Pas cnoty z okresu średniowiecza przypominało narzędzie tortur – była to toporna konstrukcja z zamkami zasłaniająca całą dolną część ciała jej nieszczęśliwej posiadaczki. Chociaż wynalazca tego ustrojstwa przewidział otwór dla potrzeb fizjologicznych, o jakiejkolwiek higienie nie mogłoby być nawet mowy. Nie było też zapasowego kluczyka jakby co (przynajmniej teoretycznie, ale o tym nieco niżej).
Pas cnoty szybko stał się hitem mody, powstało wiele wersji – żelazne, srebrne, złote, zdobiono go też techniką inkrustacji. Najlepsze egzemplarze wyrabiano w Wenecji i nazywano je „weneckimi kratkami”. Niezłe sztuki powstawały też w Bergamo, stąd popularne w okresie Renesansu powiedzenie „zamknąć żonę na bergamską modłę”. Najstarszy zachowany do naszych czasów pas cnoty pochodzi z XVI wieku i znaleziono go w grobie młodej kobiety.
Trzeba zauważyć, że pas cnoty był po pierwsze drogą zabawką, na którą mogli sobie pozwolić bogaci kupcy, burżuazja i arystokracja, a po drugie, można go nazwać swojego rodzaju blokadą rodzicielską. Matka z dumą opowiadała kandydatowi na zięcia, że jego wybranka nosi ochraniacz cnoty praktycznie od dziecka. 15-letnia dziewica, podobnie jak w naszych czasach, była wtedy prawdziwym skarbem. W dzień ślubu teściowa przekazywała zięciowi kluczyk do furtki tajemniczego ogrodu.
Zmieniają się epoki, formy rządów, ale ludzie nigdy się nie zmieniają. Jak łatwo się domyślić, rzemieślnik wyrabiający pas cnoty mógł chcieć zarobić jak najwięcej, za jak najmniej pracy, więc jeden kluczyk oddawał mężowi, a drugi… sprzedawał kochankowi posiadaczki pasa.
Historia ulubionego wynalazku zazdrosnych i nieufnych facetów sięga nie średniowiecza, ale Starożytnej Grecji. To właśnie tam niewolnicom zakładano specjalny skórzany pas cnoty, który składał się z dwóch pasków – jeden obwiązywano kobiecie wokół talii, a drugi przechodził między jej nogami. Robiono to, by „uchronić” niewolnicę od ciąży i posiadania dziecka, czyli długiego czasu, w którym nie mogłaby pracować dla swojego właściciela.
Jeśli nie podoba wam się idea wyświetlania waszemu rozmówcy na facebooku, czy przeczytaliście jego wiadomość, to na pewno wiecie jak czuła się żona zakuta w pas cnoty wyposażony w funkcję raportowania. Polegało to na tym, że mechanizm zamkowy wyposażano w kawałek grafitu i każde otwarcie lub próba włamania się była skrupulatnie „zapisywana”.
Noszenie takiej „bielizny” powodowało wiele schorzeń, w spisie których odciski lub odleżyny to akurat najmniejszy problem. Zdarzało się, że zmianom ulegała figura kobiety. W pewnych wyjątkowych przypadkach można było zdemontować założony pas cnoty, ale tylko za zgodą sądu i lokalnego duchownego. O wszystkim informowano męża, jeśli ten był wtedy poza domem, np. na wyprawie wojennej. Chodziło o to, żeby po powrocie z wojny nie posądził żonę o nielegalne zdjęcie simlocka i nie zabił jej w porywie złości.
A dzisiaj takie pasy (dla obu płci!) są używane jako zabawki erotyczne :]
Ehh, ludzi mają fioła na punkcie seksu.
w 21 wieku też?
Aha fajnie, jak nie ufa gość żonie to niech wypier na miejscu kobiety jakby mi mąż przyszedł z takim czymś trzasnąłbym go w twarz i rozwód bo nie mógłbym żyć z kimś kto mi nie ufa
ja tam gustuje, ale laski tez sa rozne, jak nie chce mi konika klepnac to jej sprawa, ale jak jakas chce to nigdy nie odmawiam