A po szkole pójdą na marsz, obalać Polskę, która takim "orłom" nie daje perspektyw ani nie pozwala godnie żyć... Patologia, którą pewnie z domu wynoszą od takich samych lewusów rodziców, którzy swoje frustracje zwalają na "powalone państwo" zamiast na swoją głupotę, lewactwo i nieporadność.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
28 listopada 2012 o 12:57
Problem nie leży tylko w samym zdobywaniu złych ocen. Podwójna tragedia jest wtedy jak dla kogoś to powód do dumy. W czasach szkolnych po prostu jest kult zer a już nie daj Boże żeby ktoś się przyznał że czyta książki. Głupota jest po prostu modna a z inteligentnych ludzi robi się wyrzutków.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
28 listopada 2012 o 18:20
Niekoniecznie, ja u siebie w klasie(szkoła średnia) mogę spokojnie porozmawiać z większością osób na temat książek(poza lekturami, które przez większość są nie czytane), a będąc teraz w drugiej klasie jeszcze ani razu nie usłyszałem złego słowa na osobę, która dostała dobrą ocenę. Często jest odwrotnie aniżeli napisałeś i jeśli nawet komuś poszło gorzej to gratuluje innym. Inaczej było w gimnazjum gdzie kilka osób uważających się za "fajne" zachowywała się tak jak to opisałeś w swym komentarzu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
28 listopada 2012 o 18:35
Jeżeli jesteś w jakieś szkole średniej do której trudno się dostać i są wysokie kryteria to mnie to nie dziwi. Bardziej to występuje w gimnazjach albo w podstawówkach gdzie po prostu w szkole są osoby z rejonu bez względu na wyniki a nie w szkołach gdzie gdyby ktoś dobrze się nie uczył to nawet w takiej szkole by się nie znalazł.
Dokładnie - jeżeli nauczyciel był w stanie nauczyć tylko jednego ucznia materiału (i to na dwójkę) to moim zdaniem nauczycielem być nie powinien. Oczywiście, uczniowie też są temu winni, no ale proszę... 24 jedynki to przesada.
Uczniowie oczywiście są "winni" dostania złych ocen, bo na takie zapracowali. Aczkolwiek, należy zwrócić uwagę, że dobrze przekazany materiał łatwo i przyjemnie się zapamiętuje, ale nauczyciele wolą odwalić swoje kilkanaście godzin lekcyjnych w tygodniu a potem wmawiać uczniom że skoro nie rozumie 30 osób to znaczy, że każdy z nich jest debilem. Jak w słynnej Ferdydurke, jak nie rozumiesz dlaczego Słowacki wielkim poetą był to najwyraźniej nie jesteś inteligentny. Sama dobrze pamiętam jak to jest i wiem, że jak cała klasa dostała jedynki i nic nie rozumie to nie w uczniach jest wina. A przynajmniej nie cała. Poza tym, oceny nie są wyznacznikiem ani wiedzy ani inteligencji.
Nie zgodzę się wcale z tym chodzeniem po bibliotekach czy szukaniu w internecie, ponieważ uważam, że po to siedzą dzieciaki od 8 do 15.00-16.00 w szkole żeby się czegoś nauczyć. Czyli można chodzić do bibliotek i oglądać wykłady w internecie żeby zrozumieć dany temat, ale wtedy jaki jest sens chodzenia do szkoły? Jak się siedzi po osiem godzin dziennie usiłując coś zrozumieć z nauczycielem, który ma płacone za to żeby nauczyć (jak sama nazwa zawodu wskazuje) to po wyjściu ze szkoły ostatnie co powinno się robić to włączać komputer i uczyć się tego samego po raz drugi, bo jakiś nauczyciel z Bożej łaski zarabia niewystarczająco w jego mniemaniu żeby komuś przedmiot wytłumaczyć. Szkoła jest po to by przekazać uczniom wiedzę. A nie żeby zabierać całe dnie tylko po to żebyś i tak się uczył samemu. Do biblioteki można iść jak chce się wiedzieć coś więcej w temacie, poszerzyć poziom dotychczasowej wiedzy.
@Kindzia Problem jest taki, że większość dzieciaków uważa całość materiału za zbędną i tylko tłumaczy się niekompetencją nauczycieli i/lub chęcią indywidualnego kształcenia się. Tylko dziwnym trafem, młodzież w całej masie wynosi ze szkół przekonanie o bezużyteczności wiedzy, a dokształcających się jest jak na lekarstwo. Ale czego oczekiwać, skoro na zdanie matury trzeba (a raczej wystarcza) 30% punktów. Z niecierpliwością czekam kiedy obniżymy wymagania w szkołach medycznych czy na politechnikach - jak zawali Ci się na głowę most, a później w szpitalu lekarze zapiszą aspirynę i sok z cebuli jako remedium na wszystko to będzie wiadomo że są z pokolenia, któremu należy się wszystko za nic. Tak jak pisze kamil789456123, w zadkach się niektórym wywraca i chcieliby dostawać świadectwa/certyfikaty kompetencyjne za samo siedzenie w szkołach...
