Znaczy, ze idioci wydaja pieniadze na edukacje dzieci,tak? Bo koles, ktory kladzie dla przeciwwagi worek z pieniedzmi jest idiota-jego dziecko ma mniejsza mase od niego, moglby poprostu stam stanac po drugiej stronie.
Pamiętam, że kiedy chodziłem do szkoły podstawowej (połowa lat 90tych), to wszyscy bogatsi rodzicie mieli pierddolca na punkcie wysyłania swoich dzieci na kursy językowe, tudzież kursy szybkiego czytania/poprawiania pamięci. Moich rodziców nie było na to stać, więc ja przyswajałem wyłącznie program szkolny. Minęło 20 lat. Zostałem inżynierem budownictwa. Angielski znam, jak to się mówi, na własne potrzeby. Potrafię czytać dokumentację techniczną, czy dogadać się z inżynierem spoza granicy. A moi znajomi? Około 20 % z nich poszło w ślady swoich rodziców. Pozostawali więc prawnikami, czy lekarzami i na swoją pracę też narzekać nie mogą. 80 % jednak poszło na studia, które były ówcześnie modne, czyli studia humanistyczne odmieniane na wszelkie przypadki: socjologia, politologia, st. międzynarodowe, zarządzanie i marketing i tego typu rzeczy. Język przydał im się na tyle, że dziś pracują za granicą. Bynajmniej nie w wielkich korporacjach... Reasumując. Jeżeli masz dziecka tłumoka, to pieniądze niewiele zmienia. Jeżeli dziecko jest zdolne, a co więcej przekonasz go do tego, że warto się uczyć, to osiągnie sukces bez tysięcy złotych utopionych w kursach.
To kiedyś wyglądała ona inaczej?
Znaczy, ze idioci wydaja pieniadze na edukacje dzieci,tak? Bo koles, ktory kladzie dla przeciwwagi worek z pieniedzmi jest idiota-jego dziecko ma mniejsza mase od niego, moglby poprostu stam stanac po drugiej stronie.
Prywatna, ot co.
Tylko dlaczego wmawia się nam, że jest bezpłatna?
idioci głosują na socjalistów, socjaliści są u władzy, więc mogą idiotom wmówić każdą bajkę
Pamiętam, że kiedy chodziłem do szkoły podstawowej (połowa lat 90tych), to wszyscy bogatsi rodzicie mieli pierddolca na punkcie wysyłania swoich dzieci na kursy językowe, tudzież kursy szybkiego czytania/poprawiania pamięci. Moich rodziców nie było na to stać, więc ja przyswajałem wyłącznie program szkolny. Minęło 20 lat. Zostałem inżynierem budownictwa. Angielski znam, jak to się mówi, na własne potrzeby. Potrafię czytać dokumentację techniczną, czy dogadać się z inżynierem spoza granicy. A moi znajomi? Około 20 % z nich poszło w ślady swoich rodziców. Pozostawali więc prawnikami, czy lekarzami i na swoją pracę też narzekać nie mogą. 80 % jednak poszło na studia, które były ówcześnie modne, czyli studia humanistyczne odmieniane na wszelkie przypadki: socjologia, politologia, st. międzynarodowe, zarządzanie i marketing i tego typu rzeczy. Język przydał im się na tyle, że dziś pracują za granicą. Bynajmniej nie w wielkich korporacjach... Reasumując. Jeżeli masz dziecka tłumoka, to pieniądze niewiele zmienia. Jeżeli dziecko jest zdolne, a co więcej przekonasz go do tego, że warto się uczyć, to osiągnie sukces bez tysięcy złotych utopionych w kursach.
Czyli kolejne narzekanie nieudacznika "Nie mam pieniędzy to obrażę tych co je mają"
Jedno-groszówkami byłoby taniej.
i tak powinno być, płacić za swoje, a nie za cudze jak to jest w złodziejskim ustroju zwanym socjalizmem
A i tak ma do szkoły pod górkę.