Była zima, ok. godziny 16, pada śnieg. Czekam na autobus do domu, który spóźnia się już 30 minut. Myślę sobie - ok zaraz będzie. Po następnych 15 minutach straciłam nadzieję. No dobra może jakaś taksówka? Nie ma. Na przystanku stoi starsza pani i pyta się mnie gdzie jadę. Okazało się, że w tę samą stronę, a ona zamówiła taksówkę i czy miałabym ochotę się z nią wybrać. Oczywiście się zgodziłam. Uratowała mi życie i palce u nóg. Była moją wspaniałą.
Pod koniec wakacji udałam się z moim trzyletnim synkiem do "większego miasta", gdzie studiowałam zaocznie, pozałatwiać na uczelni formalności związane z praktykami.
Koniec sierpnia był upalny, dzieciaczek mój troszkę zmęczony. Nie miałam wtedy auta, więc w obie strony jazda PKS.
Tak więc idziemy na ten PKS, a w pewnym momencie mój synek [S]:
[S] - Mamo! Portfel leży!
[J] - Gdzie?
Dziecko pokazuje, a tam faktycznie leży taki najzwyklejsze w świecie, szary portfel (dziwne, bo ludzi było dużo, ale pewnie pod nogi nie patrzyli)
[J] - I co robimy?
[S] - Oddamy panu.
Podnoszę portfel i myślę - Jak będą dokumenty odniosę do domu, jak nie będzie to odniosę na policję. W środku była legitymacja szkolna, 250 zł w 2 banknotach i jakieś szpargały.
Patrzę na adres z legitymacji - trochę daleko, niedługo mam autobus i nie zdążę już odnieść. Dzwonię do męża,opowiadam co i jak i proszę niech ustali telefon do dziewczyny (wiek licealny). Mąż akurat siedział w biurze, a wiem, że mają tam książkę telefoniczną.
Po chwili dostaję numer telefonu na SMSa. Dzwonię, odbiera jakiś mężczyzna [M].
[J] - Dzień dobry. Nazywam się Ewa Kowalska (zmienione). Właśnie na ulicy Słonecznej znalazłam portfel należący do Ani Bąk (zmienione). Nie zdążę już go odnieść, więc wyślę poleconym.
[M] - Eeeeeeeeee. Powiem Ani. (facet najwyraźniej zdziwiony)
I pożegnałam się.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. List nadałam (polecony, trzeba wpisać swój adres) z tej samej miejscowości, pojechałam do domu (30 km), opowiedziałam rodzicom i teściowej i zapomnieliśmy o sprawie.
Niecały tydzień później - dzwonek do drzwi. Stoi obcy facet z bukietem róż i ozdobną torebką, w jaką pakuje się prezenty.
[F] - Dzień dobry, ja do pani Ewy Kowalskiej.
[J] - Dzień dobry, to ja.
[F] - Marian Bąk (zmienione). Jestem tatą Ani. Bardzo chciałem pani podziękować za zwrot portfela. Ania właśnie wyszła kupować podręczniki, całe wakacje zarabiała te pieniądze, taka honorowa, sama chce kupować. Już po pani telefonie wróciła do domu i płakała że zgubiła portfel. Ja na to że wiem. I jej opowiedziałem o telefonie. Ale nie liczyliśmy na zwrot portfela. Bardzo dziękujemy.
I wręczył mi kwiaty i torbę (taka naprawdę duża), wypchaną najróżniejszymi słodkościami, lizaczki, czekoladki, bombonierka itp.
Krótko rozmawialiśmy, podziękowałam, pan pojechał.
Przyjechał do M. specjalnie (tak powiedział) po to, żeby podziękować
Był straszny upał, a ja nie zdążyłam sobie kupić nic do picia i wizja trzygodzinnej podróży o suchym gardle była raczej przykra.
Poszłam zatem zapytać konduktorów, czy nie mają jakieś butelki wody - zapłacę, a i owszem. Ci radośnie stwierdzili, że mają trochę swojej przegotowanej i już napoczętą gazowaną, ale co im tam - lepiej żeby nikt nie zemdlał w czasie podróży. I oddali mi butelkę z wodą. O zapłacie nawet nie chcieli słyszeć.
Bardzo im dziękuję. Są moimi promyczkami na PKP, jeśli mogę się tak wyrazić.
Lot miałam z Gdańska, a jedyne połączenie koleją pozwalające na dostanie się na lotnisko bez stresu było o 3 w nocy. Trochę strach, ale nie miałam wyboru.
