~trancemeditation
Masz mózg wielkości orzeszka i to tylko jak spuchnie. Jeżeli nie chcesz to się nie wiąż z kobietą. Zostań gejem. Będziecie pracować obaj - zero konieczności drugiego etatu, kredyty na dwóch, bez fochów (chyba, że rozwiniesz skrót to będziecie obaj fochami;]), a teściowa to teściowa - będzie w waszym związku tylko kobietą.
Mogę mieć mózg jak orzeszek, mogę być tzw Piotrusiem Panem - ale przynajmniej jestem szczęśliwy i nie powołuję na świat kolejnej nieszczęśliwej istoty ludzkiej, i nie skazuje jej na życie w oparach alkoholu etylowego, wymiocin i cebuli. xD
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
3 kwietnia 2014 o 23:25
> trancemeditation ---- "... w oparach alkoholu etylowego, wymiocin i cebuli" ---- Jeżeli tak wygląda to Twoje szczęśliwe życie, to rzeczywiście nie powołuj do życia żadnej istoty ludzkiej, która musiałaby żyć w takich warunkach. -- Ja żyję w zupełnie innych warunkach, więc moja mała istotka (5 lat) ma naprawdę fajne życie. Nie mamy lekko, ale ona jeszcze nie potrzebuje tego wiedzieć. Założenie rodziny niekoniecznie musi się wiązać z nieszczęściem dla dziecka! ---- Jakkolwiek popieram Twój pogląd (z komentarza wyżej), że masz wyj----e na przedłużenie gatunku, to jednak Twoja sugestia, że założenie rodziny musi być nieszczęściem dla dziecka, jest grubo przesadzona.
Seks to możesz dostać w specjalnych przybytkach. A jak spotkasz miłą panią, to nawet zniżkę stałego klienta dostaniesz. Nikt nie każe ci się żenić, żeby móc uprawiać seks. Natomiast ślub, dzieci, rodzina, konieczność pracy na dwa etaty, kredyty i fochy to cena, jaką trzeba zapłacić za wzajemne wsparcie, miłość, szacunek. Cena za wyprasowane koszule, za bieganie do apteki po syropki podczas choroby, za rozśmieszanie w smutne dni, za zrozumienie gdy nikt inny nie rozumie, za radość posiadania małych istotek bezwzględnie cię uwielbiających (przynajmniej do jakiegoś 10 roku życia), za to, że gdy wracasz do domu, jest w nim ktoś, kto na Ciebie czeka z utęsknieniem, za to, że komuś na tobie zależy, choć idealny nie jesteś. I tak dalej i dalej, można gadać w nieskończoność. Jeżeli nie rozumiesz instytucji małżeństwa, to się w nie nie pakuj, bo zrobisz krzywdę sobie, kobiecie i przyszłym dzieciom.
Napisałaś, cytuję: "wyprasowane koszule, za bieganie do apteki po syropki podczas choroby, za rozśmieszanie w smutne dni, za zrozumienie gdy nikt inny nie rozumie, za radość posiadania małych istotek bezwzględnie cię uwielbiających (przynajmniej do jakiegoś 10 roku życia), za to, że gdy wracasz do domu, jest w nim ktoś, kto na Ciebie czeka z utęsknieniem, za to, że komuś na tobie zależy, choć idealny nie jesteś. I tak dalej i dalej, można gadać w nieskończoność" Koniec cytatu. -ja odpowiadam - a może to, co napisałaś, to tylko teoria? Piękna teoria, ale wyłącznie teoria? Nie funkcjonująca w realiach brutalnego życia, gdzie nie liczą się uczucia, ale przetrwanie genetycznej inwestycji - dzieci? Ja celowo włożyłem kija w mrowisko, tworząc tego demota - chciałem poruszyć ważny problem społeczny. Ten problem to niewspółmierna cena, jaką ponosi płeć męska za ulżenie swojej profanicznej, satanicznej, jakże wężowej chuci. Piękna jest ta teoria, jaką mami się młodych ludzi stojących przed perspektywą założenia rodziny. Ale to się zwyczajnie nie potwierdza w praktyce. Obyś nie musiała kiedyś przyznawać mi rację, Aniu, osobo o 6 lat młodsza ode mnie.. Ja już przeżyłem swoje piekło na Ziemi, dzięki czemu mam odrobinę więcej wiedzy, niż typowy dwudziestoletni chłopiec, który myśli, że rodzina daje ZAWSZE szczęście, a jedyne pole gdzie on może się realizować, to seks i pole relacji damsko męskich. A może poza rozmnażaniem jest też inny świat? Świat hobby, pasji, rozwoju - osobistego, duchowego, zawodowego? :) Pozdrawiam serdecznie
