko w przypadku dziewczyny chodzi o prywatność. Jak przychodzą kumple nie chce przeszkadzać reszcie domowników. No i jeszcze inna kwestia, a co jak rodzice chcą żeby drzwi były otwarte z powodów technicznych? Na przykład: przewietrzenia mieszkania czy chęci posłuchania muzyki (nie raz słyszę z innego pokoju: "pod głoś")
ściągnięte ze stron typu kwejk -,- ostatnio zauważyłam, że na głownej są tylko takie gówna skopiowane z tych stron...
Drogie dzieci już się tak nie oburzajcie. Widzę, że dzisiejsze dzieci potrafią tylko wymagać, krew zalewa jak się czyta wypowiedź gnojka, że jak się rodzice na dzieci decydują to coś tam, muszą. Dzieci też mają swoje obowiązki, poza tym i tak są rozpieszczane. W dupach się już dzieciom poprzewracało. Niech się cieszą, że zazwyczaj mają własny kąt w mieszkaniu rodziców. Przede wszystkim więcej szacunku jeżeli sami jego oczekujecie.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 11:40
Kompleksy aż od Ciebie biją, emanujesz nimi. I czujesz się lepiej, jak wyzwiesz młodszych od siebie od gnojków, prawda? Ach, cóż za dojrzałość.... I takie osoby właśnie zbyt często mają dzieci, i tymi dziećmi leczą swoje kompleksy, wyżywając się na nich. Widać bardzo mało znasz sytuację, w kwestii rozpieszczania dzieci. Rodzice są różni, a tych co się wyżywają na dzieciach (przez niepowodzenia w pracy, w małżeństwie, oraz przez to że sami byli tak wychowywani) jest zdecydowanie więcej, niż tych co rozpieszczają. Zresztą rozpieszczanie ma zwykle miejsce gdzieś do 4-6 roku życia, gdy dziecko jest pięknie uzależnione od mamusi, to mamusia je "kocha". A gdy dziecko zaczyna mieć swoje zdanie, to się dopiero zaczyna! I wyzwij mnie od gnojków, Puszku, pewnie jestem od Ciebie starszy ale co tam. Jeśli "gnojek" to dla Ciebie stan umysłu, ok, wolę być gnojkiem, niż stekiem kompleksów, który paprze, lub w przyszłości spaprze, życie swoich dzieci...
antykonformisto, skąd, z jakiej gazetki czy forum wziąłeś swoją teorię o kompleksach i statystykach. widzę strasznie dużo teorii wątpliwego pochodzenia w twojej wypowiedzi. Jakbym słyszał coś z TVN Stylu. Rozpieszczanie berbecia do 4 roku to normalne zachowanie (w zdrowych rodzinach oczywiście) Problem rozpieszczenia o którym mowa to kwestia zbytniego popuszczania właśnie w okresie późniejszego dojrzewania. I bardzo kiepsko przeanalizowałeś mnie i moje kompleksy. Akurat jestem zwolennikiem zostawiania pracy (i jej problemów, choć jest ich znikoma ilość) w pracy. A problemy wychowawcze nie biorą się głównie z tych powodów o których wspomniałeś. Tylko często ze zwykłego niechcenia ze strony rodziców. Poza tym problem stanowi to, że współcześnie (model bezstresowego wychowania) oczekuje się, że rodzice powinni zabiegać o szacunek i posłuszeństwo u dziecka a tradycyjne to była wrodzona zasada - nie potrzebna była żadna przemoc itp. to było całkowicie naturalne. Dziś dziecku, od najmłodszych lat, jest dokoła (tv, czasopisma, radio) wciskane, że świat kręci się wokół jego pępka, tworzy się "pokolenie JA". A teoria, że: "rodzice wychowują tak jak sami byli wychowywani", też jest mocno przereklamowana, stosowana, żeby nie wnikać w istotę problemów. A co do użycia określenia gnojek, to tak używam go raczej do określenia stanu emocjonalnego, gdyż nie szufladkuję nikogo tym bardziej ze względu na wiek, bez problemu odnajduję się w towarzystwie 20 lat młodszym jak i tyle samo starszym. Ale skoro sam się określiłeś to może ty masz jakiś kompleksy. I myślę, że jednak nie jesteś ode mnie starszy, choć uważasz się za bardzo dojrzałego i doświadczonego życiowo człowieka.
Zmodyfikowano 6 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 sierpnia 2012 o 16:47
jestem rodzicem i nie widze róznicy.
Drogie Dziecko. Jeśli jesteś moim Dzieckiem i "trzymasz nogi pod moim stołem", to JA ustalam zasady. Jeśli moje zasady Ci się nie podobają... trudno.
Szlag. Moi rodzice nie wchodzą na demoty. :/
Dobrze prawi, polać mu!