Jak najbardziej można ubrać kurtkę, ale tylko na południu kraju. To jest regionalizm, a regionalizm nie jest błędem, jest po prostu cechą języka, którym posługują się ludzie na dużym obszarze i która pojawia się w mowie regionalnych elit, a nawet w utworach literackich osób pochodzących z danej części kraju. Podobnie ma się sprawa np. z formą "oglądnąć" i czy się to komuś podoba, czy nie - nie są to błędy, ale regionalizmy.
Skoro większość osób zaczyna mówić niepoprawnie, to w tym momencie język powinien ulec ,,aktualizacji''. Po co na siłę zmieniać myślenie większości, co jest niepoprawne, skoro powinno dojść do ewolucji języka? Spójrzmy na polszczyznę XVI, XVII wieku; zapewne też pouczano o tym, jak powinno się poprawnie mówić, ale naprawdę jest mnóstwo różnic pomiędzy tamtą, a dzisiejszą odmianą języka polskiego. Język ulega przeobrażeniom, co jest normalne. Nienormalnym jest uważanie tego za zło konieczne. Nie mówię tu o takich błędach jak ,,poszłem'', bo nacisk społeczny jest na tyle duży, że ludzie używający tego określenia pokazują swoją ignorancję połączoną z niewiedzą. Ale bez przesady, żeby mówić ,,mam czworo zajęć''. W imię ,,poprawnego mówienia'' (bo co mi z tego), mam brzmieć jak profesor Miodek w zwykłym, codziennym towarzystwie?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
15 września 2014 o 15:38
Nie, nie i jeszcze raz nie! Owszem, język jako taki ulega z czasem pewnym zmianom, ale nie można kapitulować przed analfabetycznymi kretynami i zniżać język polski do ich marnego poziomu tylko dlatego, że są liczni i że coraz więcej Polaków nie potrafi ani mówić, ani pisać poprawnie we własnym języku. Powinno kłaść się nacisk na poprawną wymowę (profesor Miodek to pewne ekstremum, on jest hiperpoprawny, ale z dwojga złego i tak wolę tę opcję) - nacisk tym większy, im więcej jest ludzi, którzy mają z tym problem. Jeżeli odpuścimy, równie dobrze wszyscy możemy zacząć rozmawiać ze sobą jak menele spod monopolowego, żeby nie brzmieć jak Miodek - tego chcesz?
Ależ oczywiście, język się zmienia i będzie się zmieniał. Tylko osoby, które zbyt szybko posługują się formami nowymi, są odbierane jako mniej inteligente/wykształcone/oczytane. Tak, jak kiedy się ubierzesz mniej starannie, jesteś odbierany jako mniej elegancki i zadbany. Każdy sam decyduje o tym, jak będzie mówił i nad czym będzie pracował, co dla niego brzmi naturalnie, a co kłuje go w uszy (czy to przestarzałe, czy zbyt uproszczone lub potoczne). Tak jak decydujemy o swoim wizerunku przy codziennej toalecie, tak samo wpływamy na to, jak nas odbierają, przez sposób wysławiania się. Bo nie tylko, jak Cię widzą, ale także jak Cię słyszą, tak Cię piszą :) A prof. Miodek nie jest hiperpoprawny - hiperpoprawność to błąd osób, które starają się mówić poprawnie, ale znają zasady na tyle niedokładnie, że się mylą - np. mówiąc "kupięł sobie chrupiąłcy chleby" (to marna próba zapisu, ale chodzi o czytanie doliterowe). Prof. Miodek jest co najwyżej troszkę staromodny w niektórych używanych przez siebie formach.
Wg ciebie jeden błąd językowy jest be, a inny zupełnie ok. Mało tego, zupełnie poprawne i normalne formy uważasz za dziwne, bo co? Bo nigdy w życiu nie słyszałeś poprawnej wersji? To tylko świadczy o tym, jak źle jest, nie, że powinniśmy to zacząć akceptować. Poza tym jedna WIELKA UWAGA - jest zasadnicza różnica między ewolucją języka, przyjmowaniem nowych słów itd... a akceptowaniem błędów tylko dlatego, że dużo ludzi je popełnia. Wg mnie np. tego drugiego absolutnie nie powinno się robić.
pierdzielenie, tak długo jak ludzie się rozumieją jak trzeba język jest dobry, nawet jeśli ogranicza się do wariacji około 500 słów. Kiedyś nie było takiego pieprzenia się z zasadami, bo nikt nie był w stanie kontrolować tak wielkich procesów i wytykać błędów na taką skalę, teraz usiłujemy zakonserwować piękną polszczyznę, ale używany język musi się zmieniać.