Wszystko zależy od tego, czego się od małżeństwa oczekuje i co człowiek jest w stanie z siebie dać. Jeżeli oczekujesz seksu, a reszta to tylko mit - to nie dziw się, że małżeństwo oparte na takich fundamentach szybko się rozleci, bo zderzenie marzeń i pragnień z rzeczywistością zawsze jest bolesne. Ja oczekuje bliskości (przede wszystkim), akceptacji, wsparcia i zrozumienia i jestem w stanie to samo lub więcej z siebie dać. Widzę, że mój narzeczony również tych rzeczy oczekuje, choć nie jestem pewna, czy potrafił by to zwerbalizować ;-) Wiem też, że nie będzie różowo - nigdy nie jest. I powiem Ci tak - jak to ująłeś, w realiach brutalnego życia ciężko jest dostrzec to piękno i wartość, jaką niesie małżeństwo, dzieci i wspólne życie, bo codzienność, szarość i monotonia potrafi dobić, zabić wszelką radość i nadzieję, i na prawdę rozczarować, ale z drugiej strony pozwól, że posłużę się przykładami, bo mam problem z wyrażeniem tego: 1. Tata wraca zmęczony z pracy, na prawdę wkurzony, bo współpracownicy dali i szef dali mu w kość. Siada z resztą rodziny do obiadu, zaczyna mówić, co mu tam leży na wątrobie, mama słucha i pociesza, konwersujemy sobie dalej, po pół godzinie wszyscy jesteśmy zadowoleni, żartujemy i cieszymy się swoją obecnością. (Aczkolwiek trzeba znaleźć czas dla rodziny, żeby taką radość z bycia razem odczuwać, i żeby w ogóle umieć ze sobą rozmawiać, także o trudnych sprawach, ale właśnie to zrozumienie to naprawdę wiele, barman przy piwie w pubie ci tego nie da, co najwyżej namiastkę). 2. Narzeczony za 2 dni się broni, ze stresu mało nie wariuje - poświęcam te 2 dni ze swojego życia i odpytuje go, jak umiem, bo z tą dziedziną mam tyle wspólnego, co słoń z baletem, uspokajam też jak umiem. Gdy zdał na 5,5 cieszę się bardziej od niego i wracając zaczepiam znajomych i z nieprzerwanym śmiechem na ustach chwalę się, że mój Skarb to już inżynier, choć sama rok oblałam. (Wsparcie, brak zazdrości, pomoc, bycie dla kogoś powodem do dumy - ciężko do dostać w jednym pakiecie, jedynie od najbliższych przyjaciół i właśnie rodziny). 3. Znów moi rodzice - jest problem zewnętrzny (nie związany z małżeństwem ani małżonkiem), złoszczą się, mamroczą, ale zmęczenie i stres opada, dają sobie trochę czasu, rozmawiają, znajdują wyjście z sytuacji i za 2 godziny widzę, jak mama zaczepia tatę, potem gonią się wokół stołu śmiejąc się jak dzieci - ludzie pod 50 lat. (Łatwo może nie być, ale razem przejdzie się przez wszystko). Opisałabym więcej takich nasuwających mi się przed oczy obrazów, ale to długo zajmuje. Mam dobre wzorce małżeństw w rodzinie (również tej dalszej) i widzę, że pomimo problemów, obydwie strony w związku są szczęśliwe, gdyby chodziło tylko o genetyczną inwestycję szczęście byłoby zbędne. No i na koniec jeszcze stwierdzenie, że jeżeli dwoje ludzi nie jest ze sobą szczerych i otwartych, oraz nie potrafią rozmawiać ze sobą (a to tak wielki problem w dzisiejszym społeczeństwie - zabrać laptopy i telefony a ludzie mieli by problem z rozpoczęciem rozmowy, nie mówiąc o jej kontynuacji), to ciężko o zdrowo funkcjonującą rodzinę. Aha - dla bliskich trzeba mieć też czas.
Strasznie się rozpisałam, przepraszam ;-) W każdym bądź razie dla mnie rodzina jest ważniejsza niż wszelka realizacja zawodowa, towarzyska, osiągi zawodowe itd.itp. i to na rodzinie opieram swoje szczęście - teraz na rodzicach, w przyszłości na swojej i mam nadzieję, że mój mąż również szczęście będzie z tego czerpał. Również pozdrawiam ;-)
trance - zostałeś skrzywdzony przez instytucje małżeństwa rozumiem? A rozumiesz że jesteś w mniejszości? Jeśli miłość to miłość to bycie razem wygląda jak to opisuje ann - wiem po sobie. A jak to co WYDAJE nam się miłością łączy nasze małżeństwo - wtedy wgląda jak w twoim opisie. Tyle że ja znnam może 2 małżeństwa (dalsi znajomi znajomych)nieszczęśliwe niczym Al Bundy (czyli to, o czym jest demot), a zarówno w mojej rodzinie, jak i wśród znajomych jest mnóstwo szczęśliwych par i to ze stażem 10 lat plus. Kwestia otoczenia może?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 10:32
Autorze demota, wszyscy dobrze wiemy, że wizja szczęśliwej rodziny nie zawsze się sprawdza. Ale ty to teraz tak przedstawiasz, jakby nigdy się nie sprawdzała.
