Zapomniałeś dodać że w tornistrze nosiło się drewniane piórniki i tym piórnikiem dostało się po łapach, po dupsku nie, bo był za krótki:-) ale liniał przywoływał posłuch.
Czekam na czasy kiedy w końcu ludziom znudzi się wrzucanie na demoty placzliwych komentarzy w tym stylu jak to kiedyś było fajnie... Sam należę do tego pokolenia ale nie płacze za tym co było tylko patrzę w przyszłość . A osobom tego pokroju zalecam stworzenie osobnej strony na której będziecie mogli do woli zachwycać się swoimi latami dzieciństwa które zresztą- każde pokolenie uważa za najlepsze.
@Treodaio Ludzka pamięć działa wybiórczo. Mamy tendencję do koloryzowania naszej przeszłości dlatego zawsze( z małymi wyjątkami) wydaje nam się ,że kiedyś było lepiej.
@Treodaio Mnie się wydaje, że autorowi demota raczej chodziło o to, że ludzie coraz bardziej komplikują najprostsze rzeczy. Że kiedyś życie i wychowywanie dziecka było łatwiejsze. Że osoby tak wychowane są zaradniejsze. Że obecne przepisy, zakazy i nakazy niszczą dzieciństwo. Że dzieci są wychowywane na królewiczów i księżniczki. Powiedz mi, jakbyś wrzucił na bezludną wyspę dwie osoby w wieku dajmy na to 20 lat. Jedna wychowana w latach 80-tych, a druga w obecnych. Która osoba ma większe szanse na przeżycie?
Umarło 3 dzieci na tysiąc zamiast 1 dziecka a tysiąc. Większość więc nie zauważyła tego i twoerdzi że nikt nie umarł. Rodzice 2 dzieci na tysiąc natomiast przeżyli tragedię. Inna rzecz że to bardzoej kwestia rozwoju medycyny niż bezpieczeństwa w zabawie.
Rzuciło mi sie na oczy ,,nikt nie znał pojęcia dyslekcji, dyskalkulii" a to bardzo ciekawe, bo jakoś jestem dzieckiem lat 90-tych i w podstawówce zostałam wysłana na badania przez: nauczycielkę języka polskiego. I tak znałam zasady ortografii i jakoś mi to nie pomagało :D
Do szkoły w pierwszych latach też byłam odprowadzana (a raczej odwożona, bo jeden rodzic zbierał dzieciaki z okolicy i wiózł), w późniejszych latach wiadomo, że jeździło się już rowerem.
Część dzieci chodziło do przedszkola. Ja nie, bo byłam chorowitym dzieckiem, a potem miałam dziadków. Obecnie jak rodzice pracują, a nie mają kogoś kto im się dzieckiem zajmie, to co mają z nimi zrobić? Zostawić samych w domu? :D
Jest dobrze, jak jest dobrze moi drodzy. A zdąży się tragedia, jak np. wtedy gdy utopi się jednak któreś dziecko, to wielkie krzyki i pytania ,,a gdzie rodzice". I pewnie większość z was, którzy przyklaskujecie temu tekstowi, również zadaje takie pytania, bo nagle jest ,,a kto trzylatka zostawia samego".
Moja mama sama wspomina jak jej rodzice wychodząc na wesele, zostawili ich (mama miała może z 4 lata) samych. Bo tak się robiło. A czy to jest do końca takie dobre? Innego dnia właściwie przygniótł ją wujek szafą. No ale przecież nic się nie stało. A przypadki wypadnięcia dzieci z okien?
@lithium222 Ja jestem rocznik 79 chodziłem do przedszkola gdzie była wszawica a mnie to omneło.Miałem rozwaloną czachę o wachadłowe drzwi , nos złamałem na rowerze i jakoś zyję
@Marecki384 Mój brat rozwalił sobie łeb na karuzeli, tak przeżył. Ojej.. czyżby późne lata 90-te? Skakali z kolegą z balkonu, skończył z guzem, bo miał więcej szczęścia niż rozumu, sąsiadka mało zawału nie dostała. O prawie przygniotła go też szafa, tylko się zatrzymała na otwartych dolnych dzwiczkach i przytrzasnęła mu nogę, dzięki czemu zaczął się drzeć. A sąsiad chowając się przed braćmi, wszedł do pudełka na szafie. Spadł. Wstrząs mózgu, tak przeżył :D Myśmy wchodzili, do starego rozwalającego się budynku, gdzie wyraźnie było napisane: grozi zawaleniem, no ale przecież podobno tam straszyło, to trzeba było sprawdzić, dodatkowo jak to w opuszczonym domu, można było wynieść niezłe suweniry, do swojego zbudowanego domku z patyków, robiliśmy też mini ekseprymenty chemiczne, większość szkła.. wyniesiona z kantorka szkolnego (miała iść do utylizacji, żal nie skrzystać nie?). Mieliśmy starą rozwalającą się nysę, gdzie przez stół wchodziło się na dach. Kolega raz spadł, bo było ślisko, rozcharatał rękę (dosyć porządnie), szpital i te sprawy.. mama go więcej do nas nie puściła. Jak było leja to się robiło ustawki. Gdzie tam jakieś sikanie z pistoletu, charat do fosy, z wiadra i takie tam.
O i uciekłam z zerówki. Z koleżanka. Nalała sobie herbaty do butów, żeby powiedzieć w domu, że jej buty przemokły. Tak dostała w dupę. Ja nie, bo w połowie drogi złapał mnie cykor i wróciłam. Nikt nawet nie zauważył.
Serio wydaje wam się, że ,,wcześniej dzieci miały takie i takie pomysły, a potem nie". Naiwni.
@ChasingCars Pewnie tak, bo w końcu moje dzieciństwo, to już jednak większy dostęp do lekarzy, jak i jednak w większości domów zaczęły pojawiać się samochody i nie trzeba było ileś tam km zasuwać do miasta przez zaspy i śniegi, jak to dziadkowie opowiadali :D A tak poważnie: dzieci miały, mają i będą mieć twórcze pomysły. Kto twierdził inaczej, znaczy, ze się dziećmi nigdy nie zajmował.
Ja chodziłam do małej wiejskiej szkółki, moje dzieciństwo, to czasu często wspominane tutaj, czyli power rangers, czarodziejki z księżyca, spice girls, gumy z plastikowymi pierścionkami i karteczki.. a dzieciaki do szkoły były ubierane w takie urocze rajty.. nikomu nie przeszkadzało, że chłopak przyszedł w rajtach po siostrze.. różowych :D Gra w gumę, zjezdzanie z górek na worku z sianem.
A co psa chodzącego bez sznurka i tak dalej. Tak mam dzięki czemuś traumę do dużych psów, więc jednak uważam, że właściciele powinni swoje pupile trzymać za ogrodzeniem. I do tego stopnia, że jak widzę psa bez właściciela gdzieś wolno puszczonego, nie jestem w stanie przejść.
Tak na prawdę to dorośli i to właśnie wychowanych w tych czasach, którymi się tu tak zachwyca, wychowuje to nowe, podobno nieporadne społeczeństwo. Nikt inny. To DOROSLI są winni.
@lithium222 Przypomniałem sobie w 1 podstawówce gdzie chodziłem była świetlica.Ze świetlicy jak wychodziliśmy na tzw wybieg.Na tym wybiegu takie zejście w dół po rozwalonych schodach waliło tam wyziewami ze szkolnej kuchni.Ale to nie jest najważniejsze.Była tam sterta rozwalonych ławek (bez blatów) bo tej stercie wchodziło się na górę do tych rozwalonych schodów i generalnie na szkolny chodnik(Wychowawczynie nas przeganiały ale ich było 3 nas ponad 30.Więc nie były w stanie wszystkiego ogarnąć).Mieliśmy tam wielki konar drzewa który nazwaliśmy broń dziadka pradziadka i nikt z dorosłych nikt nam tego nie zabrał ( nie było gadek to niebezpieczne ).Pamiętam jak wyszliśmy na boisko na wf czy coś.Koleżkę jakiś facet wytargał za ucho.Nauczycielka 45 minut później powiedziała sam sobie zasłużył.Ja kiedyś potknełem sie na schodach i zjechałem trochę na dół prosto pod nogi jednej nauczycielki i też nic nie było
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
7 stycznia 2017 o 21:51
@Marecki384 No i? Jakiś głębszy sens Twoich przemyśleń? :D Jak widać dzieciaki niezależnie od czasów w których przyszło im dorastać miały przeróżne pomysły. I te pomysły mogą się skończyć źle.
