Z faktu, iż jest to miasto w którym dość dużo pociągów się zatrzymuje, Leszno jest podzielone na dwie części: Zatorze (tu mieszkam, i jest to część, za dworcem) oraz Miasto i obrzeża (przed dworcem). Żeby z Zatorza do Miasta dostać się dość szybko, potrzeba przejechać przez wiadukt. To tyle informacji.
Akcja dzieje się z 2-3 lata temu. Grill z rodziną (wujek, ciocia i kuzynostwo) Siedzimy sobie, wuja z ojcem piją piwko, dzieci się bawią, ogólnie lajt. Przychodzi 21, trzeba się zwijać. Miło się rozstajemy i wujek z rodzina wracają do siebie (obrzeża). Oczywiście musieli przejechać przez wiadukt. Pech, a może szczęście, sami ocenicie, chciał, że w tył ich auta uderzyła kobieta. Lat ok.35, zadbana, ładne auto. Oczywiście babka przerażona - telefon do męża. Zjazd na bok i czekają. Po 10 minutach podjeżdża czerwone auto warte ok. 200 tysięcy. Szyba w dół, szybkie rozglądnięcie po stratach. Wujek podchodzi do szyby, nie zdążył nic powiedzieć, do ręki dostaje.. 1000 zł. (szkody wynosiły ok.300 zł)
- Starczy? - Tylko tyle usłyszał wuja, po czym pokiwał głową, a po chwili gostka nie było, a żona wsiadła do auta i odjechała.
Wydatki - 300 zł lakiernik, 700 zł w przód :D
PS: Pozdro dla miłego panna!
Godzina około 11., standardowa liczba osób - około 15-20 przy poczekalni i pod stojącym nieopodal przystankiem. Nagle ni stąd ni zowąd zaczyna coś stukać o metalową budkę poczekalni - odwracam się, patrzę a tam chłopak ma wywinięte do góry oczy, zaczyna się trząść i powoli osuwać po blaszanej ścianie poczekalni. Od razu intuicyjnie podbiegam, łapię go by nie poleciał na chodnik.
Do mnie podbiegła około 20-letnia dziewczyna (ja mam 28 lat). Już chłopak bezpiecznie leży na chodniku, obca dla nas obu dziewczyna trzyma go za głowę, ja dzwonię na pogotowie i krótkimi hasłami mówię co trzeba: Nowy dworzec PKS, miejscowość, atak padaczki. Pani mówi, że już wysyła pogotowie, w między czasie tłumaczy co robić, żeby nie pozwolić żeby uderzał głową o chodnik, tłumaczy o pozycji bocznej i by obowiązkowo podłożyć coś pod głowę i pilnować by się nie zadławił językiem (do wszystkich wskazówek dostosowaliśmy się). Przyjeżdża pogotowie dosłownie po czterech minutach, oczywiście na sygnale. Wzięli chłopaka do środka, około 15. minut stali, w końcu zabrali go zapewne na izbę przyjęć. O co chodzi tu z piekielnymi? Nie jestem potężnym mężczyzną – mam jedynie 167cm wzrostu. Chłopak, który dostał ataku – tak na moje oko około 185cm i około 90kg wagi (kawał chłopa jednym słowem). Dziewczyna, która pomagała – też drobna osóbka. Dookoła było DUŻO osób, ale NIKT, powtarzam – NIKT nie podszedł nawet zapytać czy nie trzeba pomóc, a obrócenie takiej osoby było niewygodne.
Zacznijcie się interesować problemami ludzi, nie przechodźcie obok takich sytuacji obojętnie. Czy jesteś pewny, że Ty nie będziesz potrzebować takiej pomocy?
Kolejna sprawa - w imieniu chłopaka, którego atak złapał - dziękuję tym kierowcom, którzy zjeżdżali karetce na sygnale – tutaj liczą się minuty, nieraz nawet sekundy.