trancemeditation, każdy człowiek jest inny, niektórzy potrzebują zagrzebać się w pieluchy, gonieniem do pracy itd, a niektórzy nie. Mimo to się z Tobą w 100% zgadzam, to w pewnym stopniu ofiarowanie siebie, i w zamian nie dostaje się wiele (przereklamowane dzieci...). Dla mnie udane małżeństwo do dopasowywanie się do siebie na siłę i nauczenie się czerpania przyjemności z rzeczy przyziemnych. Co kto lubi.
anna1999z - bardzo ładnie napisany komentarz. Zgadzam się z Tobą w 100%. Wszystko zależy od tego jak traktujemy mierniki moralne. Jeśli ktoś stawia seks na pierwszym miejscu to z góry jest skazany na porażkę. Na mojej ulicy (ok. 90 domków jednorodzinnych, większość dziadków) doliczyłem się 12 rozwodów w ciągu 12 lat. To te o których wiem. Ostatnio młoda dziewczyna, świeżo po studiach, mieszkali ze sobą, potem ślub, po pół roku stwierdziła że on się nie nadaje na męża i rozwód w toku. Teraz znajomy bierze ślub. W USC usłyszał w biurze takie zdanie: "Ja nie wiem po co te ludzie się żenią jak zaraz się rozwodzą". Pani urzędnik (była w zastępstwie za kogoś) nawiązała do ilości wniosków rozwodowych jakie ludzie składają w obecnych czasach. Wnioski może każdy wyciągnąć sobie sam, ja niczego nie sugeruję, może poza tym, że dobrze jest dużo szczerze i otwarcie rozmawiać, analizować a potem podejmować decyzje. "Kto z was, chcąc zbudować wieżę, nie siądzie najpierw i nie obliczy kosztów, by zobaczyć, czy mu wystarczy na jej dokończenie" Słowa Jezusa zanotowane w Łukasza 14:28.
To, że jesteś szczęśliwy - super, chwali się. Ale po co bzdury takie wypisywać. Idź tak jak wspomniano wyżej do Domu Uciechy i będzie po sprawie. Nie musisz mieć rodziny - NIKT CIĘ NIE ZMUSZA. Miej swoje pasje, rozwijaj się i uprawiaj seks przygodny. Nikomu za to nawet nie płacąc. Uwłaczyłeś trochę tej części kobiet, które nie patrzą przez pryzmat pieniądza. Które potrafią współgrać z mężczyzną. Które również pracują, spłacają kredyt. A facet humorów nie ma? A teściowa (matka męża) wcale nie jest lepsza. Są tak chorobliwe matki, które upupiają swoich synów robiąc z nich mami-synków i gnoją ich żony (bo źle ci koszule wyprasowała, bo ona o ciebie nie dba, bo, bo, bo, bo mamusia wiec co dobre i to z mamusią będzie ci najlepiej). Więc z dwóch stron są zabierane plusy i minusy, wady i zalety. Nie rób z facetów książąt bez których żyć się nie da. We dwójkę jest po prostu łatwiej. Jak źle trafisz to pamiętaj - ze szmaty jedwabiu nie zrobisz. Wtedy po prostu otwórz oczy i skończ takie duperelowatości. Bo Ty się zajedziesz a księżniczka będzie pachnieć. Znajdź porządną dziewczynę. I tego Ci życzę, boś chyba się przejechał i dlategoś takiś jest. ;)
Nie, mówię, że jeśli kobieta cię KOCHA, a ty ją, to żadne z tych wad [przedstawionych nie ma znaczenia. I że nie chodzi w małżeństwie o wymianę usług seksualnych jak przedstawił autor. W zamian za miłość powinniśmy być w stanie znieść kilka wad. Pzdr dla czytania ze zrozumieniem ;)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 13:38
trancemeditation naprawdę przykro mi że masz takie doświadczenie. Życzę Ci wiele miłości w życiu. Żebyś kiedyś mógł zmienić zdanie i uznać tego demota za glupiego. Naprawdę to smutne że człowiek może być tak skrzywdzony przez los :( trzymaj się.