@lithium222 W mojej podstawówce były JEDEN ale konkretny wypadek.Paru poszło sobie na wagary.Kolesie byli z Ursynowa.A jak wiadomo w latach 80 na Ursynowie zdażały się jeszcze głuche pola.Jeden wszedł w stóg siana.Drugi zaczął robić przytyczki z zapałek.No i siano się zapaliło tamten się spalił.
@Marecki384 No i? Bo nie rozumiem :D A gdzieś sie dzieciaki potopią wchodząc na lód. Jakieś statystyki prowadzisz, ze jeden w głupocie ma więcej szczęścia od drugiego? Bo nie rozumiem. np. uważasz, ze nie powinno się przestrzegać dzieci przed obcymi, czy przed wpuszczaniem obcych do domu? W ogóle nic nie tłumaczyć, nic nie robić, bo za Twoich czasów się zdarzył: jeden przypadek?
@Max_Rockatansky sam jesteś biedny. Intelektualnie. W tamtych czasach (czyli latach 70-80) nie było czegoś takiego jak "bogata młodzież". Albo raczej poziom tego "bogactwa" był bardziej niż umiarkowany. Bo "bogactwo" finansowe, nawet jeżeli ktoś miał ojca badylarza nie bardzo miało się na co przekładać.
Zatem twoje frustracje powierz raczej psychoterapeucie, zamiast się smutno produkować tutaj.
@maat_ Tak, a w tych willach na przedmieściach to wampiry mieszkały?
Ale m chodziło o co innego: dobrze ustawieni i rozgarnięci rodzice nie pozowolą swojemu dziecku zachwoywać się jak kot dachowiec. W bogatych krajach za coś takiego odbierają prawa rodzicielskie, ale czego ja się spodziewam po polszy, bantustanie europy. Jak tu 5-osobowa rodzina może mieszkać na 40m2, co tylko utwierdza w przekonaniu że Polaczki to zwierzęta.
@Max_Rockatansky Bogactwo kraju nie bardzo zależy od tego jak bardzo zwierzętami są jego mieszkańcy a raczej od uwarunkowań historycznych i zasobów naturalnych. Brytyjczycy nie są mniej zwierzęcy tylko paręset lat temu podbili kawał świata. Co nie wynikało z jakiegoś wybitnego geniuszu czy wyższej kultury tylko z tego że byli na wyspie i inwestowali we flotę co bardzo się przydało w okresie kolonialnym.
@Albiorix Hiszpania też podbiła kawał świata, ale jakoś obecnie jest marginalnym Państwem w UE. Odmawianie Brytyjczykom geniuszu jest albo ignorancją albo głupotą.
Niby wszystko prawda ale dzis mając troje dzieci, choćbym chciał naprawdę, cieżko na to pozwolić... jednak troska rodzicielska bierze wtedy górę (niestety) ...
Myślę, że jednak teraz są lepsze czasy, bezpieczniejsze. Są jednak sytuacje, w których dzieci powinny mieć więcej swobody. Np. jestem u klienta, obmawiamy dosyć istotne kwestie projektu, a ten mnie w pewnym momencie przeprasza bo musi odebrać ze szkoły jedenastoletniego syna, którego szkoła jest 800 metrów od domu. Dlaczego? Bo tak bezpieczniej. Tylko że, mieszka na spokojnej dzielnicy, ruch samochodów średni, do pokonania trzy skrzyżowania, środek dnia, około 13:00. Jeżeli tak ludzie będą chować dzieci, to wyrosną ofermy nie potrafiące improwizować.
Jaaaasneee, nikt nie umarł, hahaha. Chyba w twoim otoczeniu, mój ojciec, dorastając w latach 50-tych miał swoją serię wspomnień, jak to się dzieciaki zabijały o własny brak rozsądku i doświadczenia. Ja jako dorastający między 1989 a 1999 mogę powiedzieć, że o ile o wysadzaniu się poniemieckimi granatami nie miałem okazji usłyszeć, o tyle urwane łapy od petard znam, miałem też fajną koleżankę w szkole (16 lat, piękny wiek), wypadła z 10 piętra, bo chciało jej się opalać na oknie, pewnie przysnęła i się bujnęła w nie tą stronę. O tych co się potopili w morzu i jeziorach można by napisać małą książkę.
Dużo prawdy, dużo bzdur, pewnie autor nawet sromotniki wpieprzał aż mu się uszy trzęsły, ale nic mu nie było, bo kiedyś to dzieci były odporne, nie to co teraz...
Pozwolę sobie wypisać głupoty które tu wyczytałem.
- Dobrze było bo pies srał gdzie chciał. (Nie no chwalmy nie sprzątanie po psie. A potem jak ktoś wejdzie w psie gówno to narzeka)
- Dobrze było bo był kulig samochodem (Ta, świetny pomysł szczególnie że po jednym takim kuligu 10 latek zginał a 8 latka walczyła o życie)
- Nikt nie mył rąk po sikaniu (A potem tymi samymi rękoma jeść i witać się z innymi. Bardzo mądre.)
- "Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść" (Nie wiem jak wy ale ja z kolegami nie zajadałem się kupą a tym bardziej nie kupą dzikich zwierząt.)
-"Piliśmy syropy na alkoholu za śmietnikiem" (Bardzo mądre, szczególnie że przedawkowanie może wywołać np halucynacje itp)
Chociaż rozumiem odnoszenie się do autora nawet do tego pozytywnie. Przez nostalgię widzimy to co było kiedyś pozytywnie.
No jak widzisz nie każdy miał takie myślenie jak Ty masz teraz bo pewnie jesteś ok. 25-cio letnim studentem medycyny...W dodatku strasznie nudnym. Idź te swoje frustracje powiedz tym ludziom żyjącym w tych 70-80tych latach. No właśnie, nie ma już tego więc po jaką kur wę to komentujesz?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
7 stycznia 2017 o 20:40
"Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków" - co kraj to obyczaj, jak widać. W moim środowisku taka zupa ze wszystkiego nazywała się "sęgot" i służyła jako broń. Gotowana, czy nie - dojrzewała w słoikach na słońcu przez około tydzień, a potem służyła do obrzutu lub polewania przeciwnika. To były lata 80-te.
Dobry demotywator mający sens i mówiący prawdę? 700 plusów
Demotywator mówiący że psy są mądrzejsi niż ludzie? nieskończenie wiele plusów
Bez sensu ...
Ja rozumiem jakie ma być przesłanie tego demota, ale miejscami autor chyba troszkę przesadza. To ma być druga połowa zeszłego wieku, a nie średniowiecze.
Czy było fajnie - tak. Czy było bezpiecznie? Powiem tak, jeden z moich kolegów zginął podczas zabawy w windzie. Chciał wyjść przez takie wąskie wysokie okienko, które było wybite i winda ruszyła. Inne dziecko się utopiło - bo skakało do stawu. Jeszcze inny chłopiec zginął, bo szli całą banda wzdłuż ulicy i wybiegł na ulicę. Przykładów mogę mnożyć - wszystkie prawdziwe. A teraz samochodów dużo więcej. Ruch dużo szybszy. Można dostać się dalej, szybciej i zrobić sobie krzywdę na wiele sposobów. Powiem tak, tamte czasy minęły. Perspektywę autor demota zmieni jak dorośnie inaprawdę będzie miał dzieci
Kłania się dziecko z rocznika 98 - było i podwórko, i wołanie przez okno o picie, i skakanie z rozbujanej huśtawki, i włażenie na drzewa, i ziemniaki z ogniska, i lanie jak się coś przeskrobało. I było spoko. Było też zostawanie z opiekunką, był telewizor, były bogate i biedne dzieciaki, było wożenie do przedszkola i do pierwszych klas podstawówki na drugi koniec miasta (szkoła oferowała dodatkowe zajęcia z języka angielskiego będące kontynuacją zajęć z lektorem z przedszkola). I wiecie co? Też było spoko.