Modliłam się w duchu, by trafić na ludzi, z którymi mogłabym bezpiecznie odbyć tę podróż. Większość przedziałów była wolna, ale przecież nie będę podróżować sama, przezorny zawsze ubezpieczony. W końcu trafiłam na dwóch postawnych mężczyzn, którzy popijali piwo pogrążeni w wesołej rozmowie. Dobrze im z oczu patrzyło, gęby jakoś poczciwe, więc co mi tam. Bardzo dobrze zrobiłam.
Panowie byli kierowcami tira wracającymi z dwutygodniowej trasy po Europie do domu. Przyjęli mnie bardzo ciepło, byli ujmująco grzeczni i roześmiani ("taka gorąca dziewczyna do Skandynawii się wybiera tylko po to, by ocieplić im klimat!"), częstowali czym się dało, napakowali mi do torby cukierków i wafelków, ale najsłodsze było to, że rano obudziłam się przykryta kurtką jednego z nich. Sam miód.
Historyjka to niezły początek dla pornosa.
A więc dlatego kierowca autobusu był taki uczynny dla tamtego chłopaka...
Historie tak wspaniałe, że będę dziś ze wzruszenia płakał CAŁY dzień
Wracam z kumplem z roboty z Polski. Zatrzymujemy się na jakiejś wsi. Dziecko przed nami kupuje loda dla siebie i koleżanki. Zabrakło 20 groszy. Dziecko mówi, że tata odda. Na wsi każdy się zna. Sprzedawczyni, że nie. Mówię, że ja dopłacę. Kobieta z tekstem, żebym teraz dał bo mi nie ufa. Mówię jej że mam same grube banknoty. Kupiłem co trzeba, zapłaciłem. Dziecko podziękowało mi i że tata odda. Mija kilka miesięcy. Jestem z tym samym znajomym na festynie. Podchodzi obcy facet z piwem i daje. Ja się pytam za co. Ten odpowiada, że córka wskazała mnie i że dałem jej 20 groszy. Ok inny festyn, hazard w postaci loterii fantowej. Lubie pograć, tym razem na bogato. Los dwa czy 3 zł. Co róż coś na bogato. Patrzę jedna piłka nożna, Nike. Stwierdziłem że jeszcze zagram. Jakiś dzieciak obok też gra. Patrzę kolejna piłka, tym razem Adidasa. Dzieciak smutny, patrzę się na niego. Daje jemu, widzę uśmiech na twarzy. Ojciec dziecka, że piwo postawi, że super itp. Mówię, że zaraz jadę do pracy i nie trzeba. Będąc w mieście w markecie, facet widział mnie i na parkingu dał browara. Jadę kilka lat temu w zimę. Moja Suzi Vitara, biała strzała mknie sobie. Widzę faceta który wpadł do rowu. Zatrzymuje się, mówię, sami nie damy rady, uszkodzimy pana auto. Mówię, że mieszkam kilometr dalej i zaraz jakiś chłopaków załatwię. Dałem łopatę, żeby odgarniał śnieg. Wracam po kilku minutach z ekipą. Wyciągamy auto bez uszczerbku. Facet że zapłaci, mówimy że nie bo po co ? Widać po facecie że przy kasie. Ja wsiadam do auta. Ale nie odpuścił, dał koledze 100 zł i że ma mi dać. Kumpel wyskakuje z tekstem, że mamy na piwo a dziś mieliśmy grać w karty. 100 zł moim zdaniem przesadził facet.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 listopada 2015 o 10:38
@seybr Powiem ci,że ciekawe historie miałeś :)
Ja miałem tylko z ratowania faceta bo miał wypadek samochodowy i rowerzyście pożyczyłem dentkę do roweru ponieważ był w trasie.
Smutne jest to że takie historie są dla nas czymś wyjątkowym a powinny być codziennością, bo przecież opisują normalne ludzkie odruchy.
Przestałam czytać po pierwszej "wzruszającej historii". OK, zaproponowanie jazdy jedną taksówką to fajny gest, choć żaden to cud jak dla mnie. Ale osoba, która w 30 minut doszłaby do domu pieszo, a czekała 45 minut na autobus mnie rozwaliła tak, że odebrała mi ochotę na pozostałe historyjki...
Dlaczego mnie nie dziwi, że tylko jedna jest o policji...
@Janek17 - uważasz, że policjant postąpił właściwie? Ograniczenie - czy wg kierowcy zasadne, czy nie - to ograniczenie. I należy go przestrzegać. Dura lex, sed lex.
"250 zł w 2 banknotach" to ciekawe :D
Jeden banknot 200zł i jeden 50zł?
200 + 50 zł, da się ;)
Po przeczytani czuje ze moje życie nabiera sensu..............większych pierdół nie widziałem
Historyjka #6 - dziewczyna zapomniala dodac na koncu "i pupa szczypala..." ;-)