Oj Boziu chłopy aż mi Was szkoda. Dzis kobiety sa silne i nie raz robią więcej niż Wy. pyzatym kredyt bierzecie wspólnie, samochód teraz to ma każdy swój i nie trzeba go brać na kredyt jak nie stać na lepszy. teściowa... a Wasza mamunia? potrafi być jeszcze gorsza od matki zony. Wszytsko zalezy od człowieka. A pranie sprzątanie, gotowanie to co ? pewnie przyjemności! a dziecko może urodzicie ? ech.... szkoda gadac
Koszenie trawnika w zamian za odkurzanie;
Umycie samochodów w zamian za zmywanie naczyń;
Rąbanie drewna i palenie w piecu w zamian za gotowanie;
Seks w zamian za Seks;
Nie bądź frajerem zacznij myśleć.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 11:50
o chyba najmądrzejszy komentarz dotyczący dawania od siebie i brania dla siebie we wspólnym życiu. Widać jednak, ze autor demota trafił na kobietę, która nie dawała nic, oprócz du*y. Przykre jest czasami życie
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 13:41
Małżeństwo do ZŁO. Większość przynajmniej raz tak pomyślała, ale dała się zabrać z prądem. Ktoś nam wmawia, że to normalne, że to dobre i jedyne słuszne, a to jeden wielki BLEF.
Hmm a czym się różni małżeństwo od bycia po prostu ze soba? Bo dl mnie niczym, wspólne życie, mieszkanie, kochanie się, może i dzieci. Tylko że jedno z papierkiem i wspólnotą majątkową, drugie bez. A z twojej wypowiedzi rozumiem, że nie tylko instytucję, ale ogólnie ideę bycia w związku traktujesz jak BLEF?
Ile ludzi robi to na siłę? Bo tak trzeba, bo koleżanki mają dziecko to ja też chcę mieć, bo tak fajnie jest mieć swoje własne mieszkanie, kupować mebelki, piec pieczenie w swojej własnej kuchni dla ukochanej, ukochanego, mieć takie życie jak inni, tak nas wychowało społeczeństwo. A potem: alkoholizm, zdrady, chore dziecko, kłótnie o obowiązki domowe, brak seksu, brak kasy, kłótnie, kłótnie, KŁÓTNIE, rozwody, płacz, dziecko dojeżdża do tatusia bądź mamusi raz na tydzień. 1/3 małżeństw kończy się rozwodem. Nie znam żadnego szczęśliwego z większym stażem. Dla mnie to po prostu spore ryzyko i temat warty przemyślenia. Nie mówię, że w każdym małżeństwie źle się dzieje. Zapewne tak nie jest. Ale nie wierzę, że bez wyrzeczeń, kompromisów i ciężkiej pracy uda się stworzyć z pozoru spokojne, szczęśliwe małżeństwo.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 13:53
Ale te wyrzeczenia, kompromisy i ciężka praca do dla mnie coś oczywistego i nawet przyjemnego, jak wiem, ze mam to dla kogo to robić i że jest to warte zachodu. Poza tym nie wiem jak słabym psychicznie trzaba być, zeby decydować się na rodzinę, bo tak sie robi i już. Dorastałam w pełnej, kochającej się na dobre i złe rodzinie, dlatego pewnie wierzę i ufam w bycie razem na dobre i złe. Ja nie znam nikogo nieszczęśliwego z większym stażem, bo ci nieszczęśliwi się rozwiedli po 3 latach, a reszta trwa i trwa w miłości. Ludzie, którzy nawet nie spróbowali, a odrzucają muszą mieć naprawdę przykre wzorce w rodzinie.Bo może nieświadomie, ale zawsze kierujemy się ku powielaniu wzorców rodzinnych. Znalezione dziś przez przypadek: http://kwejk.pl/obrazek/2037711/milosc.html
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
4 kwietnia 2014 o 18:06
Ślub, dzieci, rodzina. Rezygnacja z kariery. Konieczność zbierania brudnych skarpetek. Awantury, bo chcesz realizować własną pasję - sama. Złośliwe komentarze teściowej. Zajmowanie się bachorami, bo przecież musisz urodzić - jesteś kobietą.
Drodzy mężczyźni. Seks to nie problem. Seks to przyjemność.
Jeżeli coś wam nie pasuje - zmieńcie kobietę. Albo po prostu nie wdawajcie się w związki.
Sama wolę to drugie rozwiązanie.
Kolejny demot autorstwa jakiegoś chłopczyka ,który w kobietach widzi tylko potrzebę zaspokajania potrzeb seksualnych. Z takimi sentencjami życiowymi to won do gimbazy się dzielić z kolegami ,a nie promować takie podejście w internetach. Pozdro.
~trancemeditation
Masz mózg wielkości orzeszka i to tylko jak spuchnie. Jeżeli nie chcesz to się nie wiąż z kobietą. Zostań gejem. Będziecie pracować obaj - zero konieczności drugiego etatu, kredyty na dwóch, bez fochów (chyba, że rozwiniesz skrót to będziecie obaj fochami;]), a teściowa to teściowa - będzie w waszym związku tylko kobietą.