Po przeczytaniu tego artykułu poświęć proszę 10-15 minutek na przeczytanie kilku podstawowych informacji o udzielaniu pierwszej pomocy, zamiast na głupie, bezsensowne buszowanie po internecie
Doktorka niestety poprzekładała wszystkie wizyty sprzed prawie trzech tygodni, więc wiadomo nie uśmiechało się już człowiekowi z rana bo przecież dużo ludzi (jak zwykle do specjalisty) będzie a w szczególności osoby starsze ze znaczną przewagą pań. Oczywiście nie napawało mnie to jakoś radością. W dodatku jako, że jestem w ciąży musiałam iść do tego specjalisty, a od tygodnia mam powrót porannych mdłości więc musiałam jakoś spiąć się i doczłapać do tego lekarza. Muszę nadmienić, że przy kłopotach żołądkowych czy mdłościach mam wyjątkowo upiorny charakter i z kijem do mnie się nie zbliżaj.
Zwlokłam się jakoś do przychodni, po drodze przystając kilka razy by złapać głębszy dech i nie dać śniadaniu możliwości pokazania się światu.
Zapłaciłam przy rejestracji, weszłam na piętro i oczywiście...kolejka jak stąd do Meksyku. Nic to, zapytałam się która z pań ostatnia i usiadłam na krzesełku.
Na wejście do gabinetu czekałabym jakąś godzinę, ale gdzieś po 15-20 minut zaczęło mi robić nie za fajnie i co chwilę muliło dosyć poważnie. Jedna ze starszych pań (co dziwnych trafem zauważyłam) przyglądała mi się dobre kilka minut. A ja chyba w tym samym czasie musiałam zmieniać kolory twarzy na co inny i coraz ładniejszy. Głębsze oddechy jakoś mi pomagały, na dodatek moje dziecko stwierdziło, że fajnie byłoby teraz skopać mamusię.
I w tym momencie stał się jakiś cud. Ta starsza pani zapytała mnie czy dobrze się czuję bo wyraźnie zbladłam i niewyraźnie wyglądam. Więc odpowiedziałam z trudem i zgodnie z prawdą, że łapią mnie poważne ciążowe mdłości. Wtem babcia podskoczyła z siedzenia, zaczęła mnie teczką wachlować i wypytała wszystkie panie czekające w kolejce czy puszczą mnie poza kolejnością. Ja ogólnie w szoku, bo nie zamierzałam pytać o przepuszczenie etc, tylko przeczekać swoją kolejkę.
A gdy babcia uzyskała (a na chyba dwóch osobach wymogła) zgodę pomogła mi wejść do gabinetu gdy wyszła pacjentka.
Serdecznie podziękowałam a gdy zamknęły się drzwi poprosiłam panią doktor by szybko się ze mną uwinęła, bo dosłownie wciśnięto mnie do gabinetu poza kolejnością.
Także pani doktor zrozumiała sytuację i po 5 minutach byłam już po wizycie, a w poczekalni podziękowałam wszystkim czekającym za przepuszczenie, a babci za bezinteresowną pomoc.
Jednak zdarzają się starsi rodem z nieba :)
Kiedyś pracowałam w Empiku, tego dnia akurat stałam na kasie, ale że Empik był to mały, to w sumie każdy z nas robił wszystko. Przybył do mnie Dziadunio w poszukiwaniu gazetek z płytami, jakieś biesiady czy inne disco polo. Skierowałam go na dział prasy i na chwilę o nim zapomniałam. Nie mija pięć minut, jak Dziadunio wraca i mówi, że znaleźć nie może, żeby mu pomóc. Poszłam za nim jak na skazanie, coś tam znalazłam, coś poleciłam, coś pomogłam, byłam grzeczna, ale nie powiem, żebym była zachwycona sytuacją i nad wyraz miła, ciężki dzień. Wróciliśmy do kasy, pan zapłacił i wybył. Wyleciał mi już całkiem z głowy, aż jakoś pod koniec tygodnia przychodzi Dziadunio znowu i podbija do mnie:
D: Dzień dobry, ja tu w poniedziałek u Pani kupowałem takie gazetki...
i zaczyna wyciągać gazetki z teczki - ja mówię sobie - o w mordę jeża, teraz będzie się pewnie wykłócał i narzekał, no nic, trudno jakoś przeżyję.
