Mamo, poświęciłaś dla mnie swoje potrzeby, pragnienia i marzenia. Poświęciłaś swoje plany na przyszłość i ambicje.
Dałaś mi wszystko, czego potrzebowałam, nawet jeśli nie śmiałam o to prosić.
Nawet kiedy mówiłaś lub robiłaś coś, co sprawiało, że Cię nienawidziłam, wolałaś to, niż pozwolić mi na zmarnowanie swojego życia. Zawsze wiedziałaś co jest dla mnie najlepsze i kiedy podejmowałam złe decyzje, byłaś na mnie wściekła, ale za każdym razem mi wybaczałaś.
Znosiłaś moje przykre słowa, obrażanie się i odwracanie od Ciebie, bo wiedziałaś, że to tylko chwilowe.
Mogłam być ślepa, zuchwała, spontaniczna – Ty zawsze stałaś przy mnie bez niszczenia moich marzeń.
Wiedziałaś, co tak naprawdę jest możliwe i że wiele rzeczy mnie zrani, ale i tak mnie opuszczałaś.
Trwałaś przy mnie, nawet jeśli to oznaczało, że razem popełnimy błąd.
Ty miałaś więcej wiary we mnie, niż ja kiedykolwiek mogłabym mieć. Nieważne, że zdarzały mi się porażki i gorzkie łzy – dla Ciebie zawsze byłam największym sukcesem.
Przed Tobą nigdy nie musiałam udawać, grać, chować się za maską. Przy Tobie każdego dnia mogłam być szczera i prawdziwa.
To właśnie Ty pozwalasz mi być w pełni sobą i akceptujesz mnie taką jaką jestem. Jesteś jak mój świeży oddech powietrza.
Jesteś najbardziej altruistyczną i bezinteresowną osobą na świecie. To właśnie Ty koncentrujesz całą swoją uwagę na mnie, a nie na sobie.
Twoje dni skoncentrowane są na moich dniach – interesuje Cię, co robię, co czuję, jak sobie radzę. Nie spotykasz się ze mną po to, by opowiadać o sobie, ale po to, by wysłuchać, co ja mam do powiedzenia.
Jesteś moją skałą z miłym kocem na wierzchu. Zawsze służyłaś mi swoim ramieniem oraz mądrymi radami.
Nawet wtedy, kiedy traktowałam Cię gorzej, niż moich „przyjaciół”, to gdy się z nimi rozstawałam, Ty zawsze byłaś przy mnie i zawsze mnie broniłaś.
Ja tam nienawidzę mojej matki. I co? Szach mat! Niektóre matki nigdy nie powinny nimi być!
No to fajnie miałeś (poza brakiem samodzielności życiowej po 30-tce). Pewna dziewczynka miała za śliski kocyk. A np. moja matka gnoiła każdy mój pomysł i kapowała na mnie do ojca, przy okazji radośnie zmyślając. "Sprawiłaś, że stałem się najlepszą wersją samego siebie". Moja sprawiła, ze stałem się cynicznym, pozbawionym motywacji i życiowego celu dupkiem cierpiącym na chroniczny brak wiary w siebie, problemy emocjonalne i nawykłym o tego, że obojętnie jaka jest prawda i tak on oberwie. Dzięki mojej matce staram się być jak najlepszym człowiekiem. Ale po pierwsze średnio mi to wychodzi. Po drugie staram się, bo nie chce być jak moja matka.
Tak to jest z wieloma matkami, ojcami z resztą też. Takie idealne mamy jak z demotów, trafiają się rzadko, bardzo rzadko.
A ja właśnie mam taką mamę. Pomimo ojca alkoholika dała nam z siebie wszystko. I nawet dziś jako już mama dwóch małych diabłów do niej dzwonię po poradę. Sama staram się być dobrą mamą bo wiem że dobry rodzic to nie ten który obsypuje prezentami ale ten który daje czas, milosc, pomaga. Krzyczę na moich diabłów bo nie zawsze mnie słuchają ale nie bije. Słucham ich, pozwalam podejmować własne decyzje , doradzam. Jako matka jestem odpowiedzialna za nich, to ja daję im korzenie by w przyszlosci jak potężne dęby nogi stawia czoła światu.