Mogę mieć mózg jak orzeszek, mogę być tzw Piotrusiem Panem - ale przynajmniej jestem szczęśliwy i nie powołuję na świat kolejnej nieszczęśliwej istoty ludzkiej, i nie skazuje jej na życie w oparach alkoholu etylowego, wymiocin i cebuli. xD
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 kwietnia 2014 o 23:25
> trancemeditation ---- "... w oparach alkoholu etylowego, wymiocin i cebuli" ---- Jeżeli tak wygląda to Twoje szczęśliwe życie, to rzeczywiście nie powołuj do życia żadnej istoty ludzkiej, która musiałaby żyć w takich warunkach. -- Ja żyję w zupełnie innych warunkach, więc moja mała istotka (5 lat) ma naprawdę fajne życie. Nie mamy lekko, ale ona jeszcze nie potrzebuje tego wiedzieć. Założenie rodziny niekoniecznie musi się wiązać z nieszczęściem dla dziecka! ---- Jakkolwiek popieram Twój pogląd (z komentarza wyżej), że masz wyj----e na przedłużenie gatunku, to jednak Twoja sugestia, że założenie rodziny musi być nieszczęściem dla dziecka, jest grubo przesadzona.
Seks to możesz dostać w specjalnych przybytkach. A jak spotkasz miłą panią, to nawet zniżkę stałego klienta dostaniesz. Nikt nie każe ci się żenić, żeby móc uprawiać seks. Natomiast ślub, dzieci, rodzina, konieczność pracy na dwa etaty, kredyty i fochy to cena, jaką trzeba zapłacić za wzajemne wsparcie, miłość, szacunek. Cena za wyprasowane koszule, za bieganie do apteki po syropki podczas choroby, za rozśmieszanie w smutne dni, za zrozumienie gdy nikt inny nie rozumie, za radość posiadania małych istotek bezwzględnie cię uwielbiających (przynajmniej do jakiegoś 10 roku życia), za to, że gdy wracasz do domu, jest w nim ktoś, kto na Ciebie czeka z utęsknieniem, za to, że komuś na tobie zależy, choć idealny nie jesteś. I tak dalej i dalej, można gadać w nieskończoność. Jeżeli nie rozumiesz instytucji małżeństwa, to się w nie nie pakuj, bo zrobisz krzywdę sobie, kobiecie i przyszłym dzieciom.
Napisałaś, cytuję: "wyprasowane koszule, za bieganie do apteki po syropki podczas choroby, za rozśmieszanie w smutne dni, za zrozumienie gdy nikt inny nie rozumie, za radość posiadania małych istotek bezwzględnie cię uwielbiających (przynajmniej do jakiegoś 10 roku życia), za to, że gdy wracasz do domu, jest w nim ktoś, kto na Ciebie czeka z utęsknieniem, za to, że komuś na tobie zależy, choć idealny nie jesteś. I tak dalej i dalej, można gadać w nieskończoność" Koniec cytatu. -ja odpowiadam - a może to, co napisałaś, to tylko teoria? Piękna teoria, ale wyłącznie teoria? Nie funkcjonująca w realiach brutalnego życia, gdzie nie liczą się uczucia, ale przetrwanie genetycznej inwestycji - dzieci? Ja celowo włożyłem kija w mrowisko, tworząc tego demota - chciałem poruszyć ważny problem społeczny. Ten problem to niewspółmierna cena, jaką ponosi płeć męska za ulżenie swojej profanicznej, satanicznej, jakże wężowej chuci. Piękna jest ta teoria, jaką mami się młodych ludzi stojących przed perspektywą założenia rodziny. Ale to się zwyczajnie nie potwierdza w praktyce. Obyś nie musiała kiedyś przyznawać mi rację, Aniu, osobo o 6 lat młodsza ode mnie.. Ja już przeżyłem swoje piekło na Ziemi, dzięki czemu mam odrobinę więcej wiedzy, niż typowy dwudziestoletni chłopiec, który myśli, że rodzina daje ZAWSZE szczęście, a jedyne pole gdzie on może się realizować, to seks i pole relacji damsko męskich. A może poza rozmnażaniem jest też inny świat? Świat hobby, pasji, rozwoju - osobistego, duchowego, zawodowego? :) Pozdrawiam serdecznie