Trzeba się zgodzić z Shikatenem, językoznawstwo zna coś takiego jak uzus. Sprawdzenie, jaki jest uzus, jest jednym z kryteriów ocenienia poprawności danego słowa/zwrotu. Sądzę jednak, że te wywody o zmienności języka odnoszą się tylko do jednego z wymienionych "błędów": do odchudzania. To słowo być może ktoś na samym początku źle utworzył, wybrał zły przedrostek, ale z jakichś powodów wszyscy to kupili i utrwaliło się na amen (swoją drogą ciekawe od kiedy to słowo jest notowane i jak to się właściwie stało ;)) O czymś tak mocno zakorzenionym nie można powiedzieć, że to błąd. Co do pozostałych przypadków, to przecież internet i pismaki to jeszcze nie są wszyscy, cały naród.
nie moge uwierzyc, ze napisaniu tekstu w ramce, autor dolozyl taki komentarz. jezyk polski jest trudny. Panoz, sam to powyzszym udowodniles (udowodnilas)
@~xyz9876, logika powyzszego demota jest nastepujaca dwukropek tresc w ramce: wejscie na ta wielka gore jest strasznie trudne i mnostwo ludzi lamie sobie nogi. komentarz: moze byscie zaczeli lazic po szczytach? przeciez to takie latwe.
Błagam, "odchudzać się" nie jest błędem. Język nie jest taki prosty, żeby wszystkie przedrostki zachowywały znaczenie dosłowne! Dla przykładu po polsku powiemmy "PODdaj się", a po angielsku "give UP". Znaczenie jest to samo, "dawać" też jest w obu językach, tylko w jednym jest "pod" a w drugim "do góry". Podobnie kiedy umawiamy się pod szkołą, nikt nie będzie podkopywał jej fundamentów. Trochę rozsądku w poszukiwaniu błędów wypadałoby zachować, żeby nie tracić wiarygodności. Mam mieszane uczucia również co do innych "ciekawostek" - autor tekstu nie powołuje się na żadną literaturę i odnoszę wrażenie, że część rzeczy poprzekręcał lub po prostu wyssał z palca.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
15 września 2014 o 17:01
To tak jak z pytaniem, które mnie nurtuje: Wskaż pachę, a teraz powiedz gdzie rosną ci włosy? Na pasze? Na pachie? Pod barkiem? Nad przedramieniem od spodu?
@Dylemat - nie wiem, odnośnie do czego o to pytasz, ale 1. flylove ma rację, 2. Celownik (komu? czemu?) słowa pacha brzmi właśnie: pasze. Więc przyglądasz się własnej pasze, podobnie jak przyglądasz się musze lub jakiejś jej cesze - np. kresze na skrzydle.
Chiński i japoński? Te języki są banalne w porównaniu np. do fińskiego albo węgierskiego i podejrzewam, że język polski jest mniej więcej na równi z tymi dwoma. Ale akurat chiński i japoński bynajmniej nie kwalifikują się do grona 3 najtrudniejszych języków świata.
AoiNamida - chiński łatwy? Pomijając pisownię. Tonacja słów? W zależności jak jedno słowo powiesz może znaczyć całkowicie co innego. Gdzieś w jednej książce, którą czytałem było połączenie dwóch różnych słów, a razem znaczyły "droga".
Japoński? Te wszystkie formy grzecznościowe?
Jedyna trudność chińskiego to właśnie tony i ewentualnie pisownia, jeśli komuś takie rzeczy sprawiają trudność. Jednak chińska gramatyka jest łatwa. A w japońskim jedyną trudnością są niuanse pomiędzy konstrukcjami gramatycznymi, które po polsku znaczą mniej więcej to samo. Z własnego doświadczenia wiem, że nauka japońskiego to naprawdę banał w porównaniu z nauką fińskiego chociażby. Ich gramatyka jest kosmiczna momentami. EDIT: poza tym, nie napisałam, że chiński i japoński są łatwe :p Jedynie porównuję je do fińskiego i węgierskiego, bo uważam, że na ich tle te dwa języki azjatyckie nie wypadają aż tak źle, jeśli chodzi o trudność.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
15 września 2014 o 20:56
Bzdura. Słowo, to najprościej mówiąc ciąg głosek "od spacji do spacji". W przypadku wyrazu jest to zestaw słów o określonym znaczeniu, których nie da się podzielić na mniejsze formy (by tego znaczenia nie utracić). Słowem jest np. "dom", ale wyrazem może być już "w domu" albo "do domu" (form "w" i "domu" nie można nazwać wyrazami). Nie ma znaczenia to, co się zapisuje, a co nie.