D:.... i wie Pani, bo ja tak dopiero w domu zauważyłem, a daleko mam, to dlatego dopiero dzisiaj przyjechałem...
ja już w myślach "do brzegu, do brzegu...!"
D:... no i ja zauważyłem, że Pani mi za tą gazetkę policzyła 6,99, a ja patrzę i na gazetce jest cena 9,99! No to przyjechałem, myślę sobie, czemu taka ładna, miła dziewczyna ma mieć przeze mnie kłopoty, to ja przyjechałem oddać tę różnicę.
Mnie kopara opadła, a serce urosło. Dziaduniowi chciało się jechać przez pół miasta, żeby oddać 3 zł sprzedawczyni, która wcale nie była dla niego super miła. Wiara w ludzi mi wróciła.
Coś tam jednak z tym listonoszem się zadziało;)
Tarnowskie Góry również pozdrawiają pana połamanego :D
Repty to jednak cudowne miejsce :).
LWG dla Pana motocyklisty!
Wszystkie historyjki ciekawe i pouczajace. Zastanawia mnie tylko fakt, dlaczego przy tej z motocyklistą jako obrazek jest klatka z filmiku przedstawiajacego chwilę przed wymuszeniem mu pierwszenstwa i jego smiertelnym wypadkiem?
Zgadza się. Rodzina umieściła ten film żeby zwrócić uwagę na wymuszenia na drodze. Ten motocyklista zginął. Stało to się w Anglii.
Daję minusa w ciemno za każdą galerię z zmyślonymi historyjkami
Ehh, też kiedyś Pan pod biedronką poprosił mnie o coś do jedzenia.. podobnie jak w jednej z historii ujęło mnie to, że nie chciał kasy więc kupiłam mu chleb, jakieś masło, serek topiony i kiełbaski.. miałam poczucie, że zrobiłam dobry uczynek..
Niestety..
Następnego dnia również przechodziłam obok tej biedronki bo mijam ją idąc do pracy - okazało się, że Pan siedzi z dwoma kolegami i piją alko i od czasu do czasu któryś z nich pyta ludzi wchodzących do biedronki czy nie kupią mu czegoś do jedzenia :/
Wtedy poczułam się zwyczajnie naciągnięta.. nowe cwaniactwo - za kasę - bóg wie skąd mają - kupowali % a ludzie kupowali im jedzenie więc mieli komplet..
Pomijając realność opowieści o konduktorze, to był on zwykłym złodziejem działającym na szkodę swojego pracodawcy. "Wspaniały" byłby, jakby dołożył z własnej kieszeni do biletu.
@Koszowy A jego pracodawca okrada ludzi. 13 zł za bilet pociągiem, który prawdopodobnie nawet nie dojedzie na czas? KURRRR.
@sialala_no: Nie musisz korzystać. Oferują usługę, wystawiają cennik, więc korzystaj. Jak za drogo, możesz nie skorzystać.
Widać, że autor pierwszego tekstu nie ma pojęcia, jakie ludzie potrafią robić 'wałki' na ubezpieczeniach motoryzacyjnych OC.. Dasz komuś 1400zł, ktoś Ci wypisze oświadczenie o szkodzie, delikatnie wjedzie zderzakiem w bok drzwi na środku auta (drzwi przednie/słupek/drzwi tylne), kupisz zderzak za 120zł. A właściciel auta wartego 100 tysięcy zł dostanie z 60tys odszkodowania a naprawi je za 3tys.