Inne czasy, po prostu. Kiedyś siedzieliście na podwórku, dzisiaj siedzicie na fejsie. Kiedyś zbieraliście znaczki, dzisiaj zbieracie lajki. Kiedyś przeglądaliście książki, dzisiaj przeglądacie Demoty. I czy to jest naprawdę takie złe? Jasne, niektóre rozwrzeszczane Brajanki są naprawdę przerażające, ale założę się, że wtedy też były dzieciaki, na które wszyscy patrzyli i zastanawiali się co właściwie poszło nie tak. Znacie piosenkę Czerwonych Gitar "Co z nas wyrośnie"? Myślę, że pasuje.
Co do medycyny najlepszym lekarstwem na napadowy kaszel było obłożenie na noc klatki piersiowej i pleców papierkami od smalcu w kostce. Wierzcie lub nie, ale pomagało :)
I rano dzieciak pachniał smalczykiem
Trochę chyba ciebie poniosło., Nawet w latach 50ych, a w 80-90ych napewno z gwoździem wbitym w stopę jechało się na pogotowie, tężec czy gangrena to nic przyjemnego. Z tymi sarnimi bobkami też przesadzasz, tasiemce czy inne pasożyty nie są fajne. A kuligi to jednak raczej ciągnęły traktory a nie samochody osobowe.
Ja zawsze brałem ze sobą 3-4 najlepszych kolegów,kradłem od ojca klucz do piwnicy i chodzilem powiedzec blokami(niektore przejscia /schrony były jeszcze niezamorowane bo II wojnie.
To nie fanaberie wychowawcze są tu przyczyną. Wierz mi, że dla wielu rodziców ogromnym udręczeniem jest ciągłe siedzenie z dzieciakiem i wymyślanie mu zajęć. Wielu chętnie by wystawiło dzieciaka na podwórko, ale... I tu dochodzimy do istoty problemu - ale ten dzieciak byłby tam SAM. Tylko tym i aż tym różnią się dzisiejsze czasy od lat 90-tych i wcześniejszych - zanikiem życia społecznego. Dawniej można było bez obaw wygnać dzieciaka "na dwór", bo tam było mnóstwo innych dzieci, rodziców, sąsiadów. Każdy miał na każdego oko i nikt nie miał skrupułów, żeby zwrócić uwagę, czy strzelić dzieciaka w ucho, jak przeginał (niekoniecznie swojego). Teraz nie ma nikogo. Zaszedłem dzisiaj na najpopularniejszą w okolicy górkę, na której "za komuny" funkcjonował nawet mały wyciąg narciarski, a przez tłum dzieciaków na sankach i dorosłych na nartach trzeba się było przeciskać - dzisiaj było tam 5 osób: dwoje rodziców i troje dzieci. W sobotę, przy najlepszych warunkach pogodowych, jakie można sobie wymarzyć. Zanim więc zaczniecie utyskiwać na metody wychowawcze, zastanówcie się najpierw, gdzie się wszyscy pochowali, że nie ma z kim się dzieciak spotkać na zewnątrz?
@daclaw Gdy dla kogoś udręczeniem jest zajmowanie się jego własnymi dziećmi to powinien się mocno nam sobą zastanowić.A gdy ktoś jeszcze nie ma dzieci a wie, że tak będzie to niech jak najszybciej idzie się wysterylizować. "Genialni" muszą być rodzice, dla których zabawa z własnym dzieckiem to kara. Szkoda, że się nie zastanowili przed "zrobieniem" tego dziecka.
@Klosia I to jest kolejna część problemu: z jakiegoś powodu kreuje się obecnie nierealny ideał rodzicielstwa (analogicznie jak nierealny ideał ciała/wyglądu). Mało tego - nierealny, do tego jeszcze sprzeczny. Bo z jednej strony masz być "super mamą" z plakatu, a z drugiej strony - zgodzić się na sprowadzenie do roli kocmołucha, który z chwilą urodzenia dziecka traci podmiotowość i staje się jego sługą. Gdzie tu miejsce na jakieś poczucie własnej wartości, raczej niezbędne do sprostania ciężkim klimatom? Dodam - bez żadnej sensownej pomocy, bo jedyne, na co można liczyć, to kolejne porcje propagandy, jak nie chustowej to cycyowej, albo pitolenia potłuczonych "psycholożek". A potem zdziwa, że niektórzy nie wyrabiają i sięgają po śliski kocyk, albo w akcie desperacji kończą u znachora (jak ta para z Sącza od koziego mleka z wodą). P.S. Wysilajcie się czasem bardziej, zamiast powielać te "wdruki" - dwa słowa przeczytać wystarczy i już wiadomo, o czym będzie koment...
@daclaw można być dobrym rodzicem ale nie być kocmołuchem. Wspomniałeś jedynie o matce a z teho co wiem to dziecko ma też ojca. Taki pan po powrocie z pracy może się pobawić z własnym potomkiem a nie usiąść przed tv. Ci polecam pisać po polsku bo z ostatniego zdania nie da się nic zrozumieć.
Napisz jeszcze, że nie było "raka" i chorób serca, a ludzie po prostu umierali ze starości. galerie są najczęściej po prostu infantylne, ale ten tekst to esencja głupoty.
Dodam jeszcze ze rodzicie nie zawozili nikogo do szkoly, nie to co teraz patologia bo np 10 letnie dziecko jest odwozone do szkoly autem. Kiedys jak tak bylo to byl wstyd tylko z tego powodu !
mam szczerze i serdecznie dosyć demotów typu "moje dzieciństwo" albo "gimby nie pamiętają". Dzieciństwo obecnych dzieci stworzyli ci sami co tak cudnie wspominają - debilne nakazy i zakazy, kretynskie przepisy. To nie jest wina dzieci ze siedzą całe dnie w komputerach. To wina rodziców że idą na łatwiznę i nie poświęcają dzieciom tyle czasu ile powinni. Słyszysz dziecko. Ale czy słuchasz? Informacja dla ew. hejterow - jestem rocznik 1973
Warto pamiętać, że pomiędzy rokiem 1950 a 1999 jest 49 lat. To praktycznie półwiecze i to bardzo burzliwe. Właściwie każda nowa dekada różniła się znacznie od poprzedniej, do tego stopnia, że zwyczajnie nie da się postawić dziecka wychowywanego np. w latach pięćdziesiątych obok dziecka lat dziewięćdziesiątych, pomiędzy nimi dziecka lat siedemdziesiątych i powiedzieć "wszyscy tak mieli, nie?" Nie. Nie mieli. To są zupełnie różne okresy - zarówno pod względem politycznym, gospodarczym jak i społecznym. Każda z tych rzeczy znacznie wpływała na "jakość" dzieciństwa. O ile młody człowiek lat 50. jest zewsząd otoczony realiami ostrego komunizmu, a i czasem nawet pamięta jeszcze wojnę, to już dla jego rówieśnika z lat 90. wszystko to jest totalnie abstrakcyjne. Z kolei koleżka urodzony w latach 70. będzie miał pewne problemy z pojęciem położenia swojego rówieśnika sprzed 20 lat, a już realia lat dziewięćdziesiątych to dla niego zupełna fantastyka. Ponadto demot zawiera wielokrotnie powtarzany błąd - "tego kiedyś nie było, tamtego nie było, to wynalazek tych dzisiejszych, złych czasów". Nie jest to prawda. To, że jako dziecko nie zwracało się na coś uwagi, ewentualnie to, że nie było o czymś powszechnie wiadomo, wcale nie oznacza, że wtedy świat był bezproblemowy.
Częściowo się zgodzę, częściowo nie. O ile faktycznie obecnie jest przeginka z brakiem wychowania małolatów, smartfonami itd, o tyle część przykładów to totalna patologia.
Nie było tv na tak dużą skalę, a tym bardziej internetów, więc ewentualne złe wieści się nie rozchodziły, to po pierwsze.
Po drugie, wy określacie to jako wspaniałe dzieciństwo, ponieważ sami to przeżyliście, jednak czy aby faktycznie tak jest? Polemizowałbym... Niech każdy się zastanowi czy niczego nie żałuje, ile osiągnął, czy zdobył jakieś zainteresowania, nowe doświadczenia itd. Wyrosło olbrzymie stado totalnie bezpłciowych nie myślących ludzi, dla których całe życie sprowadza się na przeżyciu do dziesiątego, oglądania tv, czy obgadywania sąsiada.