Wszystko zależy od tego, czego się od małżeństwa oczekuje i co człowiek jest w stanie z siebie dać. Jeżeli oczekujesz seksu, a reszta to tylko mit - to nie dziw się, że małżeństwo oparte na takich fundamentach szybko się rozleci, bo zderzenie marzeń i pragnień z rzeczywistością zawsze jest bolesne. Ja oczekuje bliskości (przede wszystkim), akceptacji, wsparcia i zrozumienia i jestem w stanie to samo lub więcej z siebie dać. Widzę, że mój narzeczony również tych rzeczy oczekuje, choć nie jestem pewna, czy potrafił by to zwerbalizować ;-) Wiem też, że nie będzie różowo - nigdy nie jest. I powiem Ci tak - jak to ująłeś, w realiach brutalnego życia ciężko jest dostrzec to piękno i wartość, jaką niesie małżeństwo, dzieci i wspólne życie, bo codzienność, szarość i monotonia potrafi dobić, zabić wszelką radość i nadzieję, i na prawdę rozczarować, ale z drugiej strony pozwól, że posłużę się przykładami, bo mam problem z wyrażeniem tego: 1. Tata wraca zmęczony z pracy, na prawdę wkurzony, bo współpracownicy dali i szef dali mu w kość. Siada z resztą rodziny do obiadu, zaczyna mówić, co mu tam leży na wątrobie, mama słucha i pociesza, konwersujemy sobie dalej, po pół godzinie wszyscy jesteśmy zadowoleni, żartujemy i cieszymy się swoją obecnością. (Aczkolwiek trzeba znaleźć czas dla rodziny, żeby taką radość z bycia razem odczuwać, i żeby w ogóle umieć ze sobą rozmawiać, także o trudnych sprawach, ale właśnie to zrozumienie to naprawdę wiele, barman przy piwie w pubie ci tego nie da, co najwyżej namiastkę). 2. Narzeczony za 2 dni się broni, ze stresu mało nie wariuje - poświęcam te 2 dni ze swojego życia i odpytuje go, jak umiem, bo z tą dziedziną mam tyle wspólnego, co słoń z baletem, uspokajam też jak umiem. Gdy zdał na 5,5 cieszę się bardziej od niego i wracając zaczepiam znajomych i z nieprzerwanym śmiechem na ustach chwalę się, że mój Skarb to już inżynier, choć sama rok oblałam. (Wsparcie, brak zazdrości, pomoc, bycie dla kogoś powodem do dumy - ciężko do dostać w jednym pakiecie, jedynie od najbliższych przyjaciół i właśnie rodziny). 3. Znów moi rodzice - jest problem zewnętrzny (nie związany z małżeństwem ani małżonkiem), złoszczą się, mamroczą, ale zmęczenie i stres opada, dają sobie trochę czasu, rozmawiają, znajdują wyjście z sytuacji i za 2 godziny widzę, jak mama zaczepia tatę, potem gonią się wokół stołu śmiejąc się jak dzieci - ludzie pod 50 lat. (Łatwo może nie być, ale razem przejdzie się przez wszystko). Opisałabym więcej takich nasuwających mi się przed oczy obrazów, ale to długo zajmuje. Mam dobre wzorce małżeństw w rodzinie (również tej dalszej) i widzę, że pomimo problemów, obydwie strony w związku są szczęśliwe, gdyby chodziło tylko o genetyczną inwestycję szczęście byłoby zbędne. No i na koniec jeszcze stwierdzenie, że jeżeli dwoje ludzi nie jest ze sobą szczerych i otwartych, oraz nie potrafią rozmawiać ze sobą (a to tak wielki problem w dzisiejszym społeczeństwie - zabrać laptopy i telefony a ludzie mieli by problem z rozpoczęciem rozmowy, nie mówiąc o jej kontynuacji), to ciężko o zdrowo funkcjonującą rodzinę. Aha - dla bliskich trzeba mieć też czas.
Strasznie się rozpisałam, przepraszam ;-) W każdym bądź razie dla mnie rodzina jest ważniejsza niż wszelka realizacja zawodowa, towarzyska, osiągi zawodowe itd.itp. i to na rodzinie opieram swoje szczęście - teraz na rodzicach, w przyszłości na swojej i mam nadzieję, że mój mąż również szczęście będzie z tego czerpał. Również pozdrawiam ;-)
trance - zostałeś skrzywdzony przez instytucje małżeństwa rozumiem? A rozumiesz że jesteś w mniejszości? Jeśli miłość to miłość to bycie razem wygląda jak to opisuje ann - wiem po sobie. A jak to co WYDAJE nam się miłością łączy nasze małżeństwo - wtedy wgląda jak w twoim opisie. Tyle że ja znnam może 2 małżeństwa (dalsi znajomi znajomych)nieszczęśliwe niczym Al Bundy (czyli to, o czym jest demot), a zarówno w mojej rodzinie, jak i wśród znajomych jest mnóstwo szczęśliwych par i to ze stażem 10 lat plus. Kwestia otoczenia może?
