Normalnie, lata praktyki, znamy nazwy leków, dawkowanie. Czasami jednak nazwa leku jest tak napisana, że kilka osób potrafi co innego przeczytać. Wtedy prosi się pacjentów o kartkę z dawkowaniem, lub pyta się ich czy brali już ten lek. PS. Sulfasalazin nie istnieje w takiej dawcę.
One czasami mają problemy z odczytaniem. Był taki przypadek, że farmaceutka wydała inny typ leku. Gdyby pacjent się nie zorientował mógłby umrzeć. Farmaceutka gdy się dowiedziała od koleżanki, która miała zmianę gdy wymieniał lek, powiedziała ,,I co? Pacjent przyszedł czy zszedł?"
Lekarze mają obowiązek recepty przepisywać czytelnie, jak to wychodzi w praktyce to inna sprawa. Nie myli się tylko ten kto nic nie robi. Aniula100898 nie rozumiem w twojej wypowiedzi słowa "One" w aptece nie pracują tylko kobiety.
Mi kiedyś się też zdarzyła pomyłka, na szczęście nie aż tak brzemienia w skutkach... chociaż kto wie, może i byłaby "brzemienna"? :) Mianowicie, zamiast tabletek antykoncepcyjnych Lesine dostałam Lesinelle, które mają ilościowo kompletnie inny skład i nie wiem jakby u mnie działały. Pewnie by działały tylko mogłabym się gorzej czuć albo coś. Zorientowałam się po tygodniu, po kolorze kółeczka na opakowaniu :) Nie wiem, czy problem wynikał z nieczytelności recepty, pewnie raczej z roztargnienia aptekarki.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
1 września 2012 o 22:40
Ja mam inne zdanie. Czasem dostawalem taka recepte, ze musialem jezdzic po paru/parunatstu aptekach, zeby pismo lekarza ktokolwiek rozszyfrowal...wiec nie ma co byc takim pewnym ze aptekarka umie czytac hieroglify.
Co racja to racja, jednak i tak 3/4 recept jest nieczytelne tylko dla niewprawnego oka, które nie czyta ów karteluszków od co najmniej kilku lat. ;) wszystko przychodzi z wiekiem.
Farmaceuci nie tylko rozczytują, ale jeszcze ratują pacjentów jak lekarz walnie się na przykład na dawce - jak to było u mojej babci. Gdyby zażyła dawkę jaką zapisał jej lekarz, prawdopodobnie trafiłaby na toksykologię.
I demot i odpowiedź świetne. Zawsze mnie to zastanawiało, jak one są w stanie to odczytać
Normalnie, lata praktyki, znamy nazwy leków, dawkowanie. Czasami jednak nazwa leku jest tak napisana, że kilka osób potrafi co innego przeczytać. Wtedy prosi się pacjentów o kartkę z dawkowaniem, lub pyta się ich czy brali już ten lek. PS. Sulfasalazin nie istnieje w takiej dawcę.
Chwała Ci za własne źródło i własny pomysł. Takich demotów brakuje. +
Grafolożki z nich :)
One czasami mają problemy z odczytaniem. Był taki przypadek, że farmaceutka wydała inny typ leku. Gdyby pacjent się nie zorientował mógłby umrzeć. Farmaceutka gdy się dowiedziała od koleżanki, która miała zmianę gdy wymieniał lek, powiedziała ,,I co? Pacjent przyszedł czy zszedł?"
Lekarze mają obowiązek recepty przepisywać czytelnie, jak to wychodzi w praktyce to inna sprawa. Nie myli się tylko ten kto nic nie robi. Aniula100898 nie rozumiem w twojej wypowiedzi słowa "One" w aptece nie pracują tylko kobiety.
Mi kiedyś się też zdarzyła pomyłka, na szczęście nie aż tak brzemienia w skutkach... chociaż kto wie, może i byłaby "brzemienna"? :) Mianowicie, zamiast tabletek antykoncepcyjnych Lesine dostałam Lesinelle, które mają ilościowo kompletnie inny skład i nie wiem jakby u mnie działały. Pewnie by działały tylko mogłabym się gorzej czuć albo coś. Zorientowałam się po tygodniu, po kolorze kółeczka na opakowaniu :) Nie wiem, czy problem wynikał z nieczytelności recepty, pewnie raczej z roztargnienia aptekarki.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2012 o 22:40
Nie tylko one. Wszak magistrami farmacji są także mężczyźni!
Ja mam inne zdanie. Czasem dostawalem taka recepte, ze musialem jezdzic po paru/parunatstu aptekach, zeby pismo lekarza ktokolwiek rozszyfrowal...wiec nie ma co byc takim pewnym ze aptekarka umie czytac hieroglify.
Co racja to racja, jednak i tak 3/4 recept jest nieczytelne tylko dla niewprawnego oka, które nie czyta ów karteluszków od co najmniej kilku lat. ;) wszystko przychodzi z wiekiem.
Gdyby Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski nie zostali matematykami, byliby świetnymi aptekarzami.
Farmaceuci nie tylko rozczytują, ale jeszcze ratują pacjentów jak lekarz walnie się na przykład na dawce - jak to było u mojej babci. Gdyby zażyła dawkę jaką zapisał jej lekarz, prawdopodobnie trafiłaby na toksykologię.
Pismo lekarskie to kod rozumiany tylko przez wybranych. Mogłabym pod to wymyślić jakąś teorie spiskową, ale w sumie to mi się nie chce.
myślę o tym to że bym ruchał tą aptekarkę!
7 lat studiów swoje robi.