Pewne problemy odchodzą gdy inne przychodzą, wolałbym iść do podstawówki niż do pracy wtedy człowiek nie miał tylu obowiązków na głowie a po wyjściu ze szkoły miał czas wolny. Do szkoły można było nie pójść a mama pisała usprawiedliwienie.
Każdy inaczej widzi swoje problemy, to zależy od perspektywy. Dla 12-latka sprawdzian z przyrody jest czymś ogromnym, ale dla 30-latka to śmieszne. W każdym wieku mamy jakieś góry do pokonania, tylko jak je przejdziemy, to już mamy inny level w życiu i inne góry przed sobą, dlatego te wcześniejsze wydają się błahe, choć kiedyś takie nie były.
Żarty żartami. Powiedzmy, że gimbusowi, albo leniwemu studentowi może się jeszcze wydawać, że to fajna sprawa, mieć codziennie niedzielę. Ale inteligentnym ludziom dosłownie odbija od nic nie robienia, na bezrobociu wariują z depresji, dopóki nie znajdą jakiegoś zajęcia. Nietrudno zryć sobie psychikę kompletnym brakiem aktywności.
@DameMitHermelin Prawda, z małym zastrzeżeniem dotyczącym ludzi inteligentnych, powinno być pracowitych. Znam ludzi bardzo inteligentnych którzy nie pałają chęcią do pracy, wręcz przeciwnie, a znam mało inteligentnych którzy są pracowici i z braku konkretnego zajęcia im odbija.
@Anneetta - fakt - to są osoby inteligentne i zdemoralizowane :) W pierwszej wersji napisałam „wrażliwe“, bo jednak trzeba mieć wrażliwość (i pracowitość...) betonowego kloca z falochronu, żeby czuć się świetnie nic nie robiąc i nie mając absolutnie żadnego celu w życiu.
@DameMitHermelin 100% racji. Ja tak właśnie miałam, gdy na studiach nie mogłam znaleźć sobie pracy. Rodzice mnie wspierali, ale siostra straszliwie mi dokuczała, pomimo, że nie brałam pieniędzy od rodziców i zwyczajnie oszczędzałam, a gdy musiałam już coś kupić, jak na przykład kurtkę zimową, to wyciągałam ze starych oszczedności, które szczęśliwie zachomikowałam. Ale miałam depresję, a nawet myśli samobójcze. Po tam długim bezrobociu zresztą dostałam napadów lęków i bałam się pójść do nowej pracy z obawy o to, że sobie nie poradzę i nie zostanę zaakceptowana. Cieszę się, że w końcu mi przeszło. Teraz dopiero, zarabiając nawet te marne grosze czuję się coś warta.
jak się studiowało na humanie to nic dziwnego. Na ścisłych już na pierwszym roku firmy przyjeżdżają i zgarniają kogo się da na praktyki, staże, na wszystko co się da.
na luzie? czyli na garnuszku u rodziców bo nie stać Cię na własne mieszkanie i przeżycie. jak tak to spoko.... gdybyś mieszkał/a sam/a nie byłoby mowy o bezrobociu na luzie....
Ja studiuję i pracuję. Na bezrobociu nie jestem, choć mogłabym, bo studia dzienne, ale co ja bym zrobila z taką masą wolnego czasu? Na kompie siedziała? Oczywiscie, że nie chce mi się pracować za 1100 zł miesięcznie (w wakacje jestem w stanie wyrobić cały etat i tyle wtedy dostaję), ale lepsze to niż nie zarobić w ogóle. Nie oszukujmy się, praca w tym kraju jest, tylko za tak marny grosz, że młode duszyczki wolą na bezrobociu siedzieć i użalać się nad sobą, niż zhańbić się taką pracą.
