ja to bym jeszcze częściej z dobrym winem na "dupy" latał, "brunetki, blondynki ja wszystkie was dziewczynki całować chce". Bo w chrześcijańskim niebie to jest przeje*bane Ustawią cie w bilionowym rzędzie i każą ciągle śpiewać "jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy" i tak przez całą wieczność. A na parterze, wino, dziewczyny, tance, hulanki, swawole. ledwie karczmy nie rozp*ierdola". Jak byłby muzułmaninem to byłbym cnotliwy i pobożny, bo oni mają ciekawsze niebo
Ja natomiast zaje*ał bym kreskę, pijąc najdroższy alkohol, zabiłbym kilku ludzi, napadł na bank, zaje*ał komuś auto - ogólnie to bym się bawił. Tylko gorzej jakby później sie okazało, że wcale nie jestem nieuleczalnie chory i reszte życia spędziłbym w więzieniu ;/
99% sami twardziele tu pisza !! ... bylem kilka razy w hospicjum i na ojomie ... tego sie nie da opisac , doslownie ta fotka mowi sama za siebie ...do ludzi nie przychodzili z rodziny , chciali roazmowy , czasem by kupic im wode mineralna (trzeba bylo im nalac do szklanki bo sil nie mieli ) ...ale najgorsze kiedy ktos ci znany przestaje cie rozpoznawac!!! to jest najgorsze ...zdrowie to cos waznego
Za wczasu bym pozalatwial wszystko bym mogl godnie i szybko umrzec,gdy nie bede w stanie wytrzymac. Zeby zaden nawiedzony katolik mnie nie skazywal na cierpienie, bo jego sumienie...
Robiłbym te wszystkie szalone, a może i zakazane rzeczy, których bym nie zrobił, mając przed sobą 40, a nie 2 lata życia. Tak by było. I pewnie tak będzie, bo moja rodzina od strony matki to niemal sami "rakowcy".
Nieuleczalna choroba jest ze mną od 4 roku życia, mianowicie łuszczyca. Niezaraźliwa, nieuleczalna, dziedziczna, nieśmiertelna :) Trafniejszy byłby napis "Gdybyś któregoś dnia dowiedział się, że chorujesz na śmiertelną chorobę.." Pozdrawiam :)
Też choruję na łuszczce, ze mną jest od 7 roku życia. Szczerze mówiąc jest słabo, od zeszłego lata 2-3 razy chodziłem w krótkim rekawie. Te lato po tym co widzę, też nie będzie należało do lepszych. Ale jak myślę sobie, że mógłbym teraz leżeć na onkologii z jakimkolwiek zaawansowanym rakiem to aż chce się wyjść na dwór cały rozebrany. Pozdrawiam ;)
Zwyczajnie bym nie umarł. Ponieważ tylko ja zdecyduję o tym czy umrę, kiedy i czy w ogóle to zrobię. Prędzej płakałbym nad losem moich bliskich, którzy zachorowaliby na nieuleczalną chorobę.
Nie da się od razu docenić życia, najpierw jest oszołomienie, pytania "co ja?,to jakaś pomyłka!" później płacz a później to zależy od psychiki człowieka albo poddaje się chorobie i nie chce mu się żyć albo bierze się za siebie i walczy do końca. Ale żeby zmagać się z chorobą nieuleczalna na codzień naprawdę trzeba "mieć jaja" :)
Dwa lata temu dowiedziałam się że mam jaskrę. Mam już duże, nieodwracalne zmiany i szczerzę mówiąc to bawię się życiem. I nie ma co się załamywać tylko brać życie takim jakie jest ! Muszę przyznać że w tym momencie jestem dużo szczęśliwsza niż przed diagnozą :)
Czytałbym książki, bo istnieją takie, które wiedzą jak wyleczyć te choroby, które są uznawane przez media i 'lekarzy' za nieuleczalne. Było pełno badań, doświadczeń i notatek, które skutecznie i efektywniej od np. chemioterapii leczą raka. Niestety tego nigdzie nie powiedzą, bo autorzy tych badań zwykle ginęli. Podam przykład amigdaliny czyli witaminy B17, która ma właściwości zwalczające komórki rakowe: zostały uznane przez firmy farmaceutyczne i AMA za truciznę i są bardzo niepolecane. Poza tym dochodzi historia gruźlicy skóry, która pod koniec XIXw była niewyleczalna, a pan doktor, który rozpowszechniał dietę wyleczająca z owej choroby został uznany za szaleńca i zginął. Łaa, ile to się traci nie czytając książek...