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
29 listopada 2012 o 10:46
Gdyby nauczyciele byli inni, zainteresowali danym przedmiotem i nie jechali po wszystkich bez powodu to by tego nie było... poprostu oni robią im na złość (tak jak nauczyciele im dając jedynki), śmiejąc się z tego, że ich tak ukarali
A po szkole pójdą na marsz, obalać Polskę, która takim "orłom" nie daje perspektyw ani nie pozwala godnie żyć... Patologia, którą pewnie z domu wynoszą od takich samych lewusów rodziców, którzy swoje frustracje zwalają na "powalone państwo" zamiast na swoją głupotę, lewactwo i nieporadność.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2012 o 12:57
Problem nie leży tylko w samym zdobywaniu złych ocen. Podwójna tragedia jest wtedy jak dla kogoś to powód do dumy. W czasach szkolnych po prostu jest kult zer a już nie daj Boże żeby ktoś się przyznał że czyta książki. Głupota jest po prostu modna a z inteligentnych ludzi robi się wyrzutków.
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2012 o 18:20
Niekoniecznie, ja u siebie w klasie(szkoła średnia) mogę spokojnie porozmawiać z większością osób na temat książek(poza lekturami, które przez większość są nie czytane), a będąc teraz w drugiej klasie jeszcze ani razu nie usłyszałem złego słowa na osobę, która dostała dobrą ocenę. Często jest odwrotnie aniżeli napisałeś i jeśli nawet komuś poszło gorzej to gratuluje innym. Inaczej było w gimnazjum gdzie kilka osób uważających się za "fajne" zachowywała się tak jak to opisałeś w swym komentarzu.
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2012 o 18:35
Jeżeli jesteś w jakieś szkole średniej do której trudno się dostać i są wysokie kryteria to mnie to nie dziwi. Bardziej to występuje w gimnazjach albo w podstawówkach gdzie po prostu w szkole są osoby z rejonu bez względu na wyniki a nie w szkołach gdzie gdyby ktoś dobrze się nie uczył to nawet w takiej szkole by się nie znalazł.
Nie żebym jakoś szczególnie usprawiedliwiał... ale skoro klasa może wyłapać w jeden dzień 114 jedynek, to coś jest nie tak z obu stron.
Dokładnie - jeżeli nauczyciel był w stanie nauczyć tylko jednego ucznia materiału (i to na dwójkę) to moim zdaniem nauczycielem być nie powinien. Oczywiście, uczniowie też są temu winni, no ale proszę... 24 jedynki to przesada.
Uczniowie oczywiście są "winni" dostania złych ocen, bo na takie zapracowali. Aczkolwiek, należy zwrócić uwagę, że dobrze przekazany materiał łatwo i przyjemnie się zapamiętuje, ale nauczyciele wolą odwalić swoje kilkanaście godzin lekcyjnych w tygodniu a potem wmawiać uczniom że skoro nie rozumie 30 osób to znaczy, że każdy z nich jest debilem. Jak w słynnej Ferdydurke, jak nie rozumiesz dlaczego Słowacki wielkim poetą był to najwyraźniej nie jesteś inteligentny. Sama dobrze pamiętam jak to jest i wiem, że jak cała klasa dostała jedynki i nic nie rozumie to nie w uczniach jest wina. A przynajmniej nie cała. Poza tym, oceny nie są wyznacznikiem ani wiedzy ani inteligencji.
Nie zgodzę się wcale z tym chodzeniem po bibliotekach czy szukaniu w internecie, ponieważ uważam, że po to siedzą dzieciaki od 8 do 15.00-16.00 w szkole żeby się czegoś nauczyć. Czyli można chodzić do bibliotek i oglądać wykłady w internecie żeby zrozumieć dany temat, ale wtedy jaki jest sens chodzenia do szkoły? Jak się siedzi po osiem godzin dziennie usiłując coś zrozumieć z nauczycielem, który ma płacone za to żeby nauczyć (jak sama nazwa zawodu wskazuje) to po wyjściu ze szkoły ostatnie co powinno się robić to włączać komputer i uczyć się tego samego po raz drugi, bo jakiś nauczyciel z Bożej łaski zarabia niewystarczająco w jego mniemaniu żeby komuś przedmiot wytłumaczyć. Szkoła jest po to by przekazać uczniom wiedzę. A nie żeby zabierać całe dnie tylko po to żebyś i tak się uczył samemu. Do biblioteki można iść jak chce się wiedzieć coś więcej w temacie, poszerzyć poziom dotychczasowej wiedzy.
@Kindzia Problem jest taki, że większość dzieciaków uważa całość materiału za zbędną i tylko tłumaczy się niekompetencją nauczycieli i/lub chęcią indywidualnego kształcenia się. Tylko dziwnym trafem, młodzież w całej masie wynosi ze szkół przekonanie o bezużyteczności wiedzy, a dokształcających się jest jak na lekarstwo. Ale czego oczekiwać, skoro na zdanie matury trzeba (a raczej wystarcza) 30% punktów. Z niecierpliwością czekam kiedy obniżymy wymagania w szkołach medycznych czy na politechnikach - jak zawali Ci się na głowę most, a później w szpitalu lekarze zapiszą aspirynę i sok z cebuli jako remedium na wszystko to będzie wiadomo że są z pokolenia, któremu należy się wszystko za nic. Tak jak pisze kamil789456123, w zadkach się niektórym wywraca i chcieliby dostawać świadectwa/certyfikaty kompetencyjne za samo siedzenie w szkołach...
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2012 o 10:46
A ja jak kiedyś podczas jednej lekcji fizyki zarobiłem trzy lagi to myślałem,że jestem Kozi ;d
Gdyby nauczyciele byli inni, zainteresowali danym przedmiotem i nie jechali po wszystkich bez powodu to by tego nie było... poprostu oni robią im na złość (tak jak nauczyciele im dając jedynki), śmiejąc się z tego, że ich tak ukarali
Coś dużo tych buziek...