Po trzecie, na bazie tego urosła kolosalna ignorancja i przekonanie o własnych "umiejętnościach" czyli kombinowanie, bycie "specjalistą" we wszystkim, podejście w stylu "a co w tym trudnego, ja też bym tak potrafił" i brak respektowania jakichkolwiek zasad. W instrukcji/przepisie pisało zrobić tak i tak? A co ja będę mądrzejszych słuchał, ja wiem lepiej...
Nie twierdzę, że tacy są wszyscy, jednak istnieje bardzo duża grupa 30-50 latków których można określić jako przegranych życiowo, bo nie dali sobie rady po przemianach w '89, wraz z połączeniem ich cudownego dzieciństwa...
Jestem rocznik 96 moze i malo wiem o tym wychowaniu ale mialem zaszczyt tego doswiadzczyc :D i o ile bd taka mozliwosc chce wychowywac swoje dziecie tak jak wychowali mnie moje rodzice :D
Nie przesadzajmy. Adhd, dys- to nie wymysł. Są ludzie, którzy mają takie problemy. Chyba problemem jest to, że obecnie jest to często wymówka, bo dziecko czegoś nie potrafi albo trzeba z nim przysiąść i pomóc.
Szczerze to mnie takie "wspomnienia" zaczynają drażnić. Mówią jakie to ich czasy wspaniałe były, a teraz to szkoda gadać i tylko narzekają. Ja, urodzony w 2000 miałem dobre dzieciństwo( które jeszcze tak jakby trwa :D) i nie byłem rozpieszczany, nie chuchali na mnie, było wręcz idealnie. Także może przystopujecie z tym narzekaniem, bo pewnie i was pochłonął ten nurt mediów i innych takich :/ Dziękuję za uwagę :3
Patologia to: "nieprawidłowe zjawiska występujące w życiu społecznym".
Czyli odstępstwo od normy. W tamtych czasach to co jest napisane w democie nie było patologią. Skoro "wszyscy tak robili".
To aktualnie jest patologią. Dlaczego?
Wyobraźcie sobie, że czasy się zmieniają. Czas "porusza" się w przód nie do tyłu.
g.. prawda, tak moze soie powiedzieć ktoś komunie zginał brat podczas kuligu albo nie splonely dzieci podczas sobotniej wizyty w kinie. Jasne ze dzieci ginęły, i to w duzych ilosciach, ale jak przecietna rodzina miała 3 dzieci to co to za strata kiedy zgineło jedno. Robili następne i po krzyku. tak było całe wieki. Teraz ludzie mają jedno i dmuchają chuchają i to dopiero patologia
Najlepsze w tym wszystkim jest to że to nowe pokolenie jest wychowywane właśnie przez tych ludzi o "wspaniałym" dzieciństwie.I to jest rzecz nie pojęta.
Nikt nie utonął? Mój sąsiad utonął a tacie niewiele do tego brakowało. Nikt nie umarł od gwoździa wbitego w stopę? Siostra mojego dziadka umarł. Umierały tysiące dzieci przez głupotę dorosłych a ty uważasz to za coś wspaniałego. To, że nie umarł nikt z twojego otoczenia to nie znaczy, że wszędzie tak było.
Jestem rocznikiem 99 mój brat 95, też biegaliśmy po podwórku od rana do nocy. Wpinaliśmy się po drzewach, ”piekliśmy” chleb z błota i robiliśmy masę niebezpiecznych rzeczy. Było fajnie, mój brat prawie umarł. Bo spadł ze stosu poukładanych drewek, uderzył się w taczkę. Kilka milimetrów od skroni. Lata później nadal ma bliznę, piękna dziura. Genialna zabawa!
Też zostawaliśmy sami w domu. Przedszkola nie było „babcia” uciekała na samą myśl zostania z wnukami. 2 dzieci w wielkim domu super zabawa! Aż nie zaczęło się palić. Zimą trzeba było po powrocie ze szkoły rozpalić w piecu a później przykładać. Brat nie domknął czegoś w piecu. I zaczęło się palić. Rodzice po powrocie do domu zastali dużo dymu i brat dzieci. Przez kilka następnych lat mieliśmy zakaz zbliżania się do kotłowni. Lepiej było siedzieć w zimnym domu w grubym swetrze.
Psy też chodziły sobie wolno, biegały gdzie chciały. Dzięki temu mam traumę i do dziś panicznie boję się psów. Gdy widzę dużego psa nawet na smyczy i z kagańcem nie przejdę obok niego. Zrobię wszystko, żeby go ominąć. Ale ciebie pies nie pogryzł to było super! Niech znowu wróci bo przecież to nie tak, że to niebezpieczne.
Chciałabym mieć stare podręczniki a nie wydawać mnóstwo pieniędzy na nowe. Ale kilka wspaniale wychowanych roczników ciągle wprowadza reformy, które nie zmieniają nic. Kiedyś sprawdzaliśmy z bratem nasze książki z gimnazjum. Jego przed reformy, moje po. Jakie były różnice? Okładka, dodali znaczek zgodne z reformą. I na tym koniec zmian, w środku strona po stronie to samo.
Najbardziej rozśmieszyło mnie to: „nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie”. Przepraszam bardzo ale ja się urodziłam nienormalnie? Przez pępek? A może przez nadgarstek? A teraz to dzieci rodzą się przez aplikacje w telefonie? A może przez kichnięcie? Nie było szoku po porodowego? Moja babcia miała po urodzeniu wujka, rok 1960. Jakoś znalazła czas przy dwójce starszych dzieci i gospodarce do ogarnięcia. No kto by się spodziewał, że to nie od czasu zależy!
Kto wprowadził takie zmiany? Tyle zakazów? No kto inny jak nie te wspaniałe roczniki? Psychologowie, opieka społeczna też nimi są.
Ale pitolenie.
Tak a'propos jednego z punktów, do tej pory pamiętam (a miałam wtedy około 4 lat), jak w wyniku takiej super swobody i wolności utonął w rzece kolega mojego kuzyna- chłopczyk około 6-letni. Więc przestańcie już p..dolić, jak to było świetnie i jak to się nic nikomu nie działo.
Ale pitolenie.
Tak a'propos jednego z punktów, do tej pory pamiętam (a miałam wtedy około 4 lat), jak w wyniku takiej super swobody i wolności utonął w rzece kolega mojego kuzyna- chłopczyk około 6-letni. Więc przestańcie już p..dolić, jak to było świetnie i jak to się nic nikomu nie działo.
Częściowo bardzo prawdziwe, częściowo bajeczka. Pomijając dobre strony tamtych czasów, obecnie krew mnie zalewa i mam zamiar wsadzić sobie śrubokręt w ucho, gdy słyszę z ust opisywanego wyżej kwiatu społeczeństwa: "poszłem", "przyszłem", "przysuń sobie >TE< krzesło", czy "podaj >TE< patelnię". Wtedy zaczynam podejrzewać, że zamiast biegania po budowach lepsze byłoby poświęcenie czasu na książki, słowniki, encyklopedie...
Zapomniałeś dodać że w tornistrze nosiło się drewniane piórniki i tym piórnikiem dostało się po łapach, po dupsku nie, bo był za krótki:-) ale liniał przywoływał posłuch.
Czekam na czasy kiedy w końcu ludziom znudzi się wrzucanie na demoty placzliwych komentarzy w tym stylu jak to kiedyś było fajnie... Sam należę do tego pokolenia ale nie płacze za tym co było tylko patrzę w przyszłość . A osobom tego pokroju zalecam stworzenie osobnej strony na której będziecie mogli do woli zachwycać się swoimi latami dzieciństwa które zresztą- każde pokolenie uważa za najlepsze.
@Treodaio Ludzka pamięć działa wybiórczo. Mamy tendencję do koloryzowania naszej przeszłości dlatego zawsze( z małymi wyjątkami) wydaje nam się ,że kiedyś było lepiej.
@Treodaio Mnie się wydaje, że autorowi demota raczej chodziło o to, że ludzie coraz bardziej komplikują najprostsze rzeczy. Że kiedyś życie i wychowywanie dziecka było łatwiejsze. Że osoby tak wychowane są zaradniejsze. Że obecne przepisy, zakazy i nakazy niszczą dzieciństwo. Że dzieci są wychowywane na królewiczów i księżniczki. Powiedz mi, jakbyś wrzucił na bezludną wyspę dwie osoby w wieku dajmy na to 20 lat. Jedna wychowana w latach 80-tych, a druga w obecnych. Która osoba ma większe szanse na przeżycie?