Jestem nieuleczalnie chora na mukowiscydozę i każdego dnia proszę Boga bym nie poszła do piekła tuż po mojej śmierci . A o cierpieniu i o tym że się uduszę nie myślę staram się , bo nic tego nie zmieni .
nachlał naćpał naruchał, wpadł do sejmu zapytał tuska jak kraść... nie kradnąc zabić go. na koniec złoty strzał z czystym sumieniem... bo lepiej odpłynąć na haju niż w tym pierd0lniętym ustroju i kraju.
?
myślę, że nie marnowałabym czasu na użalanie się nad sobą... tylko bym żyła!
:)
ja to bym jeszcze częściej z dobrym winem na "dupy" latał, "brunetki, blondynki ja wszystkie was dziewczynki całować chce". Bo w chrześcijańskim niebie to jest przeje*bane Ustawią cie w bilionowym rzędzie i każą ciągle śpiewać "jestem szczęśliwy, jestem szczęśliwy" i tak przez całą wieczność. A na parterze, wino, dziewczyny, tance, hulanki, swawole. ledwie karczmy nie rozp*ierdola". Jak byłby muzułmaninem to byłbym cnotliwy i pobożny, bo oni mają ciekawsze niebo
Powiesiłbym się
Ja natomiast zaje*ał bym kreskę, pijąc najdroższy alkohol, zabiłbym kilku ludzi, napadł na bank, zaje*ał komuś auto - ogólnie to bym się bawił. Tylko gorzej jakby później sie okazało, że wcale nie jestem nieuleczalnie chory i reszte życia spędziłbym w więzieniu ;/
oddałbym się temu co człowiek lubi najbardziej, nałogom :)
A ja gdybym się już na szprycował zrobił bym wizytę na wiejskiej :D
dokładnie! wydawać oszczedności, pić, palić i plażować!
Wolałbym nigdy nie dostać odpowiedzi na to pytanie.
myślę,że bym umarl
ja chyba też
Miałbym to głęboko w dupie i robił bym to co robię zawsze, jedynie szkoda by mi było celów dalekosiężnych.
Ustrzeliłbym kilku polityków i innych szumowin społecznych. ;)
99% sami twardziele tu pisza !! ... bylem kilka razy w hospicjum i na ojomie ... tego sie nie da opisac , doslownie ta fotka mowi sama za siebie ...do ludzi nie przychodzili z rodziny , chciali roazmowy , czasem by kupic im wode mineralna (trzeba bylo im nalac do szklanki bo sil nie mieli ) ...ale najgorsze kiedy ktos ci znany przestaje cie rozpoznawac!!! to jest najgorsze ...zdrowie to cos waznego
Rak nie powoduje takiego stanu, powoduje go chemioterapia. Niestety jest to jedyna metoda leczenia zaawansowanego raka.
Za wczasu bym pozalatwial wszystko bym mogl godnie i szybko umrzec,gdy nie bede w stanie wytrzymac. Zeby zaden nawiedzony katolik mnie nie skazywal na cierpienie, bo jego sumienie...
taaaaa napewno ! przejdz sie po hospicjach to zobaczymy twe wypisywanie madrosci za prawde ...
Ucieszyłbym się, że te pojeb..e życie w końcu się skończy.
To czemu już się nie "skasujesz"? Kiepski argument.
Zacząłbym zbierać zapisy na moje narządy i podłożył bombę pod sejm
Gdyby babcia miała drucik to by była radiem. Pytanie bez odpowiedzi do czasu zaistnienia sytuacji.
To zależy od choroby. Choroba chorobie nierówna.
ja zachorowałam. i nie zmienia się nic ... dalej trzeba żyć... ;/ czasami ma się ochotę zabić jak mocno boli, ale muszę żyć dla dzieci...