Tak. Cała ja:)
Ja co prawda teraz będę zaczynal ostatni rok studiów ale też się nie mogę doczekać tego siedzenia na bezrobociu :D
Pewne problemy odchodzą gdy inne przychodzą, wolałbym iść do podstawówki niż do pracy wtedy człowiek nie miał tylu obowiązków na głowie a po wyjściu ze szkoły miał czas wolny. Do szkoły można było nie pójść a mama pisała usprawiedliwienie.
Każdy inaczej widzi swoje problemy, to zależy od perspektywy. Dla 12-latka sprawdzian z przyrody jest czymś ogromnym, ale dla 30-latka to śmieszne. W każdym wieku mamy jakieś góry do pokonania, tylko jak je przejdziemy, to już mamy inny level w życiu i inne góry przed sobą, dlatego te wcześniejsze wydają się błahe, choć kiedyś takie nie były.
To prawda. Nie ma to jak uczucie wolności, podczas gdy inni muszą codziennie biegać do szkoły i uczyć się głupot.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 14:43
Żarty żartami. Powiedzmy, że gimbusowi, albo leniwemu studentowi może się jeszcze wydawać, że to fajna sprawa, mieć codziennie niedzielę. Ale inteligentnym ludziom dosłownie odbija od nic nie robienia, na bezrobociu wariują z depresji, dopóki nie znajdą jakiegoś zajęcia. Nietrudno zryć sobie psychikę kompletnym brakiem aktywności.
@DameMitHermelin Prawda, z małym zastrzeżeniem dotyczącym ludzi inteligentnych, powinno być pracowitych. Znam ludzi bardzo inteligentnych którzy nie pałają chęcią do pracy, wręcz przeciwnie, a znam mało inteligentnych którzy są pracowici i z braku konkretnego zajęcia im odbija.
@Anneetta - fakt - to są osoby inteligentne i zdemoralizowane :) W pierwszej wersji napisałam „wrażliwe“, bo jednak trzeba mieć wrażliwość (i pracowitość...) betonowego kloca z falochronu, żeby czuć się świetnie nic nie robiąc i nie mając absolutnie żadnego celu w życiu.
@DameMitHermelin 100% racji. Ja tak właśnie miałam, gdy na studiach nie mogłam znaleźć sobie pracy. Rodzice mnie wspierali, ale siostra straszliwie mi dokuczała, pomimo, że nie brałam pieniędzy od rodziców i zwyczajnie oszczędzałam, a gdy musiałam już coś kupić, jak na przykład kurtkę zimową, to wyciągałam ze starych oszczedności, które szczęśliwie zachomikowałam. Ale miałam depresję, a nawet myśli samobójcze. Po tam długim bezrobociu zresztą dostałam napadów lęków i bałam się pójść do nowej pracy z obawy o to, że sobie nie poradzę i nie zostanę zaakceptowana. Cieszę się, że w końcu mi przeszło. Teraz dopiero, zarabiając nawet te marne grosze czuję się coś warta.
Idiotyzm! Lepiej siedzieć na demotach i marudzić, że pracy nie ma niż jej szukać!!!
jak się studiowało na humanie to nic dziwnego. Na ścisłych już na pierwszym roku firmy przyjeżdżają i zgarniają kogo się da na praktyki, staże, na wszystko co się da.
na luzie? czyli na garnuszku u rodziców bo nie stać Cię na własne mieszkanie i przeżycie. jak tak to spoko.... gdybyś mieszkał/a sam/a nie byłoby mowy o bezrobociu na luzie....
Ja studiuję i pracuję. Na bezrobociu nie jestem, choć mogłabym, bo studia dzienne, ale co ja bym zrobila z taką masą wolnego czasu? Na kompie siedziała? Oczywiscie, że nie chce mi się pracować za 1100 zł miesięcznie (w wakacje jestem w stanie wyrobić cały etat i tyle wtedy dostaję), ale lepsze to niż nie zarobić w ogóle. Nie oszukujmy się, praca w tym kraju jest, tylko za tak marny grosz, że młode duszyczki wolą na bezrobociu siedzieć i użalać się nad sobą, niż zhańbić się taką pracą.