Umarło 3 dzieci na tysiąc zamiast 1 dziecka a tysiąc. Większość więc nie zauważyła tego i twoerdzi że nikt nie umarł. Rodzice 2 dzieci na tysiąc natomiast przeżyli tragedię. Inna rzecz że to bardzoej kwestia rozwoju medycyny niż bezpieczeństwa w zabawie.
@Albiorix tylko o ile więcej dzieci się wtedy rodziło?
@Albiorix To prawda, to nie było tak, że nikt nie utonął albo nikt nie zmarł na zapalenie płuc.
tia. czuc sie dobrym rodzicem bo kupilo sie dzieciakowi smartfona/tableta. pozniej chodza 10 letnie gnoje i sluchaja popka na glosniku -.-
@kafarafi Najlepszym telefonem dla dziecka jest nokia 3310.
Rzuciło mi sie na oczy ,,nikt nie znał pojęcia dyslekcji, dyskalkulii" a to bardzo ciekawe, bo jakoś jestem dzieckiem lat 90-tych i w podstawówce zostałam wysłana na badania przez: nauczycielkę języka polskiego. I tak znałam zasady ortografii i jakoś mi to nie pomagało :D
Do szkoły w pierwszych latach też byłam odprowadzana (a raczej odwożona, bo jeden rodzic zbierał dzieciaki z okolicy i wiózł), w późniejszych latach wiadomo, że jeździło się już rowerem.
Część dzieci chodziło do przedszkola. Ja nie, bo byłam chorowitym dzieckiem, a potem miałam dziadków. Obecnie jak rodzice pracują, a nie mają kogoś kto im się dzieckiem zajmie, to co mają z nimi zrobić? Zostawić samych w domu? :D
Jest dobrze, jak jest dobrze moi drodzy. A zdąży się tragedia, jak np. wtedy gdy utopi się jednak któreś dziecko, to wielkie krzyki i pytania ,,a gdzie rodzice". I pewnie większość z was, którzy przyklaskujecie temu tekstowi, również zadaje takie pytania, bo nagle jest ,,a kto trzylatka zostawia samego".
Moja mama sama wspomina jak jej rodzice wychodząc na wesele, zostawili ich (mama miała może z 4 lata) samych. Bo tak się robiło. A czy to jest do końca takie dobre? Innego dnia właściwie przygniótł ją wujek szafą. No ale przecież nic się nie stało. A przypadki wypadnięcia dzieci z okien?
@lithium222 O to wlasnie chodzi - jestes dzieckiem lat 90, młodym pokoleniem.
@Albiorix A tam nie ma wymienionych lat 90-tych? Są. No to do czego pijesz?
@lithium222 Ja jestem rocznik 79 chodziłem do przedszkola gdzie była wszawica a mnie to omneło.Miałem rozwaloną czachę o wachadłowe drzwi , nos złamałem na rowerze i jakoś zyję
@Marecki384 Mój brat rozwalił sobie łeb na karuzeli, tak przeżył. Ojej.. czyżby późne lata 90-te? Skakali z kolegą z balkonu, skończył z guzem, bo miał więcej szczęścia niż rozumu, sąsiadka mało zawału nie dostała. O prawie przygniotła go też szafa, tylko się zatrzymała na otwartych dolnych dzwiczkach i przytrzasnęła mu nogę, dzięki czemu zaczął się drzeć. A sąsiad chowając się przed braćmi, wszedł do pudełka na szafie. Spadł. Wstrząs mózgu, tak przeżył :D Myśmy wchodzili, do starego rozwalającego się budynku, gdzie wyraźnie było napisane: grozi zawaleniem, no ale przecież podobno tam straszyło, to trzeba było sprawdzić, dodatkowo jak to w opuszczonym domu, można było wynieść niezłe suweniry, do swojego zbudowanego domku z patyków, robiliśmy też mini ekseprymenty chemiczne, większość szkła.. wyniesiona z kantorka szkolnego (miała iść do utylizacji, żal nie skrzystać nie?). Mieliśmy starą rozwalającą się nysę, gdzie przez stół wchodziło się na dach. Kolega raz spadł, bo było ślisko, rozcharatał rękę (dosyć porządnie), szpital i te sprawy.. mama go więcej do nas nie puściła. Jak było leja to się robiło ustawki. Gdzie tam jakieś sikanie z pistoletu, charat do fosy, z wiadra i takie tam.
O i uciekłam z zerówki. Z koleżanka. Nalała sobie herbaty do butów, żeby powiedzieć w domu, że jej buty przemokły. Tak dostała w dupę. Ja nie, bo w połowie drogi złapał mnie cykor i wróciłam. Nikt nawet nie zauważył.
Serio wydaje wam się, że ,,wcześniej dzieci miały takie i takie pomysły, a potem nie". Naiwni.
@ChasingCars Pewnie tak, bo w końcu moje dzieciństwo, to już jednak większy dostęp do lekarzy, jak i jednak w większości domów zaczęły pojawiać się samochody i nie trzeba było ileś tam km zasuwać do miasta przez zaspy i śniegi, jak to dziadkowie opowiadali :D A tak poważnie: dzieci miały, mają i będą mieć twórcze pomysły. Kto twierdził inaczej, znaczy, ze się dziećmi nigdy nie zajmował.
Ja chodziłam do małej wiejskiej szkółki, moje dzieciństwo, to czasu często wspominane tutaj, czyli power rangers, czarodziejki z księżyca, spice girls, gumy z plastikowymi pierścionkami i karteczki.. a dzieciaki do szkoły były ubierane w takie urocze rajty.. nikomu nie przeszkadzało, że chłopak przyszedł w rajtach po siostrze.. różowych :D Gra w gumę, zjezdzanie z górek na worku z sianem.
A co psa chodzącego bez sznurka i tak dalej. Tak mam dzięki czemuś traumę do dużych psów, więc jednak uważam, że właściciele powinni swoje pupile trzymać za ogrodzeniem. I do tego stopnia, że jak widzę psa bez właściciela gdzieś wolno puszczonego, nie jestem w stanie przejść.
Tak na prawdę to dorośli i to właśnie wychowanych w tych czasach, którymi się tu tak zachwyca, wychowuje to nowe, podobno nieporadne społeczeństwo. Nikt inny. To DOROSLI są winni.
@lithium222 Przypomniałem sobie w 1 podstawówce gdzie chodziłem była świetlica.Ze świetlicy jak wychodziliśmy na tzw wybieg.Na tym wybiegu takie zejście w dół po rozwalonych schodach waliło tam wyziewami ze szkolnej kuchni.Ale to nie jest najważniejsze.Była tam sterta rozwalonych ławek (bez blatów) bo tej stercie wchodziło się na górę do tych rozwalonych schodów i generalnie na szkolny chodnik(Wychowawczynie nas przeganiały ale ich było 3 nas ponad 30.Więc nie były w stanie wszystkiego ogarnąć).Mieliśmy tam wielki konar drzewa który nazwaliśmy broń dziadka pradziadka i nikt z dorosłych nikt nam tego nie zabrał ( nie było gadek to niebezpieczne ).Pamiętam jak wyszliśmy na boisko na wf czy coś.Koleżkę jakiś facet wytargał za ucho.Nauczycielka 45 minut później powiedziała sam sobie zasłużył.Ja kiedyś potknełem sie na schodach i zjechałem trochę na dół prosto pod nogi jednej nauczycielki i też nic nie było
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2017 o 21:51
@Marecki384 No i? Jakiś głębszy sens Twoich przemyśleń? :D Jak widać dzieciaki niezależnie od czasów w których przyszło im dorastać miały przeróżne pomysły. I te pomysły mogą się skończyć źle.
@lithium222 W mojej podstawówce były JEDEN ale konkretny wypadek.Paru poszło sobie na wagary.Kolesie byli z Ursynowa.A jak wiadomo w latach 80 na Ursynowie zdażały się jeszcze głuche pola.Jeden wszedł w stóg siana.Drugi zaczął robić przytyczki z zapałek.No i siano się zapaliło tamten się spalił.