Język polski, zwłaszcza potoczny z czasem zmienia się, gdy większość osób zaczyna mówić niepoprawnie, staje się to normą i formą poprawną, nie ma w tym nic złego, to naturalna kolej rzeczy. Demot prezentuje bardzo konserwatywne podejście do tej kwestii, moim zdaniem niewłaściwe, to jak walka z wiatrakami.
Jak czytam tego demota, a tam jak byk przy błędzie rządu jako sam błąd i poprawna forma podana ta sama kwestia, a później "łąbądź", to myślę - ALE PIE*DOLENIE! Jak może mnie poprawności języka uczyć ktoś, kto nie sprawdza co napisał? ĘĄ się znalazł i mędrkuje...
Zamiast czepiać się ewolucji języka, jak zostało już wcześniej napisane, zająć by się można edukacją, że teoretycznie poprawna forma "tu pisze" jest totalnie do bani i do zmiany. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy idziecie do muzeum, a przewodnik mówi: "Tu maluje, że Polacy walczyli z ...", "Tu rzeźbi, że Jezus ...". Dopiero wtedy widać ewolucję języka, również w tę złą stronę.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
16 września 2014 o 0:03
I nie używajmy formy "ubrać kurtkę, ubrać buty". Ubrać można choinkę albo drugiego człowieka ale nigdy to, co samo w sobie jest ubraniem.
Jak najbardziej można ubrać kurtkę, ale tylko na południu kraju. To jest regionalizm, a regionalizm nie jest błędem, jest po prostu cechą języka, którym posługują się ludzie na dużym obszarze i która pojawia się w mowie regionalnych elit, a nawet w utworach literackich osób pochodzących z danej części kraju. Podobnie ma się sprawa np. z formą "oglądnąć" i czy się to komuś podoba, czy nie - nie są to błędy, ale regionalizmy.
Skoro większość osób zaczyna mówić niepoprawnie, to w tym momencie język powinien ulec ,,aktualizacji''. Po co na siłę zmieniać myślenie większości, co jest niepoprawne, skoro powinno dojść do ewolucji języka? Spójrzmy na polszczyznę XVI, XVII wieku; zapewne też pouczano o tym, jak powinno się poprawnie mówić, ale naprawdę jest mnóstwo różnic pomiędzy tamtą, a dzisiejszą odmianą języka polskiego. Język ulega przeobrażeniom, co jest normalne. Nienormalnym jest uważanie tego za zło konieczne. Nie mówię tu o takich błędach jak ,,poszłem'', bo nacisk społeczny jest na tyle duży, że ludzie używający tego określenia pokazują swoją ignorancję połączoną z niewiedzą. Ale bez przesady, żeby mówić ,,mam czworo zajęć''. W imię ,,poprawnego mówienia'' (bo co mi z tego), mam brzmieć jak profesor Miodek w zwykłym, codziennym towarzystwie?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2014 o 15:38
Nie, nie i jeszcze raz nie! Owszem, język jako taki ulega z czasem pewnym zmianom, ale nie można kapitulować przed analfabetycznymi kretynami i zniżać język polski do ich marnego poziomu tylko dlatego, że są liczni i że coraz więcej Polaków nie potrafi ani mówić, ani pisać poprawnie we własnym języku. Powinno kłaść się nacisk na poprawną wymowę (profesor Miodek to pewne ekstremum, on jest hiperpoprawny, ale z dwojga złego i tak wolę tę opcję) - nacisk tym większy, im więcej jest ludzi, którzy mają z tym problem. Jeżeli odpuścimy, równie dobrze wszyscy możemy zacząć rozmawiać ze sobą jak menele spod monopolowego, żeby nie brzmieć jak Miodek - tego chcesz?