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 10:32
Autorze demota, wszyscy dobrze wiemy, że wizja szczęśliwej rodziny nie zawsze się sprawdza. Ale ty to teraz tak przedstawiasz, jakby nigdy się nie sprawdzała.
kto sie zeni nie grzeszy, lecz kto sie nie zeni czyni jeszcze lepiej. Sw. Pawel. list do Koryntian.
trancemeditation, każdy człowiek jest inny, niektórzy potrzebują zagrzebać się w pieluchy, gonieniem do pracy itd, a niektórzy nie. Mimo to się z Tobą w 100% zgadzam, to w pewnym stopniu ofiarowanie siebie, i w zamian nie dostaje się wiele (przereklamowane dzieci...). Dla mnie udane małżeństwo do dopasowywanie się do siebie na siłę i nauczenie się czerpania przyjemności z rzeczy przyziemnych. Co kto lubi.
anna1999z - bardzo ładnie napisany komentarz. Zgadzam się z Tobą w 100%. Wszystko zależy od tego jak traktujemy mierniki moralne. Jeśli ktoś stawia seks na pierwszym miejscu to z góry jest skazany na porażkę. Na mojej ulicy (ok. 90 domków jednorodzinnych, większość dziadków) doliczyłem się 12 rozwodów w ciągu 12 lat. To te o których wiem. Ostatnio młoda dziewczyna, świeżo po studiach, mieszkali ze sobą, potem ślub, po pół roku stwierdziła że on się nie nadaje na męża i rozwód w toku. Teraz znajomy bierze ślub. W USC usłyszał w biurze takie zdanie: "Ja nie wiem po co te ludzie się żenią jak zaraz się rozwodzą". Pani urzędnik (była w zastępstwie za kogoś) nawiązała do ilości wniosków rozwodowych jakie ludzie składają w obecnych czasach. Wnioski może każdy wyciągnąć sobie sam, ja niczego nie sugeruję, może poza tym, że dobrze jest dużo szczerze i otwarcie rozmawiać, analizować a potem podejmować decyzje. "Kto z was, chcąc zbudować wieżę, nie siądzie najpierw i nie obliczy kosztów, by zobaczyć, czy mu wystarczy na jej dokończenie" Słowa Jezusa zanotowane w Łukasza 14:28.
To, że jesteś szczęśliwy - super, chwali się. Ale po co bzdury takie wypisywać. Idź tak jak wspomniano wyżej do Domu Uciechy i będzie po sprawie. Nie musisz mieć rodziny - NIKT CIĘ NIE ZMUSZA. Miej swoje pasje, rozwijaj się i uprawiaj seks przygodny. Nikomu za to nawet nie płacąc. Uwłaczyłeś trochę tej części kobiet, które nie patrzą przez pryzmat pieniądza. Które potrafią współgrać z mężczyzną. Które również pracują, spłacają kredyt. A facet humorów nie ma? A teściowa (matka męża) wcale nie jest lepsza. Są tak chorobliwe matki, które upupiają swoich synów robiąc z nich mami-synków i gnoją ich żony (bo źle ci koszule wyprasowała, bo ona o ciebie nie dba, bo, bo, bo, bo mamusia wiec co dobre i to z mamusią będzie ci najlepiej). Więc z dwóch stron są zabierane plusy i minusy, wady i zalety. Nie rób z facetów książąt bez których żyć się nie da. We dwójkę jest po prostu łatwiej. Jak źle trafisz to pamiętaj - ze szmaty jedwabiu nie zrobisz. Wtedy po prostu otwórz oczy i skończ takie duperelowatości. Bo Ty się zajedziesz a księżniczka będzie pachnieć. Znajdź porządną dziewczynę. I tego Ci życzę, boś chyba się przejechał i dlategoś takiś jest. ;)
Błąd - w podpisie demota zamiast seks miałeś wpisać miłość. Błąd duży, ale wybaczalny jak zaraz poprawisz. Nie ma za co!
To mówisz , że miłość można kupić. Aha.
Nie, mówię, że jeśli kobieta cię KOCHA, a ty ją, to żadne z tych wad [przedstawionych nie ma znaczenia. I że nie chodzi w małżeństwie o wymianę usług seksualnych jak przedstawił autor. W zamian za miłość powinniśmy być w stanie znieść kilka wad. Pzdr dla czytania ze zrozumieniem ;)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 13:38
trancemeditation naprawdę przykro mi że masz takie doświadczenie. Życzę Ci wiele miłości w życiu. Żebyś kiedyś mógł zmienić zdanie i uznać tego demota za glupiego. Naprawdę to smutne że człowiek może być tak skrzywdzony przez los :( trzymaj się.
Doprawdy nie wiem czy stworzył to idiota czy marny troll :D
Prawiczek.
Oj Boziu chłopy aż mi Was szkoda. Dzis kobiety sa silne i nie raz robią więcej niż Wy. pyzatym kredyt bierzecie wspólnie, samochód teraz to ma każdy swój i nie trzeba go brać na kredyt jak nie stać na lepszy. teściowa... a Wasza mamunia? potrafi być jeszcze gorsza od matki zony. Wszytsko zalezy od człowieka. A pranie sprzątanie, gotowanie to co ? pewnie przyjemności! a dziecko może urodzicie ? ech.... szkoda gadac
Teraz to mężczyźni chcą dzieci. Ślubu nikt nie chce :)
Czasy się zmieniają. Teraz nie potrzeba się żenić, żeby dostać współżycie od kobiety.