@Marecki384 No i? Bo nie rozumiem :D A gdzieś sie dzieciaki potopią wchodząc na lód. Jakieś statystyki prowadzisz, ze jeden w głupocie ma więcej szczęścia od drugiego? Bo nie rozumiem. np. uważasz, ze nie powinno się przestrzegać dzieci przed obcymi, czy przed wpuszczaniem obcych do domu? W ogóle nic nie tłumaczyć, nic nie robić, bo za Twoich czasów się zdarzył: jeden przypadek?
@lithium222 Mnie matka przestrzegała jak miałem 8-9 lat przed obcymi żebym nie szedł itp
@Marecki384 To chyba dobrze nie? :D
@lithium222 Moja matka generalnie była nadopiekuńcza
@Marecki384 A może po prostu zależało jej, żeby się Twojej dupie nic nie stało.
@lithium222 Ale to była przesada
Dalej tak sobie wmawiajcie patusy miejskie. Wtedy bogata młodzież też nie zapieprzała po budowach, tylko się uczyła.
Jak jak kocham takie dowartościowywanie się biedaków.
@Max_Rockatansky sam jesteś biedny. Intelektualnie. W tamtych czasach (czyli latach 70-80) nie było czegoś takiego jak "bogata młodzież". Albo raczej poziom tego "bogactwa" był bardziej niż umiarkowany. Bo "bogactwo" finansowe, nawet jeżeli ktoś miał ojca badylarza nie bardzo miało się na co przekładać.
Zatem twoje frustracje powierz raczej psychoterapeucie, zamiast się smutno produkować tutaj.
@maat_ Tak, a w tych willach na przedmieściach to wampiry mieszkały?
Ale m chodziło o co innego: dobrze ustawieni i rozgarnięci rodzice nie pozowolą swojemu dziecku zachwoywać się jak kot dachowiec. W bogatych krajach za coś takiego odbierają prawa rodzicielskie, ale czego ja się spodziewam po polszy, bantustanie europy. Jak tu 5-osobowa rodzina może mieszkać na 40m2, co tylko utwierdza w przekonaniu że Polaczki to zwierzęta.
@Max_Rockatansky Bogactwo kraju nie bardzo zależy od tego jak bardzo zwierzętami są jego mieszkańcy a raczej od uwarunkowań historycznych i zasobów naturalnych. Brytyjczycy nie są mniej zwierzęcy tylko paręset lat temu podbili kawał świata. Co nie wynikało z jakiegoś wybitnego geniuszu czy wyższej kultury tylko z tego że byli na wyspie i inwestowali we flotę co bardzo się przydało w okresie kolonialnym.
@Albiorix Hiszpania też podbiła kawał świata, ale jakoś obecnie jest marginalnym Państwem w UE. Odmawianie Brytyjczykom geniuszu jest albo ignorancją albo głupotą.
Niby wszystko prawda ale dzis mając troje dzieci, choćbym chciał naprawdę, cieżko na to pozwolić... jednak troska rodzicielska bierze wtedy górę (niestety) ...
Dziękuje Tobie za ten demotywator przypomniały mi się chwile spędzone w dzieciństwie na wsi u dziadków. Jeszcze raz Dziękuje
Myślę, że jednak teraz są lepsze czasy, bezpieczniejsze. Są jednak sytuacje, w których dzieci powinny mieć więcej swobody. Np. jestem u klienta, obmawiamy dosyć istotne kwestie projektu, a ten mnie w pewnym momencie przeprasza bo musi odebrać ze szkoły jedenastoletniego syna, którego szkoła jest 800 metrów od domu. Dlaczego? Bo tak bezpieczniej. Tylko że, mieszka na spokojnej dzielnicy, ruch samochodów średni, do pokonania trzy skrzyżowania, środek dnia, około 13:00. Jeżeli tak ludzie będą chować dzieci, to wyrosną ofermy nie potrafiące improwizować.
Mam 30 lat i wrażenie jakby czytał historię swojego dzieciństwa. Łezka w oku się zakręciła :)
Jaaaasneee, nikt nie umarł, hahaha. Chyba w twoim otoczeniu, mój ojciec, dorastając w latach 50-tych miał swoją serię wspomnień, jak to się dzieciaki zabijały o własny brak rozsądku i doświadczenia. Ja jako dorastający między 1989 a 1999 mogę powiedzieć, że o ile o wysadzaniu się poniemieckimi granatami nie miałem okazji usłyszeć, o tyle urwane łapy od petard znam, miałem też fajną koleżankę w szkole (16 lat, piękny wiek), wypadła z 10 piętra, bo chciało jej się opalać na oknie, pewnie przysnęła i się bujnęła w nie tą stronę. O tych co się potopili w morzu i jeziorach można by napisać małą książkę.
tl ; dr
daje minus
Dużo prawdy, dużo bzdur, pewnie autor nawet sromotniki wpieprzał aż mu się uszy trzęsły, ale nic mu nie było, bo kiedyś to dzieci były odporne, nie to co teraz...
Pozwolę sobie wypisać głupoty które tu wyczytałem.
- Dobrze było bo pies srał gdzie chciał. (Nie no chwalmy nie sprzątanie po psie. A potem jak ktoś wejdzie w psie gówno to narzeka)
- Dobrze było bo był kulig samochodem (Ta, świetny pomysł szczególnie że po jednym takim kuligu 10 latek zginał a 8 latka walczyła o życie)
- Nikt nie mył rąk po sikaniu (A potem tymi samymi rękoma jeść i witać się z innymi. Bardzo mądre.)
- "Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść" (Nie wiem jak wy ale ja z kolegami nie zajadałem się kupą a tym bardziej nie kupą dzikich zwierząt.)
-"Piliśmy syropy na alkoholu za śmietnikiem" (Bardzo mądre, szczególnie że przedawkowanie może wywołać np halucynacje itp)
Chociaż rozumiem odnoszenie się do autora nawet do tego pozytywnie. Przez nostalgię widzimy to co było kiedyś pozytywnie.
jezu, ale z ciebie nudziarz pewnie
No jak widzisz nie każdy miał takie myślenie jak Ty masz teraz bo pewnie jesteś ok. 25-cio letnim studentem medycyny...W dodatku strasznie nudnym. Idź te swoje frustracje powiedz tym ludziom żyjącym w tych 70-80tych latach. No właśnie, nie ma już tego więc po jaką kur wę to komentujesz?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2017 o 20:40
"Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków" - co kraj to obyczaj, jak widać. W moim środowisku taka zupa ze wszystkiego nazywała się "sęgot" i służyła jako broń. Gotowana, czy nie - dojrzewała w słoikach na słońcu przez około tydzień, a potem służyła do obrzutu lub polewania przeciwnika. To były lata 80-te.
Dobry demotywator mający sens i mówiący prawdę? 700 plusów
Demotywator mówiący że psy są mądrzejsi niż ludzie? nieskończenie wiele plusów
Bez sensu ...
Ja rozumiem jakie ma być przesłanie tego demota, ale miejscami autor chyba troszkę przesadza. To ma być druga połowa zeszłego wieku, a nie średniowiecze.
Czytam i płaczę ze śmiechu :) Tak było :) Dzięki za wspomnienia, zapiszę sobie ten tekst :)
Czy było fajnie - tak. Czy było bezpiecznie? Powiem tak, jeden z moich kolegów zginął podczas zabawy w windzie. Chciał wyjść przez takie wąskie wysokie okienko, które było wybite i winda ruszyła. Inne dziecko się utopiło - bo skakało do stawu. Jeszcze inny chłopiec zginął, bo szli całą banda wzdłuż ulicy i wybiegł na ulicę. Przykładów mogę mnożyć - wszystkie prawdziwe. A teraz samochodów dużo więcej. Ruch dużo szybszy. Można dostać się dalej, szybciej i zrobić sobie krzywdę na wiele sposobów. Powiem tak, tamte czasy minęły. Perspektywę autor demota zmieni jak dorośnie inaprawdę będzie miał dzieci
Po 2 akapitach dałem sobie spokój bo bzdury jakich mało. Wcale nie było tak różowo kiedyś.
Co za patologia.
patologia to dopiero od lat 90
Kłania się dziecko z rocznika 98 - było i podwórko, i wołanie przez okno o picie, i skakanie z rozbujanej huśtawki, i włażenie na drzewa, i ziemniaki z ogniska, i lanie jak się coś przeskrobało. I było spoko. Było też zostawanie z opiekunką, był telewizor, były bogate i biedne dzieciaki, było wożenie do przedszkola i do pierwszych klas podstawówki na drugi koniec miasta (szkoła oferowała dodatkowe zajęcia z języka angielskiego będące kontynuacją zajęć z lektorem z przedszkola). I wiecie co? Też było spoko.