Ależ oczywiście, język się zmienia i będzie się zmieniał. Tylko osoby, które zbyt szybko posługują się formami nowymi, są odbierane jako mniej inteligente/wykształcone/oczytane. Tak, jak kiedy się ubierzesz mniej starannie, jesteś odbierany jako mniej elegancki i zadbany. Każdy sam decyduje o tym, jak będzie mówił i nad czym będzie pracował, co dla niego brzmi naturalnie, a co kłuje go w uszy (czy to przestarzałe, czy zbyt uproszczone lub potoczne). Tak jak decydujemy o swoim wizerunku przy codziennej toalecie, tak samo wpływamy na to, jak nas odbierają, przez sposób wysławiania się. Bo nie tylko, jak Cię widzą, ale także jak Cię słyszą, tak Cię piszą :) A prof. Miodek nie jest hiperpoprawny - hiperpoprawność to błąd osób, które starają się mówić poprawnie, ale znają zasady na tyle niedokładnie, że się mylą - np. mówiąc "kupięł sobie chrupiąłcy chleby" (to marna próba zapisu, ale chodzi o czytanie doliterowe). Prof. Miodek jest co najwyżej troszkę staromodny w niektórych używanych przez siebie formach.
Wg ciebie jeden błąd językowy jest be, a inny zupełnie ok. Mało tego, zupełnie poprawne i normalne formy uważasz za dziwne, bo co? Bo nigdy w życiu nie słyszałeś poprawnej wersji? To tylko świadczy o tym, jak źle jest, nie, że powinniśmy to zacząć akceptować. Poza tym jedna WIELKA UWAGA - jest zasadnicza różnica między ewolucją języka, przyjmowaniem nowych słów itd... a akceptowaniem błędów tylko dlatego, że dużo ludzi je popełnia. Wg mnie np. tego drugiego absolutnie nie powinno się robić.
pierdzielenie, tak długo jak ludzie się rozumieją jak trzeba język jest dobry, nawet jeśli ogranicza się do wariacji około 500 słów. Kiedyś nie było takiego pieprzenia się z zasadami, bo nikt nie był w stanie kontrolować tak wielkich procesów i wytykać błędów na taką skalę, teraz usiłujemy zakonserwować piękną polszczyznę, ale używany język musi się zmieniać.
Trzeba się zgodzić z Shikatenem, językoznawstwo zna coś takiego jak uzus. Sprawdzenie, jaki jest uzus, jest jednym z kryteriów ocenienia poprawności danego słowa/zwrotu. Sądzę jednak, że te wywody o zmienności języka odnoszą się tylko do jednego z wymienionych "błędów": do odchudzania. To słowo być może ktoś na samym początku źle utworzył, wybrał zły przedrostek, ale z jakichś powodów wszyscy to kupili i utrwaliło się na amen (swoją drogą ciekawe od kiedy to słowo jest notowane i jak to się właściwie stało ;)) O czymś tak mocno zakorzenionym nie można powiedzieć, że to błąd. Co do pozostałych przypadków, to przecież internet i pismaki to jeszcze nie są wszyscy, cały naród.
Panie majster, robim co możem.
Obawiam się, że najpierw trzeba nauczyć ludzi pisać bez rażących błędów ortograficznych...
Teraz już wiem co ściska zwieracze polonistów. Fascynujące.
nie moge uwierzyc, ze napisaniu tekstu w ramce, autor dolozyl taki komentarz. jezyk polski jest trudny. Panoz, sam to powyzszym udowodniles (udowodnilas)
no .. udowodnił swoja tezę , wiec w czym problem ?
@~xyz9876, logika powyzszego demota jest nastepujaca dwukropek tresc w ramce: wejscie na ta wielka gore jest strasznie trudne i mnostwo ludzi lamie sobie nogi. komentarz: moze byscie zaczeli lazic po szczytach? przeciez to takie latwe.
Błagam, "odchudzać się" nie jest błędem. Język nie jest taki prosty, żeby wszystkie przedrostki zachowywały znaczenie dosłowne! Dla przykładu po polsku powiemmy "PODdaj się", a po angielsku "give UP". Znaczenie jest to samo, "dawać" też jest w obu językach, tylko w jednym jest "pod" a w drugim "do góry". Podobnie kiedy umawiamy się pod szkołą, nikt nie będzie podkopywał jej fundamentów. Trochę rozsądku w poszukiwaniu błędów wypadałoby zachować, żeby nie tracić wiarygodności. Mam mieszane uczucia również co do innych "ciekawostek" - autor tekstu nie powołuje się na żadną literaturę i odnoszę wrażenie, że część rzeczy poprzekręcał lub po prostu wyssał z palca.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2014 o 17:01
Vide: http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=390
To tak jak z pytaniem, które mnie nurtuje: Wskaż pachę, a teraz powiedz gdzie rosną ci włosy? Na pasze? Na pachie? Pod barkiem? Nad przedramieniem od spodu?
pod pachą??