Koszenie trawnika w zamian za odkurzanie;
Umycie samochodów w zamian za zmywanie naczyń;
Rąbanie drewna i palenie w piecu w zamian za gotowanie;
Seks w zamian za Seks;
Nie bądź frajerem zacznij myśleć.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 11:50
o chyba najmądrzejszy komentarz dotyczący dawania od siebie i brania dla siebie we wspólnym życiu. Widać jednak, ze autor demota trafił na kobietę, która nie dawała nic, oprócz du*y. Przykre jest czasami życie
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 13:41
No pewnie bo kobieta tylko do seksu jest potrzebna. Trzebabylo zostac alfonsem to mialbys seks bez calej reszty ktora wypisales. Porazka
Małżeństwo do ZŁO. Większość przynajmniej raz tak pomyślała, ale dała się zabrać z prądem. Ktoś nam wmawia, że to normalne, że to dobre i jedyne słuszne, a to jeden wielki BLEF.
Hmm a czym się różni małżeństwo od bycia po prostu ze soba? Bo dl mnie niczym, wspólne życie, mieszkanie, kochanie się, może i dzieci. Tylko że jedno z papierkiem i wspólnotą majątkową, drugie bez. A z twojej wypowiedzi rozumiem, że nie tylko instytucję, ale ogólnie ideę bycia w związku traktujesz jak BLEF?
Ile ludzi robi to na siłę? Bo tak trzeba, bo koleżanki mają dziecko to ja też chcę mieć, bo tak fajnie jest mieć swoje własne mieszkanie, kupować mebelki, piec pieczenie w swojej własnej kuchni dla ukochanej, ukochanego, mieć takie życie jak inni, tak nas wychowało społeczeństwo. A potem: alkoholizm, zdrady, chore dziecko, kłótnie o obowiązki domowe, brak seksu, brak kasy, kłótnie, kłótnie, KŁÓTNIE, rozwody, płacz, dziecko dojeżdża do tatusia bądź mamusi raz na tydzień. 1/3 małżeństw kończy się rozwodem. Nie znam żadnego szczęśliwego z większym stażem. Dla mnie to po prostu spore ryzyko i temat warty przemyślenia. Nie mówię, że w każdym małżeństwie źle się dzieje. Zapewne tak nie jest. Ale nie wierzę, że bez wyrzeczeń, kompromisów i ciężkiej pracy uda się stworzyć z pozoru spokojne, szczęśliwe małżeństwo.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 13:53
Ale te wyrzeczenia, kompromisy i ciężka praca do dla mnie coś oczywistego i nawet przyjemnego, jak wiem, ze mam to dla kogo to robić i że jest to warte zachodu. Poza tym nie wiem jak słabym psychicznie trzaba być, zeby decydować się na rodzinę, bo tak sie robi i już. Dorastałam w pełnej, kochającej się na dobre i złe rodzinie, dlatego pewnie wierzę i ufam w bycie razem na dobre i złe. Ja nie znam nikogo nieszczęśliwego z większym stażem, bo ci nieszczęśliwi się rozwiedli po 3 latach, a reszta trwa i trwa w miłości. Ludzie, którzy nawet nie spróbowali, a odrzucają muszą mieć naprawdę przykre wzorce w rodzinie.Bo może nieświadomie, ale zawsze kierujemy się ku powielaniu wzorców rodzinnych. Znalezione dziś przez przypadek: http://kwejk.pl/obrazek/2037711/milosc.html
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2014 o 18:06
Ślub, dzieci, rodzina. Rezygnacja z kariery. Konieczność zbierania brudnych skarpetek. Awantury, bo chcesz realizować własną pasję - sama. Złośliwe komentarze teściowej. Zajmowanie się bachorami, bo przecież musisz urodzić - jesteś kobietą.
Drodzy mężczyźni. Seks to nie problem. Seks to przyjemność.
Jeżeli coś wam nie pasuje - zmieńcie kobietę. Albo po prostu nie wdawajcie się w związki.
Sama wolę to drugie rozwiązanie.
O matko, jak zaczęłam to czytać, to w pierwszej chwili myślałam, że to będzie o kobietach :)
kup se lale dmuchana...ona niczego nie chce-prócz powietrza
Kolejny demot autorstwa jakiegoś chłopczyka ,który w kobietach widzi tylko potrzebę zaspokajania potrzeb seksualnych. Z takimi sentencjami życiowymi to won do gimbazy się dzielić z kolegami ,a nie promować takie podejście w internetach. Pozdro.
Jakie dwa etaty? Facet ktorego nie ma w domu bo woli kase to DUPA nie facet!