Inne czasy, po prostu. Kiedyś siedzieliście na podwórku, dzisiaj siedzicie na fejsie. Kiedyś zbieraliście znaczki, dzisiaj zbieracie lajki. Kiedyś przeglądaliście książki, dzisiaj przeglądacie Demoty. I czy to jest naprawdę takie złe? Jasne, niektóre rozwrzeszczane Brajanki są naprawdę przerażające, ale założę się, że wtedy też były dzieciaki, na które wszyscy patrzyli i zastanawiali się co właściwie poszło nie tak. Znacie piosenkę Czerwonych Gitar "Co z nas wyrośnie"? Myślę, że pasuje.
Jak na ironię jest po wycinaniu w lesie i ognisku
*jestem
Co do medycyny najlepszym lekarstwem na napadowy kaszel było obłożenie na noc klatki piersiowej i pleców papierkami od smalcu w kostce. Wierzcie lub nie, ale pomagało :)
I rano dzieciak pachniał smalczykiem
Trochę chyba ciebie poniosło., Nawet w latach 50ych, a w 80-90ych napewno z gwoździem wbitym w stopę jechało się na pogotowie, tężec czy gangrena to nic przyjemnego. Z tymi sarnimi bobkami też przesadzasz, tasiemce czy inne pasożyty nie są fajne. A kuligi to jednak raczej ciągnęły traktory a nie samochody osobowe.
Ja zawsze brałem ze sobą 3-4 najlepszych kolegów,kradłem od ojca klucz do piwnicy i chodzilem powiedzec blokami(niektore przejscia /schrony były jeszcze niezamorowane bo II wojnie.
pomiędzy *
To nie fanaberie wychowawcze są tu przyczyną. Wierz mi, że dla wielu rodziców ogromnym udręczeniem jest ciągłe siedzenie z dzieciakiem i wymyślanie mu zajęć. Wielu chętnie by wystawiło dzieciaka na podwórko, ale... I tu dochodzimy do istoty problemu - ale ten dzieciak byłby tam SAM. Tylko tym i aż tym różnią się dzisiejsze czasy od lat 90-tych i wcześniejszych - zanikiem życia społecznego. Dawniej można było bez obaw wygnać dzieciaka "na dwór", bo tam było mnóstwo innych dzieci, rodziców, sąsiadów. Każdy miał na każdego oko i nikt nie miał skrupułów, żeby zwrócić uwagę, czy strzelić dzieciaka w ucho, jak przeginał (niekoniecznie swojego). Teraz nie ma nikogo. Zaszedłem dzisiaj na najpopularniejszą w okolicy górkę, na której "za komuny" funkcjonował nawet mały wyciąg narciarski, a przez tłum dzieciaków na sankach i dorosłych na nartach trzeba się było przeciskać - dzisiaj było tam 5 osób: dwoje rodziców i troje dzieci. W sobotę, przy najlepszych warunkach pogodowych, jakie można sobie wymarzyć. Zanim więc zaczniecie utyskiwać na metody wychowawcze, zastanówcie się najpierw, gdzie się wszyscy pochowali, że nie ma z kim się dzieciak spotkać na zewnątrz?
@daclaw Gdy dla kogoś udręczeniem jest zajmowanie się jego własnymi dziećmi to powinien się mocno nam sobą zastanowić.A gdy ktoś jeszcze nie ma dzieci a wie, że tak będzie to niech jak najszybciej idzie się wysterylizować. "Genialni" muszą być rodzice, dla których zabawa z własnym dzieckiem to kara. Szkoda, że się nie zastanowili przed "zrobieniem" tego dziecka.
@Klosia I to jest kolejna część problemu: z jakiegoś powodu kreuje się obecnie nierealny ideał rodzicielstwa (analogicznie jak nierealny ideał ciała/wyglądu). Mało tego - nierealny, do tego jeszcze sprzeczny. Bo z jednej strony masz być "super mamą" z plakatu, a z drugiej strony - zgodzić się na sprowadzenie do roli kocmołucha, który z chwilą urodzenia dziecka traci podmiotowość i staje się jego sługą. Gdzie tu miejsce na jakieś poczucie własnej wartości, raczej niezbędne do sprostania ciężkim klimatom? Dodam - bez żadnej sensownej pomocy, bo jedyne, na co można liczyć, to kolejne porcje propagandy, jak nie chustowej to cycyowej, albo pitolenia potłuczonych "psycholożek". A potem zdziwa, że niektórzy nie wyrabiają i sięgają po śliski kocyk, albo w akcie desperacji kończą u znachora (jak ta para z Sącza od koziego mleka z wodą). P.S. Wysilajcie się czasem bardziej, zamiast powielać te "wdruki" - dwa słowa przeczytać wystarczy i już wiadomo, o czym będzie koment...
@daclaw można być dobrym rodzicem ale nie być kocmołuchem. Wspomniałeś jedynie o matce a z teho co wiem to dziecko ma też ojca. Taki pan po powrocie z pracy może się pobawić z własnym potomkiem a nie usiąść przed tv. Ci polecam pisać po polsku bo z ostatniego zdania nie da się nic zrozumieć.
Piękna gloryfikacja bezmyślnego wychowania. Pozazdrościć logiki twojego "rozumu". Właśnie widać jakie zbiera owoce takie wychowanie.
Cieszę się, że było mi dane urodzić się w 1981 roku i przeżyć dzieciństwo dokładnie w takim stylu.
Napisz jeszcze, że nie było "raka" i chorób serca, a ludzie po prostu umierali ze starości. galerie są najczęściej po prostu infantylne, ale ten tekst to esencja głupoty.
Dodam jeszcze ze rodzicie nie zawozili nikogo do szkoly, nie to co teraz patologia bo np 10 letnie dziecko jest odwozone do szkoly autem. Kiedys jak tak bylo to byl wstyd tylko z tego powodu !
mam szczerze i serdecznie dosyć demotów typu "moje dzieciństwo" albo "gimby nie pamiętają". Dzieciństwo obecnych dzieci stworzyli ci sami co tak cudnie wspominają - debilne nakazy i zakazy, kretynskie przepisy. To nie jest wina dzieci ze siedzą całe dnie w komputerach. To wina rodziców że idą na łatwiznę i nie poświęcają dzieciom tyle czasu ile powinni. Słyszysz dziecko. Ale czy słuchasz? Informacja dla ew. hejterow - jestem rocznik 1973
Warto pamiętać, że pomiędzy rokiem 1950 a 1999 jest 49 lat. To praktycznie półwiecze i to bardzo burzliwe. Właściwie każda nowa dekada różniła się znacznie od poprzedniej, do tego stopnia, że zwyczajnie nie da się postawić dziecka wychowywanego np. w latach pięćdziesiątych obok dziecka lat dziewięćdziesiątych, pomiędzy nimi dziecka lat siedemdziesiątych i powiedzieć "wszyscy tak mieli, nie?" Nie. Nie mieli. To są zupełnie różne okresy - zarówno pod względem politycznym, gospodarczym jak i społecznym. Każda z tych rzeczy znacznie wpływała na "jakość" dzieciństwa. O ile młody człowiek lat 50. jest zewsząd otoczony realiami ostrego komunizmu, a i czasem nawet pamięta jeszcze wojnę, to już dla jego rówieśnika z lat 90. wszystko to jest totalnie abstrakcyjne. Z kolei koleżka urodzony w latach 70. będzie miał pewne problemy z pojęciem położenia swojego rówieśnika sprzed 20 lat, a już realia lat dziewięćdziesiątych to dla niego zupełna fantastyka. Ponadto demot zawiera wielokrotnie powtarzany błąd - "tego kiedyś nie było, tamtego nie było, to wynalazek tych dzisiejszych, złych czasów". Nie jest to prawda. To, że jako dziecko nie zwracało się na coś uwagi, ewentualnie to, że nie było o czymś powszechnie wiadomo, wcale nie oznacza, że wtedy świat był bezproblemowy.
Częściowo się zgodzę, częściowo nie. O ile faktycznie obecnie jest przeginka z brakiem wychowania małolatów, smartfonami itd, o tyle część przykładów to totalna patologia.
