Badania przeprowadzone przez dr Monicę Moore z Webster University w St. Louis dowodzą, że nie musisz być wizualnie atrakcyjny, aby stać się obiektem zainteresowania drugiej osoby. Wystarczy, że będziesz wysyłać odpowiednie sygnały, np. nawiążesz kontakt wzrokowy lub uśmiechniesz się. To powinno załatwić sprawę. No chyba że jesteś naprawdę brzydki.
Te same badania pozwoliły stwierdzić, że najefektywniejszym sposobem na udany flirt jest dotyk. Ale jak wiadomo, dotyk dotykowi nierówny. Aby sprawdzić, który jest najefektywniejszy w skutecznym podrywie, przeprowadzono ankietę. Na jej podstawie wydzielono trzy grupy dotyku: „zaledwie przyjacielskie”, „wiarygodne alibi” i „nuklearne”.
Za najmniej skuteczne uznano sposoby z grupy pierwszej, do której zaliczają się szturchnięcie ramieniem i uścisk dłoni. Zamiast tego lepiej delikatnie dotknąć gdzieś w okolicach ramienia, przedramienia lub talii, czyli grupa druga. Najciekawsze efekty daje ponoć sposób nuklearny, pod którym kryje się… delikatny dotyk twarzy. Nasuwają się jedynie dwa pytania: Po pierwsze, dlaczego nazwano go „nuklearnym”, a po drugie, czy zmacanie komuś twarzy naprawdę pomoże nam go poderwać?
Podczas kolejnego eksperymentu zaobserwowano ciekawe zjawisko. Mężczyźni, którym udało się nawiązać obiecującą znajomość z kobietą wysyłali więcej niewerbalnych sygnałów niż ci, którzy polegli w swojej próbie. Na czym polegały te sygnały? Na częstym, krótkim spoglądaniu na partnerkę oraz ruchach „maksymalizujących przestrzeń”, czyli umieszczaniu ręki na sąsiednim krześle, przeciąganiu się i częstym zmienianiu miejsca przy barze. Oprócz tego mężczyźni ci próbowali zdominować otoczenie poprzez przepychanie się i szturchanie innych facetów. Według badaczy podkreślało to w oczach kobiety ich silną pozycję i sprawiało, że byli dla niej bardziej atrakcyjni.
No właśnie, to było za piękne, żeby mogło być prawdziwe. Badania wykazały, że o ile kobiety mogą dotykać do woli, to nad mężczyznami wisi ryzyko wpadnięcia w kłopoty przez pchanie łap np. do twarzy rozmówczyni. Co gorsza, okazuje się, że próby zwiększenia swojej atrakcyjności poprzez seksowne gesty również panom nie pomogą - wyobraźcie sobie faceta oblizującego sobie usta…
Im bardziej formalna jest sytuacja, tym jaśniejszy sygnał należy wysłać. Tych samych ankietowanych poproszono, by spróbowali stwierdzić, czy ich rozmówca próbuje z nimi flirtować. Eksperyment przeprowadzono w restauracji i na szkolnym korytarzu. 61 procent z nich trafnie rozpoznało sygnały, gdy zostały wysłane w romantycznej atmosferze restauracji. Nieco mniej, bo 49 procentom uczestników udało się odczytać intencje rozmówcy stojąc na korytarzu. Czyli jak już macać, to w knajpie.
Twój cel mówi dużo, płynnie i szybko, czyli rozmowa się klei.
Ahahahahahaha "Wygląd się nie liczy" i na obrazku wielkie cycki :DDD
bla bla bla, czas odejść z tego świata chyba
"chyba że jesteś naprawdę brzydki." mi to wystarczy, nie czytam dalej i tak jestem i będę beznadziejna.
Nieprawda! Śliczna jesteś ;-)
~akipakil Jak jeszcze jestem z trudem w stanie zrozumieć, że ktoś mi takie naiwne słowa pocieszenia mówi w rzeczywistości (czego nie znoszę i unikam, ukrywając się za dystansem), to w Internecie - kiedy nikt nic o mnie nie wie - wydaje mi się to wyjątkowo dziwaczne i niepotrzebne. :D
Oki, więc pewnie masz rację, mówiąc, ze jesteś beznadziejna. Mam nadzieję, ze się zrehabilitowałem.
~akipakil Teraz lepiej, dziękuję. ;)
"No chyba, że jesteś naprawdę brzydki". Szach mat, można nie czytać dalej.
tylko dla kobiety 99 na 100 to paskudy
to brzmi jak poradnik dla psychopatów