@Dylemat - nie wiem, odnośnie do czego o to pytasz, ale 1. flylove ma rację, 2. Celownik (komu? czemu?) słowa pacha brzmi właśnie: pasze. Więc przyglądasz się własnej pasze, podobnie jak przyglądasz się musze lub jakiejś jej cesze - np. kresze na skrzydle.
nie jest az tak trudny? Polski to 3 najtrudniejszy jezyk na swiecie, zaraz po chinskim i japonskim... kopara opada...
Chiński i japoński? Te języki są banalne w porównaniu np. do fińskiego albo węgierskiego i podejrzewam, że język polski jest mniej więcej na równi z tymi dwoma. Ale akurat chiński i japoński bynajmniej nie kwalifikują się do grona 3 najtrudniejszych języków świata.
AoiNamida - chiński łatwy? Pomijając pisownię. Tonacja słów? W zależności jak jedno słowo powiesz może znaczyć całkowicie co innego. Gdzieś w jednej książce, którą czytałem było połączenie dwóch różnych słów, a razem znaczyły "droga".
Japoński? Te wszystkie formy grzecznościowe?
Jedyna trudność chińskiego to właśnie tony i ewentualnie pisownia, jeśli komuś takie rzeczy sprawiają trudność. Jednak chińska gramatyka jest łatwa. A w japońskim jedyną trudnością są niuanse pomiędzy konstrukcjami gramatycznymi, które po polsku znaczą mniej więcej to samo. Z własnego doświadczenia wiem, że nauka japońskiego to naprawdę banał w porównaniu z nauką fińskiego chociażby. Ich gramatyka jest kosmiczna momentami. EDIT: poza tym, nie napisałam, że chiński i japoński są łatwe :p Jedynie porównuję je do fińskiego i węgierskiego, bo uważam, że na ich tle te dwa języki azjatyckie nie wypadają aż tak źle, jeśli chodzi o trudność.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2014 o 20:56
ja ku@wa p@erdole nikt mi niebendzie mówił jak mam mówić mówie tak ja mi jes t wygodnie!
Napisz po swojemu podanie, CV lub coś do urzędu. Od razu poleci do śmietnika ;)
Może jest szerokie i głembokie...
A ja boję się piesa.
Mam coś ciekawego. Zdania nie zaczyna się od "mi", a "mnie" :P
Słów się nie pisze. Słowa się wypowiada. Małą bądź wielką literą można pisać wyrazy.
Bzdura. Słowo, to najprościej mówiąc ciąg głosek "od spacji do spacji". W przypadku wyrazu jest to zestaw słów o określonym znaczeniu, których nie da się podzielić na mniejsze formy (by tego znaczenia nie utracić). Słowem jest np. "dom", ale wyrazem może być już "w domu" albo "do domu" (form "w" i "domu" nie można nazwać wyrazami). Nie ma znaczenia to, co się zapisuje, a co nie.
Język polski, zwłaszcza potoczny z czasem zmienia się, gdy większość osób zaczyna mówić niepoprawnie, staje się to normą i formą poprawną, nie ma w tym nic złego, to naturalna kolej rzeczy. Demot prezentuje bardzo konserwatywne podejście do tej kwestii, moim zdaniem niewłaściwe, to jak walka z wiatrakami.
Panie polonisto słyszał pan o tym że język ewoluuje?
Jak czytam tego demota, a tam jak byk przy błędzie rządu jako sam błąd i poprawna forma podana ta sama kwestia, a później "łąbądź", to myślę - ALE PIE*DOLENIE! Jak może mnie poprawności języka uczyć ktoś, kto nie sprawdza co napisał? ĘĄ się znalazł i mędrkuje...
Zamiast czepiać się ewolucji języka, jak zostało już wcześniej napisane, zająć by się można edukacją, że teoretycznie poprawna forma "tu pisze" jest totalnie do bani i do zmiany. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy idziecie do muzeum, a przewodnik mówi: "Tu maluje, że Polacy walczyli z ...", "Tu rzeźbi, że Jezus ...". Dopiero wtedy widać ewolucję języka, również w tę złą stronę.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2014 o 0:03
A chwilę wyżej było to: http://demotywatory.pl/792835/Jezyk-polski
To jak to w końcu jest?
W akapicie o pleonazmach mamy wyrażenie "całe mnóstwo". A ja mam wątpliwość czy można mieć czegoś niecałe mnóstwo?