Dokładnie. W podstawówce dobre oceny mają Ci co mają odpowiednio ustawionych starych. Jak idą do LO gdzieś, gdzie rączki mamusi nie sięgają to się dziwią, że oceny spadły z paska do 3.0 ledwo, a na studia się nie dostali. Wiem, bo moja koleżanka - pupilka nauczycieli, same paski, nagrody, śmrody i inne uwielbienia skończyła bez matury, bo poszła z takimi udawanymi wynikami do renomowanego LO, gdzie sobie nie pozwolili...
raczej wręcz odwrotnie. w podstawówce możesz wszystko wykuć na pamięć, czyli musisz być pracowity, w liceum musisz być sprytny, a na studiach dopiero wychodzi czy jesteś naprawdę inteligentny.
W podstawówce właśnie nic nie musisz się uczyć i jeśli jesteś inteligentny to luźno można jechać na piątkach, nawet bez otwierania książek(ja jechałem), liceum faktycznie jak chcesz coś osiągnąć to zapierniczasz(i dlatego mam oceny między 2 i 3), na studiach jeszcze nie byłem to się nie wypowiem.
W podstawówce wystarczyło uważać na lekcji i te czwórki/piątki się miało. Ewentualnie jak ktoś sobie wcześniej zaległości narobił przez lenistwo, albo brak paska na dupie, to faktycznie potem by musiał się uczyć tych bzdur na pamięć. Liceum wolałbym nie porównywać, bo każde jest inne. Tak samo jak i uczelnie na studiach. Byłem w nie najgorszym liceum, które w mieście ponoć słynie ze cwaniaków. Coś w tym było, bo kujony się spinały i przez to głupie błędy robiły i często miały gorsze stopnie od cwaniaków, którzy ściągali od nich. A studia? U mnie były dwie możliwości - albo to był Twój żywioł i sobie radziłeś bez żadnych wspomagaczy, a nawet bez większej nauki, bo po prostu to rozumiałeś, albo całe studia imprezowałeś i nauczyłeś się zasad studiowania, czyli między innymi: "wszystko rób na ostatnią chwilę, bo wtedy będzie od kogo spisać", "każdy termin da się przełożyć", "nie ma takiego bagna, z którego nie da się wyjść", oraz "nie chce Ci się to nie rób, może się okaże że nie trzeba". No i że są takie sytuacje , w których trzeba działać zgodnie z regułami, aby później móc te reguły łamać gdzie indziej. Reasumując - trzeba być leniwym cwaniakiem, albo po prostu lubić to, co się robi.
Testy - powodują, że podstawowa umiejętność człowieka - wypowiadanie się mową wiązaną, zanika.
W podstawówce lizusy
Dokładnie. W podstawówce dobre oceny mają Ci co mają odpowiednio ustawionych starych. Jak idą do LO gdzieś, gdzie rączki mamusi nie sięgają to się dziwią, że oceny spadły z paska do 3.0 ledwo, a na studia się nie dostali. Wiem, bo moja koleżanka - pupilka nauczycieli, same paski, nagrody, śmrody i inne uwielbienia skończyła bez matury, bo poszła z takimi udawanymi wynikami do renomowanego LO, gdzie sobie nie pozwolili...
raczej wręcz odwrotnie. w podstawówce możesz wszystko wykuć na pamięć, czyli musisz być pracowity, w liceum musisz być sprytny, a na studiach dopiero wychodzi czy jesteś naprawdę inteligentny.
Ciicho, nie niszcz stereotypu, że na studiach są tylko biedne cwaniaki :].
W podstawówce właśnie nic nie musisz się uczyć i jeśli jesteś inteligentny to luźno można jechać na piątkach, nawet bez otwierania książek(ja jechałem), liceum faktycznie jak chcesz coś osiągnąć to zapierniczasz(i dlatego mam oceny między 2 i 3), na studiach jeszcze nie byłem to się nie wypowiem.
czyli wychodzi na to, że w gimnazjum nikt nie ma samych piątek
A co z gimnazjum? :)
W gimnazjum nie ma reguł. I to nie tylko w kwestii piątek (;
To w liceum piątek nie będę miał
A w gimnazjum ci, co potrafią ściągać ;)
Najpierw trzeba miec od kogo ;)
W podstawówce wystarczyło uważać na lekcji i te czwórki/piątki się miało. Ewentualnie jak ktoś sobie wcześniej zaległości narobił przez lenistwo, albo brak paska na dupie, to faktycznie potem by musiał się uczyć tych bzdur na pamięć. Liceum wolałbym nie porównywać, bo każde jest inne. Tak samo jak i uczelnie na studiach. Byłem w nie najgorszym liceum, które w mieście ponoć słynie ze cwaniaków. Coś w tym było, bo kujony się spinały i przez to głupie błędy robiły i często miały gorsze stopnie od cwaniaków, którzy ściągali od nich. A studia? U mnie były dwie możliwości - albo to był Twój żywioł i sobie radziłeś bez żadnych wspomagaczy, a nawet bez większej nauki, bo po prostu to rozumiałeś, albo całe studia imprezowałeś i nauczyłeś się zasad studiowania, czyli między innymi: "wszystko rób na ostatnią chwilę, bo wtedy będzie od kogo spisać", "każdy termin da się przełożyć", "nie ma takiego bagna, z którego nie da się wyjść", oraz "nie chce Ci się to nie rób, może się okaże że nie trzeba". No i że są takie sytuacje , w których trzeba działać zgodnie z regułami, aby później móc te reguły łamać gdzie indziej. Reasumując - trzeba być leniwym cwaniakiem, albo po prostu lubić to, co się robi.