Nie było tv na tak dużą skalę, a tym bardziej internetów, więc ewentualne złe wieści się nie rozchodziły, to po pierwsze.
Po drugie, wy określacie to jako wspaniałe dzieciństwo, ponieważ sami to przeżyliście, jednak czy aby faktycznie tak jest? Polemizowałbym... Niech każdy się zastanowi czy niczego nie żałuje, ile osiągnął, czy zdobył jakieś zainteresowania, nowe doświadczenia itd. Wyrosło olbrzymie stado totalnie bezpłciowych nie myślących ludzi, dla których całe życie sprowadza się na przeżyciu do dziesiątego, oglądania tv, czy obgadywania sąsiada.
Po trzecie, na bazie tego urosła kolosalna ignorancja i przekonanie o własnych "umiejętnościach" czyli kombinowanie, bycie "specjalistą" we wszystkim, podejście w stylu "a co w tym trudnego, ja też bym tak potrafił" i brak respektowania jakichkolwiek zasad. W instrukcji/przepisie pisało zrobić tak i tak? A co ja będę mądrzejszych słuchał, ja wiem lepiej...
Nie twierdzę, że tacy są wszyscy, jednak istnieje bardzo duża grupa 30-50 latków których można określić jako przegranych życiowo, bo nie dali sobie rady po przemianach w '89, wraz z połączeniem ich cudownego dzieciństwa...
Jestem rocznik 96 moze i malo wiem o tym wychowaniu ale mialem zaszczyt tego doswiadzczyc :D i o ile bd taka mozliwosc chce wychowywac swoje dziecie tak jak wychowali mnie moje rodzice :D
Nie przesadzajmy. Adhd, dys- to nie wymysł. Są ludzie, którzy mają takie problemy. Chyba problemem jest to, że obecnie jest to często wymówka, bo dziecko czegoś nie potrafi albo trzeba z nim przysiąść i pomóc.
Szczerze to mnie takie "wspomnienia" zaczynają drażnić. Mówią jakie to ich czasy wspaniałe były, a teraz to szkoda gadać i tylko narzekają. Ja, urodzony w 2000 miałem dobre dzieciństwo( które jeszcze tak jakby trwa :D) i nie byłem rozpieszczany, nie chuchali na mnie, było wręcz idealnie. Także może przystopujecie z tym narzekaniem, bo pewnie i was pochłonął ten nurt mediów i innych takich :/ Dziękuję za uwagę :3
Patologia to: "nieprawidłowe zjawiska występujące w życiu społecznym".
Czyli odstępstwo od normy. W tamtych czasach to co jest napisane w democie nie było patologią. Skoro "wszyscy tak robili".
To aktualnie jest patologią. Dlaczego?
Wyobraźcie sobie, że czasy się zmieniają. Czas "porusza" się w przód nie do tyłu.
I pajda z margaryną posypaną cukrem
g.. prawda, tak moze soie powiedzieć ktoś komunie zginał brat podczas kuligu albo nie splonely dzieci podczas sobotniej wizyty w kinie. Jasne ze dzieci ginęły, i to w duzych ilosciach, ale jak przecietna rodzina miała 3 dzieci to co to za strata kiedy zgineło jedno. Robili następne i po krzyku. tak było całe wieki. Teraz ludzie mają jedno i dmuchają chuchają i to dopiero patologia
Patologią jest traktowanie dziecko jak starą szmatę. Umarło to zrobię następne i po płaczu.
Najlepsze w tym wszystkim jest to że to nowe pokolenie jest wychowywane właśnie przez tych ludzi o "wspaniałym" dzieciństwie.I to jest rzecz nie pojęta.
Nikt nie utonął? Mój sąsiad utonął a tacie niewiele do tego brakowało. Nikt nie umarł od gwoździa wbitego w stopę? Siostra mojego dziadka umarł. Umierały tysiące dzieci przez głupotę dorosłych a ty uważasz to za coś wspaniałego. To, że nie umarł nikt z twojego otoczenia to nie znaczy, że wszędzie tak było.
Jestem rocznikiem 99 mój brat 95, też biegaliśmy po podwórku od rana do nocy. Wpinaliśmy się po drzewach, ”piekliśmy” chleb z błota i robiliśmy masę niebezpiecznych rzeczy. Było fajnie, mój brat prawie umarł. Bo spadł ze stosu poukładanych drewek, uderzył się w taczkę. Kilka milimetrów od skroni. Lata później nadal ma bliznę, piękna dziura. Genialna zabawa!
Też zostawaliśmy sami w domu. Przedszkola nie było „babcia” uciekała na samą myśl zostania z wnukami. 2 dzieci w wielkim domu super zabawa! Aż nie zaczęło się palić. Zimą trzeba było po powrocie ze szkoły rozpalić w piecu a później przykładać. Brat nie domknął czegoś w piecu. I zaczęło się palić. Rodzice po powrocie do domu zastali dużo dymu i brat dzieci. Przez kilka następnych lat mieliśmy zakaz zbliżania się do kotłowni. Lepiej było siedzieć w zimnym domu w grubym swetrze.
Psy też chodziły sobie wolno, biegały gdzie chciały. Dzięki temu mam traumę i do dziś panicznie boję się psów. Gdy widzę dużego psa nawet na smyczy i z kagańcem nie przejdę obok niego. Zrobię wszystko, żeby go ominąć. Ale ciebie pies nie pogryzł to było super! Niech znowu wróci bo przecież to nie tak, że to niebezpieczne.
Chciałabym mieć stare podręczniki a nie wydawać mnóstwo pieniędzy na nowe. Ale kilka wspaniale wychowanych roczników ciągle wprowadza reformy, które nie zmieniają nic. Kiedyś sprawdzaliśmy z bratem nasze książki z gimnazjum. Jego przed reformy, moje po. Jakie były różnice? Okładka, dodali znaczek zgodne z reformą. I na tym koniec zmian, w środku strona po stronie to samo.
Najbardziej rozśmieszyło mnie to: „nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie”. Przepraszam bardzo ale ja się urodziłam nienormalnie? Przez pępek? A może przez nadgarstek? A teraz to dzieci rodzą się przez aplikacje w telefonie? A może przez kichnięcie? Nie było szoku po porodowego? Moja babcia miała po urodzeniu wujka, rok 1960. Jakoś znalazła czas przy dwójce starszych dzieci i gospodarce do ogarnięcia. No kto by się spodziewał, że to nie od czasu zależy!
Kto wprowadził takie zmiany? Tyle zakazów? No kto inny jak nie te wspaniałe roczniki? Psychologowie, opieka społeczna też nimi są.
Jestem rocznik 02 i jeżeli to jest prawda w 1% to nawet nie wiecie jak wam k*rwa zazdroszczę...
Ale pitolenie.
Tak a'propos jednego z punktów, do tej pory pamiętam (a miałam wtedy około 4 lat), jak w wyniku takiej super swobody i wolności utonął w rzece kolega mojego kuzyna- chłopczyk około 6-letni. Więc przestańcie już p..dolić, jak to było świetnie i jak to się nic nikomu nie działo.
Ale pitolenie.
Tak a'propos jednego z punktów, do tej pory pamiętam (a miałam wtedy około 4 lat), jak w wyniku takiej super swobody i wolności utonął w rzece kolega mojego kuzyna- chłopczyk około 6-letni. Więc przestańcie już p..dolić, jak to było świetnie i jak to się nic nikomu nie działo.
Ale przecież to właśnie te pokolenia ukrztałtowały świat taki jaki teraz jest
Ale przecież to właśnie te pokolenia ukrztałtowały świat taki jaki teraz jest
Częściowo bardzo prawdziwe, częściowo bajeczka. Pomijając dobre strony tamtych czasów, obecnie krew mnie zalewa i mam zamiar wsadzić sobie śrubokręt w ucho, gdy słyszę z ust opisywanego wyżej kwiatu społeczeństwa: "poszłem", "przyszłem", "przysuń sobie >TE< krzesło", czy "podaj >TE< patelnię". Wtedy zaczynam podejrzewać, że zamiast biegania po budowach lepsze byłoby poświęcenie czasu na książki, słowniki, encyklopedie...
No prawda, żyję i wszystko to robiłam, jeszcze... łapałam żaby, i koniki polne, i ....