Wysadził bym sejm a co mi tam i tak zaraz kopnę w kalendarz ;)
Przeglądałabym dalej i żarła jak świnia :D
Robiłbym te wszystkie szalone, a może i zakazane rzeczy, których bym nie zrobił, mając przed sobą 40, a nie 2 lata życia. Tak by było. I pewnie tak będzie, bo moja rodzina od strony matki to niemal sami "rakowcy".
Powiedział bym: Nareszcie koniec tego cho*****ego życia.
Nieuleczalna choroba jest ze mną od 4 roku życia, mianowicie łuszczyca. Niezaraźliwa, nieuleczalna, dziedziczna, nieśmiertelna :) Trafniejszy byłby napis "Gdybyś któregoś dnia dowiedział się, że chorujesz na śmiertelną chorobę.." Pozdrawiam :)
Też choruję na łuszczce, ze mną jest od 7 roku życia. Szczerze mówiąc jest słabo, od zeszłego lata 2-3 razy chodziłem w krótkim rekawie. Te lato po tym co widzę, też nie będzie należało do lepszych. Ale jak myślę sobie, że mógłbym teraz leżeć na onkologii z jakimkolwiek zaawansowanym rakiem to aż chce się wyjść na dwór cały rozebrany. Pozdrawiam ;)
Zwyczajnie bym nie umarł. Ponieważ tylko ja zdecyduję o tym czy umrę, kiedy i czy w ogóle to zrobię. Prędzej płakałbym nad losem moich bliskich, którzy zachorowaliby na nieuleczalną chorobę.
Nie da się od razu docenić życia, najpierw jest oszołomienie, pytania "co ja?,to jakaś pomyłka!" później płacz a później to zależy od psychiki człowieka albo poddaje się chorobie i nie chce mu się żyć albo bierze się za siebie i walczy do końca. Ale żeby zmagać się z chorobą nieuleczalna na codzień naprawdę trzeba "mieć jaja" :)
Zacząłbym żyć z nieuleczalną chorobą.
Cieszyłabym się, że wreszcie się skończy to nędzne życie białego niewolnika w świecie rządzonym garstką chciwców.
Dalej bym grał w saints rowa.
Dwa lata temu dowiedziałam się że mam jaskrę. Mam już duże, nieodwracalne zmiany i szczerzę mówiąc to bawię się życiem. I nie ma co się załamywać tylko brać życie takim jakie jest ! Muszę przyznać że w tym momencie jestem dużo szczęśliwsza niż przed diagnozą :)
Jak się o coć czymś mówi, trzeba mieć choć blade o tym pojęcie. Życie z dożywotnią chorobą zabija powoli...
podał bym się nie mając sil do walki starałbym się przygotować najbliższych na ta chwile
Czytałbym książki, bo istnieją takie, które wiedzą jak wyleczyć te choroby, które są uznawane przez media i 'lekarzy' za nieuleczalne. Było pełno badań, doświadczeń i notatek, które skutecznie i efektywniej od np. chemioterapii leczą raka. Niestety tego nigdzie nie powiedzą, bo autorzy tych badań zwykle ginęli. Podam przykład amigdaliny czyli witaminy B17, która ma właściwości zwalczające komórki rakowe: zostały uznane przez firmy farmaceutyczne i AMA za truciznę i są bardzo niepolecane. Poza tym dochodzi historia gruźlicy skóry, która pod koniec XIXw była niewyleczalna, a pan doktor, który rozpowszechniał dietę wyleczająca z owej choroby został uznany za szaleńca i zginął. Łaa, ile to się traci nie czytając książek...
Nieuleczalna choroba to samo życie, bo na to też się umiera :)
"Gdyby miało nie być jutra, kupiłbym 45, naładował magazynek..."
Miał bym wyj**ane ^.^
Jestem nieuleczalnie chora na mukowiscydozę i każdego dnia proszę Boga bym nie poszła do piekła tuż po mojej śmierci . A o cierpieniu i o tym że się uduszę nie myślę staram się , bo nic tego nie zmieni .
nachlał naćpał naruchał, wpadł do sejmu zapytał tuska jak kraść... nie kradnąc zabić go. na koniec złoty strzał z czystym sumieniem... bo lepiej odpłynąć na haju niż w tym pierd0lniętym ustroju i kraju.